Jak zbadać dostępność strony?
Coraz więcej mówi się o dostępności stron internetowych. Okazuje się jednak, że różnie jest ona rozumiana, a wiele osób w ogóle nie wie, o czym mowa. Podpowiadamy niespecjalistom, jak samodzielnie sprawdzić niektóre elementy dostępności.
Telefon do firmy, która stworzyła na zamówienie pewną stronę internetową:
- Zrobiona przez Was strona jest niedostępna – narzeka klient.
- Nieprawda – odpowiada przedstawicielka firmy. – Wchodziłam na stronę przed chwilą i działała.
Ta krótka rozmowa, która wydarzyła się naprawdę, pokazuje, jak często o kwestii dostępności mówimy różnymi językami. Przedstawicielka firmy uważała, że dostępność strony oznacza tyle, że strona działa i się nie zawiesza. Klient dostępność rozumiał zaś jako zgodność ze standardem WCAG 2.0.
Zasady, czyli prawidło
Ten skrót rozwija się jako Web Content Accessibility Guidelines, czyli wytyczne dotyczące ułatwień w dostępie do treści publikowanych w internecie. To opracowany przed laty przez Międzynarodowe Konsorcjum W3C dokument, do którego dostęp jest bezpłatny, a którego polską wersję językową opublikowało Forum Dostępnej Cyberprzestrzeni (FDC).
Dokument ten zawiera wskazówki na temat tego, jak budować serwisy internetowe dostępne dla wszystkich. Warto to podkreślić: dla wszystkich. Nie są to bowiem wskazówki stworzone specjalnie dla osób z niepełnosprawnością. Są oparte o zasady obowiązujące programistów.
- Te zasady nie powstały same z siebie, ale są one pewnym prawidłem, zapewniającym spójność, bazuje na nich cała rozwijająca się technologia internetowa – tłumaczy Dominik Paszkiewicz, audytor dostępności serwisów internetowych, współpracujący z Integracją. – Weźmy choćby pod uwagę fakt, że w Polsce w sprzedaży i obiegu jest ok. 12 tys. różnych modeli urządzeń mobilnych. Każde z nich opiera się na tych standardach. Ich twórcy mogą je czasem różnie interpretować, ale jest to jednak jakaś podstawa. Dzięki temu te urządzenia mogą się komunikować, wspólnie działać. To jest bardzo ważne. Dzięki temu to wszystko się rozwija.
Zasady tworzenia stron internetowych umożliwiają korzystanie z nich wszystkim, w tym osobom z różnymi rodzajami niepełnosprawności, np. niewidomym, niesłyszącym, ze schorzeniami narządów ruchu. Dla przykładu, osoby niewidome używają oprogramowania (tzw. czytników), które odczytuje to, co inni widzą na stronie internetowej. Z kolei część osób z niepełnosprawnością ruchową obsługuje komputer tylko za pomocą klawiatury, bo mimowolne ruchy kończyn uniemożliwiają precyzyjne korzystanie z myszki.
Korzystne zmiany, ale...
To dlatego tak ważna jest poprawna konstrukcja strony internetowej. Przestrzeganie zasad zawartych w WCAG 2.0 gwarantuje, że z serwisu skorzystają wszyscy, nie tylko osoby o sokolim wzroku, ze zwinnymi rękami i z dużym doświadczeniem w internecie.
Niestety, często zamawiający wykonanie strony internetowej, a także pracujący przy niej programiści i graficy dość lekko traktują zalecenia WCAG 2.0. Trochę zmieniło się na korzyść w przypadku serwisów instytucji publicznych, ponieważ od 31 maja 2015 r. obowiązuje odpowiednie rozporządzenie, które nakłada na nie obowiązek dostosowania swoich stron internetowych.
Strona Premier.gov.pl jest uważana za wzorcową pod kątem dostępności dla osób z niepełnosprawnością
Jak zapewnić dostępność serwisu internetowego instytucji? Kierunek już lata temu, przy wsparciu Integracji, wyznaczyła Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, której strona uchodzi za wzorcową. Niestety, nie wszystkie urzędy poszły tą drogą. Warto zwracać uwagę, czy strona urzędu, którą odwiedzamy, jest dostępna, czyli spełnia obowiązujące rozporządzenie. Jeśli nie, warto zadać pytanie o dostępność, na które urząd musi przecież odpowiedzieć. Można się w nim powołać na wspomniane rozporządzenie i wytknąć niedociągnięcia. Jeśli odpowiedź urzędu będzie wymijająca lub niesatysfakcjonująca, pomocą służą eksperci Integracji, którzy przeprowadzają audyty dostępności cyfrowej.
Jak sprawdzić dostępność strony?
Jak jednak samemu, choćby w podstawowym stopniu, sprawdzić, czy strona jest dostępna? W ostatnim czasie powstało wiele narzędzi do badania dostępności – lepiej lub gorzej ocenianych przez specjalistów. Choć najpewniejsze jest zawsze „ręczne” sprawdzenie dostępności przez eksperta, w 2014 r. Forum Dostępnej Cyberprzestrzeni opisało „Narzędzia do badania dostępności i tworzenia dostępnych treści” w (plik PDF, 2,5 MB). Są też podręczniki, jak choćby wydana przez Integrację i PFRON „Dostępność stron internetowych”.
„Dostępność serwisów internetowych” to uznany w środowisku poradnik, pisany przystępnym językiem
Zanim się jednak po nie sięgnie, warto wiedzieć, że pewne istotne elementy dostępności możemy sprawdzić sami – i to bez specjalistycznego oprogramowania.
- Czy widząc stojące na parkingu auto możemy określić jego stan i wartość? Tak, nawet nie posiadając specjalistycznych narzędzi i wielkiej wiedzy o motoryzacji możemy taką wstępną ocenę wydać – uważa Ignacy Wasiluk, współpracujący z Integracją audytor dostępności serwisów internetowych. – Czy możemy, nie posiadając dużego doświadczenia informatycznego, ocenić dostępność serwisu internetowego? Analogicznie jak w poprzednim przykładzie, odpowiedź jest twierdząca. Każdy z nas, po krótkim pobycie na stronach serwisu, może określić, czy strona jest dla użytkowników „przyjazna”.
Po pierwsze: tytuły
Chodzi jednak nie o tytuły widoczne na początku tekstu, lecz te, które wyświetlają się na samej górze, w kartach przeglądarki – osobom widzącym ukażą się w całości choćby po najściu na nie myszką.
- Zasadą ogólną dla nich jest: od szczegółu do ogółu – tłumaczy Dominik Paszkiewicz. – Przede wszystkim tytuł powinien mówić o tym, co jest na tej konkretnej podstronie, na której jesteś. Jeśli jesteś w artykule pt. „Jak zbadać dostępność strony?”, to tytuł karty powinien brzmieć: „Jak zbadać dostępność strony?, myślnik, Niepelnosprawni.pl”. Ewentualnie może tam być w środku jeszcze nazwa działu.
Akurat z tytułami, czyli nazwami kart, nie jest najgorzej. Twórcy stron internetowych chętnie stosują się do tego zalecenia, bo... tytuły to podstawa pozycjonowania w wyszukiwarkach, a więc wymierna korzyść. Dobrze, że tak jest, ponieważ:
- Tytuły są podstawą użyteczności dla wszystkich użytkowników widzących, a elementarnym aspektem dostępności dla osób niewidomych – podkreśla Dominik Paszkiewicz.
Po drugie: nagłówki
- Duży wpływ na poprawny odbiór opublikowanych informacji ma sposób redagowania artykułów – podkreśla Ignacy Wasiluk. – Treść główna stron powinna posiadać zrozumiałe tytuły, trafnie określające opisywane tematy. Teksty powinny być dzielone na sekcje i opatrzone nagłówkami.
Wspomniane nagłówki przed konkretnymi sekcjami tekstu nazywane są też przez redaktorów śródtytułami. Nagłówki muszą odzwierciedlać strukturę opublikowanej informacji. To swojego rodzaju spis treści konkretnego artykułu. Tytuł całego tekstu to zawsze nagłówek oznaczony jako h1. Śródtytuły artykułu będą więc oznaczone jako h2. Jeśli w ramach bloku opatrzonego nagłówkiem h2 trzeba wydzielić kolejną część, należy go oznaczyć jako h3. I tak dalej. Literki „h” z poszczególnymi cyframi to nazwy techniczne, ale bardzo istotne, zwłaszcza dla osób niewidomych, korzystających z czytnika ekranu. Dzięki nim nie muszą czytać całego tekstu, by dowiedzieć się interesującej rzeczy.
- Nagłówki muszą być dobrze zrobione – podkreśla Dominik Paszkiewicz. – Nie dość, że mają wyglądać jak nagłówki, czyli mają być jakoś wyróżnione, odróżniać się od zwykłego tekstu, to jeszcze w kodzie strony internetowej muszą być określone odpowiednimi tzw. znacznikami w języku HTML. Tak jest z większością elementów, muszą być prawidłowo zadeklarowane w tymże HTML. Jeżeli są zrobione prawidłowo, czyli zgodnie ze standardami, które powstały u zarania internetu i do dzisiaj się rozwijają, to wtedy np. osoba niewidoma, używająca specjalnego czytnika, bez problemu sobie po tej stronie nawiguje.
Co więc tu sprawdzać? Otóż redaktorzy serwisów internetowych czasem wyróżniają śródtytuły stosując zwykłe pogrubienie tekstu zamiast nagłówków. To dość poważny błąd, który jednak zazwyczaj dość łatwo wykryć. Wystarczy zaznaczyć treść nagłówka, kliknąć prawy klawisz myszki i w przeglądarce Firefox wybrać opcję „Pokaż źródło zaznaczenia”. Szybko się okaże, czy jest to znacznik np. h2, czy tylko oznaczające pogrubienie b lub strong.
Po trzecie: justowanie
- Nie powinno być stosowane justowanie tekstów do prawej strony – podkreśla Ignacy Wasiluk.
Dlaczego? Doskonale wiedzą to osoby z dysleksją. Rozciągnięcie treści od lewej do prawej strony, choć wygląda elegancko, tworzy ścianę tekstu, w którym trudno się połapać. O wiele łatwiej odnaleźć się w tekście „poszarpanym”. Dla osób z dysleksją niektóre „ściany tekstu” są w ogóle nie do przeczytania. Więc poprawnie sformatowane teksty na stronach internetowych to te, które są wyrównane jedynie do lewej strony.
Po czwarte: linki
Linki powinny się wyróżniać w tekście, być przez użytkownika łatwe do zauważenia.
- Te linki są naszymi przewodnikami po internecie – tłumaczy Dominik Paszkiewicz. – One służą do tego, do czego służy internet, czyli do nawigacji pomiędzy stronami. Nie może być nawet sekundy zawahania, czy coś jest linkiem, czy coś jest klikalne, czy coś jest interaktywne. Najbardziej klasycznym, rozpoznawalnym sposobem na to jest podkreślenie.
Sama widoczność linków to jednak nie wszystko.
- Ich treść powinna jasno określać, dokąd link prowadzi i co wydarzy się po jego wybraniu – podkreśla Ignacy Wasiluk.
Link powinien być zrozumiały, najlepiej ujęty w odpowiedni tekst. Jeszcze przed kliknięciem w niego powinniśmy wiedzieć, co się stanie potem. Do jakiej treści nas przekieruje lub jaki plik i o jakim rozmiarze ściągniemy, klikając w link. Nie są więc dopuszczalne linki o treści „czytaj”, „kliknij tutaj” albo takie, które nie ostrzegają, że za chwilę pobierzemy ogromny dokument.
Po piąte: opis alternatywny
- Stosowane na stronach grafiki i zdjęcia powinny posiadać poprawny opis alternatywny – zauważa Ignacy Wasiluk.
Jest to przydatne głównie osobom niewidomym i niedowidzącym. Opis alternatywny to wytłumaczenie, co znajduje się na grafice lub zdjęciu. To bardzo ważne, ponieważ obraz przekazuje często istotną część całej informacji.
- W przypadku użytkowników niewidomych brak opisu alternatywnego to nie tylko brak informacji o treści wizualnej. To także problem przekazywania im przez czytniki niezrozumiałych sekwencji kodu zastępujących ten opis – podkreśla Ignacy Wasiluk.
Co ważne, podpisy pod zdjęciami to nie to samo, co opisy alternatywne zdjęć. By sprawdzić, czy element graficzny na stronie jest odpowiednio opisany, wystarczy w przeglądarce Firefox kliknąć na grafice prawym przyciskiem myszki i wybrać polecenie „Pokaż informacje o obrazku”. „Powiązany tekst” to właśnie opis alternatywny. Jeśli go nie ma, to znaczy, że o opisie „zapomniano”.
Po szóste: fokus
Już od dwóch lat Integracja organizuje akcję „Godzina bez myszy”. Polega to na odpięciu od komputera myszki lub nieużywaniu laptopowego pada i próbie obsługi komputera samymi klawiszami – jak osoby niewidome czy choćby z poważną spastycznością, która uniemożliwia precyzyjne stosowanie myszki.
Wystarczy wiedzieć, że do przeskakiwania po poszczególnych klikalnych elementach służy TAB, do przeskakiwania do tyłu TAB z wciśniętym jednocześnie klawiszem SHIFT, a do „klikania” – ENTER. Skąd jednak wiemy, gdzie na stronie jesteśmy? Od tego jest tzw. fokus, czyli ramka wokół wybranego akurat elementu.
- Ta ramka zwykle nie jest dobrze widoczna, bo taki jest domyślny fokus przeglądarki, np. w Firefoksie to jest taka kropkowana, jednopikselowa rameczka – tłumaczy Dominik Paszkiewicz. – Jednak jako audytorzy oczekujemy, że wykonawca strony internetowej zrobi więcej, stworzy wzmocniony fokus, jaki jest np. na portalu Niepelnosprawni.pl. Na pewno jednak wszystko, co da się kliknąć myszką, powinno być „enterowalne” za pomocą samej klawiatury.
Gdy już, wciskając TAB, ujrzymy fokus, warto sprawdzić, czy działa ENTER. Wszystkie elementy, takie jak linki, formularze, przyciski, muszą działać z klawiatury. Przy okazji może się też wydarzyć, że fokus zniknie – to oczywiście także błąd. Warto się fokusem pobawić, by zobaczyć, z czym zmagać się muszą niektórzy użytkownicy z niepełnosprawnością.
Po siódme: zrozumiałość
Warto się też pobawić internetowymi narzędziami do badania zrozumiałości tekstu. Dwa najpopularniejsze w Polsce to www.logios.pl oraz www.jasnopis.pl. Oba bazują na ocenie tzw. mglistości tekstu, która również ma silny związek z problematyką dostępności. Dla języka angielskiego „fog index” stworzył w latach 50. ubiegłego wieku Robert Gunning. Im wyższa wartość indeksu, tym trudniej jest swobodnie zrozumieć badany tekst. Wartość ta odpowiada liczbie lat edukacji.
Twórcy Logios.pl odnieśli wartości indeksu FOG do polskich realiów. Wynik od 1 do 6 oznacza, że tekst jest zrozumiały już dla uczniów szkoły podstawowej. Przystępność na poziomie gimnazjum to FOG o wartości od 7 do 9. Od 10 do 12 oznacza język zrozumiały dla licealistów. Przystępność na poziomie studiów licencjackich to FOG od 13 do 15. Dla studentów studiów magisterskich FOG wynosi 16 lub 17. Tekst z FOG o wartości od 18 do 21 oznacza język zrozumiały dla doktorantów. Natomiast powyżej 22 tekst zrozumiały jest dla osób z doktoratem.
Warto wejść na stronę Logios.pl i dowiedzieć się, czy stworzony tekst nie jest zbyt trudny
Aplikacja Jasnopis.pl dodatkowo m.in. podkreśla fragmenty trudniejsze od reszty tekstu, długie zdania, a także słowa wymagające zmiany.
- Warto jednak podkreślić, że jest to badanie o ograniczonym zasięgu – zauważa Dominik Paszkiewicz. – Bada tylko dwa kryteria. Co najwyżej jeszcze próbuje wskazać trudne wyrazy. Należy je traktować jako badanie towarzyszące.
Trzeba jednak podkreślić, że sprawia wiele radości, ale i... uczy pokory twórców treści.
Po ósme: napisy
Coraz częściej zdarza się, że na stronach internetowych zamieszczane są jedynie filmiki, bez artykułu do przeczytania lub najwyżej z paroma zdaniami. To ogromna bariera dla osób niesłyszących – zwłaszcza wówczas, gdy w filmiku przekazywane są kluczowe treści.
Dlatego warto sprawdzić, czy zamieszczane filmiki mają napisy lub możliwość ich uruchomienia. A także pamiętać, że napisy przydać się mogą każdemu, kto – z różnych przyczyn – nie będzie mógł skorzystać z głośnika czy słuchawek.
Po dziewiąte: PDF
To słynny już przykład na brak dostępności, zwłaszcza dla osób niewidomych i niedowidzących. Ich czytniki nie radzą sobie z plikami PDF, które są zapisane jako obraz, a nie jako nadający się do przeczytania tekst. Tymczasem PDF-y są bardzo chętnie stosowane przez urzędy, ministerstwa i wszelakie instytucje. Jak sprawdzić, czy urzędnicy mają w nosie część obywateli?
- Badaniem PDF-a i jego minimalnej, podstawowej dostępności, bez uzyskania pewności, że na pewno jest super dostępny, jest sprawdzenie, czy da się w PDF-ie zaznaczyć myszką tekst – wyjaśnia Dominik Paszkiewicz.
Jeśli się kliknie, próbując zaznaczyć tekst, a zaznaczy się cała strona, to wtedy mamy do czynienia ze skanem w formie obrazka, który jest kompletnie niedostępny dla czytników osób niewidomych.
- Niestety, fakt, że czytnik odczyta PDF, to jeszcze za mało, bo może on być niezrozumiały – zaznacza Dominik Paszkiewicz.
Audytor podaje przykład możliwej do odczytania oferty reklamowej w PDF, która jednocześnie była tak złożona, że czytnik najpierw wyliczał listę produktów, a potem listę ich cen. Nijak nie można było odgadnąć, który produkt ile kosztuje. Sprawdzenie, czy dokument w PDF jest dla czytników zrozumiały, to już jednak „wyższa szkoła jazdy”.
Po dziesiąte: kontrast
Podobnie jest z badaniem kontrastu, czyli, mówiąc bardzo ogólnie, różnicy jasności dwóch kolorów.
- Warunkiem dostępności strony jest dobry kontrast zapewniający swobodny odczyt zamieszczonych informacji – podkreśla Ignacy Wasiluk. – Niski poziom kontrastu utrudnia korzystanie z serwisu użytkownikom o mniejszej ostrości wzroku, niedowidzącym i przeglądającym serwis w niekorzystnych warunkach oświetlenia. Męczy wzrok i utrudnia wyszukiwanie interesujących użytkownika informacji.
Akurat zasady dotyczące kontrastu tekstu do tła są w WCAG 2.0 określone bardzo dokładnie. Minimum to 4,5 do 1, a zalecane jest 7 do 1. Nie tylko specjaliści są w stanie „na oko” określić, czy kontrast jest właściwy. Wiadomo mniej więcej, że ciemnoszary tekst na niewiele jaśniejszym tle wymogów nie spełni.
- Każdy widzi inaczej, może mieć źle skalibrowany monitor albo beznadziejną matrycę laptopa, ale generalnie ludzie widzą, kiedy kontrast jest niewłaściwy, i to się najczęściej potwierdza w badaniu – mówi Dominik Paszkiewicz. – Kiedy w raporcie eksperckim uważamy, że gdzieś jest słabo z kontrastem, to dokładnie to samo wychodzi w testach z osobami słabowidzącymi. Temat kontrastu jest akurat bardzo dobrze zbadany. Zalecany kontrast na poziomie 4,5 do 1 wziął się z badań, które prowadzono z ludźmi. Okazało się, że poniżej tego progu wiele osób widzi po prostu słabo.
Jeśli kontrastu nie chcesz badać „na oko”, wystarczy ściągnąć program Colour Contrast Analyser, który wskaże, czy dany element strony internetowej jest dostępny, czy nie.
Jeśli zaś po przeczytaniu tego tekstu złapałeś „bakcyla dostępności” i chcesz się tego zacząć uczyć, warto zajrzeć na stworzoną przez Dominika Paszkiewicza stronę www.dostepne.info/audytor. Jest tam do ściągnięcia paczka z oprogramowaniem do Firefoksa i 10 wskazówek, jak badać dostępność poszczególnych elementów strony internetowej. Warto bowiem pamiętać, że w powyższym artykule zaprezentowaliśmy jedynie kilka elementów, które w najprostszy sposób można samemu sprawdzić, bez pomocy ekspertów i specjalistycznych programów. To jednak wcale nie znaczy, że sprawdzona tymi metodami strona będzie w pełni dostępna. Do tego może być jeszcze daleka droga.
Artykuł powstał w ramach projektu „Twoje prawo do informacji - Twoje prawo do równego traktowania”, dofinansowanego ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz