Artur Andrus: dobry żart się obroni
- Uważam, że i humor musi być bez barier, i kuchnia, i sport, i muzyka, i fryzjerstwo – mówi Artur Andrus, satyryk i radiowiec, który jako współprowadzący tegoroczną Wielką Galę Integracji zdobył jej publiczność lekkim i celnym poczuciem humoru.
Mateusz Różański: Czy jako satyryk uważa pan, że można żartować z niepełnosprawności?
Artur Andrus: Można. Ale pod warunkiem, że się wymyśli jakiś fajny żart na ten temat. Ja wiem, że jest to kłopotliwe, bo może to dotknąć kogoś osobiście, jakichś sfer ludzkiego nieszczęścia, więc trzeba na to uważać. Mnie ośmieliło to, co zobaczyłem na przeglądzie kabaretowym PAKA w Krakowie, który jest najważniejszą tego typu imprezą w Polsce, przeznaczoną dla młodego pokolenia. Wystąpił tam kabaret złożony z osób z niepełnosprawnością, które sobie z tej swojej niepełnosprawności żartowały. Ja wiem, że one mają większe prawo do tego. Bo jak się żartuje z samych siebie, to nie ma w tym niczego niezręcznego. Ale zauważyłem, że oni oprócz tego, że żartują sami z siebie, robią to w sposób zabawny. Mają wymyślone żarty na temat swojej niepełnosprawności. Jeden z tych artystów kabaretowych był dotknięty jakąś przypadłością neurologiczną i cały czas ruszał głową. Ktoś, kto zapowiadał go na scenie, powiedział, że Józek jest jedynym artystą w Polsce nadającym w stereo. Więc ja nie uważam, że na ten temat nie wolno żartować, ale wolno to robić tylko wtedy, gdy się wymyśli dobry żart, który nie ma za zadanie kogoś dotknąć i sprawić przykrości, tylko jest po prostu fajnym żartem.
Gdzie przebiega granica, za którą żart nie jest już śmieszny? Są choćby stand-uperzy z niepełnosprawnością, którzy chyba troszkę przesadzają ze swoim poczuciem humoru.
Bardzo trudno taką granicę wyznaczyć, bo jest to granica gustu, dobrego smaku, a każdy ma inny smak i gust. Ja tę granicę ustalam w ten sposób, że się zastanawiam, czy mogę komuś takim żartem sprawić przykrość, dotknąć go osobiście. Kiedy dotykam zjawisk, które dotyczą wielu ludzi, to się to jakoś rozmywa i na więcej sobie wtedy pozwalam. Ale zastanawiam się, czy taki żart kogoś osobiście nie dotknie, zwłaszcza jego intymnych spraw, takich jak miłość czy uczucia religijne. Ale jednej takiej granicy nie da się ustalić.
Zdarzyło się panu na którejś z imprez kabaretowych usłyszeć żart, który pana zniesmaczył, zażenował?
Oczywiście, że tak. Zdarza się, że po takim występie podchodzimy do siebie i mówimy: „no, stary, z tym to przesadziłeś”. Oczywiście są ludzie, którzy taki sposób bycia na scenie traktują jako swój styl i specjalnie prowokują. Mnie to wtedy przestaje interesować. Kiedy widzę, że ktoś rzuca mięsem, przeklina na scenie tylko dlatego, że to spowoduje jakąś reakcję publiczności, to dla mnie jest to trochę za mało. Nie jestem przeciwnikiem używania wulgaryzmów na scenie. Tym niemniej ich używanie jest celowe tylko wtedy, gdy są one precyzyjnie wymyślone i muszą tam być. Przeklinanie dla samego przeklinania zwyczajnie mnie nie bawi.
Jest coraz więcej komików z różnymi niepełnosprawnościami. Jak wyobraża pan sobie realizację hasła „integracja” w kabarecie?
Na scenie od dawna istnieje coś takiego, jak integracja. Już od wieków wiadomo, że jak się wychodzi na scenę i ma się za duży nos lub za długie nogi, to się nie udaje, że ma się mały nos lub krótkie nogi. Tylko ze swojej wady lub charakterystycznej cechy trzeba zrobić zaletę. Ja nie wiem, czy jest potrzebne coś takiego, jak integracja na scenie. To jest naturalne. Bo naturalne jest, gdy człowiek wychodzi do ludzi, coś do nich mówi, śpiewa im jakąś piosenkę. Jak to jest dobrze wymyślone i ludzie widzą, że on stworzył coś, żeby ich bawić i stwarzać dobrą atmosferę, to nie ma znaczenie, czy jest on pełno-, czy niepełnosprawny. Coś takiego, jak integracja na scenie, to coś normalnego. Scena jest miejscem, gdzie każdy, kto ma tylko coś fajnego do powiedzenia i specjalnie to wymyśli, ma swoje miejsce.
Czyli humor bez barier?
Oczywiście. Zresztą wszystko powinno być bez barier. Ja boję się takiego określania, że coś jest bez barier, bo to wskazywałoby, że coś innego jest z barierami. A ja uważam, że i humor musi być bez barier, i kuchnia, i sport, i muzyka, i fryzjerstwo. Niech wszystko będzie bez barier, bo po co nam te bariery.
Patronat honorowy Wielkiej Gali Integracji 2015
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Pan Andrzej Duda
Partnerzy instytucjonalni
Projekt współfinansowany
ze środków
PFRON i Urzędu m.st. Warszawy
Partnerzy strategiczni
Partnerzy
Partner technologiczny
Współpraca
Patronat medialny
Organizator
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz