Wózkiem przez świat: Muzeum Powstania Warszawskiego
Choć listopad trudno nazwać miesiącem idealnym do wycieczek po Polsce, to jednak uznaliśmy, że za długo już siedzimy w jednym miejscu i czas ruszyć w drogę. Pretekstem do kolejnej wyprawy stała się sztuka teatralna Jerzego Stuhra „Na czworakach”, którą wystawia Teatr Polonia, a celem: Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie.
O sztuce i dostępności teatru dla osób niepełnosprawnych, przeczytacie na stronach bloga niepełnosprawnyturysta.pl w zakładce „Teatry w Polsce!”, natomiast w tym tekście postaram się zachęcić Was do odwiedzenia Muzeum Powstania Warszawskiego.
W podróż do Warszawy postanowiliśmy wybrać się pociągiem, by sprawdzić przede wszystkim, jak to jest z przystosowaniem wagonów Pendolino i powiem Wam, że byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Szerzej o podróży do Warszawy i m.in. wycieczce włoskim pociągiem, będziecie mogli przeczytać na stronie bloga jeszcze przed świętami. Tymczasem wróćmy jednak do głównej atrakcji wyjazdu.
Pierwszy raz w Muzeum Powstania Warszawskiego byłem jeszcze w trakcie studiów. Chciałem jednak przeżyć ponownie, może bardziej świadomie, tę niesamowitą wycieczkę w głąb naszej historii. Moje wspomnienie związane z wizytą w muzeum było bardzo wyjątkowe i stąd potrzeba ponownych odwiedzin.
Bez kolejki po kocich łbach
Wejściówka dla osoby niepełnosprawnej jest darmowa, opiekun musi zaś zakupić bilet ulgowy w cenie 14 zł. Uwierzcie, że warto. Dodatkowo, muzeum posiada udogodnienia dla zwiedzających osób niewidomych i niedowidzących oraz niesłyszących. Więcej informacji można znaleźć na stronie muzeum w zakładce „O muzeum / Zwiedzanie”.
Po zakupie biletu, przy wejściu do muzeum przywitała nas dość duża kolejka, a że listopadowa pogoda nas nie rozpieszczała, postanowiłem podejść do drzwi i zapytać, czy zostaniemy wpuszczeni bez kolejki. Oczywiście, tak też się stało. Zaraz po wejściu czuć wyjątkowość tego obiektu. Niestety, jest też, związany z tym wystrojem, drobny problem dla osób niepełnosprawnych, zarówno tych na wózku, jak i mających inne problemy z chodzeniem – wszędzie na podłodze są tzw. kocie łby. Choć dosyć łagodne i nie stanowią wielkiego problemu, to jednak nie sposób ten fakt pominąć. Trzeba jednak przyznać, że jest to element dodający uroku, bardzo ważny dla całości atmosfery panującej w muzeum.
Od razu przy wejściu, po prawej stronie, znajduje się winda, którą można zjechać do przystosowanej łazienki. Tu małe zaskoczenie – choć winda jest, to nie można z niej było skorzystać samemu i ktoś (opiekun lub ochrona) musi zejść na dół i „ściągnąć” delikwenta, przytrzymując przycisk przywołania windy. Pozostałe dźwigi, bo muzeum jest wielokondygnacyjne, działają już normalnie.
Miasto ruin pod Liberatorem
Przemierzając dość duży obszar obiektów muzealnych, mamy do czynienia z wieloma atrakcjami interaktywnymi i multimedialnymi. Od telefonów, dzięki którym można posłuchać historii opowiadanych przez samych powstańców, przez mniejsze i większe sale kinowe, w których wyświetlane są filmy dokumentalne, po przeróżne szufladki, po wysunięciu których przeczytamy np. krótką notkę związaną z miejscem, w którym akurat się znajdujemy. W trakcie trasy zwiedzania, nie zabraknie także atrakcji w postaci zebranych oryginalnych pamiątek – mundurów, karabinów, motoru używanego przez wojsko niemieckie czy, co robi naprawdę piorunujące wrażenie, oryginalnych protokołów ekshumacji zwłok.
W centralnej części muzeum możemy podziwiać replikę samolotu Liberator, oryginalnych rozmiarów, z włączonymi w konstrukcję prawdziwymi częściami. Załogi tego amerykańskiego bombowca dokonywały zrzutów nad walczącą Warszawą, niosąc pomoc powstańcom walczącym z niemieckim okupantem.
W tym samym miejscu, pod szkieletem aeroplanu, naszą ciekawość wzbudziła ustawiająca się kolejka. Jak się okazało, nie tylko można podziwiać sam samolot, ale przy odrobinie cierpliwości (związanej z odstaniem w kolejce 20 czy 30 minut), staniemy się na kilka minut członkiem załogi jednego ze „stalowych ptaków” i odbędziemy lot nad zrujnowaną i wyludnioną Warszawą. Każdy z nas uczył się o tym, że nasza stolica była doszczętnie zniszczona, ale dopiero siedmiominutowy film „Miasto Ruin”, w dodatku w technice 3D, uzmysławia nam, jak rozległa była skala dewastacji miasta. Nie można być w Muzeum Powstania Warszawskiego i odpuścić sobie oglądanie tego filmu. Dla mniej cierpliwych jest też jego ogólnodostępna, standardowa wersja.
Wózkiem do kanałów
Z nietypowych atrakcji warto jeszcze wspomnieć o odtworzonych tunelach kanałów podmiejskich, którymi można przejechać również wózkiem inwalidzkim. Naprawdę warto, bo choć jest to tylko oczywiście namiastka tego, co przeżywali powstańcy, dla których, jak sami opowiadają, brodzenie w ściekach w klaustrofobicznych tunelach było jednym z najgorszych wspomnień, to i dla zwiedzających jest to niecodzienne przeżycie.
Powstanie warszawskie to kawałek naszej historii, ważny z kilku względów również dla całej historii II wojny światowej. Wydarzenie bez precedensu. I choć można mieć różne zdanie na temat celowości wzniecania powstania, a także zapewne trudno nazwać je zwycięskim zrywem, to nie możemy jednak o nim zapomnieć, musimy o nim pamiętać i oddać cześć bohaterom, którzy dzielnie walczyli i oddawali życie dla idei, które były dla nich ważne. Muzeum Powstania Warszawskiego doskonale oddaje ideę gloria victis i chociażby przez wzgląd na pamięć o nim, warto odwiedzić to miejsce.
Łukasz Hećman – prawnik, doktorant, fascynat sportu i podróżowania, twórca strony internetowej NiepelnosprawnyTurysta.pl i profilu Niepelnosprawny w serwisie społecznościowym Facebook.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz