Samotność wśród ludzi
Od rozświetlonych cmentarzy w listopadzie, poprzez
grudniowe mikołajki i Boże Narodzenie, aż po roztańczony, ostatni
dzień roku mamy szczególny czas wspomnień, radości, wzruszenia i
nadziei.
Każdy miesiąc w roku można przetrwać w szpitalu, byle nie wtedy,
kiedy są święta. Apelujemy zatem, by nikt nie został sam w Wigilię,
aby jak co roku uruchomiła się człowiecza solidarność. Realizuje
się ona przez chwile pamięci o tych, którzy odeszli, ale głównie
przez działania na rzecz pozostałych - bliższych lub
dalszych.
Niesprawność nie jest chorobą, ale prawie każda osoba z
niepełnosprawnością była pacjentem, bywa nim co jakiś czas, akurat
teraz przebywa w szpitalu lub będzie za chwilę. Wielu z Was od lat
spędza święta w białej sali i mówi, że to jest już ich drugi dom...
Z lekarzami, pielęgniarkami, salowymi nierzadko jesteście po
imieniu.
Lekcja
obowiązkowa
Z Fundacji Rozwoju Pielęgniarstwa Polskiego otrzymaliśmy list.
Autorka jest pielęgniarką. Odwiedziła kogoś w szpitalu w Warszawie.
Bardzo poruszyły ją warunki i stan techniczny szpitala
psychiatrycznego w centrum Europy.
„(...) Najgorsza jest niepełnosprawność niewidoczna dla oka, a
dotykająca najgłębszych pokładów człowieczeństwa - niesprawność
etyczna. Dotyka nas wszystkich, którzy są obojętni na los
najbardziej poszkodowanego człowieka. Patrząc z obojętnością na
warunki życia w polskich szpitalach, cieszymy się, że to nas nie
dotyczy. A jakże często w życiu dochodzi do zamiany miejsc!".
Przyznać muszę, że mnie z kolei bardzo zadziwiło poruszenie
Autorki. Jakby nie była polską pielęgniarką. Na świecie są różne
placówki, a doświadczenie pokazuje, jak wiele w szpitalu zależy
właśnie od średniego personelu medycznego. Zwłaszcza kiedy szpital
jest bardziej „zamknięty" niż ten leczący choroby ciała. Może w
ramach edukacji młode pielęgniarki powinny taki szpital obowiązkowo
poznawać?
Czytając ten list (w całości na portalu www.niepelnosprawni.pl),
pełen emocjonalnego zaangażowania i wołania o pomstę do nieba, a
jednocześnie ukrywający nazwisko autorki, odniosłam wrażenie, że ta
osoba nie zna niepełnosprawności psychicznej albo się jej
boi.
Więcej niż
szpital
Polskie szpitale są różne. Każdy pacjent ma na ten temat swoją
opowieść. Latem byłam w Gdyni. Na wyremontowanym pl. Kaszubskim
stoi miejski szpital, nieprzyzwoicie odrapany. To jest żałosne,
żenujące i bolesne. Zarząd placówki, mając unijne pieniądze,
rozpoczął modernizację od środka. Jak ktoś o tym nie wie, kipi
świętym oburzeniem...
Podobnych miejsc w kraju jest więcej, ale najważniejsi w nich są
ludzie...
Pan Sylwester Paczkowski ma stwardnienie rozsiane od 17 lat. Od
dawna jest pacjentem oddziału neurologicznego Powiatowego Szpitala
im. dr. L. Błażka w Inowrocławiu. Napisał do redakcji:
„(...) Do 2007 roku cieszyłem się względnym zdrowiem, ale w tym
roku choroba tak mocno postąpiła, że przykuła mnie do łóżka. Jestem
w szpitalu pod bardzo troskliwą opieką. Gdyby nie fachowa i pomocna
dłoń Pani Ordynator Jolanty Piaskowskiej i jej zastępcy Pani
Elżbiety Fołdy oraz grona ich podwładnych: lekarzy, pielęgniarek,
rehabilitantów, to już by mnie nie było. Tym razem żegnałem się z
życiem...".
Mimo bardziej lub mniej słusznych pretensji do opieki medycznej w
naszym kraju, takie doświadczenia pokazują, że pieniądze niczego
nie załatwią. To ludzie decydują o tym, jakie mamy warunki leczenia
i jak znosimy choroby.
Do
kogo uśmiecha się los
Jak co roku będą tacy, którzy Wigilię, święta i Nowy Rok spędzą w
szpitalach. Niektórzy już z nich nie wrócą...
Z grona mych wieloletnich znajomych w tym roku nie wróciło dwóch
niebanalnych poetów: po białaczce Wojtek Sobecki z Torunia, a po
amputacji Włodek Lis z Przemyśla. Umierali, a ja nie byłam tego
świadoma. Prawie do końca prowadziliśmy korespondencję i to oni
dodawali mi otuchy bardziej niż ja im...
„(...) Piszę, leżąc osłabiany chemią - czytam w liście z Torunia, z
początku tego roku, po którym nastąpiła cisza wieczna. - Może to
tak nakręca mnie do pracy, na przekór, na złość. Chciałbym tyle
jeszcze przekazać, powiedzieć, podzielić się. Moja białaczka cofa
się, ale leczenie wymaga czasu. Leżę w szpitalu od jesieni.
Przepadło mi kilka autorskich spotkań i zaproszeń. Musiałem to
zdusić w sobie i zacisnąć zęby. Ostatnio los się uśmiechnął,
dostałem przepustkę na spotkanie w Bydgoszczy. Zrobiliśmy z żoną
tyle zdjęć. Nowy tomik jest już przygotowany. Poezja daje mi tyle
siły... Jestem taki szczęśliwy...".
Każdy z nas będzie miał swoją wigilię przed Wigilią. Tak myślę.
Przez lata nie byłam w stanie chodzić na cmentarze ani na pogrzeby.
Dopiero w tym roku coś się we mnie „przewaliło". Dojrzałam. Prawdą
jest bowiem to, że śmierci boi się ten, kto boi się życia. Nie
można żyć bez umierania..
Jesteśmy po wizytach na grobach albo dopiero pójdziemy do bliskich,
omijając świąteczne tłumy. Przyjrzyjmy się zatem swoim
emocjom, poczujmy je. Ile w nas jest jeszcze lęków, a ile już
dobrego uśmiechu, który pochodzi nie z tego świata?
Protestuję
przed Wigilią
Tak naprawdę, to każdy jest sam ze sobą. Czy ma rodzinę, czy jej
nie ma, bez względu na to, ilu ma znajomych. Jest taka granica,
której nikt na ziemi nie przekroczy. Ale i tak mamy ogromną
przestrzeń, w której możemy okazywać ludzką solidarność,
współczucie i nieść pomoc.
Mam okazję mocno zaprotestować przeciwko różnego rodzaju (i choćby
najbardziej uzasadnionym) wszystkim Wigiliom przed Wigilią.
Odbieram je tak jak pani Kazia z Zakopanego:
„Czuję wtedy wielki dyskomfort. Dopada mnie mieszanka uczuć: wstyd,
zażenowanie i przejmujący smutek. Zawsze wraca do mnie wspomnienie
z czasów, kiedy byłam uczestnikiem takiej imprezy w roli
podopiecznej. Dwa tygodnie przed świętami było przez dwie godziny
fajnie i radośnie. Pojawiły się kolędy, prezenty, pełno było
uśmiechniętych ludzi, ale gdy przyszła właściwa Wigilia i Boże
Narodzenie, nie było nikogo... Lepiej nie mieć tego bólu braku
miejsca na świecie".
Kiedy organizujemy takie imprezy, czujemy, że jesteśmy
wspaniałomyślni, a my tylko uspokajamy sumienia. Lepiej poświęcić
osobom samotnym parę chwil, ale w odpowiednim czasie... Można np.
pojawić się przy wigilijnych stołach ludzi, którzy są poza domami
rodzinnymi albo zaprosić na kolację samotnego sąsiada. Dzięki takim
gestom rodzi się autentyczny człowieczy heroizm: musimy dotknąć
samotności, choroby, nieszczęścia zupełnie obcego człowieka. Nikt
przecież nie wie, czy jutro nie będzie na jego miejscu.
Komentarze
-
efbxoemxv
19.11.2010, 03:43 -
samotność - nie wyjście
31.12.2008, 09:54Drodzy czytelnicy! W przychodzącym Nowym Roku składam życzenia dla was, abyście jaknajmniej chorowali i spędzali święta w szpitalu. Pamiętajcie, że samotność nie jest wyjściem. Wśród Was jest tak dużo ludzi, a napewno dla niektórych jesteście nieobojętni. Często przykładem tej samotności i niepełnosprawności,a w dodatku jeszcze szpital stwarza najgorsze poczucie - pożegnanie z życiem. Jeżeli potrzebna jest AKCEPTACJA, to należy przyjąć to z AKCEPTACJĄ. Sam przeszedłem tę szkołę. Rozumiem, że ciężko jest, ale staram się walczyć ze swoimi stereotypami. Najlepszy lek od samotności to w pełni jest zanurzenie się w społeczeństwo, otwieranie się na ludzi, poznawanie nowych rzeczy, jak odnajdywanie w sobie nowych możliwości i talentów. Spróbujcie. Niech Nowy Rok będzie dla was pełen nadziei, wiary i miłości. Trzymajcie sięodpowiedz na komentarz -
To prawda
21.12.2008, 12:27Tak, to prawda, to właśnie chorym, cierpiącym, samotnym i słabym trzeba pomagać; a zwłaszcza tym, którzy sami sobie nie mają już sił pomóc; a Święta to specjalny i wyjątkowy czas, i żaden człowiek nie powinien być wtedy samotny, nie powinien wtedy czuć się źle...Ale rozumiemy ogromną tragedię i głębię takich problemów dopiero wtedy, kiedy sami cierpimy, czujemy się "bez wyjścia", słabi i bezradni, i właśnie, kiedy w takim momencie nie ma nikogo obok nas, kto mógłby nam pomóc...podać szklankę wody, porozmawiać przez chwilę, podać lek przeciwbólowy, albo nakarmić w chwili niedołężności...Agata K.odpowiedz na komentarz -
Niewiara
20.12.2008, 12:09Ludzie nie wierzą, że i ich może dotknąć samotność, ból, czy niepełnosprawność. "Mnie to nie spotka, mnie to nie dotyczy" myślą i mówią, i to też jest jeden z powodów odgradzania się od samotnych, obolałych, niepełnosprawnych, starszych... Pozdrawiam Wszystkich, którym jest dzisiaj "źle" i życzę, aby te trudne dni nie były aż tak ciężkie.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz