Cisza przed Vancouver
Podsumowanie sezonu przedparaolimpijskiego w sportach zimowych
Śniegu było za mało. Tak można najkrócej scharakteryzować wszystkie braki paraolimpijskiej kadry narciarzy-biegaczy w zakończonym dopiero co sezonie. Zgrupowanie w Szklarskiej Porębie w samym środku zimy to nieco za mało, aby walczyć o medale w konfrontacji z coraz silniejszą światową czołówką. W innych sportach, w których nasi sportowcy z niepełnosprawnością walczyli o paraolimpijskie kwalifikacje, nie było tak źle, ale to właśnie biegacze będą mieli w Vancouver największe szanse medalowe. Jedno jest już pewne – tak jak w Turynie, w Vancouver o medale paraolimpijskie będzie walczyć garstka polskich narciarzy.
Ślady na śniegu prowadzą do Kanady
20 kwietnia w Warszawie odbędą się wyczekiwane przez
środowisko wybory nowych władz Polskiego Związku Sportu
Niepełnosprawnych „Start”. Wybory nie będą jedynie formalnością,
mającą na celu przypieczętowanie obecnego status quo. Nowe władze
będą miały podwójnie utrudnione zadania. Z drugiej strony staną
przed niepowtarzalną szansą podwojenia lub potrojenia prestiżu
sportu paraolimpijskiego, a co za tym idzie – wzrostu swoich akcji
związku.
A dlaczego o tym mówimy na początku podsumowania startów polskich paraolimpijczyków w przedparaolimpijskim sezonie zimowym? Bo jedno z drugim ma nierozerwalny związek. Tak. To truizm, ale w przypadku sportu osób z niepełnosprawnością rzadko dostrzegany. I nie chodzi tu bynajmniej o to, że władze pracują źle. Problem tkwi w istocie i esencji podejścia do sportu paraolimpijskiego – przez sportowych działaczy i przez państwo, a więc przez ministerstwo sportu. Bo o ile na świecie zdobycze paraolimpijskie traktowane są niemal tak samo jak zdobycze olimpijskie, a paraolimpijczycy mają status wyczynowców, w Polsce – są to nadal „inwalidzi”, dla których sport jest elementem rehabilitacji.
Problem wcale nie jest prosty, bo o ile mentalność społeczna właściwie już od igrzysk w Atenach w 2004 r. poprzez Turyn i ostatnio Pekin ulega rewolucyjnym zmianom – w tle pojawiają się stare, znane od początku świata kłopoty, pozbawione filozoficznej podbudowy – niedobory środków w skarbcach ministerialnych.
Biegacze, wielka improwizacja i „martwa dusza” zamiast
trenera
Od czasów Wojciecha Fortuny i jego złotego medalu w
Sapporo w 1972 r. Polacy nie mieli większych sukcesów na igrzyskach
olimpijskich. Po tym, jak złotego medalu nie zdobył Adam Małysz w
Salt Lake City, a w Turynie nawet nie otarł się o podium –
pozostało nam emocjonowanie się olimpijskim srebrem Tomasza Sikory
w biegu biatlonowym na 15 km ze startu wspólnego i brązem Justyny
Kowalczyk w biegu narciarskim na 30 km. Jakże okazale na tym tle
wypadła Katarzyna Rogowiec, która z igrzysk paraolimpijskich
przywiozła dwa złota – w biegu na 5 km techniką dowolną i na 15 km
technika klasyczną. Trener Rogowiec i kadry paraolimpijskiej
Władysław Cempa z miejsca otrzymał propozycję zajęcia się kadrą
juniorów sprawnych. Cempa w nowej funkcji sprawdza się znakomicie
do dziś, a efekty jego pracy zapewne poznamy już niedługo, kiedy
jego podopieczni przestaną być juniorami i staną do walki z samą
mistrzynią świata – Justyną Kowalczyk.
Wiesław Cempa zmienił pracę. Tymczasem kadra biegaczy z niepełnosprawnością nie doczekała się jego następcy – do dzisiaj, czyli przez bite trzy lata. Bo chociaż – jak twierdzi ministerstwo sportu – rozpisano konkurs na trenera kadry i konkurs ten, jak mówią dokumenty, zakończył się sukcesem jednej z kandydatek, to sama zainteresowana nie pojawiła się ani na jednym treningu, ani na zgrupowaniu kadry, ani oczywiście na zawodach. Chichotem można skomentować okoliczność, że nazwisko to z uporem pojawiało się na dokumentach startowych naszych biegaczy paraolimijczyków podczas próby przedparaolimpijskiej w Vancouver – przeprowadzonej na rok przed igrzyskami.
Zamiast trenera koordynator – prezes Startu Nowy Sącz Stanisław Ślęzak. Jeżeli biegacze osiągnęli w tym roku znaczące sukcesy, to stało się to przede wszystkim z jego pomocą. Rogowiec, choć sezon zaczęła bardzo źle, zakończyła go bardzo dobrze, bo na trzecim miejscu w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata. Żeby dotrzeć tak wysoko, musiała po pierwsze pozbierać się po nieudanych mistrzostwach świata w fińskim Vuokatti, zorganizowanych na morderczych trasach, w których jedynie nawiązała kontakt ze światową czołówką. Dołączyła do niej już podczas zawodów Pucharu Świata w Solefftei w Szwecji. Tam udało jej się wygrać w biegu biatlonowym na 7,5 km. Zajęła też drugie miejsce w biegu klasycznym na długim dystansie i była trzecia w nielubianych przez siebie sprintach.
Rogowiec zamknęła sezon udanymi występami w Kanadzie. Niemal wszystkie starty w Parku Olimpijskim Whistler kończyła na czwartym/piątym miejscu, rozbijając najsilniejszą w tym roku koalicję rosyjsko-ukraińską. W Pucharze Świata w Mount Washington zajęła trzecie miejsce w biegu na 15 km i właśnie ten wynik dał jej trzecią lokatę w klasyfikacji końcowej pucharu. Kryształową Kulę zdobyła Rosjanka Anna Burmistrowa. Trzy lata temu w Turynie nasza mistrzyni paraolimpijska toczyła z nią wyrównane, lecz zwycięskie boje. Dzisiaj Burmistrowa zdobyła nad Polską ogromną przewagę, którą zniwelować nie będzie łatwo.
Przy nienajlepszej dyspozycji Rogowiec na mistrzostwach świata w Finlandii honoru Polski bronił Jan Kołodziej. Trzydziestodziewięcioletni biegacz z blokadą stawów kolanowych zdobył we Vuokatti brązowy medal w sprintach. Jeszcze lepiej poszło mu na Pucharze Świata w Solleftei, gdzie był w tej konkurencji nie do pokonania. Sprinterską formę potwierdził we Whistler. Finiszował tam na drugim miejscu i w klasyfikacji PŚ zajął siódmą lokatę.
Sprinty dopiero od niedawna stały się specjalnością najbardziej doświadczonego w kadrze Kołodzieja, który najwyraźniej w tym sezonie przeżywa drugą młodość. Pierwsza przypadła na rok 1992, kiedy na igrzyskach paraolimpijskich w Albertville wywalczył złoty medal – w biegu na 5 km. Jaka będzie jego forma za rok? Dużo zależy od warunków, nie tylko śniegowo-pogodowych.
Zjazdowcy – ludzie z pasją i poznański porządek
Paraolimpijscy narciarze zjazdowi nie mają na koncie
takich sukcesów jak biegacze. Może z tej przyczyny nieznany jest im
problem odpływu kadry do sportu sprawnych. Można powiedzieć, że
tutaj jest wprost przeciwnie. Przepływ odbywa się z narciarstwa
alpejskiego sprawnych do zjazdowców paraolimpijskich. Tak stało się
na przykład z Anną Ogarzyńską, polską alpejką, która dzisiaj
występuje jako przewodniczka niedowidzącego Macieja Krężela.
Dlaczego? Bo paradoksalnie właśnie w kadrze paraolimpijskiej
zjazdowcy mogą osiągnąć więcej.
Nad wszystkim czuwa trener-koordynator Romuald Schmidt, na co dzień prezes klubu Start Poznań, dla którego narciarstwo jest co najmniej pasją. Jego pasja i kultura pracy czynią polskich zjazdowców widocznymi na stokach zawodów międzynarodowych najwyższej rangi. Kolejny krok to pierwsze medale... Na zgrupowaniach po słowackiej stronie Tatr Schmidtowi pomaga Słowak Peter Matiaško, a Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych i ministerstwo sportu – nie przeszkadzają.
Znakomita poznańska organizacja, wieloletnia współpraca kadry z kilkoma klubami zrzeszającymi sportowców z niepełnosprawnościami. Coraz częstsze zgrupowania na lodowcu w Austrii dały w tym roku... jeden medal Pucharu Świata – brązowy. Trzecie miejsce w slalomie w szwedzkiej Solleftei zajął niedowidzący Maciej Krężel w parze z przewodniczką Anną Ogarzyńską. To pierwszy tak poważny sukces Polaka od czasów regulaminowych zmian w narciarstwie zjazdowym niepełnosprawnych. Na dodatek osiągnięty przez początkującego zawodnika, debiutanta w kadrze.
Pozostali – siedzący (podwójna amputacja kończyn dolnych) Jarosław Rola i jeżdżący na jednej narcie (amputacja jednej nogi) Andrzej Szczęsny w zawodach pucharowych oscylują wokół dziesiątego miejsca. Za ich plecami już pojawili się nowi. W ostatnich mistrzostwach Polski z doświadczonym Rolą wygrywał Rafał Szumiec, a od Szczęsnego lepszy okazał się Michał Klos. Obaj dopiero zaczynają sportową karierę.
Na lodzie i poza igrzyskami
Kiedy po Turynie (w 2006 r.) Tomasz Woźny wspólnie z byłym
amerykańskim mistrzem paraolimpijskim z Salt Lake City Sylwestrem
Flisem zakładali w Ataku Elbląg sekcję hokejową, mało kto wierzył,
że im się uda. A już zupełnie nikt nie myślał o tym, że trzy lata
później hokejowa reprezentacja Polski będzie miała zaszczyt
przegrać kwalifikacje o Vancouver – jednym meczem z Estonią. Mecz
ten rozegrany był na mistrzostwach świata gruby B w Einthoven w
Holandii i decydował o tym, która ekipa wejdzie do finału
mistrzostw. Estonia wygrała 3:2.
Oprócz Estonii, mistrza świata grupy B, do baraży awansowała druga na mistrzostwach Szwecja. W ostatecznej rozgrywce o turniej paraolimpijski zmierzą się ze sobą Szwecja i Estonia oraz dwie inne reprezentacje, które zajmą dwa ostatnie miejsca w mistrzostwach świata grupy A. Te w maju odbędą się w czeskiej Ostrawie. Do Kanady pojadą dwie pierwsze drużyny planowanego na jesień turnieju kwalifikacyjnego.
Wielkimi nieobecnymi w walce o igrzyska są polscy curlerzy na wózkach. Na rozwój tej dyscypliny sportu musimy jeszcze trochę poczekać. Za tegoroczny sukces Polskiego Związku Curlingu należy uznać coś, co hokeistom sledżystom jeszcze się nie udało – organizację mistrzostw Polski, w których wzięły udział trzy zespoły. Zawody wygrała Ruda Śląska, przed Warszawą i Gdańskiem. Istnieje kadra narodowa, która ledwie zaznacza swoja obecność w świecie. O Vancouver nie ma mowy. Ale jest już plan przygotowań do Soczi.
Nie ma tego złego...
Nie ma w polskim sporcie paraolimpijskim mowy o
beznadziei, ale też nie możemy być spokojni o przyszłoroczne wyniki
w Kanadzie. Najsilniejsza nasza kadra, kadra narciarzy-biegaczy nie
ma trenera. Tymczasem PZSN Start na mistrzostwa świata do Finlandii
i Puchar Świata do Szwecji wysyła... działacza Adama Borczucha z
Radomia. Najważniejszym z wszystkich wniosków, które sformułował
Borczuch w obecności kamery TVP Sport po powrocie z tego objazdu
była konstatacja, że kadra biegaczy nie może być zbieraniną, ale
zespołem z prawdziwego zdarzenia.
Ściskajmy kciuki za realizację tego wniosku. Tylko czy nowym władzom Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych Start starczy determinacji, by wprowadzić porządek, który zmierzałby do budowania zespołów? Czasu do Vancouver jest niewiele, „martwe dusze” same po sobie nie posprzątają, a sportowy świat czekać na nas nie będzie.
Komentarze
-
W Mistrzostwach Polski alpejczyków, Klos nie był szybszy od Szczęsnego w żadnej z konkurencji a Szumiec wyprzedził Rolę tylko w gigancie, w slalomie Rola był szybszy. Odnośnie Hokeistów to daleka droga przed nimi ale trzeba trzymać kciuki.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz