Traf do urny
Organizatorzy akcji "Traf do urny" namawiali 18 maja warszawiaków, by spróbowali wrzucić swój głos do urny wyborczej, która ucieka. Ten happening miał zwrócić uwagę na problem braku alternatywnych form głosowania w Polsce.
- W naszym kraju możemy głosować tylko w jeden tradycyjny sposób – mówili organizatorzy akcji. – A przez to duża grupa obywateli nie może spełnić swojego podstawowego obowiązku – oddania głosu w wyborach.
Według szacunków Państwowej Komisji Wyborczej, tych osób w ostatnich wyborach parlamentarnych z 2007 roku było 2 miliony. Problem dotyka w szczególności osób z niepełnosprawnością, starszych i przebywających za granicą. Stowarzyszenie "Traf do urny" i Stowarzyszenie Wybieram.pl pytało publiczność i przechodniów, która z alternatywnych form głosowania – przez pełnomocnika, za pomocą tak zwanej chodzącej urny, korespondencyjne czy internetowe – byłoby najwłaściwsze.
Na zdjęciu: Uciekająca urna na Krakowskim Przedmieściu. Fot.:
Filip Miłuński
Jako pierwszy swój głos do uciekającej urny wrzucił Jan Wróbel, dziennikarz i historyk. - Zagłosowałem na formę korespondencyjną – zdradza. – To jest krok do przodu, który oczywiście nie załatwia całej sprawy, ale rozwiązanie to może być łatwo przyjęte w polskim prawodawstwie. Inne formy głosowania spotykają przeszkodę w postaci dosyć jasnych, ale niewygodnych zapisów konstytucji, mówiących o tym, że wybory mają być bezpośrednie i odbywać się w głosowaniu tajnym. Wymagałyby więc one wieloetapowych przemian, ze zmianą konstytucji włącznie. A to, jak przekonuje Jan Wróbel, nie jest prostą sprawą.
Jacek Zadrożny, dyrektor warszawskiego oddziału Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego, jest niewidomy od 13 lat. - Czuję się dyskryminowany, bo jestem pozbawiony prawa oddania głosu tak jak inni – mówi. – Głosuję bezpośrednio, w wyborach powszechnych, ale nie głosuję w sposób tajny. Zwraca uwagę, że zmiany potrzebne są nie tylko w polskim prawodawstwie, ale też w samej organizacji wyborów.
Fundacja, którą prowadzi, przedstawiła Państwowej Komisji Wyborczej projekt, który umożliwiłby osobom niewidomym i niedowidzącym oddanie głosu w sposób tajny. Specjalny szablon z numerami napisanymi w alfabecie Braille’a i wyciętymi okienkami – miejscami na oddanie głosu, nakładałoby się na kartę do głosowania. Wystarczyłoby zapamiętać numer kandydata, na którego chce się oddać głos, by później samodzielnie postawić krzyżyk w odpowiedniej kratce. Pomoc osobom niewidomym przy oddaniu głosu ograniczyłaby się wówczas jedynie do odczytania listy kandydatów. - Jest to rozwiązanie proste, nie wymagające zmian prawnych, i tanie. Z naszych obliczeń wynika, że potrzeba 50 tysięcy złotych, by w każdym punkcie wyborczym było chociaż kilka takich szablonów – przekonuje Jacek Zadrożny. Niestety pomysł nie spotkał się z zainteresowaniem PKW.
Jacek Zadrożny, podobnie jak większość uczestników happeningu,
zagłosował na formę e-votingu. - Ale dlaczego nie wprowadzić
wszystkich alternatywnych form głosowania? – pyta. – Tak jest na
przykład w Anglii. To działa. Wtedy każdy mógłby indywidualnie
podjąć decyzję o tym, w jaki sposób odda głos w wyborach.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Dorabiasz do świadczenia z ZUS-u? Dowiedz się jak zrobić to bezpiecznie
- Immunoterapie wysokiej skuteczności od początku choroby – czy to już obowiązujący standard postępowania w SM?
- Nowa przestrzeń w DPS-ie „Kombatant”
- Instytut Głuchoniemych z umową na modernizację
- Mattel® dostosowuje swoje kultowe gry do potrzeb osób nierozróżniających kolorów!
Dodaj komentarz