Oko w oko z Iloną Łepkowską
Ilona Łepkowska jest scenarzystką, która odpowiada za takie seriale jak „Klan”, „Radio Romans”, „M jak miłość” czy „Barwy szczęścia”. W rozmowie z Piotrem Pawłowskim Ilona Łepkowska opowiada o swoich doświadczeniach po poważnej kontuzji, przemyśleniach na temat niepełnosprawności oraz aktorstwie osób z niepełnosprawnościami.
Piotr Pawłowski: Coś się zaczęło dziać z Pani zdrowiem, była jakaś kontuzja i doprowadziła do pewnych przemyśleń...
Ilona Łepkowska: Pechowo, bo we własne urodziny, grałam z córką na trawniku w badmintona i tak nieszczęśliwie postawiłam nogę, że przewróciłam się i złamałam dość poważnie nogę w trzech miejscach – skończyło się na kilkugodzinnej operacji ortopedycznej i trzynastu śrubach...
Przez długi czas miałam ogromne ograniczenia w poruszaniu się, przez trzy miesiące nie mogłam tej chorej nogi używać – do czasu wyjęcia jednej śruby i zdjęcia gipsu. Poruszałam się o kulach na jednej nodze albo na wózku i wtedy zaczęłam myśleć o tym, jak funkcjonują osoby, które są w takiej sytuacji bardzo długo albo całe życie.
Weszła Pani trochę w buty osoby z niepełnosprawnością, która nie może swobodnie wyskoczyć z domu i zrobić tego, co chce lub co robiła do tej pory...
Tak. Jestem mobilna, jeżdżę samochodem, mam też bardzo dużego psa, który, gdy przechodzi obok fotela, to go przestawia albo przewraca. Musiałam bardzo uważać, stojąc o kulach, by się o mnie nawet nie otarł.
Byłam całe dnie sama w domu, oczywiście wpadała córka, ktoś przychodził ze znajomych, przyjaciół, mąż rano pomagał mi się ubrać, umyć, przygotował mi śniadanie, ale później wychodził do pracy. Było upalne lato, a ja siedziałam z nogami wysoko na poduszkach i nie mogłam sobie przynieść do stolika szklanki wody.
Zaczęło się to robić potwornie trudne. Później już, gdy wracałam z rehabilitacji do domu taksówką, to problemem było sforsowanie furtki przy wejściu do domu, w którym mieszkam (...). Nauczyłam się oczywiście jakichś podstawowych czynności, kładłam sobie kosmetyki na łóżku, na szafce nocnej koło łóżka i tak dokonywałam drobnych czynności pielęgnacyjnych, ale to wszystko było naprawdę skomplikowane.
Czy Pani tego uczyła się sama, czy przyszedł ktoś, jeszcze w szpitalu, i powiedział, jak postępować, by było prościej i wygodniej...
Nie, niestety, nie. W szpitalu pokazano, w jaki sposób chodzić o kulach. Najbardziej szokujące dla mnie było schodzenie po schodach. Jest wrażenie...
Dramatyczne...
Naprawdę się bałam. Mamy dom na wsi, w którym przeważnie spędzamy lato, ale zaczęłam tam bywać dopiero wtedy, kiedy mogłam tej nogi używać w miarę normalnie. Naprawdę trudne jest sprzątanie rzeczy, o które można się zaczepić kulami...
Czy to świat jest niedostosowany, czy my jesteśmy niezahartowani?
Myślę, że nie jesteśmy przygotowani. Z czasem szło mi coraz lepiej. Zmieniła się optyka, sposób patrzenia na wszystko. Nagle się okazało, że np. woda na podłodze jest wielkim problemem, bo można się na niej poślizgnąć. Że pewne miejsca są trudno dostępne nie tylko dlatego, że nie ma podjazdów, ale że chodnik jest nierówny i bardzo trudno się po nim poruszać o kulach. Trud, który musiałam włożyć, żeby wrócić do sprawności, dał mi wiele do myślenia. Wyobraziłam sobie, jak gigantyczny wysiłek muszą wykonać ludzie, którzy ulegli poważnemu wypadkowi i do końca życia będą nie w pełni sprawni. (...)
Jest Pani laureatką Medalu Przyjaciel Integracji, w Pani serialach pojawiają się osoby z niepełnosprawnością. W Klanie Maciej z zespołem Downa zadebiutowal 20 lat temu…
Uważam, że pracując przy produkcie komercyjnym, rozrywkowym – bo seriale telewizyjne, to jest jednak taka muza lżejsza i rozrywka – trzeba, korzystając z wielkiej oglądalności, zrobić coś, co ma jakiś element edukacyjny. Oczywiście nie w sposób bardzo natarczywy, natrętny, przesadnie dydaktyczny, tylko – naturalny.
Serial opowiada o szerokiej grupie ludzi rozmaitych: biedniejszych, bogatszych, młodszych, starszych, lepiej lub gorzej wykształconych, więc powinny się wśród nich znaleźć również osoby niepełnosprawne – fizycznie, psychicznie, ale też wykluczane, piętnowane, jak np. osoby o odmiennej orientacji seksualnej.
Dbam o to w produkcjach, przy których pracuję, żeby tego typu wątki pojawiały się, bo uważam, że to bardzo potrzebne i dobrze nam służy – gdyż bohaterowie seriali stają się przyjaciółmi, gośćmi w domach widzów przez wiele lat. Jeśli gościmy kogoś, kto jest trochę inny niż my, to uczymy się taką inność rozumieć, respektować, akceptować i nawet im pomagać.
Mieliśmy osobę poruszającą się na wózku, ze stwardnieniem rozsianym, osoby po wypadkach, z ograniczeniami ruchowymi. Był i jest w Klanie wspomniany Maciej z zespołem Downa...
A jak odbierają to widzowie?
Bardzo dobrze, ale jest to często bardzo trudne dla aktorów (...).
Poruszyła Pani ciekawy wątek związany z aktorami, proszę powiedzieć, dlatego nie mamy zawodowych aktorów z niepełnosprawnością? Wiem, że jest problem w szkołach aktorskich...
Kiedy ktoś zaczyna studia w szkole teatralnej na wydziale aktorskim, to tam sprawdza się też jego sprawność fizyczną. Założenie jest takie, że kształci się osobę, która będzie w stanie zagrać wszystko. To znaczy osobę w pełni sprawną i każdą inną, i zakłada się, że będzie jej łatwiej zagrać osobę niesprawną, bo można to „udać”.
Natomiast ktoś na wózku lub z innymi ograniczeniami w poruszaniu się byłby z góry skazany na wąskie pasmo tych ról. I to też nie jest dobre (...).
Wywiad z Iloną Łepkowską można obejrzeć w jednym z odcinków programu „Misja Integracja”.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz