Łukasz Brudek: szybko i dyskretnie
Rozmowa z Łukaszem Brudkiem, 32-latkiem z Rzeszowa, z porażeniem kończyn dolnych i górnych, studentem wydziału wychowania fizycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego, sportowcem (rugby na wózkach).
Magdalena Gajda: Jak to się stało, że porusza się Pan na wózku inwalidzkim?
Łukasz Brudek: Trzy lata temu miałem 29 lat. Pewnego dnia wypiłem jedno małe piwo i po nim skoczyłem do wody na tzw. główkę. Niestety, poślizgnąłem się i uderzyłem w beton. Skończyło się porażeniem czterokończynowym. Byłem operowany w Rzeszowie. Przyszli do mnie ludzie z Fundacji Aktywnej Rehabilitacji (FAR), przekonywali, że ten wypadek to nie koniec świata. Nie byłem wtedy ufny. Wierzyłem, że jeszcze stanę na nogi. Pojechałem jednak na obóz FAR-u. Otwierałem się coraz bardziej. Postanowiłem, że się nie poddam. Teraz studiuję, gram w rugby na wózkach w Klubie Rzeszowskiego Stowarzyszenia Rugby na Wózkach Flying Wings. Zakwalifikowałem się także do kadry narodowej.
Czy według Pana opieka nad pacjentem po urazie, wymagającym cewnikowania, jest w Polsce odpowiednia?
Nie ma co się oszukiwać. To nie jest fachowa opieka. Mnie w szpitalu założono cewnik wewnętrzny i wypuszczono do domu bez żadnych informacji o tym, co z nim dalej robić. Tego, co wiem, dowiedziałem się od osób po urazie rdzenia – z FAR-u albo z drużyny. Najpierw znalazłem lekarza, który zdjął mi cewnik wewnętrzny, a potem sam zacząłem się cewnikować.
Jakie są różnice pomiędzy opieką nad takimi pacjentami w Polsce i poza Polską?
Z tego, co wiem, cewnikowanie za granicą jest refundowane. W Niemczech w ogóle nie trzeba płacić za opiekę urologiczną. Tam większość ludzi z urazem rdzenia samocewnikuje się.
Jakich cewników Pan używał?
Najpierw miałem cewnik wewnętrzny, a potem cewniki zewnętrzne. Teraz chciałbym przejść na samocewnikowanie. Będzie to możliwe po wyleczeniu kontuzji kciuka.
W jaki sposób dowiedział się Pan o cewnikach hydrofilowych?
Około rok temu nasz trener zorganizował spotkanie z przedstawicielami firmy Coloplast. Brał w nim udział też lekarz. Rozdano nam próbki cewników hydrofilowych. Wtedy zacząłem ich używać.
Czy teraz używa Pan cewników hydrofilowych?
Tak, ale tylko w ramach refundowanego limitu, 30 sztuk miesięcznie. To stanowczo za mało. Bo kiedy mam bardziej aktywny dzień, jestem poza domem i zakładanie cewnika zewnętrznego jest krępujące albo nie zawsze mam do tego warunki, to zakładam go minimum raz dziennie. Ale kiedy jestem w domu przez cały dzień i nigdzie nie wychodzę, to zmieniam cewnik co 2-3 godz.
Czy miał Pan jakieś komplikacje zdrowotne podczas użytkowania innych cewników?
Kiedy używałem cewnika zewnętrznego, miałem kłopoty z kamicą pęcherza. Jest jeszcze ten kłopotliwy worek na mocz przy nodze, który od razu zdradza, zwłaszcza latem, gdy nosi się luźniejsze, krótsze spodnie, że mężczyzna ma poważne kłopoty z pęcherzem. To bardzo krępuje w kontaktach z ludźmi.
Czy dostrzega Pan różnice między cewnikami powlekanymi a niepowlekanymi?
Cewniki hydrofilowe szybko się otwiera. Łatwo się je obsługuje – bez żadnych dodatkowych akcesoriów, bez żelowania. Niesamowicie łatwy jest poślizg przy wprowadzeniu cewnika do cewki moczowej – szybko i dyskretnie. Nie spotkałem się z lepszymi cewnikami niż hydrofilowe.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz