Na wodzie, w wodzie i pod wodą
Lato w pełni i najwyższy czas, by ci, którzy nie wyobrażają sobie życia bez wody, zmienili otoczenie i z basenów, tak powszechnie zalecanych przez lekarzy, przenieśli się nad prawdziwą wodę. Mogą pomyśleć o tym również ci, którzy na baseny nie chadzają. Woda wycisza i jest przyjazna każdemu. Jeśli przestrzega się podstawowych zasad bezpieczeństwa, woda przyjazna jest także osobom o ograniczonych możliwościach poruszania się.
Woda i wiatr
Sposobów na odpoczynek nad wodą jest wiele. Do najbardziej
popularnych, poza klasycznym pławieniem się w toni, należy
stosunkowo przyjazne kieszeni żeglarstwo. Sport ten wbrew pozorom
nie wymaga specjalistycznych umiejętności. Oprócz doświadczenia
części załogi, udokumentowanej patentem, amatorom żagli wystarczą
dobre chęci. Żeglarzem może zostać każdy.
Kiedy jeszcze przed igrzyskami w Sydney wzrastająca w siłę nasza reprezentacyjna załoga – Piotr Nowak (sternik), Krzysztof Kwapiszewski i Andrzej Puchalski – po zdobyciu kolejnego tytułu mistrza Polski wśród żeglarzy niepełnosprawnych zdradziła swoje plany występu na igrzyskach paraolimpijskich, zabrzmiało to jak zapowiedź lotu na księżyc. A jednak – choć nie w Sydney, lecz dopiero w Atenach – udało im się spełnić wielkie marzenie. I choć żeglarstwo w wydaniu paraolimpijskim do najtańszych sportów nie należy, Nowak, Kwapiszewski i Puchalski swego dopięli.
Przypomnijmy polskie starty w klasie Sonar w Pekinie. Polacy zajęli w Atenach 13. miejsce na 15 załóg. I jak na razie był to najlepszy, bo jedyny, start polskich żeglarzy paraolimpijskich na igrzyskach. Po nich załoga rozpadła się, a następców próżno było wypatrywać w Pekinie. I chyba nie wypatrzymy ich także w Londynie, chyba że... nasi żeglarze zaczną odnosić sukcesy międzynarodowe w drugiej klasie paraolimpijskiej – jednoosobowej 2,4mR. We wrześniu ub. roku Polskie Stowarzyszenie Klasy 2,4mR wraz z Narodowym Centrum Żeglarstwa w gdańskich Górkach Zachodnich zorganizowało drugie mistrzostwa Polski. Przełomu jednak nie było. Mistrzostwa wygrali żeglarze pełnosprawni. Paraolimpijczyk Andrzej Puchalski zajął pierwsze miejsce tuż za podium.
Kiedy wiele lat temu polska załoga paraolimpijska zaczęła ścigać się na świecie w olimpijskiej klasie Sonar, mieliśmy zaledwie jedną łódkę tej klasy, zakupioną w skrajnie trudnych okolicznościach, o których dzisiaj nikt nie chce pamiętać. Dzisiaj jest lepiej. Dziewięć łódek klasy 2,4mR, a więc teoretycznie dziewięć jednoosobowych załóg. Szansa powrotu polskich żeglarzy na igrzyska paraolimpijskie jest więc realna.
Tymczasem zejdźmy na ziemię, czyli z poziomu sportowego wyczynu do powszechności. W Polsce oprócz Narodowego Centrum Żeglarstwa w Gdańsku, gdzie żeglarze z niepełnosprawnością mogą trenować na "emerkach", istnieje wiele innych ośrodków, tętniących żeglarskim życiem, przyjaznych dla osób z niepełnosprawnością. Największym z nich jest Almatur w Giżycku, siedziba Polskiego Związku Żeglarstwa Niepełnosprawnych. Właśnie tu odbywają się mistrzostwa Polski jachtów kabinowych – dla osób z niepełnosprawnością. Tu organizuje się regaty Pucharu Polski, a kiedy zamarznie Jezioro Kisajno – żeglarze z niepełnosprawnością próbują swych sił na bojerach. Nieraz pisaliśmy o Almaturze i działającej w nim Mazurskiej Szkole Żeglarstwa. Między innymi dlatego, że to obecnie jedyne miejsce w kraju, gdzie osoby z niepełnosprawnością, które zechcą zostać żeglarzami, mogą nauczyć się żeglować, a także zdobyć patent żeglarski – i to zupełnie za darmo.
– Uczestnicy wszystko mają gratis. Muszą jedynie do nas przyjechać na własny koszt – mówi Izabela Godlewska z Polskiego Związku Żeglarzy Niepełnosprawnych.
Największym żeglarskim wydarzeniem sezonu jest organizowany na początku lata Festiwal Sporów Wodnych, który w tym roku miał swoją piątą już edycję i zgromadził ponad trzystu uczestników.
– Byli to ludzie z różnymi rodzajami niepełnosprawności. Byli nie tylko niepełnosprawni ruchowo, ale i niewidomi, niesłyszący oraz niepełnosprawni intelektualnie. Pierwsze dwa dni wszyscy pływali na wszystkim – od kajaka poprzez katamarany, jachty kabinowe – aż do DZ-ty. Ostatniego dnia odbyły się regaty w każdej z tych klas. Liczba jednostek pływających była tak duża, że musieliśmy zabezpieczyć dla nich 50 sterników.
W tym więc przypadku powszechność żeglarstwa osób z niepełnosprawnością na głowę bije podejmowane próby tworzenia zeń sportu wyczynowego. Nie wszyscy, którzy chcą być żeglarzami, muszą korzystać z giżyckiego Almaturu. Przyjazne są całe Mazury. Największe przystanie jachtowe od Mikołajek do Węgorzewa są przystosowane dla potrzeb osób z niepełnosprawnością.
– Pod tym względem naprawdę nie ma się czego wstydzić – mówi Krzysztof Kwapiszewski, żeglarz paraolimpijczyk, który od wielu lat pływa po morzu. – Nasze przystanie na Mazurach pod względem zaplecza dla niepełnosprawnych swobodnie mogą konkurować z marinami w Szwecji, a często przewyższają je pod tym względem.
Spora w tym zasługa właśnie Kwapiszewskiego i jemu podobnych, którzy dekadę temu z uporem żeglowali po Mazurach i na każdym postoju dopominali się o swoje. Świadczy to również o pewnej świadomej i powszechnej empatii środowiska żeglarskiego w Polsce, nie tak często spotykanej gdzie indziej. Empatia ta polega na tym, że właściciele portów, remontując swoje obiekty, bardzo często zwracali się do żeglarzy z niepełnosprawnością o rady, jak mają je przystosowywać, aby korzystanie z nich nie wymagało żadnej pomocy obsługi. Tak było choćby w przypadku budowy wspomnianego Narodowego Centrum Żeglarstwa w Gdańsku, otwartego w 2006 r.
Hart ducha i ciała, i dwóch amatorów
Żeglarstwo turystyczne należy do sportów dość statycznych. Proces
przesuwania się łodzi napędzanej wiatrem nie wymaga wykonywania
wielu męczących czynności. O wiele ciężej jest choćby pływać. O ile
ktoś ma nieco większe ambicje niż tylko amatorskie pływanie żabką
na strzeżonej plaży, może zainteresować się organizowanymi w lecie
maratonami pływackimi.
Popularność tej odmiany sportu jest co prawda wśród osób z niepełnosprawnością dość nikłe, a naszej redakcji znanych jest jedynie dwóch pływaków-maratończyków z niepełnosprawnością – Zbigniew Sajkiewicz z Warszawy i Paweł Łukaszewicz z Poznania - to warto jednak zaznaczyć tę możliwość. Maraton pływacki odbywa się na akwenie otwartym na dystansie co najmniej 3 km. Nie wymaga większych poświęceń czasowych.
– Czasami wyjeżdżam samochodem skoro świt do Krakowa albo Olecka, wskakuję do wody, przepływam maraton i po południu jestem już w drodze powrotnej. Wszystko na mój koszt, także posiłki – mówi Zbigniew Sajkiewicz. – Zwykle zajmuję miejsce w połowie stawki – pływam na samych rękach. Tak na przykład na 60 uczestników kończę jako 30. Dla mnie liczy się udział.
Sajkiewicz na maratony jeździ od lat. Jego wielkie marzenia to
wziąć udział w mistrzostwach świata masterów, które za rok odbędą
się w Szwecji, oraz przepłynąć Kanał La Manche.
Więcej adrenaliny
O ile esencją maratonu jest walka z samym sobą, a
prawdziwym zwycięstwem jest ukończenie zawodów, to z pojęciem
rehabilitacji sam maraton ma niewiele wspólnego. Znacznie większe
walory sportu powszechnego ma choćby pływanie kajakiem. Tylko że
kajak może okazać się zbyt nudny, zwłaszcza dla kogoś, kto
potrzebuje więcej wrażeń. W poznańskim Starcie od połowy lat 90.
organizuje się latem tak zwane turnusy rehabilitacyjne, których
uczestnicy mogą sprawdzić się na przykład na nartach wodnych.
Od amatora tego rodzaju "szaleństwa" wymagania są znacznie większe niż od kajakarza. Jednak efekty ciężkich treningów więcej niż zadowalające. Niepełnosprawny na narcie bądź nartach wodnych staje się wolny. Dość szybko czuje to, czego mogą doświadczyć naprawdę wytrawni amatorzy jakiegokolwiek szaleństwa, ciepły wiatr owiewający policzki i poczucie panowania nad materią.
Pierwszymi, którzy korzystają z tej formy rozwoju fizycznego są oczywiście reprezentanci polski w narciarstwie alpejskim. Po pierwsze dla nich narty tajemnic nie mają, po drugie, ktoś musi przetrzeć szlaki, aby inni także mogli skorzystać. A korzystać mogą niemal wszyscy.
– Pracujemy z osobami niewidzącymi i niedowidzącymi. Największe doświadczenia mamy z osobami z porażeniami narządu ruchu, amputantami, paraplegikami. Mamy nawet dwóch tetraplegigów – opowiada Romuald Schmidt, prezes poznańskiego Startu. – Jesteśmy otwarci na wszelkie kategorie niepełnosprawności, również intelektualne. Przy zachowaniu pewnych procedur jest to naprawdę bezpieczny sport. W razie wywrotki jest kapok, który utrzyma narciarza w bezpiecznej pozycji na powierzchni i jesteśmy my, którzy natychmiast pomagamy narciarzowi ustabilizować się w wodzie.
Uczestnicy turnusów – w zależności od kategorii
niepełnosprawności – mogą korzystać z jednej bądź dwóch nart. Osoby
z porażeniami kończyn dolnych korzystają ze specjalnej deski z
siedziskiem, będącej odpowiednikiem zimowego mono-ski. Techniki
należy się długo uczyć, ale frajda rekompensuje wysiłek. Dodatkowo
motorówkę można wykorzystać do holowania innych obiektów
pływających służących rekreacji. Kolejny taki turnus już w
sierpniu. Warto o nim pomyśleć.
Jeszcze więcej adrenaliny
Powierzchnia wody oferuje właściwie każdej osobie z
niepełnosprawnością odrobinę zapomnienia, a przy zachowaniu
podstawowych zasad zdrowego rozsądku każdy sport wodny powinien być
bezpieczny. Odnosi się to również do nurkowania. Tego sportu jego
adepci muszą uczyć się najdłużej.
– Nurkować może każdy, kto nie ma stwierdzonej choroby psychicznej, oraz nie przebył trepanacji czaszki. Nurkiem może być osoba z tetraplegią, paraplegią, dystrofią mięśni i porażeniem mózgowym. Oczywiście nie ma także żadnych przeciwwskazań w odniesieniu do osób niewidomych i niedowidzących oraz niesłyszących. Nurkować nie mogą za to osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Z nimi możemy wyłącznie prowadzić zajęcia w wodzie – mówi Joanna Hereta ze stowarzyszenia Nautica w Krakowie, które w ciągu dziesięciu lat wyszkoliło ponad 120 nurków z niepełnosprawnością.
Choć nurkowanie do tanich nie należy, osoby z niepełnosprawnością mają łatwiej. Podstawowe szkolenie jest dla nich bezpłatne. Nie płaci się nawet za wypożyczenie sprzętu. Jedyny koszt to podróże i zakwaterowanie w ośrodkach podczas zajęć w terenie. Można pojechać do Chorwacji, ale można także nurkować na przykład na przyjaznych i bliższych Mazurach.
Osoby z niepełnosprawnością mogą uczestniczyć w każdym rodzaju nurkowania. Wyjątkiem jest nurkowanie podlodowe. – Pod lód należy nurkować w suchym kombinezonie, więc na przykład udział osoby z amputacją jest w tym przypadku w naszych warunkach niemożliwy – mówi Joanna Hereta.
Oczywiście dla naprawdę chcącego rzeczy niemożliwe nie istnieją. Sebastian Górniak z Fundacji Razem Niezależni jest jedynym polskim niepełnosprawnych, który zanurzył się pod lód. Zrobił to pod kierunkiem instruktorów z Nautiki Poznań.
– Udało się nam w styczniu 2006 roku. Miała być telewizja, ale nie dotarła, bo akurat w Katowicach zawaliła się wtedy hala – mówi Sebastian Górniak. – Chciałem to powtórzyć, ale nie było okazji. Ale mam już przed sobą nowe wyzwania. Jednym z nich będzie próba zejścia pod wodę poniżej 100 m.
Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, ten nigdy ich nie osiąga. Aby jednak po nie sięgać, trzeba najpierw przejść przygotowania idące w lata. Najważniejsze to odnaleźć prawdziwą pasję w tym, co się robi. Czy będzie to przepłynięcie maratonu, wędrówka kajakiem, przygoda żeglarska, ostra jazda na nartach wodnych czy nurkowanie – wszystko to wydaje się sprawą drugorzędną; sprawą indywidualnego wyboru. Tak się złożyło, że w naszym kraju uprawianie każdego z wymienionych sportów już dawno stało się możliwe nie tylko dla bogatych. Ba, osoby z niepełnosprawnością mają pod tym względem nawet dużo lepiej, bo za wiele z tych atrakcji po prostu nie płacą. Wystarczy podjąć decyzję, wystarczy chcieć.
Informacje dla zainteresowanych Żeglarstwo: Nurkowanie: Maratony pływackie: |
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz