Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Fascynujące spotkanie z Państwem Środka

28.08.2009
Autor: Lilla Latus. Fot.: arch. Lilii Latus
Źródło: inf. własna

Dla każdego, kto ma w sobie chęć poznawania świata, Chiny to kraj, który niewątpliwie zajmuje wysoką pozycję na liście podróżniczych marzeń do spełnienia. Mieszka tam jedna piąta mieszkańców świata. To jedna z najstarszych cywilizacji. Tutaj wynaleziono proch, papier, kompas, herbatę, jedwab, druk, porcelanę, soczewkę i wiele innych rzeczy, które w Europie pojawiły się wiele lat później.

W lutym zdecydowaliśmy się z Markiem na 9-dniową ofertę first minute ”Chiny – dwie stolice”. Poprosiliśmy, by uprzedzono organizatorów, że w grupie będzie osoba poruszająca się na wózku i by przy wyborze hoteli na miejscu uwzględniono ten fakt. Wyruszyliśmy w naszą podróż w sierpniu, zaczynając ją od lotu z Wrocławia przez Monachium do Pekinu. Lufthansa jest dobrze przygotowana do obsługi niepełnosprawnych podróżnych. Upewniłam się, czy dostanę mój wózek na lotnisku w Monachium, gdzie mieliśmy czekać prawie sześć godzin na lot do Pekinu. Wózek opatrzono specjalną kartką z informacją „delivery at aircraft”, oznaczającą, że zostanie mi dostarczony zaraz po wyjściu z samolotu zarówno na lotnisku transferowym, jak i docelowym. Na pokład przewieziono mnie na specjalnym, wąskim wózku, z którego korzystałam również, gdy chciałam skorzystać z toalety na pokładzie (przystosowana, z uchwytami i poręczami). Lot z Monachium do Pekinu trwał ponad dziewięć godzin. Powrotny z Szanghaju do Monachium - 12 godzin.

Na zdjęciu: Marmurowa Łódź. Fot.: arch. Lilli Latus
Na zdjęciu: Marmurowa Łódź. Fot.: arch. Lilli Latus

Na lotnisku w Pekinie uwagę zwracały przede wszystkim stanowiska kontroli medycznej, obsługa w maskach na twarzy i urządzenia mające za zadanie wykrywanie podróżnych z podwyższoną temperaturą. To środki ostrożności związane z pojawieniem się na świecie wirusa A/H1N1. Na szczęście nikogo z naszej grupy nie zatrzymano ani nie poddano kwarantannie. Spotykamy się z chińską przewodniczką, którą będziemy nazywać Kasią (jej chińskie imię jest nie do powtórzenia), przestawiamy zegarki (6 godzin do przodu) i zaczynamy naszą chińską przygodę!

Przejazd do hotelu to już  pierwszy kontakt ze stolicą Chin, w której zaskakują rozmach, nowoczesność i czystość. Znikają hutongi (stare dzielnice). Nie widać Chińczyków w mundurkach na rowerach, za to jest dużo kolorowo ubranych ludzi na elektrycznych skuterkach. Chinki kryją się pod  parasolkami, chroniąc się przed słońcem. Hotel Yong An ma podjazd, a przestronny pokój przystosowaną łazienkę. W pokojach są również herbata i jednorazowe kapcie. Tak będą wyglądały pozostałe hotele na trasie. Po dwugodzinnym odpoczynku zaczynamy zwiedzanie.

 

Na zdjęciu: Poranna gimnastyka w parku. Fot.: arch. Lilli Latus
Na zdjęciu: Poranna gimnastyka w parku. Fot.: arch. Lilli Latus

Wysokie progi świątyni
Świątynia Nieba to kompleks z pięknym parkiem, zbudowany w XV wieku za czasów dynastii Ming. W jego skład wchodzą trzy główne grupy zabudowań  - Cesarskie Sklepienie Nieba, Pawilon Modlitwy o Urodzaj, i Okrągły Ołtarz. Cesarz Chin odprawiał tu co roku modły o urodzaj w nadchodzącym roku. Mieszkańcy Pekinu nie mieli prawa uczestniczyć w obrzędzie. Dziś przybywają tu tłumnie. Na terenie kompleksu potrzebowałam pomocy w  pokonywaniu niektórych etapów trasy zwiedzania (schody, kilkupoziomowe tarasy). Poza tym dla zabytków Chin charakterystyczne są wysokie progi (dochodzące do 30 cm wysokości), które świadczyły o statusie gospodarza i miały również za zadanie odpędzać złe duchy. W wielu obiektach to będzie najtrudniejsza i najczęstsza bariera. Pierwszy dzień pobytu w Pekinie kończymy w restauracji. Na okrągłym stole z dużą, obrotową tacą pojawiają się kolejne dania i zielona, jaśminowa herbata. Próbujemy (z różnym powodzeniem) jeść pałeczkami. Mam wrażenie, że to najsmakowitsza kuchnia świata.

Na zdjęciu: Cesarskie Sklepienie Świątyni Nieba w Pekinie. Fot.: arch.: Lilli Latus
Na zdjęciu: Cesarskie Sklepienie Świątyni Nieba w Pekinie. Fot.: arch.: Lilli Latus

Więcej, lepiej, bardziej
Następnego dnia najpierw odwiedzamy wioskę olimpijską. Przy stadionie („Ptasie Gniazdo”) i pływalni („Kostka Lodu”) mnóstwo sprzedających olimpijskie gadżety. Chiny z wielką dumą  przygotowywały się do organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2008 roku. Hasło „Więcej, Lepiej, Bardziej” najwyraźniej ciągle przyświeca Chińczykom, którzy chętnie mówią o rozwoju swojego kraju. Unikają niewygodnych tematów. Przewodniczka Kasia przy próbie rozmowy o demokracji i polityce uśmiecha się i zmienia temat. Wiemy tylko, że jest jedynaczką.

Kolejny punkt programu to Wielki Mur – jeden ze współczesnych cudów świata. Jedziemy na jeden z lepiej zachowanych fragmentów. Na miejscu okazuje się, że pomyślano tu o turystach niepełnosprawnych – jest podjazd i przystosowana toaleta. Z radością i satysfakcją udało mi się przejechać dość znaczny odcinek muru. Niezapomniane przeżycie! Dzień kończymy w salonie Świat Pereł.

Na zdjęciu: Lilla Latus na Murze Chińskim. Fot.: arch. Lilli Latus
Na zdjęciu: Lilla Latus na Murze Chińskim. Fot.: arch. Lilli Latus

Zwiedziliśmy również fabrykę jedwabiu i instytut haftu artystycznego. Mając możliwość zaglądania robotnicom przez ramię, podziwialiśmy benedyktyńską cierpliwość i niezwykły kunszt. Portrety przodowników pracy wywieszane na ścianach ciągle stanowią w Chinach ważny czynnik  motywacyjny. Chińskie przysłowie mówi: „Żyj tak, jakbyś miał umrzeć jutro, a pracuj tak, jakbyś miał przed sobą wieczność”. Zdaje się, że pojęcie czasu w tym kraju kształtowanym nieprzerwanie przez tysiąclecia, jest szersze i bardziej perspektywiczne niż nasze europejskie.

Dyskretny znak zwycięstwa
Plac Niebiańskiego Spokoju (Tiananmen) jest największym placem na świecie i wbrew swej nazwie był świadkiem bardzo dramatycznych wydarzeń. Tu miała miejsce masakra studentów w 1989 roku. Plac od samego rana jest pełen turystów i Chińczyków, licznie tu przybywających. Oni również chcą mieć zdjęcie pod portretem Mao. Niektórzy z nich, pozując do fotografii, dyskretnie pokazują palcami znak zwycięstwa. Brama Niebiańskiego Spokoju prowadzi do Zakazanego Miasta. Pałac Cesarski był siedzibą cesarzy. Wzniesiono tu kilkaset pałaców i wiele pawilonów. Nierówna, kamienista nawierzchnia i nieszczęsne, wysokie progi utrudniają poruszanie się. W pobliskim parku Jingshan mamy okazję obserwować Chińczyków, którzy grają w różne gry planszowe, śpiewają, tańczą i puszczają latawce.

Na zdjęciu: Chińczycy na placu Tiananmen. Fot.: arch. Lilli Latus
Na zdjęciu: Chińczycy na placu Tiananmen. Fot.: arch. Lilli Latus

Pałac Letni w Pekinie jest nieodłącznie związany z postacią cesarzowej Cixi, która była najpierw jedną z kilkuset cesarskich nałożnic, by wkrótce jako matka jedynego cesarskiego syna, stać się regentką. Raz zdobytej władzy nie oddała nigdy, broniąc jej intrygą, tytaniczną pracą, urodą,  mocą tradycji i siłą armii. Pałac Nefrytowych Fal, Pałac Rozwianych Obłoków, Marmurowa  Łódź… Niezwykłe nazwy, niezwykłe miejsce.

Ogrody i śpiew
Następnym punktem programu jest Świątynia Harmonii i Pokoju - jedna z najpiękniejszych i najbardziej znanych świątyń lamaistycznych. Panuje tu wręcz mistyczna atmosfera. Wieczorem  jedziemy na dworzec kolejowy, by stamtąd pojechać nocnym pociągiem do  Suzhou. Komfortowe warunki (czteroosobowe kuszetki z pościelą, indywidualne telewizory) są dużym zaskoczeniem. Pociąg jest niskopodłogowy, wózkiem bez problemów mogę dojechać do przedziału, do którego wejście jest jednak bardzo wąskie. Do Suzhou dojeżdżamy wczesnym rankiem i udajemy się najpierw do jednego z miejskich parków, gdzie mieszkańcy ćwiczą tai-chi. Emanuje z nich spokój i pogoda. Dla wielu z nich to nie tylko gimnastyka, ale również sposób spędzania czasu. W Suzhou zwiedzamy Ogród Mistrza Sieci - jeden z najpiękniejszych przykładów chińskiej sztuki projektowania ogrodów, która zawiera w sobie elementy poezji, malarstwa i geomancji. I znowu te niezwykłe nazwy, które mnie - poetkę - szczególnie zachwycają: Pawilon Dalekiej Woni Ryżu, Pawilon Księżyca Wschodzącego z Podmuchem Wiatru etc..

Na zdjęciu: Sortowanie kokonów w fabryce jedwabiu. Fot.: arch. Lilli Latus
Na zdjęciu: Sortowanie kokonów w fabryce jedwabiu. Fot.: arch. Lilli Latus

Z Suzhou już niedaleko do Luzhi - wioski usytuowanej nad siecią kanałów dorzecza Jangcy. Tu mamy okazję zobaczyć kawałek chińskiej prowincji. Od czasu do czasu  rozlega się śpiew "wioślarek" przewożących turystów. Wszędzie mnóstwo kramików, warsztatów.

 Please, drive me to… Szanghaj
Z Suzhou jedziemy do Szanghaju. XXI wiek panuje tu już w pełnej krasie. Stary Szanghaj to przede wszystkim kolonialne kamienice, nowy Szanghaj - głównie dzielnica Pudong z wręcz futurystyczną zabudową. Najbardziej charakterystyczne budowle to m.in.: Perła Orientu – imponująca wieża telewizyjna, najwyższy budynek w Chinach Jin Mao, wieżowiec centrum finansowego zwany "otwieraczem do butelek". Z tarasu wieży telewizyjnej możemy spojrzeć na osnutą mgłą panoramę magicznego miasta. Znany bulwar Bund w czasie naszego pobytu był zamknięty z powodu remontów. Szanghaj przygotowuje się do wystawy Expo 2010. Niebieska maskotka wystawy Haibao jest wszędzie widoczna. Symbolizuje chiński znak ren (), czyli człowieka.

Na zdjęciu: Szanghaj - Stare Miasto. Fot.: arch. Lilli Latus
Na zdjęciu: Szanghaj - Stare Miasto. Fot.: arch. Lilli Latus

Ostatniego dnia mamy kilka godzin do odlotu. Postanawiamy z Markiem wykorzystać ten czas na zwiedzanie Szanghaju na własną rękę. Prosimy w recepcji, by nazwy miejsc, do których chcemy dojechać, zapisano nam po chińsku, ponieważ taksówkarze nie znają angielskiego. Hotel ma nawet specjalne wizytówki ze zwrotem: "Please, drive me to… ("proszę, zawieź mnie do…"). Prosimy o zapisanie nazwy "Stare Miasto" i z takim niezbędnikiem ruszamy na pożegnalne spotkanie z Chinami. Zanurzamy się w labirynt wąskich uliczek z charakterystycznymi drewnianymi domkami, robimy ostatnie zakupy. Próbujemy zapamiętać jak najwięcej, bo wspomnienia są również formą spotkania.

Komentarz

  • KOGO NA TO STAĆ Z POLSKICH NIEPEŁNOSPRAWNYCH?
    Willi
    15.09.2009, 16:11
    KOGO NA TO STAĆ Z POLSKICH NIEPEŁNOSPRAWNYCH? Na pewno nie takiego przeciętnego, niepracującego, biednego rencisty, która ma na rękę, Natomiast, takich on jak Posłowie Marek Plura, Sławomir Piechota oraz między innymi szanowny pan prezes S. P.I. Piotr Pawłowski mogą skorzystać, jak i ZUS-owscy URZĘDASY.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas