Stworzyć wspólny świat
Wojciecha spotkał w życiu trudny do wyobrażenia pech i skazał go na niepełnosprawność. Bliscy nie byli w stanie ochronić chłopca przed otaczającym go wrogim światem. Ostatecznie potrafił jednak znaleźć w sobie siły, aby ten świat okiełznać, a potem jeszcze pomagać innym.
Wojciech Krzyszycha urodził się 33 lata temu. Zupełnie zdrowy. W szpitalu doszło jednak do tragedii. Pielęgniarce, która go trzymała, wypadł z rąk! Uderzył główką o szafkę. Słaba, jeszcze nierozwinięta czaszka nie mogła osłonić głowy. Efektem był krwiak na mózgu, uraz czaszkowo-mózgowy i pourazowe uszkodzenie mózgu. Doszło też do częściowego paraliżu jednej strony ciała.
Jedyny słuszny wniosek
O dzieciństwie w rodzinnym Głogowie Krzysztof najchętniej by
zapomniał. - Rówieśnicy śmiali się ze mnie, popychali, dokuczali -
mówi. - To było straszne. Doprowadzili mnie do takiego stanu, że
myślałem już o samobójstwie. Co gorsza, dorośli też nie obchodzili
się z nim lepiej. Skończył szkołę specjalną, chciał się dalej
uczyć. Opinia nauczycieli, pedagogów szkolnych, psychologów była
taka, że nie ma szans, by ukończył jakąkolwiek szkołę. Wydawało
się, że resztę życia spędzi w czterech ścianach. Wobec takiej
perspektywy nie jest dziwne, że przez długi czas miał depresję.
Potrzebował sporo czasu, by ją pokonać i dojść do wniosku, że jest
taki sam jak inni.
- Uwierz mi, że o wiele łatwiej jest walczyć z przeciwnościami losu. A kiedy na dobre poradzisz sobie z własnymi słabościami, to zaczynasz myśleć o tym, by pomagać innym. Przynajmniej u mnie tak było.
Na zdjęciu Wojciech Krzyszych. Fot.: Damian Szymczak
W 1998 roku dołączył do lokalnego oddziału Dolnośląskiego Związku Inwalidów Narządów Ruchu. Oddział w Głogowie istniał już od kilku lat, lecz praktycznie tylko na papierze. W tym czasie do Związku zapisał się i Norbert Penza, o którym pisaliśmy w nr. 2/2008 „Integracji". Tam się poznali, a z czasem... zostali szwagrami. We dwóch aktywizowali Związek.
- Docierałem do ludzi niepełnosprawnych, chodziłem do nich do
domów, namawiałem, by z nich wyszli. Mówiłem, że powinniśmy
aktywnie domagać się swoich praw, walczyć o poprawę losu, wzajemnie
się wspierać. Chyba mamy z Norbertem dar przekonywania, bo w
krótkim czasie zapisało się do nas kilkadziesiąt osób.
Norbert Penza został prezesem Związku, a pan Wojciech wiceprezesem.
Dzięki zaangażowaniu i wytrwałości wiele zmienili w Głogowie. Jak
się później okazało, te cechy pana Wojciecha doceniono też w innym
mieście...
Biała karta do zapisania
Kiedy znalazł żonę, Edytę, przeprowadził się do niej w
2000 roku do Chmielnika, miasteczka pod Kielcami. Pełen zapału
postanowił założyć podobną organizację jak ta w Głogowie. I jak
mówi, po jakimś czasie zwątpił, czy naprawdę ma ten dar
przekonywania. Bo choć korzystając z wcześniejszych doświadczeń,
zachęcał, zapraszał, przekonywał, to na pierwsze spotkanie
przyszło... osiem osób. To na długo podcięło mu skrzydła.
Sąsiadka, która jeździ na wózku, namawiała mnie, żebym się nie
poddawał i zaczął znowu działać. Robiła to tak wytrwale, że w końcu
postanowiłem podjąć drugą próbę. Tym razem na spotkaniu
założycielskim stowarzyszenia zjawiło się 25 osób. Z tyloma można
już było zacząć działać.
Wkrótce powstało Świętokrzyskie Stowarzyszenie na Rzecz Osób
Niepełnosprawnych „Nie jesteś sam" w Chmielniku. Dzięki uprzejmości
władz miejscowej szkoły siedzibę organizacji mogli urządzić w
jednej z sal.
Stowarzyszenie ma pomagać osobom z niepełnosprawnościami z woj. świętokrzyskiego we wszystkich sprawach, z jakimi borykają się na co dzień: od pisania podań po załatwianie turnusów czy przyrządów rehabilitacyjnych. Pan Wojciech jest oczywiście prezesem stowarzyszenia. Po jego rejestracji zwrócił się o pomoc do starosty powiatu kieleckiego i marszałka województwa.
- Spotkanie ze mną było dla nich szokiem i nie ma w tym
stwierdzeniu przesady. Zobaczyli osobę niepełnosprawną, która sama
zakłada stowarzyszenie i chce aktywnie działać. Po prostu jeszcze
nigdy się z kimś takim nie zetknęli, stąd ich zdziwienie. W woj.
świętokrzyskim takich stowarzyszeń praktycznie nie ma - wyznaje pan
Wojciech.
Każdy żyje w izolacji
Tak zaczęła się współpraca, która ku zaskoczeniu pana
Wojciecha przybrała niespodziewaną formę. Kilka miesięcy temu
marszałek zaproponował mu pracę w Urzędzie Marszałkowskim, na
stanowisku pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych. To pełnoetatowe
zajęcie, które wymaga codziennego dojeżdżania do Kielc ponad 30 km.
Zajmuje się tym samym czym w stowarzyszeniu, czyli pomocą osobom
niepełnosprawnym. Zetknął się już z setkami takich osób, i setkami
problemów.
- Kiedy porównujemy warunki, w jakich działamy, to jak niebo i ziemia, na korzyść Kielc - mówi jego szwagier, Norbert Penza: - Choćby stanowisko Wojtka. Od dawna postulujemy, by takie stworzyć w głogowskim Urzędzie Miejskim, jednak bez powodzenia. W Kielcach przez cały czas starosta i marszałek pomagają, urzędnicy też, widać ich dobrą wolę, a u nas bywa z tym różnie. Co więcej, w kieleckich urzędach są zatrudnione osoby, które pomagają w pisaniu i wypełnianiu wniosków unijnych. U naszych urzędników trudno się o taką pomoc doprosić. Wreszcie pieniądze też są większe. Wojtek dysponuje odpowiednimi środkami, gdy na przykład chce wyjechać poza województwo, a my na takie wsparcie liczyć nie możemy.
Na zdjęciu Wojciech Krzyszych ze szwagrem Norbertem Penzą.
Fot.: Damian Szymczak
A wyjazdów pan Wojciech chciałby odbywać dużo. Marzy bowiem, by
stworzyć grupę zrzeszającą osoby z niepełnosprawnością z całego
kraju.
- Obecnie wszyscy żyją w izolacji, praktycznie nie ma żadnych
kontaktów między takimi organizacjami z poszczególnych miast. Ja
chciałbym stworzyć dla nas wszystkich jeden wspólny świat. Bo
wspólnie będzie nam o wiele łatwiej upominać się o swoje prawa i
walczyć o to, co nam potrzebne i co się należy. W grupie będziemy
mieć większą siłę przebicia.
U siebie w miasteczku
Gdy wraca do Chmielnika, czekają na niego żona i sześcioletni syn
Dawid. I oczywiście ludzie z niepełnosprawnością, którzy potrzebują
pomocy. Jako prezes działa bardzo aktywnie. Organizuje zawody
sportowe, ogniska, wycieczki. Na razie nie jeżdżą daleko, bo muszą
sprawdzić, jak będą sobie radzić w obcym terenie. Wielu jego
podopiecznych było bowiem poza domem po raz pierwszy od wielu lat.
Nowością są też bezpłatne lekcje angielskiego.
Głównym celem, do którego obecnie dąży, jest budowa w miasteczku niedużego, lecz nowoczesnego, dobrze wyposażonego centrum rehabilitacji. Z pomocą kieleckich urzędników złożył już wnioski o przyznanie funduszy na realizację tego projektu ze środków Unii Europejskiej.
Warto też dodać, że jest jednym z członków Wojewódzkiej Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych w Kielcach.
- Starosta i marszałek namawiają mnie, abym kandydował w wyborach do Sejmiku Świętokrzyskiego. Mam zamiar to uczynić. Gdyby się udało, to moje szanse w walce o potrzeby osób niepełnosprawnych znacznie się zwiększą. To, co zrobiłem do tej pory, jest dopiero początkiem mej działalności. Jestem młody, więc wiele jeszcze przede mną do zrobienia.
Komentarze
-
Brawo!
07.02.2009, 08:30Życzę powodzenia w dalszej działalności!odpowiedz na komentarz -
Wielki
06.02.2009, 19:10podziwiam takich ludzi są wielcyodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz