Nadopiekuńczość zniewala
Kiedy na świat przychodzi dziecko z niepełnosprawnością, od razu myśli się o problemach. Radość narodzin przyćmiewa strach o to, że nie podoła się obowiązkom. Nie każdy potrafi sobie poradzić z tą odpowiedzialnością.
Presja, stres i wymagania
Podejmując się opieki nad dzieckiem z niepełnosprawnością, rodzice
biorą na siebie ogromną odpowiedzialność i ciężar. Jak wiadomo, nie
jest to tylko duży koszt, ale również presja nałożona na rodziców,
by przygotować dziecko do normalnego życia lub przynajmniej do
odpowiedniego funkcjonowania w społeczeństwie. Rodzice powinni
zarówno nauczyć dziecko jak radzić sobie w miarę samodzielnie oraz
jak prosić o pomoc innych. Jeśli rodzice skupią się głównie na
ochronie dziecka przed problemami, wszystko będą za nie robić, może
okazać się ono zupełnie nieprzystosowane do samodzielnego i
dorosłego życia.
Opiekować się trzeba
- Oczywistym jest, że dziecko niepełnosprawne to wiele
dodatkowych obowiązków – mówi psycholog Maria Skut – wiadomo, że
rodzice muszą poświęcać mu więcej uwagi i czasu. Pojawienie się w
rodzinie dziecka niepełnosprawnego również przewraca do góry nogami
życie wszystkich członków. Jednak z czasem trzeba nauczyć się
zachować pewną równowagę i znaleźć złoty środek pomiędzy tym, co
trzeba robić, a czego nie powinno się robić. W każdym
przypadku obowiązkiem rodziców jest wychować dziecko do
samodzielnego życia i tego oczekuje się również od rodziców dzieci
niepełnosprawnych – dodaje.
Mimo, że są to rzeczy oczywiste, rodzice podświadomie uważają,
że ich dziecko nigdy nie będzie normalnie funkcjonować i będą
musieli całkowicie się mu poświęcić. Najczęściej rezygnują z
własnego życia i z normalności na rzecz opieki.
- Nikt nie neguje tutaj konieczności poświęcania większej ilości czasu niepełnosprawnemu dziecku. Jednak w wielu przypadkach sami rodzice nakładają na siebie szereg dodatkowych, zbędnych obowiązków. Wyręczając swoje dzieci we wszystkim, uniemożliwiają im naukę samodzielności – wyjaśnia Maria Skut.
Fot.: Maj_Britt H. Lassen/www.sxc.hu
Różni ludzie, różne potrzeby
W zasadzie ciężko jest stworzyć jeden konkretny wzór tego,
jak uniknąć nadopiekuńczości i sprawić, by dziecko mimo swojej
niepełnosprawności potrafiło radzić sobie samemu w
życiu. Wiadomo, że oczekiwania względem dziecka trzeba
dopasować do jego możliwości, bo przecież trudno oczekiwać od osoby
przykutej do łóżka, aby radziła sobie sama. Jednak w przypadku
kiedy nasze dziecko nie słyszy lub nie widzi, albo też porusza się
na wózku, jest w stanie wykonywać pewne czynności samodzielnie, bez
niczyjej pomocy. Im bardziej dziecko angażowane jest w obowiązki
domowe, im mniej daje mu się do zrozumienia, że wszyscy przez nie
musieli zmienić swoje życie i tylko nim się muszą zajmować, tym
większa szansa, że dziecko będzie chciało robić więcej, a tym samym
odciążyć najbliższych. Nikt bowiem nie chce być ciężarem dla
innych.
- Nawet wobec dzieci z niepełnosprawnością można, a nawet trzeba mieć jakieś oczekiwania, by mogły się rozwijać – mówi Maria Skut. - Oczywiście muszą to być oczekiwania i obowiązki dostosowane do indywidualnych możliwości każdego dziecka, ale każdy, nawet chore dziecko, chce, by od niego ktoś czegoś oczekiwał.
Opieka a nadopiekuńczość
Granica pomiędzy tymi dwoma pojęciami jest dość nikła i często sami
rodzice nie dostrzegają, kiedy sami tę granicę przekraczają.
Wiadomo, że na samym początku, zanim dziecko nie oswoi się ze swoją
niepełnosprawnością, nie nauczy się odpowiednio wykonywać pewne
czynności, jak choćby samodzielne poruszanie się, przygotowanie
posiłków, ubieranie się czy samodzielna zabawa z innymi dziećmi lub
po prostu możliwość pozostawienia dziecka samego w mieszkaniu,
należy mu pomagać, uczyć, jednak nie wyręczać.
- Troska rodziców o bezpieczeństwo dziecka podczas zabawy jest ważna – mówi Maria Skut. – Jednak ciągłe stanie nad dzieckiem, pilnowanie na każdym kroku może mu nie tylko utrudnić kontakt z rówieśnikami, ale również sprawić, że będzie ono myślało, że przez to, że nie widzi czy nie słyszy, nie może mieć normalnego życia i że już ciągle będzie musiało być zależne od swoich rodziców.
Dla pani Iwony z Częstochowy, wychowującej niewidomego Adasia,
największym problemem okazuje się pozwalanie synowi na zabawy z
innymi dziećmi.
- Boję się tego, że inne dzieci będą się z niego naśmiewać czy
dokuczać mu lub sam sobie zrobi krzywdę – wyjaśnia pani Iwona. –
Dlatego najczęściej Adaś bawi się w domu lub towarzyszę mu podczas
zabaw na podwórku mimo, że Adam ma już 13 lat i ciągle mi tłumaczy,
że sam sobie daje radę.
Fot.: www.sxc.hu
Ważne zatem jest to, by starać się dopasować ilość opieki do stopnia niepełnosprawności dziecka i dążyć do tego, by w miarę swoich możliwości miało ono normalne życie. Bardziej należy starać się być przy dziecku kiedy ono tego potrzebuje niż doprowadzać do sytuacji, gdy dziecko potrzebuje rodziców do wszystkiego, bo samo nie potrafi czegoś zrobić.
Rodzice vs. dzieci
- Mimo, że moja Magda ma zespół Downa, staramy się ją włączać do
obowiązków domowych – mówi Katarzyna Majewska z Krakowa. -
Wiadomo, że nie jest w stanie sama np. ugotować obiadu, ale pomaga
np. przy nakrywaniu do stołu czy drobnych porządkach. Staramy się
też, by nie siedziała w domu, ale bawiła się z innymi dziećmi,
chodziła na specjalne zajęcia dodatkowe, które pozwalają rozwijać
jej zainteresowania. Oczywiście nie można sprawić, by miała
zupełnie normalne życie, ale staramy się zrobić wszystko, by
normalności tej było jak najwięcej – dodaje.
Jednak nie każdy rodzic ma takie podejście. Najlepiej wie o tym poruszający się na wózku Kamil Lewandowski, który zanim przekonał swoich rodziców, że jest w stanie sam o siebie zadbać, poświęcił na to dużo czasu.
- Odkąd zacząłem jeździć na wózku, rodzice obchodzili się ze mną jak z jajkiem, wszystko za mnie zaczęli robić – opowiada Kamil. – Do moich obowiązków należało jedzenie, spanie i oglądanie telewizji. Owszem, na początku było to nawet przyjemne, bo po wszystkich przeżyciach związanych z wypadkiem potrzebowałem odpoczynku. Jednak z czasem zaczęło mi to przeszkadzać, gdy nic nie musiałem robić. Wciąż trwały kłótnie o zakres moich obowiązków. Myślałem, że najgorsze mam za sobą. Okazało się, że problem pojawił się, gdy chciałem iść na studia do innego miasta. Rodzice wpadli w histerię, że sobie nie poradzę, że powinienem zostać w domu, a później zaczęli myśleć, by przeprowadzić się ze mną. Dopiero po wielu dyskusjach ustaliliśmy, że spróbuję sam i jeśli nie wyjdzie, to wrócę do domu. Rodzice nie mieli racji. Całkiem nieźle radzę sobie sam.
Podobnego zdania są rodzice jeżdżącej na wózku Kingi Werner, która mimo, że skończyła gimnazjum, w dalszym ciągu jest pod stałą kontrolą rodziców. Zwłaszcza mama stara się wyręczać Kingę we wszystkich obowiązkach.
– Przez długi czas byłam z nią w szkole, by pomóc jej przemieszczać się po korytarzach, piętrach, by sprawdzać czy na pewno radzi sobie z dojazdem do domu – mówi mama Kingi, Ewa. – Również w domu starałam się ograniczać do minimum obowiązki Kingi. I robiłam tak, dopóki mąż nie zwrócił mi uwagi, że robię z niej bezużyteczny przedmiot. Na początku oburzyłam się takimi słowami, dopiero z czasem zrozumiałam, że faktycznie Kinga może trochę się tak czuć.
Fot.: www.sxc.hu
Jak uniknąć nadopiekuńczości
Nadopiekuńczości trudno uniknąć, bo żaden rodzic sam nie przyzna,
że nadmiernie troszczy się o swoje dziecko. Jest to praktycznie
niemożliwe – i nie ma znaczenia czy mówimy tu o rodzicach dzieci
sprawnych, czy z niepełnosprawnością. Jednak można zawczasu
zapobiec pewnym działaniom i próbować walczyć z chęcią wyręczania
dzieci we wszystkim, bo to nie prowadzi do niczego dobrego. Aby
zrozumieć, jak właściwie wychować tego małego człowieka na osobę,
która sobie radzi sama we własnym życiu, można spróbować poradzić
się np. psychologa czy pedagoga, który doradzi, w jaki sposób
uniknąć pewnych sytuacji i jak sobie z nimi radzić. Dodatkowo,
jeśli mamy lekarza prowadzącego nasze dziecko, można porozmawiać z
nim o możliwościach naszego dziecka, tak by wiedzieć czego można od
niego oczekiwać, a z czym sobie nie poradzi. Co więcej, można też
skorzystać ze specjalnych szkoleń czy warsztatów, które często
organizowane są przez fundacje, organizacje pozarządowe czy
poradnie. Najczęściej są to warsztaty, które uświadamiają rodzicom
konsekwencje nadmiernej troski o dziecko, a także czego i w jaki
sposób można od dziecka oczekiwać.
Opieka nad dzieckiem to obowiązek, ale również strategia doprowadzenia go do samodzielnej dorosłości. Pozbawianie możliwości samodzielnego decydowania o sobie, zajmowania się sobą sprawi, że dziecko zamiast rozwijać się, będzie skazane do końca życia na pomoc innych. Nie zawsze pomoc ta będzie mu potrzebna.
Pomocy w radzeniu sobie z nadopiekuńczością wobec niepełnosprawnego dziecka można szukać w poradniach psychologicznych czy rodzinnych, znajdujących się w każdym mieście lub w fundacjach i organizacjach pozarządowych. Przykładem takich warsztatów są m.in.: „A my mamy świetne mamy” - Fundacja im. dr Piotra Janaszka Podaj Dalej, Fundacja Normalna Przyszłość – organizująca warsztaty dla rodziców i dzieci z niepełnosprawnością, Stowarzyszenie Jestem. |
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz