Co ma miłość do walentynek?
Damian ma wobec Oli pewien dług, więc na pewno coś tego dnia wymyślą. Dorota z Sebastianem może pójdą do restauracji. Za to Asia i Artur nie obchodzą tego święta, choć dzięki niemu się poznali. Czy miłość trzeba celebrować akurat w walentynki?
Radio romans
Dnia zakochanych nie obchodzą, chociaż ich związek rozkwitł właśnie w walentynki.
Mówią, że ich historia jest zwykła, nieszczególna. Asia i Artur Olejniczakowie poznali się na wakacyjnym zlocie dla osób z niepełnosprawnościami. Po prostu, jak kilkadziesiąt innych osób na tej imprezie. Gdyby ktoś wtedy powiedział Asi, że niedługo przeprowadzi się z Mławy do Łodzi, to – jak sama mówi – skierowałaby go do psychiatry.
Stało się jednak tak, że prowadziła audycję radiową, której słuchał Artur. Nie wiedział, kto tworzy listę przebojów, która tak bardzo mu się podobała – królowały francuskie piosenki. Kiedy dowiedział się, że prowadzącą jest Asia, napisał do niej wiadomość. Tak zaczęły się ich rozmowy, których ciągle obojgu było mało. Na żywo spotkali się na kolejnym zlocie – walentynkowym.
- To był 17 lutego – mówi Asia. – Na tym zlocie „wpadliśmy sobie w objęcia”.
Asia i Artur Olejniczakowie przy posągu Posejdona w Gdańsku, prywatne archiwum
W sierpniu tego samego roku zamieszkali razem w Łodzi. Choć walentynki dały początek ich związkowi, nie celebrują dnia świętego Walentego.
- Dla mnie jest to wymuszone i komercyjne – tłumaczy Asia. – Wolałabym, żeby była obchodzona noc świętojańska. To jest bardziej nasze, słowiańskie. Jest wtedy ciepło, można się wybrać na romantyczny spacer czy nad wodę.
Nie kupują więc sobie prezentów, nie otwierają na tę okoliczność wina. Data, którą uroczyście obchodzą, to dzień ich ślubu, a w tym roku będzie to już ósma rocznica.
- Całe to zakochanie, otoczka, czerwone wystawy w sklepach nie zastąpią tego, jakim się jest dla siebie na co dzień – przyznają. – Często robimy sobie miłe wieczory z lampką wina, ale nie jest to wymuszone przez walentynki.
Niepełnosprawność nie ułatwia
- Oprócz tego, że Artur woli z kurczaka piersi, a ja udko, to jesteśmy zgodni – śmieje się Asia.
Według nich, na dobrą relację składają się bowiem zgodność i podobne poglądy. Ich zdaniem, związki osób niepełnosprawnych są o tyle trudniejsze, że fizyczność może „docisnąć”. Mogą się rodzić frustracje, złość, że czegoś nie jest się w stanie zrobić. Podkreślają, że potrzeba dużej mądrości życiowej, aby nie wyładowywać tego na tej drugiej osobie.
- Czasami ulubiony kubek męża wypadnie mi z ręki... – mówi Asia. – Wolałabym stłuc swój własny, ale takie rzeczy się dzieją. Frustracje rodzą się też w pełnosprawnych związkach, tylko nam dzieje się to częściej.
Niepełnosprawność nie ułatwia związku. Nie wszędzie można pojechać, wejść. Jednak Asia niespecjalnie lubi podróżować bez Artura – gdy razem w czymś uczestniczą, wszystko jest pełniejsze. Jak sama mówi, gdy jej męża nie ma obok, przeżywa tylko połowę radości.
- Czujemy się ze sobą swobodnie, bez skrępowania – mówi Asia. – Jeżeli pozytywnie i dobrze się myśli, to przez to, że oboje jesteśmy niepełnosprawni, mamy dla siebie pełne zrozumienie. Nigdy z nikim nie czułam pełnej swobody – przy sobie możemy robić wszystko na własny sposób.
Dzień jak co dzień
Obecnie jest singlem, choć nie ukrywa, że chciałby być w związku. Adam Matusiak na pytanie, jak spędzi dzień zakochanych, zaczyna się zastanawiać, kiedy właściwie wypadają walentynki...
- W tym roku w niedzielę – zauważa w końcu. – No cóż... walentynki walentynkami, a trening sam się nie zrobi – odpowiada beznamiętnie.
Bo niedziela to dzień, w którym chodzi na treningi koszykówki. Według niego, dzień zakochanych dla singla to takie święto, w którym wysyła się SMS-y z życzeniami do ulubionych koleżanek i wrzuci jakiś wpis na Facebooka. I na tym w zasadzie koniec.
Adam Matusiak z koleżankami, prywatne archiwum
- Nawet gdy nie byłem sam, walentynki to był dla mnie dzień, jak co dzień. Bo jeśli masz kobietę, to robisz jej walentynki codziennie, a nie przez jeden dzień w roku – podkreśla. – Owszem, można wymyślić coś innego niż zazwyczaj. Gdybym miał kogoś, to na pewno chciałbym spędzić ten dzień ze swoją kobietą. W takim wypadku trening kosza stanąłby pod znakiem zapytania – wyznaje figlarnie Adam.
Pomimo tego, że sam nie jest przekonany do świętowania dnia zakochanych, gdyby był w związku, to chciałby celebrować to święto – właśnie ze względu na drugą osobę.
- To jest normalne i intuicyjne, że robi się coś dla szczęścia drugiej osoby, nawet jeśli nie jest się o czymś przekonanym do końca – dodaje Adam.
Przyjechał w odwiedziny, został na rok
Pierwszy raz spotkali się na obozie Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Ola Karpińska uczyła się tam, jak korzystać z wózka, a Damian Ciesielski był instruktorem. Od razu bardzo się polubili. Bez przerwy dogryzali sobie, przedrzeźniali się. Na koniec obozu wymienili się numerami telefonów.
Jakiś czas później Ola odwiedzała przyjaciółkę w Poznaniu. Damian mieszkał niedaleko, dlatego zjawił się w stolicy Wielkopolski, aby się z nią zobaczyć. Po miło spędzonym czasie nadszedł czas powrotu Oli do Łodzi, gdzie studiowała. Chwilę przed wyjazdem, zjeżdżając na wózku z krawężnika, przewróciła się. Uderzyła tyłem głowy w krawężnik i straciła przytomność. Tydzień spędziła w szpitalu. Damian został u koleżanki Oli i każdego dnia odwiedzał poszkodowaną w szpitalu.
- Coraz bardziej zacieśnialiśmy swoje więzi – przyznają.
Ola nie ukrywa, że to ona pierwsza wyznała Damianowi magiczne słowa. Było to podczas jego odwiedzin w akademiku, w którym mieszkała podczas studiów.
- Któregoś dnia tak się stało, że Damian przyjechał do mnie do akademika i został na rok – śmieje się Ola.
W końcu wynajęli mieszkanie. W tamtym roku Damian oświadczył się Oli. Była wtedy bez makijażu, w ręczniku szła pod prysznic.
- To nie było romantyczne, ale Damian ma zamiar wynagrodzić mi to w walentynki – zadziornie mówi Ola.
- No właśnie – potwierdza Damian. – W tym roku wypadają w niedzielę, a dzień święty trzeba święcić. Prezent już mam. Ale nie mamy jeszcze konkretnie niczego zaplanowanego. Może jakaś kolacja w restauracji...
Ola Karpińska i Damian Ciesielski, fot. Szymon Siwak
Natłok misiów i serduszek
Z pewnością nie będą siedzieli w domu przed telewizorem, chcą ten dzień spędzić aktywnie.
- Nie chcę tego wydarzenia strasznie „cukierkowa” – podkreśla Ola. – Nie podoba mi się, że jest to bardzo wyolbrzymione. Jest ogromny natłok misiów, serduszek, a miłość jest zepchnięta na drugi plan. Mam wrażenie, że walentynki są nastawione na generowanie zysków dla korporacji.
Obydwoje uważają, że dzień zakochanych jest sztucznie napędzany.
- Walentynki to nie musi być wielka pompa, wystarczy czasami mały gest, jeśli jest on szczery i spontaniczny – mówi Ola.
- Tak jak było to w przypadku naszych zaręczyn, były spontaniczne – dodaje Damian.
Spędzają ze sobą mnóstwo czasu, a wzajemne przedrzeźnianie się zostało do dziś. A niepełnosprawność?
- Może są jakieś ograniczenia. Ale jeśli żyje się z kimś, to o tym się nie myśli. Zachowujemy się tak, jak każdy w związkach – wyznaje Damian.
Ola podnosi jeszcze ważną kwestię:
- Zalążki związku dla osoby niepełnosprawnej są bardzo trudne - mówi. – Trzeba się przełamać i pokazać ograniczenia, które mogą być krępujące. Jest obawa, czy ta druga osoba to zaakceptuje. Jeżeli jednak się to przełamie i partner to zaaprobuje, to związek jest na bardzo wysokim „levelu”. Jest taka bliskość, jakiej często nie ma w związkach ludzi pełnosprawnych.
- Ja myślę podobnie, gdybym przecież nie zakochał się w tobie, to bym z tobą nie był – stwierdza Damian, patrząc na Olę.
Seks to nie wszystko
Walentynki będzie spędzał sam.
- Nie jestem singlem z wyboru. Chciałbym nie być samotny, lecz moje starania często były niezauważane i lekceważone. To jak kubeł zimnej wody – mówi Artur Grudziński.
Jest prawdziwą duszą towarzystwa, często wyjeżdża do sanatorium i na zloty osób z niepełnosprawnością.
- Na takich zlotach można poznać wiele wartościowych osób – podkreśla Artur. – Ale to nie jest tak, że człowiek jedzie z nastawieniem, aby kogoś poderwać. Wiadomo – zawiera się znajomości, ale co będzie dalej, tego nikt nie przewidzi.
Artur Grudziński, fot. prywatne archiwum
Artur uważa, że takie zloty i portale randkowe to świetna sprawa dla osób z niepełnosprawnościami.
- Wiele osób żyje zamkniętych w domach, nie prowadzą życia towarzyskiego, nie mają okazji do tego, by kogoś poznać – zauważa. – Osoby te, często nie pracując, przez większość czasu oglądają telewizję, a komputer to dosłownie ich okno na świat. Taki portal randkowy czy zloty umożliwiają kontakty z ludźmi, a nawet szansę na znalezienie drugiej połówki.
Artur otwarcie mówi, że seks to nie wszystko.
- Liczą się uczucia, bliskość i zrozumienie. A osoby niepełnosprawne jeszcze bardziej potrzebują czułości i bliskości – dzieli się swoimi przemyśleniami Artur.
Uważa również, że wśród osób z dysfunkcjami często pojawia się brak gotowości do tego, aby wejść w bliski związek.
- Najpierw trzeba zaakceptować siebie, bo bez tego żadna relacja nie będzie udana – dodaje.
A same Walentynki? Nie są dla niego dniem wyjątkowym, bo każdy inny jest równie dobry na okazywanie uczuć.
Zalotne rzęsy, zmysłowy głos
Poznali się dzięki psom przewodnikom. Sebastian Grzywacz prowadził szkolenie o asystujących czworonogach, Dorota Ziental starała się o psa przewodnika. Na szkolenie przyjechała z mamą i to właśnie od niej usłyszała, że „niezły ten Sebastian”. Samej Dorocie spodobał się jego głos. Sebastian był z kolegą, który z kolei nie omieszkał powiedzieć mu, że Dorota jest fajna, a w szczególności fajne są... jej rzęsy. Do dziś śmieją się z tych rzęs. Są razem ponad cztery lata.
Dorota przyznaje, że kiedy była młodsza, bardziej przywiązywała wagę do świętowania dnia zakochanych. Ponieważ jednak w tym roku walentynki wypadają w weekend, razem z Sebastianem zapewne wybiorą się do restauracji na kolację.
- Jednak bez zbędnych fajerwerków – mówi spokojnym głosem Dorota. – Rozmawiałam ostatnio z przyjaciółką o tym, czy walentynki są potrzebne. Jak się ludzie kochają, to codziennie mają walentynki. Trzeba się szanować, okazywać sobie to uczucie, nie tylko od komercyjnego święta. Na pewno jest to sympatyczne. Zazwyczaj kobiety lubią takie klimaty: serduszka, różyczki – dodaje.
Nie ma nic przeciwko celebrowaniu dnia zakochanych, bo miło jest dostać jakiś drobiazg. Ale najważniejsze to kochać się i być ze sobą blisko przez cały czas, a nie tylko 14 lutego.
Sebastian Grzywacz i Dorota Ziental na spacerze, fot. prywatne archiwum
Czy z powodu dysfunkcji wzroku obojga, ich związek jest trudniejszy? Dorota uważa, że zupełnie nie. W sytuacji, gdy obie osoby mają podobne problemy, są w stanie lepiej się zrozumieć.
- To jest o tyle fajne, że my rozumiemy swoje potrzeby i ograniczenia, i to jest duże ułatwienie – mówi Dorota. – Jakieś prozaiczne sytuacje, z pozoru trudne, potrafią też budować. Gdy dwójka niewidomych zgubi się w obcym mieście i później się odnajdą, to jest to budujące. Ale też to, że damy radę coś w życiu wspólnie pokonać, sprawia, że w związku może być jeszcze lepiej, bliżej, cieplej – mówi.
Grunt to wspierać się i żyć ze sobą, a nie obok siebie. A mniejsze znaczenie ma to, czy jest się sprawnym, czy nie.
Miłość bez barier to coś więcej
- Każdy dzień jest dobry na okazywanie uczuć, więc również walentynki – uważa z kolei Bartłomiej „Skrzynia” Skrzyński. – Nie jestem z tych, którzy wyrażają sprzeciw wobec tego dnia. Mam takie przekonanie, że ci, co mówią, że uczucia można okazywać nie tylko w walentynki, w ogóle bardzo rzadko te uczucia okazują.
Walentynki spędzi nietypowo... Weźmie udział w akcji One billion rising (ang. Nazywam się miliard), która będzie się odbywać m.in. w jego rodzinnym mieście, we Wrocławiu.
- Jest to taniec, który odbywa się przeciwko przemocy wobec kobiet – mówi Skrzynia. – Zatańczymy w specjalnym układzie choreograficznym, aby w sposób pozytywny i radosny wyrazić sprzeciw wobec poważnego problemu, jakim jest przemoc wobec kobiet.
Według niego walentynki są świetnym czasem, aby poruszyć taki problem.
Bartłomiej „Skrzynia Skrzyński”, fot. archiwum redakcji
- Z jednej strony pokazać osobie na której nam zależy, że jest dla nas ważna – podkreśla. – Z drugiej zaś zaznaczyć, że nie chodzi tylko o fasadę baloników i serduszek, ale też o wzięcie udziału w tak ważnej akcji. Miłość bez barier ma znacznie szerszy zasięg, niż nam się wydaje. To również okazywanie szacunku, a to bez wątpienia wpisuje się brak jakiejkolwiek przemocy.
Skrzynia ma również inne walentynkowe plany. Jego mama od kilku lat podkreśla, że ten dzień to nie tylko kwestia miłości do osoby, którą trzymamy za rękę, ale również do innych bliskich. Tak właśnie jest u nich w rodzinie. Dlatego Skrzynia planuje w tym dniu zjeść obiad z siostrą i jej narzeczonym, z którymi nie widział się już jakiś czas.
A może słowiańska tradycja?
- Jestem Słowianinem i walentynek nie obchodzę. Jest wtedy zima i hormony jeszcze nie buzują – z uśmiechem mówi Leon Frelak.
Jest nieco starszy niż wypowiadający się wcześniej i dla niego jest to plastikowe święto z Zachodu.
- Święto kobiet, owszem, będę świętować! – zaznacza, a wolontariuszka, która trzyma mu przy uchu telefon, śmieje się wesoło.
Leon Frelak z siostrą, fot. archiwum redakcji
Skoro Słowianin, to może bardziej noc kupały?
- Jak najbardziej! – entuzjastycznie wykrzykuje pan Leon. – Wtedy jest ciepło, przyjemnie, można iść na spacer. A miłość i uczucia trzeba okazywać sobie zawsze, każdego dnia!
Walentynki inaczej
Jak więc widać, 14 lutego to dzień, który budzi wiele sprzecznych opinii. Jedni czekają na niego z niecierpliwością, innych serduszkowe wystawy w sklepach wprowadzają w stan poirytowania. Ten dzień obchodzony jest jednak na całym świecie. Mało tego, w wielu krajach istnieją pewne szczególne tradycje:
- Dania – panowie wysyłają humorystyczne wierszyki do swoich wybranek, których zadaniem jest odgadnięcie, kto jest autorem listu.
- Malezja – organizowany jest konkurs z nagrodą pieniężną, który polega na tym, że zakochani przykuwani są do siebie kajdankami i nierozłącznie muszą wytrzymać ze sobą... tydzień.
- Chiny – panny kładą na wodzie igłę. Jeśli nie zatonie, jest symbolem gotowości do zamążpójścia.
- Czechy – zakochani przypinają kłódki na moście Karola w Pradze.
- Japonia – kobiety ofiarowują mężczyznom słodycze, często zrobione własnoręcznie.
- Indie – walentynki zakazane są przez tradycję hinduską, jednak młodzież i tak coraz częściej je celebruje.
- Włochy – w ten dzień popularne jest obdarowywanie czerwoną bielizną.
- Hiszpania – podarkami są praktyczne prezenty, takie jak np. sprzęt AGD.
- Tajlandia – organizowany jest konkurs na najdłuższy pocałunek (obecny rekord to ponad 58 godzin!).
A co Ty myślisz o celebrowaniu walentynek? Jesteś za tym świętem czy przeciw niemu? Jak w tym roku spędzasz ten dzień? Napisz nam o tym w komentarzu pod artykułem.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz