Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Cewnikowanie – wstydliwy problem... polskiej medycyny

01.12.2015
Autor: Mateusz Różański
Różnokolorowe cewniki hydrofilowe

30 tysięcy osób w Polsce zmaga się z pęcherzem neurogennym. Są to m.in. osoby po urazach rdzenia kręgowego. Choroba nie tylko utrudnia im podejmowanie codziennej aktywności, ale też prowadzi do bardzo poważnych powikłań i może skutkować uszkodzeniem nerek oraz koniecznością dializowania.

„18 lat temu złamałem kręgosłup na wysokości C7, od 10 lat mam założony cewnik wewnętrzny, tzw. cewnik Foleya, po stwierdzeniu przez lekarza urologa ogromnych zalegań moczu w pęcherzu, wtedy miałem małe kieszenie w lewej nerce. Obecnie mam uszkodzone obydwie nerki, do tego infekcje dróg moczowych, które nawracają raz na dwa miesiące. Ciągle też jestem na tabletkach odkażających mocz. Do tego wraz z infekcjami dochodzi u mnie do ogromnych skoków ciśnienia tętniczego, które jeden z lekarzy określił jako objawy wegetatywne, pojawiające się przy wysokich urazach rdzenia kręgowego. A mnie po ostatniej infekcji dróg moczowych zabrano nieprzytomnego do szpitala, gdzie poinformowałem lekarzy, że mam strasznie wysokie ciśnienie . Na pytanie, skąd to wiem, odpowiedziałem lekarzom, że bardzo boli mnie głowa. W odpowiedzi otrzymałem leki przeciwbólowe”.

To treść maila jednego z pacjentów urologa, prof. Piotra Radziszewskiego.

Okrutna codzienność

- To jest codzienność pacjentów z pęcherzem neurogennym. Są to pacjenci kompletnie niczyi. Tylko dlatego, że oni sami potrafią dotrzeć do konkretnych informacji, funkcjonują w Polsce w jakikolwiek sposób – mówił prof. Radziszewski na konferencji „Dlaczego pacjenci z pęcherzem neurogennym są wykluczeni z osiągnięć współczesnej medycyny w Polsce?”, która 28 listopada 2015 r. odbyła się w Warszawie.

slajd z prezentacji, na którym jest tabelka porównawcza Polski i świata w tematyce cewnikowania

Slajd porównawczy leczenie w Polsce i na świecie

By jeszcze lepiej unaocznić problem, opisał historię innego swojego pacjenta:

- Młody chłopak, cztery lata po skoku do wody wspierał się tłocznią brzuszną. Potem doznał uszkodzenia nerek i założono mu na stałe cewnik Foleya. Po kilkunastu miesiącach doszło do dysrefleksji autonomicznej (nadmierna aktywność autonomicznego systemu nerwowego, powodująca nagły napad nadmiernie wysokiego ciśnienia krwi – przyp. red.). Dopiero pięć lat po wypadku wykonano pacjentowi badanie urodynamiczne i zlecono nieskuteczną terapię Tamsulozyną i opukiwaniem pęcherza. Po sześciu latach pacjent wrócił do szpitala z ciężką urosepsą, wodonerczem i ciężką niewydolnością nerek. Dopiero kiedy trafił do nas, podaliśmy mu toksynę botulinową i pokazaliśmy, jak samemu zakładać sobie cewnik. Dzięki temu zaczął funkcjonować normalnie – opisywał ze szczegółami profesor.

Im bardziej tniemy koszty, tym bardziej one rosną

Historie takie, jak powyższa, to – jak się okazuje – normalność w polskiej urologii. W imię pozornych oszczędności nie refunduje się skutecznego leczenia i sprzętu rehabilitacyjnego, co prowadzi do tego, że pacjenci doznają bardzo groźnych infekcji dróg moczowych, które mogą prowadzić nawet do śmierci.

- Infekcje to jest coś, z czym stale zmagają się Ci pacjenci – mówił prof. Radziszewski. – Są one lekooporne i wymagają leczenia lekami z górnej półki. Dodatkowo pacjenci często muszą korzystać z dializ, co prowadzi do tego, że koszty dochodzą do setek tysięcy złotych na leczenie jednego pacjenta.

Zdaniem prof. Radziszewskiego, statystycznie niewielka liczba pacjentów z pęcherzem neurogennym prowadzi do tego, że nie są oni traktowani przez decydentów poważnie, o czym świadczyć może choćby likwidacja przed laty jedynego w Polsce Oddziału Neuro-Urologii Specjalistycznego Centrum Rehabilitacji im. Prof. M. Weissa w Konstancinie.

prof. Radziszewski jako prelegent podczas konferencji

Prof. Radziszewski, jeden z prelegentów podczas konferencji

- Co my mamy dla tych pacjentów? Badanie urodynamiczne – nie jest obowiązkowe w naszym kraju, a za granicą już tak – wyjaśniał prof. Radziszewski. – Leki antycholinergiczne (stosowane w leczeniu pęcherza nadreaktywnego – przyp. red.) mają zaledwie 30-procentową refundację dla pacjentów z SM. U tych po urazie rdzenia konieczne jest nagięcie przepisów i stwierdzenie u pacjenta, wbrew rzeczywistemu stanowi, pęcherza nadreaktywnego.

Jako pozytywną zmianę wskazuje on stosowanie u osób z pęcherzem neurogennym toksyny botulinowej, tzw. botoksu, który wymaga jednak tego, by pacjent sam się cewnikował. Z czym – jak się okazuje – wiąże się bardzo wiele problemów.

Lepszy cewnik – lepsze życie

- Cały świat funkcjonuje na cewnikach hydrofilowych. W Polsce pacjent ma refundowane 20 cewników na miesiąc, przez co musi wybierać, w które dni będzie się cewnikował cewnikiem sztywnym, a w które hydrofilowym – zaznaczał urolog.

Tłumaczył, że cewnik hydrofilowy, choć droższy, jest o wiele wygodniejszy dla pacjenta – jest krótszy, łatwiej go zaaplikować, a przede wszystkim stosowanie go jest o wiele bezpieczniejsze.

Robert Jagodziński przedstawia poprawne założenie cewnika

Robert Jagodziński przedstawia poprawne założenie tradycyjnego cewnika

- Cewniki hydrofilowe to zdecydowanie mniej infekcji, zdecydowanie mniej urazów cewki moczowej –podkreślał prof. Radziszewski. – Ale przyjrzyjmy się kosztom. Cewnik jednorazowy: 80 groszy, z tego refundowanych jest 56. Żel, który powinien być używany jednorazowo, w zależności od rodzaju: od 7 do 22 złotych. Pęseta jednorazowa: 96 groszy, gaziki: 54 groszy, płyn odkażający, który wystarcza na 10 cewnikowań: 23 złote.

Zdaniem prof. Radziszewskiego sytuacja jest absurdalna – to na chorych zrzucono większość kosztów przestarzałej terapii. A wystarczyłoby zacząć refundować o wiele lepsze i bezpieczniejsze cewniki hydrofilowe.

- Nie mamy kompletnie refundacji i diagnostyki pacjentów z pęcherzem neurogennym – tłumaczył prof. Radziszewski. – Współpłacenie za leczenie i za leki u tych pacjentów jest posunięte do absurdu. Bo oni mają praktycznie refundowane tylko 56 groszy za każdy cewnik sztywny.Polska nie refunduje cewników hydrofilowych, w pozostałych krajach Europy albo w ogóle nie ma limitu na ich refundację, albo te limity są tak wysokie, że współpłacenie przez pacjenta wynosi góra 20 procent. Stać nas na leczenie nawrotowych infekcji, leczenie nerkozastępcze, przeszczepy nerek i powikłań po stosowaniu cewników sztywnych? Nie sądzę – ironizował urolog.

Komentarz

  • Skutki uboczne cewnikowania
    Danuta Jędrzejczyk
    02.06.2021, 20:33
    Miałam założony cewnik DJ, do nerki. Wdala się przewlekla infekcja, krwiomocz, ból nerki,pojawiły się bakterie E._Coli w moczu. Infekcji nie zwalczyły 4 antybiotyki, leki od internisty, globulki dopochwowe od ginekologa. Mam ciągle parcie na pęcherz, odczuwam ból przy oddawaniu moczu, nie mogę utrzymać moczu. Na marginesie, jak to jest możliwe, że dwukrotnie robione usg brzucha, wykonane w tym samym szpitalu, raz nie wykazało niczego, kolejnym razem wykazało obecność cewnika DJ, w nerce prawej. Czy te badania robione są na chybił trafił, są niewiarygodne? Zastanawiające!

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas