Konieczny jest głos środowiska
Rozmowa z Janem Jakubem Wygnańskim, członkiem zarządu Stowarzyszenia Klon/Jawor i ekspertem Programu Badania III Sektora.
Czy Twoim zdaniem, organizacje działające na rzecz osób z różnymi niepełno sprawnościami pracują dobrze w naszym kraju, czy trzeba coś zmienić?
Powiedziałbym, że to jest bardzo istotna sfera działań setora
pozarządowego. Jest dużo okazji, dzięki którym poszczególne branże
tego setora spotykają się, rozmawiają o swoich sprawach, natomiast
rzadziej zdarza się możliwość zbudowania pomostów w bardzo różnych
środowiskach.
Pamiętam, że zawsze w badaniach, które prowadziło Stowarzyszenie
Klon/Jawor, był problem zdefiniowania, czym prawdę zajmuje się
konkretna organizacja? Wszyscy - i statystycy też - chcieliby żeby
zapisała się ona do jednego obozu: działamy na rzecz osób
niepełnosprawnych. A mnóstwo z tych organizacji informuje, że
jednocześnie działa na rzecz praw człowieka, edukacji i trudno
odmówić temu racji. Ogólnopolskie Forum Inicjatyw Pozarządowych
(OFIP) jest właściwie takim miejscem, które skupia bardzo różne
środowiska.
Skutecznej pomocy osobom niepełnosprawnym z całą pewnością nie da się zapewnić za pomocą tylko dwóch instrumentów: państwa i rynku. To wszystko, co pomiędzy nimi i w środku, jest absolutnie niezbędne. Bez tego skuteczna pomoc nie jest możliwa.
A czy w naszym kraju nie jest za dużo organizacji pozarządowych?
To jest ciekawe: czy jest za dużo, czy nie? Myślę, że organizacje pozarządowe to żywy ekosystem. Tworzą się, dorastają, umierają. Czasami starzeją się i robią się zupełnie niewydolne, zbiurokratyzowane itd. Bo to żywy zbiór.
Z badań, które prowadzimy, wynika, że liczba organizacji rejestrowanych od mniej więcej dwóch lat spada. I to nie jest dobre. O to bym się martwił. Na spadek jest jeszcze za wcześnie. Nie oznacza to jednak, że liczba organizacji maleje. Dotąd mieliśmy dosyć stałą dynamikę ich przyrostu. I to ona się załamuje. Dotyczy to także świadczeń woluntarystycznych i filantropii. Mimo że 5 min podatników w zeszłym roku przekazało 1% swego podatku na rzecz Organizacji Pożytku Publicznego, to pewnym nieporozumieniem jest nazywanie tego filantropią. Tak naprawdę filantropią to nie jest.
Bardzo intensywnie zastanawiamy się nad tym, jak sobie dać z tym radę. I to nie jest kwestia liczby organizacji, ale zdecydowanie jakości ich usług. I zrozumienia także, jak ten ruch jest skonstruowany, zrozumienia, że potrzebne są zarówno malutkie organizacje typu samopomocowego, środowiskowe, jak i duże, silne organizacje dostarczające usług. Potrzebne są organizacje - ja nie boję się tego słowa - walczące o interesy, instytucje typu federacyjnego, lobbystyczne. Powinny one stanowić głos środowiska. To bardzo ważne także w przypadku osób niepełnosprawnych. Dyskutujemy właśnie na OFIP o tym, kto de facto nas reprezentuje? Można zapytać, kto reprezentuje interesy osób niepełnosprawnych?
Organizacje coraz bardziej się profesjonalizują, a wolontariat zaczyna jedynie wspierać profesjonalnych pracowników. Czy myślisz, że państwo jest przygotowane do finansowania takich organizacji?
Jeśli mówimy o sprawach osób niepełnosprawnych, jesteśmy krajem paradoksu. Wydajemy teoretycznie, nominalnie, na pomoc osobom niepełnosprawnym jedne z największych - proporcjonalnie - kwot w Unii Europejskiej. I mamy słynny, skądinąd haniebny, najniższy wskaźnik zatrudnionych osób niepełnosprawnych. Oczywiście na to składa się wiele czynników. Ale nie jest tak, że państwa nie stać. Jest raczej - upraszczając - paradoks wydawania olbrzymiej ilości pieniędzy w sposób nieefektywny. Można zadać pytanie: kto najbardziej efektywnie by to zrobił? Pewnie są różne na to pytanie odpowiedzi, ale organizacje pozarządowe akurat w tej dziedzinie, w której istotny jest odpowiedni stosunek do tych osób - bardziej osobisty i zindywidualizowany - na pewno należą do najwłaściwszych instytucji.
Pozostaje kwestia proporcji. Organizacje pozarządowe nie mogą zamienić się w takie firmy jak inne, bazujące wyłącznie na płatnym personelu, bo na końcu tej drogi zostanie pytanie: właściwie czym się różnią od firm? One muszą zachować właściwą proporcję między jednym a drugim. Zgadzam się jednak, że ta proporcja powinna ulegać zmianie na korzyść płatnego personelu. Szczególnie wtedy, gdy mówimy o stałych usługach.
Wyzwaniem dla samych organizacji, ich liderów, jest „pogodzenie" wewnątrz jednej organizacji zarówno płatnego personelu, jak i wolontariuszy. Organizacje, które działają wyłącznie dzięki płatnemu personelowi mają tendencję do swoistego „wykorzenienia". Z kolei te, które działają wyłącznie dzięki wolontariuszom, są często słabe i bardzo małe. Pamiętajmy, że 3/4 polskich organizacji nie zatrudnia w ogóle płatnego personelu. Ważne jest więc pytanie - czy należy zadbać o właściwe proporcje, czy w ogóle z pracowników zrezygnować.
Wiele organizacji pozarządowych działających na rzecz osób z niepełnosprawnością w przyszłym roku rozpocznie ściślejszą współpracę z samorządami. Co o tym myślisz?
Zadałeś bardzo trudne pytanie. We współpracy z samorządem potrzebny jest nam jakiś nowy początek. Zdecydowanie. Polska jest krajem bardzo zdecentralizowanym, mamy 2,5 tys. gmin. To ma wiele zalet, ale i wiele wad. Trudność m.in. polega na tym, że trzeba 2,5 tys. razy przekonywać, docierać się, zderzać się z wyobrażeniami na temat tego, co to znaczy lokalna polityka społeczna czy pomoc społeczna? Z tym co np. radni mają w głowach na temat tego komu i dlaczego trzeba pomagać? itd. Każda z tych gier jest, że tak powiem, do rozegrania od początku. Ale jesteśmy na siebie skazani.
W tej chwili główny problem to stosunkowo mała skala działań sektora pozarządowego. Żeby to zmienić, potrzeba więcej „przestrzeni" dla działań obywatelskich. Według mnie państwo - mówię bardzo ogólnie - musi się trochę cofnąć. Nie może zawłaszczać całego terytorium. To jest najbardziej, powiedziałbym, oczywisty opis tej zasady pomocniczości, o której tak dużo mówimy Państwo, żeby zaistnieli inni, musi oddać trochę władzy. Musi się trochę samoumniejszyć. To trudne. Musi wiedzieć, że jeśli definiuje interesy społeczności poprzez interesy osób tam mieszkających, a nie swojego aparatu, to musi inwestować w rozwój partnerów i akceptować, że mogą i powinni być oni niezależni - nawet jeśli to może oznaczać, że bywają niechętni, „niegrzeczni" i mają inne poglądy niż urzędnicy. O to między innymi chodzi.
Według mnie, samorządowcy - ci, którzy myślą naprawdę ustrojowo (odwołuję się do tego, co jest napisane w konstytucji, że samorząd jest wspólnotą mieszkańców, a nie zbiorem jego instytucji), rozumieją, że zmianom podlega cała filozofia rządzenia: od zarządzania przez hierarchię, nakazy i kary - do świata, który jest sieciowy. Żadnego z polskich problemów - weźmy np.: znieczulicę społeczną, przygotowania do Euro 2012, pomoc niepełnosprawnym, namówienie ludzi do pracy, żeby w ogóle albo dłużej chcieli pracować, bo to leży w ich interesie, kwestię ochrony środowiska - inaczej nie rozwiążemy. Nigdzie na świecie nie ma już takich instrumentów, przez które można w tych sprawach zarządzać i coś nakazywać. Państwo musi przekonać obywateli. Wszystkie rzeczy, o których powiedziałem, wymagają zmiany postaw i zaangażowania. Ten świat jest dla nas nowy. I po 20 latach dochodzimy do takiego miejsca, że i państwo się skonsolidowało, i trochę sektor pozarządowy. Teraz jest dobry czas, żeby uznać, iż obydwie te sfery paradoksalnie są słabe. Myśmy długo wierzyli, że jak państwo jest silne, to społeczeństwo obywatelskie jest mocne, i na odwrót. To nieprawda. Obydwa sektory w Polsce właściwie są słabe. I potrzebują siebie nawzajem, żeby, tak wspierając się trochę, pójść do przodu. To jest wielka sztuka. Trzeba zaczynać.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Piotr Pawłowski
Jan Jakub Wygnański. Urodził się w 1964 r. w Warszawie,
jest socjologiem. W latach 80. XX w. był jednym z koordynatorów
ruchu samokształceniowego w warszawskich liceach. Zaangażował się
też w pracę Komitetów Obywatelskich, uczestniczył w obradach
Okrągłego Stołu (do 1991 r. był sekretarzem Henryka Wujca w Komisji
Krajowej „Solidarności" i Komitecie Obywatelskim). Odszedł od
polityki i stał się jednym z animatorów ruchu organizacji
pozarządowych w Polsce. Jest współtwórcą Stowarzyszenia na Rzecz
Forum Inicjatyw Pozarządowych, współzałożycielem Rady Fundacji „Bez
Względu na Niepogodę", w ramach której działa Młodzieżowa Agencja
Pracy, twórcą Banku Danych o Organizacjach Pozarządowych
prowadzonego przez Stowarzyszenie Klon/Jawor, w którym jest
członkiem zarządu i ekspertem. Współpracuje m.in. z Polską Akcją
Humanitarną, Fundacją Batorego i Fundacją Inicjatyw
Społeczno-Ekonomicznych. Jest laureatem Nagrody im. A.
Bączkowskiego (1999), przyznawanej za krzewienie idei służby
publicznej.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz