Czuję się dyskryminowany
Dyskryminować drugiego człowieka to znaczy nie uszanować go. Dyskryminacja to odrzucenie bez zrozumienia odmienności. Osoby chore, z niepełnosprawnością doświadczają tego nieuszanowania bardzo często i w bardzo różnych sferach życia.
Dyskryminacja kojarzy się nam zwykle ze spektakularnymi aktami wrogości wobec obcokrajowców, rasizmem, antysemityzmem czy łamaniem praw pracownika. Tymczasem wyrażenie „jestem dyskryminowany” oznacza też: „czuję się odepchnięty, niepotrzebny, niezrozumiany” i może dotyczyć spraw, sytuacji, które być może większości z nas wydają się bez znaczenia.
Agnieszka z Warszawy (28 lat, osoba niskiego
wzrostu):
Nie czuję się jawnie dyskryminowana. Jestem osobą asertywną i nie
pozwalam innym, aby decydowali za mnie lub robili coś wbrew mojej
woli. Są jednak pewne sytuacje, gdy okazuje się, że świat został
tak urządzony, aby wygodnie się w nim żyło tylko wysokim. Czasem
ludziom zdarza się mnie nie zauważyć. Na przykład kiedy stoję w
kolejce w sklepie. Ekspedienci mijają mnie i obsługują następną
osobę. To pewnie wynika z tego, że przyzwyczajeni są do
utrzymywania wzroku na stałym poziomie. Dlatego staram się nie
zarzucać im złej woli i nie denerwować się na nich, tylko znaczącym
chrząknięciem dać znak o sobie. Ale zupełnie inną sprawą jest
usytuowanie pewnych przedmiotów w obiektach użyteczności
publicznej. Za wysokie są dla mnie stojaki z ubraniami, niektóre
lady sklepowe, półki w supermarketach. Bardzo nie lubię, kiedy nie
mogę czegoś dosięgnąć. Fakt – można poprosić o pomoc kogoś z
obsługi, ale z czasem to staje się coraz bardziej upokarzające.
Podobnie jest w pubach. Nie mogę normalnie złożyć zamówienia, bo
zza baru widać jedynie czubek mojej głowy i okulary, a wspięcie się
na wysoki stołek wymaga zdolności ekwilibrystycznych. Bardzo rzadko
znajduję też dobrze wyprofilowane siedzenie w środkach komunikacji
miejskiej, w którym mogłaby wygodnie usiąść osoba, która, tak jak
ja, ma krótkie nogi.
Fot.: Sxc.hu
Joanna z Zielonej Góry (lat 30, MPD – mózgowe porażenie
dziecięce):
Pracowałam kiedyś w firmie, gdzie oprócz mnie zatrudnione
były trzy inne osoby z niepełnosprawnością. Wszyscy siedzieliśmy
przy jednym dużym stole i składaliśmy długopisy. Praca podobała mi
się, lubiłam to robić. Kierownictwo było wyrozumiałe. Jeżeli czegoś
potrzebowałam lub miałam z czymś problem, starali się mi pomóc.
Przykrość spotkała mnie ze strony innych pracowników. Zarzucali mi,
że wolniej pracuję, a przecież moja niepełnosprawność nie pozwalała
mi na szybsze tempo. Mieli mi za złe, że często robię przerwy,
wypominali, że jestem nieproduktywna, a pracujemy za te same
pieniądze. Uprzykrzali mi życie. Atmosfera stawała się coraz
trudniejsza, z czasem wręcz nie do zniesienia. Źle się czułam w tej
grupie. Zrobiłam się nerwowa. Jestem osobą otwartą, ale o tym, co
mnie tam spotkało, chciałabym jak najszybciej zapomnieć.
Czasem odrzucają nas ci, po których najbardziej spodziewalibyśmy
się zrozumienia.
Fot.: Sxc.hu
Jacek z Krakowa (51 lat, po zapaleniu opon
mózgowych):
10 lat temu przeszedłem ciężkie zapalenie opon mózgowych. W wyniku
komplikacji zostałem częściowo sparaliżowany. Intensywna
rehabilitacja dała efekty, ale nie udało mi się powrócić do pełnej
sprawności. Szczególnie niemiłe zdarzenia spotkały mnie tuż po
chorobie. Ponieważ chodziłem niepewnie, chwiejnie i miałem problemy
z pamięcią, traktowany byłem po prostu jak osoba nietrzeźwa.
Pamiętam dobrze pewne zajście w urzędzie. Chciałem wyrobić sobie
nowy dowód osobisty. Urzędniczka, z którą rozmawiałem, powiedziała
mi oburzona, że „w takim stanie do urzędu się nie przychodzi”. A
przecież nie było czuć ode mnie alkoholu. Musiałem tłumaczyć się,
że moje zachowanie wynika z choroby, a nie dlatego, że jestem
pijany. Zanim kogoś odepchniemy, najpierw go poznajmy.
Fot.: Sxc.hu
Małgorzata z Warszawy (53 lata, po chorobie
Heinego-Medina, porusza się o kulach):
Dyskryminacja nie omija uczuć i relacji międzyludzkich. Przeżyłam
kilka związków z mężczyznami. Niestety, w każdym z nich
doświadczyłam odrzucenia. Głównie przez matki moich partnerów,
które uważały, że jako osoba niepełnosprawna, nie jestem dla ich
synów „odpowiednią kobietą”, z którą powinni się wiązać. Oczywiście
panie te były zbyt kulturalne, aby powiedzieć mi to wprost. A
szkoda, bo właśnie wołałabym, aby szczerze ze mną porozmawiały, a
nie ostentacyjnie nie zapraszały mnie np. na uroczystości rodzinne.
Uznawały, że mnie po prostu nie ma, albo pojawiłam się w życiu ich
synów tylko na chwilę, więc nie warto traktować mnie poważnie. W
podobny sposób zachowali się również przyjaciele, znajomi moich
partnerów. Co więcej, zauważyłam kiedyś, że moi partnerzy –
mężczyźni niezwykle uczynni, chętni do niesienia pomocy innym, w
stosunku do mnie zmieniali się. Nie mogłam liczyć na ich wsparcie
nawet w najdrobniejszych, codziennych domowych sprawach – np.
wynoszenie kosza ze śmieciami. Tak było w każdym związku.
Postanowiłam dowiedzieć się, dlaczego tak postępowali. Każdy z
nich, choć innymi słowami przyznał, że bał się. Obawiali się, że
jeśli pozwolą sobie na wyręczanie mnie, to pewnego dnia wszystko
będą musieli robić za mnie, że będę ich wykorzystywać. Wymagali
więc ode mnie więcej niż od innych kobiet, z którymi byli
związani.
Fot.: Sxc.hu
Tomasz z Radomia (23 lata, choruje na
otyłość):
Otyłość jest postrzegana przede wszystkim jako defekt estetyczny.
Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że to poważna choroba,
która dodatkowo wywołuje wiele innych schorzeń utrudniających
normalne funkcjonowanie. Najbardziej czuję się poniżony wtedy, gdy
ludzie przyglądają się mi z jawnym obrzydzeniem lub komentują mój
wygląd, porównując mnie np. do świni. Nie rozumiem dlaczego tak się
zachowują. Różnię się od nich tylko tym, że noszę na sobie więcej
ciała niż oni. Boję się każdego spojrzenia, które na mnie padnie,
więc często chodzę z głową spuszczoną do dołu, wpatrzony w chodnik.
Upokarzające jest też dla mnie jedzenie w restauracjach czy innych
miejscach publicznych. Ludzie patrzą tam na mnie tak, jakby
wyliczali mi każdy kęs. A załatwiając sprawy w różnych urzędach czy
instytucjach, staram się nigdzie nie siadać. Boję się, że nie dam
rady wstać ze zbyt niskich kanap albo zbyt wąskich foteli i po raz
kolejny narażę się na śmieszność.
Fot.: Sxc.hu
Danuta z Warszawy (44 lata, porusza się na
wózku):
Niestety, najbardziej czuję się dyskryminowana na moim własnym
osiedlu. Sprawność fizyczną traciłam etapami. W wyniku wypadku
najpierw zaczęłam chodzić o kulach. Poprosiłam swoją spółdzielnię
mieszkaniową o wybudowanie poręczy po obu stronach schodów, aby
łatwiej mi było po nich wchodzić. Udało mi się to załatwić, ale
jakiś czas później musiałam już przesiąść się na wózek. Poprosiłam
więc o wybudowanie podjazdu przy schodach prowadzących do budynku.
Odmówiono mi, tłumacząc, że przecież dostałam już poręcze. Nie mogę
też dostać się do budynku administracji osiedla, który w ogóle nie
jest przystosowany dla osób na wózku, a przecież muszę się tam
pojawiać, aby odebrać dokumenty, których nikt inny wziąć za mnie
nie może. Tylko pozornie lepiej przystosowana jest przychodnia
zdrowia, do której chodzę na zabiegi rehabilitacyjne i wizyty
lekarskie. Owszem, od dwóch lat jest tam winda, ale dość często się
psuje, więc zdarza się, że jestem wnoszona razem z wózkiem. Jest
też podjazd, ale ma tak dziurawą nawierzchnię, że strach wjechać na
niego wózkiem, żeby go nie uszkodzić. I jeszcze problem z
parkowaniem samochodu. Pod moim blokiem jest jedna „koperta” dla
pojazdów osób z niepełnosprawnością. Aż nadto często jest albo
zastawiana samochodami nieuprzywilejowanymi albo inni kierowcy tak
parkują, że nie mogę dostać się do swojego auta. Najbardziej
przykre jest to, że robią to ludzie, którzy mnie znają. Sąsiedzi,
którzy wiedzą, że jestem jedyną osobą na wózku mieszkającą w tej
okolicy.
Fot.: Mateusz Stachowski/Sxc.hu
Czy Wy również poczuliście się kiedyś dyskryminowani?
Zabierzcie głos w naszej sondzie.
Napiszcie też, w jakich sytuacjach poczuliście się odrzuceni,
niechciani, nieuszanowani.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz