Polska bez barier – na początek Sejm
Dawno już wszyscy posłowie, od prawicy do lewicy, nie bili takich braw przemawiającym, jak wczoraj. Zgromadzeni na sali obrad parlamentarzyści co chwilę przerywali oklaskami trzem posłom poruszającym się na wózkach. Bo po raz pierwszy w historii Sejmu przemawiali oni z mównicy.
- Niemożliwie stało się możliwe – mówił poseł Sławomir Piechota (PO) podczas otwieranego przez Marszałka Bronisława Komorowskiego pierwszego po wakacjach posiedzenia Sejmu. Rzeczywiście, odkąd w 2005 r. wraz z dwojgiem innych posłów poruszających się na wózkach pojawił się w Sejmie, aż do dziś nie był w stanie normalnie funkcjonować w obiektach sejmowych. Choć poszczególne budynki i przejścia między nimi były od 1996 r. sukcesywnie dostosowywane, dopiero teraz kompleks budynków sejmowych można uważać za całkowicie dostępny. Zwieńczeniem procesu udostępniania jest mównica, której dostosowanie wymagało dość poważnej przebudowy zabytkowej sali obrad. Przesunięto m.in. o kilkanaście cm rząd siedzeń i usunięto trzy ostatnie fotele, przemieszczając w inne miejsce zajmujących je posłów. Wszystko po to, by zbudować szklaną pochylnię i podest, po których posłowie na wózkach mogą swobodnie dostać się na mównicę, a nie, jak dotychczas, przemawiać ze swoich miejsc z końca sali.
- Nasza dzisiejsza obecność przy głównej mównicy to wielkie święto, chwila nadziei 6 milionów osób niepełnosprawnych w Polsce – mówił poseł Piechota. – Bo to znak prawdziwie równego dostępu i równych szans. Dopiero z tego miejsca możemy w sposób wiarygodny prowadzić publiczną debatę o sprawach szczególnie ważnych dla sytuacji osób niepełnosprawnych. Jak moglibyśmy namawiać innych, żeby przełamali bariery, gdybyśmy sami nie umieli tych barier tu, w Sejmie, przełamać?
Na zdjęcia: Sławomir Piechota, Jan Filip Libicki i Marek Plura
na mównicy. Fot.: Ewa Strasenburg
Dopełniła się demokracja
Kolejny mówca, który mógł na mównicę dostać się na wózku, poseł Jan
Filip Libicki (niezrzeszony) powiedział, że dla niego osobiście
wielkie znaczenie ma uszanowanie zabytkowego obiektu.
- Za to szczególnie chciałem podziękować, że udało się zachować historyczny, zabytkowy wymiar tej sali i jednocześnie dostosować mównicę do potrzeb osób niepełnosprawnych – mówił. – Nie tylko dla nas, ale dla tych, którzy przyjdą tutaj po nas, a miejmy nadzieję, że będzie ich wielu.
Faktycznie, przy okazji dostosowywania niemal nie naruszono
historycznych elementów. Przez lata panowało zaś przekonanie, że
konserwator nigdy nie zgodzi się na duże ingerencje w zabytki.
Okazuje się to nieprawdą, wystarczy dobrze się za remont zabrać.
Przez szklaną pochylnię i podest widać stare schody i inne
elementy, zabytkowa sala nie traci więc nic ze swej przedwojennej
formy.
Poseł Libicki podzielił się jeszcze jedną refleksją, z punktu
widzenia polityka prawicy. - W to, że wydarzy się ten cud
dostosowania mównicy sejmowej do potrzeb mówców niepełnosprawnych,
wierzyłem – stwierdził. – Ale nigdy nie myślałem, że wydarzy się
taki cud, że do tego miejsca będę podjeżdżał z lewej strony. Jak
widać, integracja czyni cuda.
Pochylnia prowadząca do mównicy znajduje się bowiem po stronie zajmowanej przez lewicę.
Dla trzeciego w parlamencie posła poruszającego się na wózku,
Marka Plury (PO), dostosowanie Sejmu, a przede wszystkim sali
obrad, nie jest tylko zabiegiem czysto technicznym. To coś o wiele
więcej.
- Kilka tygodni temu w całym kraju przeżywaliśmy 20-lecie w pełni
odrodzonej polskiej demokracji – mówił. – Dzisiejszy dzień jest
ważnym uzupełnieniem tej daty, ponieważ nie ma demokracji bez
integracji, a oznacza ona przede wszystkim pełny dostęp do równych
praw. Ta pochylnia jest dowodem i znakiem tego, że właśnie tutaj,
po 20 latach powrotu Polski do grona krajów w pełni
demokratycznych, możemy powiedzieć, że ta polska demokracja
dopełniła się.
Koniec alibi
Tłumaczonym na język migowy przemowom przysłuchiwali się także
m.in. przybyli z całego kraju reprezentanci organizacji
działających na rzecz osób z niepełnosprawnością i przedstawiciele
władz samorządowych. To głównie do nich zwracał się poseł Marek
Plura, gdy podczas wystąpienia powiedział, że dostosowanie Sejmu to
także koniec wymówek przedstawicieli władzy lokalnej w całej
Polsce, że nie da się dostosować budynków publicznych.
- Od dzisiaj przestaje funkcjonować, mam nadzieję w całym kraju, to alibi, jakim do tej pory była sala obrad Sejmu – rozwinął później tę myśl w kuluarach. – Dla mnie to oznacza, że od dzisiaj zaczyna się ten proces zmian tak na serio i naprawdę w całym kraju, we wszystkich miejscach publicznych. Dodał, że liczy na to, iż będzie to impuls, zachęta do aktywności dla osób z niepełnosprawnością. Zaznaczył, że dostosowanie Sejmu to także danie im do rąk broni do swojej codziennej walki z barierami.
- Liczę przede wszystkim na niepełnosprawnych, którzy wezmą tę odpowiedzialność, jaką mają za własne życie i powiedzą: tym trzem facetom to się udało, mi też się uda – podkreślił.
Cztery lata walki
Łatwo na pewno nie będzie. Wie o tym doskonale poseł Sławomir
Piechota, który o dostosowanie Sejmu, a w szczególności mównicy w
sali obrad, walczył cztery lata.
- Najpierw było ciągle pod górę i pod wiatr – wspominał. – Potem przyszedł jednak przełom - objęcie funkcji Marszałka Sejmu przez Bronisława Komorowskiego. On od początku nie miał wątpliwości, że polski Sejm musi spełniać współczesne standardy cywilizacyjne i że zawstydzające i niemożliwe byłoby tolerowanie istniejącej sytuacji. Bo jak namawiać innych do zmian, jeżeli samemu ma się na sumieniu tak zawstydzające zaniedbania? To poparcie Marszałka dla całego tego projektu zadecydowało o tym, że od pewnego momentu zaczęło być z górki, a wiatr wiał nam w plecy.
Sam Marszałek Bronisław Komorowski przyznaje, że nie było łatwo
przebudować Sejm. Entuzjazm i zaangażowanie posłów na wózkach
trzeba było zderzyć ze stanem sejmowej kasy. Pieniądze jednak się
znalazły. Niemałe zresztą, bo dostosowanie samej sali obrad
kosztowało 140 tys. zł. Marszałek Komorowski ma na temat kosztów
swoje zdanie.
- W Parlamencie mogły te pieniądze być wydane np. na wyjazdy
zagraniczne posłów – mówił. – Zostały wydane na likwidację barier.
Część posłów narzeka, że mniej wyjeżdża za granicę na różne
konferencje. Ja za to obrywam po uszach, ale mam satysfakcję, bo
uważam, że pieniądze zostały wydane na coś trwałego, wartościowego,
służącego także edukacji społecznej. To jest problem wyboru. Na
poziomie gminy, powiatu, miasta jest dokładnie tak samo. Na pewno
prezydentom miast jest łatwiej, bo mają trochę większe pieniądze,
ale to jest też kwestia choćby umiejętności szukania środków
europejskich. Nie można tego, że czegoś się nie robi, zwalać na
brak pieniędzy. To najprostsze wytłumaczenie jest nadużywane.
Oczywiście, pieniądze są ważne, ale to głównie jest kwestia
decyzji: na co je wydam, a na co nie – powiedział Komorowski.
Współpraca przede wszystkim
Marszałek ma nadzieję, że działania Sejmu będą przykładem
dla innych w całym kraju. W końcu w Polsce dostosowane jest tylko 8
proc. budynków administracji publicznej, a przecież co siódmy Polak
to osoba z niepełnosprawnością. Podczas zorganizowanego w Sejmie
spotkania z prasą bardzo chwalił życzliwość konserwatora zabytków,
kreatywność architektów, otwartość pracowników Kancelarii Sejmu, a
także współpracę ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Integracji, które
zostało zaproszone, by pomóc dostosować kompleks sejmowy.
- To był dla nas wielki zaszczyt – powiedział Piotr Pawłowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji. Podkreślał, że wszystko udało się dlatego, że w Sejmie jest niesamowita grupa ludzi, z którymi można było współpracować. Prawo budowlane, które przecież istnieje od 1994 r., funkcjonuje bowiem jedynie pod warunkiem, że są ludzie, którzy chcą je stosować w praktyce.
- Polska bez barier to likwidacja, przełamanie barier mentalnościowych w naszych sercach – mówił Piotr Pawłowski. – Dopóty, dopóki nie będziemy chcieli, nie będziemy wierzyli, nie będziemy partnerami, naprawdę będzie nam taką Polskę bez barier trudno budować. Myślę, że Sejm jest właśnie dobrym przykładem, że jeśli się chce, to naprawdę można bardzo wiele osiągnąć.
O dobrej współpracy z Kancelarią Sejmu mówił też Krzysztof Chwalibóg, szef zespołu architektów, którzy na zlecenie stowarzyszenia opracowali projekt dostosowania kompleksu sejmowego.
- Zadanie polegało na ocenie, jak sprawić, żeby zarówno budynki, jak i przestrzenie pomiędzy nimi były dostępne – mówił. – Trzeba było szereg tych drobnych działań połączyć, żeby powstał cały system, w którym będzie można nie tylko swobodnie korzystać z budynków, ale także poruszać się między nimi.
Po wybudowaniu dwóch przejść terenowych (jedno z nich nazywane jest torem bobslejowym), podniesieniu części podłogi w biurze przepustek, pełnym dostosowaniu toalet, obniżeniu lady w szatni, udrożnieniu ciągów ruchu, wybudowaniu windy, pochylni i dostosowaniu wejść do budynków po kompleksie sejmowym poruszać się może każdy. Nie tylko posłowie, ale także poruszający się na wózkach pracownicy czy goście.
Konkret, nie szopka
Choć dostosowanie Sejmu robi wrażenie, na pewno pojawią się głosy
krytyki, wątpliwości i pytania. Odpowiedź na nie znalazł Tomasz
Sianecki, dziennikarz "Faktów" TVN, prowadzący "Szkło
kontaktowe". - Myślałem, że będziemy mieli, i mamy w
dużej mierze, do czynienia z szopką propagandową. Jestem
przyzwyczajony, obserwuję od ponad 20 lat, jak przy okazji każdej
kampanii wyborczej sprawa osób niepełnosprawnych jest jedną z
najważniejszych. Pokazać się z dziećmi i przy kimś na wózku -
wiadomo – elektorat się wzrusza. Zrobimy sobie fajne zdjęcie,
pokażemy się i koniec. Do następnej kampanii. W tej chwili mamy
środek kampanii, czyli to nie jest żadna zagrywka wyborcza. A nawet
jeśli jest, to tu mamy konkret, do czego przekonują mnie wypowiedzi
osób niepełnosprawnych. Nie tylko posłów, którzy są tym
zainteresowani, lecz tych, z którymi rozmawiam z boku. I ja nawet w
takiej "szopce propagandowej" mogę wziąć udział, jeśli ona czemuś
dobremu służy, mogę się dać wykorzystać do tego. Jestem cały za. To
pójdzie taką kaskadą w dół. To będzie ten kamyczek, który zrobi
małe kółko, miejmy nadzieję.
Polska bez barier wystartowała
By to kółko rozeszło się jak najszerzej, by dostosowanie Sejmu
stało się wzorem do naśladowania, inauguracja obrad w przyjaznej
osobom z niepełnosprawnością sali obrad zbiegła się z rozpoczęciem
konkursu "Polska bez barier", organizowanego przez Stowarzyszenie
Przyjaciół Integracji i Kancelarię Sejmu. Konkurs
ogłosili sprawujący honorowy patronat Marszałek Sejmu Bronisław
Komorowski i Piotr Pawłowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół
Integracji. Konkurs ma promować wzorcowe rozwiązania
architektoniczne. Wyłonione i zaprezentowane zostaną obiekty
najlepiej dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością.
Zgłoszenia do konkursu przyjmowane są do 30 listopada br.
(szczegółowe informacje i regulamin na: www.niepelnosprawni.pl/pbb). W styczniu 2010 r. w
Sejmie nastąpi oficjalne rozstrzygnięcie konkursu.
- Nagradzajmy, pokazujmy te dobre rozwiązania. Nie tylko piętnujmy – zachęcał Piotr Pawłowski. – Bo faktycznie często mówimy wiele gorzkich słów. Pokazujmy jednak dobre rozwiązania, których w naszym kraju jest naprawdę bardzo dużo.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz