Blogowe katharsis
Dawno temu napisałam książkę. O nogach, co mnie nie chciały nieść po świecie. O ucieczce od wózka. Książki nie ma. Wyrzuciłam do zsypu. Dziś żałuję. Żałuję, że dawno temu nie było blogów. Wkładałabym moją „książkę – życie” po kawałku do sieci. Tak jak inni.
17 maja 2009. Mado-blog - „Coś” o Mado
To nie wypada, prawda? Żeby tekst o blogach, blogowaniu, blogersach
pisać w innej formie niż blog. Bo niby co to miałoby by być? Esej,
rozprawka, szkic literacki?
Miałam zacząć inaczej, ale Ania – ta sama, która pilnuje, by to, co moja klawiatura wypuści, nie miało żadnego błędu, przypomniała mi, że w każdym porządnym blogu „coś” o jego autorze musi być. Pierwsze „coś” jest więc takie, że moje życie zaczęło się od zdziwionego „Ooo….”, które wypowiedział Tata, gdy złożono mu w ramionach jego pierwsze niemowlę, czyli mnie. Zaskoczona była też Mama, która krążące w swoich wodach płodowych dziecko nazywała Marcinkiem. Magdalena to ja, więc jestem z woli Babci, która nie mogła znieść, że jej wnuczka pierworodna pozostaje bezimienna, bo rodzice nie przewidzieli narodzin potomkini. Nick „Mado” wziął się za to od francuskiej Madeleine, a zaiskrzyło między nami na seansie „Amelii”.
Drugie „coś” jest takie, że dziennikarzem jestem dlatego, że chciałam się nauczyć… rozmawiać. Potrafiłam słuchać i mówić, ale nie wiedziałam, jak połączyć te dwie umiejętności. Po intensywnych treningach na studiach okazało się, że nie tylko rozmawiam, ale jeszcze – lepiej/gorzej - potrafię spisać to, co z konwersacji wynika.
Trzecie „coś” to już nie będzie o mnie, ale trochę teorii o tym,
o czym będzie ten blogo-reportaż. Blog* to rodzaj elektronicznego
pamiętnika w formie strony internetowej, którego autor udostępnia
jego treść wszystkim internautom lub określonym osobom. W blogu
znajduje się zwykle miejsce na ulubione linki autora, linki do
innych blogów etc. Tematyka blogów może być różnorodna – od opisu
własnych przeżyć, przemyśleń, dokładnego życiorysu, po blogi
tematyczne. Różna może być też forma blogów – są pisane lub mają
postać zdjęć, filmów.
*Hill&Knowlton
Zwykle każdą notatkę autora na blogu można skomentować. Serwisy blogowe szacują, że takiej publicznej krytyce poddaje się obecnie w Polsce prawie 3 mln ludzi. Wśród nich – ogromna rzesza osób chorych, niepełnosprawnych. Dlaczego to robią? Po co i dla kogo? Popływam, poszukam…
18 maja 2009. O tym „jak ubić teściową, wypuścić karpia
i przeżyć”
Aycora - http://aycora.blog.onet.pl/
- A skąd! To nie chodziło o chorobę. Aycora szukała miejsca na
skomentowanie świata. Wchodziła na inne blogi, czytała. Swojego
zaczęła pisać z ciekawości. Żeby sprawdzić, czy kogoś zainteresuje
to, co ma do powiedzenia „córka jesiennego Słońca i zimowego
Księżyca, (…) kobieta dopiero po trzydziestce z niemałym „bagażem
doświadczeń”.
Blog Aycory miał być twardy jak rzeczywistość. Ot, np. po to, żeby utyskiwać na tych, co rządzą krajem, choć nie wiedzą na czym to polega. Aycory prywatnej miało tam nie być. Aycora nie planowała, że zżyje się ze swoim blogiem. Uczucie rozwijało się z każdym słowem, wpisem, komentarzem, nową znajomością. Blog stał się pamiętnikiem, choć nie „codziennikiem”. Do tego, że choruje na łuszczycę przyznała się po kilku miesiącach. Iskrę pomysłu rozniecili ci, których znalazła na forum o łuszczycy. Aycora napisała o swoich łuskach. O tym, że nie można się nimi zarazić. O tym, jak je kobieco ukryć. O tym, jak z nich żartować z mężem. Bo na forum trafiają głównie ci, co chorują. Blog odnajduje się przypadkiem. Blogowe zwierzenia skłaniają do głębszego zastanowienia.
Aycora pisze: „Pamiętaj, że anonimowość w sieci to fikcja, obnażasz się bardziej niż byś chciał, bo nie widząc rozmówcy – stać Cię na szczerość…”. Obnażyli się też goście bloga – że też mają łuszczycę lub inne problemy. Aycora „oberwała” za łuski dopiero przy trzecim wpisie. „To musisz cholernie brzydko i nieestetycznie wyglądać. Dziwię się twojemu facetowi… chyba, że jest takim samym monstrum jak ty. I jeszcze szczycisz się swoją chorobą? To jest chore, kobiet zadaniem jest być atrakcyjną dla mężczyzn, a plamy i łuski???? Obrzydlistwo! (…)” - napisała ATRAKCYJNA (Czy aby na pewno? - przypisek Mado). Aycora nie skasowała postu. Blogowi przyjaciele obronili.
To nie jest blog Aycory chorej na łuszczycę. To jest blog Aycory. Taki życiowy miszmasz. O nowej maturze, o Lolitkach, o tym, że od prania to jest pralka, a nie kobieta, że teściowa to nie Matka, a teść nie Ojciec. Blog Aycory to jej własny kąt do użalania. Aycora chowa w nim to, z czego przyjaciółkom nie można się zwierzyć, a przed Mężem nie trzeba. To jest blog Aycory. Z plamami w tle.
19 maja 2009. Wojowniczka Ciemnej (S)trony
(M)ocy
Black - http://annablack.blox.pl/html
- Najpierw była Absynt. Absynt nie odkryła ani tego, że na trzy dni
straciła wzrok, ani tego, że kilkanaście miesięcy potem wszystkie
mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa. Absynt nie pisała też o tym, że
na rok ukryto przed nią, że jest chora na stwardnienie rozsiane
(SM). Dla Absynt choroba nie istniała. Absynt była szaloną
hungarystką z kalendarzem zapełnionym spotkaniami. Nikt z gości
bloga miał się nie dowiedzieć ani o kolejnych rzutach, ani o
sterydach i za późno podanym interferonie, ani o wenflonach, które
wystawały jej z żył, kiedy słuchała wykładów na „uniwerku”.
Absynt stała się Black w 2006 r. Usiadła do komputera i zaczęła swoją spowiedź. Wpierw rozdrażnioną, zbuntowaną. Później osowiałą, zrezygnowaną. Na koniec – pogodzoną. SM wyszło z ukrycia na blogu dwa lata później. Rzuty były ostre, gwałtowne, przysporzyły wiele bólu. Lek Tysabri, który wstrzymuje SM, jest drogi. Black zaczęła walczyć. Wyprawiała w świat TIR-y, tłumaczyła na węgierski miliony słów. Gdy rzuty stały się tak silne, że nie mogła już sama chodzić, poprosiła na blogu o pomoc.
Na zdjęciu: Black. Fot.: arch. Black
Black to „Wojowniczka Ciemnej (S)trony (M)ocy”. Black działa, jest wytrwała. Black przez pół godziny zapina pięć guzików u bluzki. Black idzie, a gdy jest zmęczona, udaje, że rozmawia prze telefon, aby móc zatrzymywać się co trzy kroki i odpoczywać. Black nie potrzebuje litości – „Hej, dałeś kiedyś studencikowi 5 zeta na piwo? Może teraz dasz mnie? Mnie to bardziej wyjdzie na zdrowie. Zobacz sam!”. Na blogu Black jest kąt z doniesieniami z „Ministerstwa Dziwnych Kroków”. To filmiki, które pokazują postępy w leczeniu i rehabilitacji. Black to twardzielka i tak ją widzą ludzie, którzy ją odwiedzają, dopingują, razem z nią biją się o każdy lepszy dzień. Absynt była samotna. Black ma przyjaciół w całej Polsce. „Black, czy ktoś cię kiedyś zdołował?”. „Że mogę sobie pisać, prosić, i tak nic z tego nie wyjdzie? Tak, inni SM-owcy…”.
20 maja 2009. „Wyrzuć w cholerę ten
inhalator!”
Felka - http://nikodemmuko.blog.onet.pl
– Felka i Mąż czekali na Lucka Pucka 4 lata. Kiedy w końcu
zapłakany wykluł się na świat, nikt nie był bardziej szczęśliwy niż
oni. Dwa miesiące później radość umknęła. „Dziecko ma mukowiscydozę
i to w tej postaci najgorzej rokującej” – powiedział lekarz, po
analizie wyników badań przesiewowych, które przechodzą wszystkie
noworodki z pomorskiego. Winna była zła sekwencja DNA. „Zły” gen
miała i Felka i Mąż.
Myśl o pisaniu bloga przyszła do Felki po raz pierwszy wtedy, gdy jeszcze Lucek leżał w jej w brzuchu, a ona leżała na oddziale patologii ciąży. Łóżko obok zajmowała mama-blogerka z Wejherowa. Felka przypomniała sobie o niej po złowieszczej diagnozie Pytii w białym kitlu. Blog Felki powstał z umęczenia i niezrozumienia. To jest spowiednik Felki. Żeby wyrzucić z siebie, co cieszy, co boli. Żeby nie obarczać rodziny. Żeby nie truć nad uchem nie mniej umęczonemu Mężowi.
Blog Felki powstał dla rodziny i przyjaciół. Tych, co bali się najbardziej, wstydzili się, nie chcieli pytać wprost o to,co dzieje się z Luckiem, Felką i Mężem. Dołączyli jednak do niego Mamy innych Lucków z mukowiscydozą. Wspierają, doradzają, cieszą się i smucą z Felką. „Gdyby nie internet, nie wiedziałabym nawet, jak Lucka klepać, żeby wydzielina oderwała się z płuc. Jedna z mam krzyczała, żebym przestała używać inhalatora ultradźwiękowego, bo to przez niego Lucek łapie jakąś bakterię i ciągle ląduje w szpitalu. Odstawiłam sprzęt, a bakteria „odstawiła” Lucka”.
Na zdjęciu: Lucek. Fot.: arch. Felki
Na blogu Felka prosi też o pieniądze dla Lucka – na leki,
rehabilitację. Felka wie, że jest jedną z milionów proszących, że
trzeba krecio szperać, żeby dokopać się do jej bloga, że nigdy nie
umieszczą go w rankingach tych najbardziej poznanych. „Ale wiesz,
to nie chodzi o wysokość kwoty, tylko gest. Ten blog to
podziękowanie dla tych drobnych znaków, dzięki którym Lucek może
żyć normalnie”.
21 maja 2009. Mado-blog – A ja płynę i
płynę…
Popłynęłam ma blog Lee - http://anoreksja-nieee.blog.onet.pl.
Znalazłam to: „Moda? Nie – anoreksja to powolna i tragiczna śmierć.
(…) Leżąc wieczorem w łóżku czujesz tylko bicie własnego serca.
Bardzo powolne bicie, od którego drży całe ciało. (…) Arytmia, płyn
w osierdziu, ciśnienie 75 na 45, osteopenia, uszkodzenia wątroby.
To moje wyniki ze szpitala…”. I jeszcze fotki. I numer telefonu dla
tych, co im się zdaje, że wciąż są za grube…
Popłynęłam Odrą do Wrocławia. Odnalazłam Rafała, kolegę po piórze i fonii, Bartkowego Tatę, co rwie się do gadki - http://autyzm-dziennik.blog.onet.pl. „(…) Pali mnie ciekawość, chęć rozmowy, wymiany doświadczeń... Może mogę jakoś pomóc? Ale nie wiem jak zacząć. "Przepraszam, mój syn ma autyzm, czy dziewczynki, z którymi Pani przyszła też? Ciekaw jestem, gdzie chodzą do szkoły, bo niedługo będziemy musieli podjąć decyzję o wyborze szkoły...". Żadne dobre otwarcie nie przychodzi mi do głowy. Poza tym nie wiem, czy Pani ma w ogóle ochotę na taką rozmowę. (…) Osobiście nie miałbym nic przeciwko temu, gdybym był na jej miejscu i gdyby ktoś rozpoczął ze mną taką rozmowę (…).
Popłynęłam do Jarka, który nie widzi od 14. roku życia - http://jarekw.bloog.pl. Zebrał pieniądze na leczenie w Bostonie, ale na razie pomóc mu ani tam, ani gdzie indziej nie mogą. Oddał je, aby tęczę mogli podziwiać inni. Kierunek wskazała mi M., która stworzyła Kacpra - http://nienapisany.ownlog.com, 18-letniego niewidomego kociarza urodzonego na autostradzie A2, który wkrótce zostanie Tatą i kocha swoją Wiśnię nie tylko za to ogromnie.
22 maja 2009. Mado-blog – Wentyl
Dorota jest psychologiem. Poza tym faktycznie zna się na
ludziach. Nie tylko na tych, co przychodzą do naszego Centrum na
ul. Dzielnej w Warszawie. Dorota mówi, że ja to mogę tak sobie
pływać latami po tych blogach, bo są ich miliony, a każdy założony
i prowadzony z inną intencją.
Bo blog może być formą ekspresji, wyrażenia siebie, swoich emocji i postaw. Blog może być mniej lub bardziej uświadomioną samoterapią. Uporządkowaniem tego, co było lub tego, co jest, zamknięciem, pogodzeniem się. Blog to też forma nawiązywania, podtrzymywania relacji z ludźmi, uzyskania społecznej aprobaty. Blog stać się może informatorem o chorobie, niepełnosprawności. Przydatny jest wtedy nie tylko autorowi, ale i innych chorym. Ale w blogu można też uciec od codziennych towarzyszy – cierpienia i leków. Blog może też być jednym z kanałów dotarcia do dobrych ludzi, którzy potrafią się dzielić.
Blog może też być groźny. Nie, nie zniechęcam cię co blogowania. Raczej proszę, abyś robił to rozsądnie i świadomie. Bo widzisz - zakładanie pełnej anonimowości w internecie jest złudne. Im bardziej się otworzysz na swoim blogu, im więcej podasz faktów ze swojego życia, tym większe zagrożenie, że ktoś odkryje, kim jesteś naprawdę. Może to zrobić na poziomie technologicznym, ale też emocjonalnym. Poza tym nigdy nie będziesz miał pewności, w jaki sposób zostanie wykorzystane to, co napisałeś, to z czego zwierzyłeś się. Tworząc blog, odsłaniasz się swoje sekrety i pozwalasz, by obcy ujrzeli się w tym obnażeniu. Zapewne nie wszystkim spodoba się to, co zobaczą. Czy poradzisz sobie z obelgami szykanami, kpiną, złością?
Blog może nie tylko formą samopomocy, ale też uzależnić cię, wciągnąć cię do sfery imaginacji, odciągając od świata rzeczywistego. Bo blog ma sens największy, gdy jest tylko częścią życia, a nie jego istotą.
25 maja 2009. Mado-blog - I jeszcze czwarte „coś” o mnie…
Dawno, dawno temu, kiedy nie było internetu, napisałam książkę. O
nogach, z którymi choć na świat przyszłam, to po świecie mnie już
nieść nie chciały. O ucieczce od wózkach inwalidzkiego, co trwała
kilka lat. O tym, że od zawsze miałam na sobie więcej ciała niż
inni. O wyzwiskach i kopniakach, czyli o tym, w jaki sposób ludzie
uświadamiali mi, że moje fałdki są brzydkie, złe, a fee! O
zaciskach, które mam na żołądku, żeby już więcej ciała nie mieć.
Książki już nie ma. Napisałam i wyrzuciłam do zsypu. To była moja
brama do nowego. Moje oczyszczenie i wybaczenie. Dziś żałuję.
Żałuję, że dawno, dawno temu nie było blogów. Wkładałabym moją
„książkę-życie” po kawałku do sieci. Może przyniosłaby oczyszczenie
i wybaczenie innym?
W cytatach z blogów zachowano oryginalną pisownię.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz