Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Odwaga podróżowania

27.06.2003
Autor: Piotr Stanisławski, fot. Archiwum Tadeusza Łuczaja

Chociaż życie na wózku bywa trudne, można je przeżyć ciekawie. Chociażby podróżując.

Tadeusz Łuczai nie zamierza płakać i narzekać na los za to, co go spotkało. Przejechał Polskę wzdłuż i wszerz. Był także w Szwecji i w Danii. Marzy o podróży do Chin. - "Życie trzeba brać takim, jakie jest" - mówi - "bo jeśli się bardzo chce, to na wózku można nawet fruwać". Uwielbia podróżować. Nie potrafi usiedzieć w domu. Wciąż ciągnie go w trasę, jakby na przekór niepełnosprawności i trudnościom z przemieszczaniem się.

Mieszka przy torach. Czternaście lat temu skracał sobie obie drogę do domu. Było już po północy. Drogę przeciął mu jadący pociąg z pustymi węglarkami. Chciał przeskoczyć przez jedną, ale nie udało się. Stracił przytomność. Kiedy rano obudził się w szpitalu, poprosił pielęgniarkę, aby rozmasowała mu nogi. I wtedy usłyszał, co się stało. Że nie ma nóg i ręki.

Życie na hulajnodze

Jeszcze przez rok nie opuszczało go uczucie, że nogi i rękę ma "na swoim miejscu". Ale w końcu przyzwyczaił się do swojej "hulajnogi", jak nazywa wózek inwalidzki.
Nie wyobraża sobie życia bez samodzielności. Utrzymuje się z renty. Sam robi na targu zakupy, gotuje, załatwia wszystkie codzienne sprawy. I korzysta z życiowych przyjemności. Kiedyś, na turnusie rehabilitacyjnym, zdobył nawet pierwsze miejsce w tańcu na wózku z partnerką.
Zaraz po wypadku takie życie wydawało mu się bez sensu. - "Człowiek musi wtedy przełamać się w sobie" - mówi. - "Przetrzymać pierwszy ból, przetrawić i pozbierać się od nowa. Tylko tak można sobie pomóc. A że czasami jest ciężko? Komu nie jest ciężko?"

Zdrowy byczek

jedenaście lat temu poznał prezesa Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych w Sopocie, który tak jak on porusza się na wózku. Zrobił na nim bardzo duże wrażenie. Angażował się w sprawy innych ludzi, organizował dla nich obozy, spotkania. Był bardzo aktywny i, co najważniejsze, pogodzony z tym, że resztę życia spędzi na wózku. Od tego spotkania rozpoczęła się pasja Tadeusza podróżowania po Polsce.
Jednak to nie takie proste wsiąść do autobusu czy pociągu, gdy jest się na wózku i ma tylko jedną rękę. Ciągle trzeba kogoś prosić o pomoc.
- "Jeżeli widzę, że stoi taki zdrowy, umięśniony "byczek", to zwyczajnie podjeżdżam i pytam: "Kolego, możesz mi pomóc?". Zawsze ktoś pomoże. Nie mieszkam przecież na pustyni". Zawsze był bezpośredni i ma poczucie humoru, a dzięki uprawianym sportom nie narzeka na brak kondycji fizycznej.

Znowu do więzienia

Poza Polską wyjeżdżał już do Szwecji i Danii. - "Nie siedzę teraz w domu i nie rdzewieję jak kiedyś i jak wielu jeszcze niepełnosprawnych na wózkach, którzy czekają Bóg wie na co. Może myślą, że wstaną Z tych wózków? Ja już nie chcę czekać".
Aby wyciągać ludzi z domów, kilka lat temu Tadeusz wspólnie z przyjacielem Jankiem Kosteckim założyli Stowarzyszenie Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Szansa" w Bielsku Podlaskim. Podróżuje po całej Polsce. Autobusami, pociągami. Zaczął od Wybrzeża, 11 lat temu. Przy tak aktywnym życiu musi zmieniać wózek co pięć lat i często wymieniać opony.

Najchętniej pomagają mu policjanci. Widok gościa na wózku, którego mundurowi ładują do pociągu, wzbudza przeważnie zdziwienie i zainteresowanie. Wtedy Tadeusz potrafi powiedzieć w kierunku zdezorientowanych pasażerów: - "Co za życie, znowu mnie biorą do więzienia".
W podróży problemem staje się załatwianie potrzeb fizjologicznych. Gdy jedzie "w trasę", stara się nie jeść i nie pić. Na szczęście jest facetem, to zawsze łatwiej. W razie potrzeby wystarczy mu estetyczny pojemniczek. Raz siedział w autobusie obok zakonnicy. Przystanęli na dłuższy postój. Myślał, siostra wyjdzie, to załatwi sprawę. Siostra jednak uparcie tkwiła obok niego, bo tak miło im się rozmawiało. W końcu wykorzystał moment, gdy zaczęła szukać czegoś w torbie. Potem tylko podał jej słoiczek i po prosił o wylanie. "Ktoś dał mi jakiś zepsuty kompot..." -  tłumaczył zadowolony.

Gdzie z tym wózkiem!

Najgorzej bywa zimą. Rękawiczki - tylko lewe - szybko się zdzierają, a padający śnieg i deszcz, ślizgający się i zabłocony wózek, doskwierają najbardziej. Do tego mnóstwo stresów na dworcach. Pomogą czy nie pomogą? Czy kierowca uprzejmy, czy nie? Czasem dosięgają go uwagi zdenerwowanych pasażerów, którym stojący wózek utrudnia swobodne przejście.
Zawsze jednak znajduje się ktoś gotowy do pomocy. Bywa, że w pociągach konduktorzy udostępniają przedziały służbowe, jeśli nie ma wagonu dla niepełnosprawnych. Świat przecież, pomimo wszystko, nie jest taki zły.
- "Ostatnio jechałem pociągiem do Katowic i szukałem do pomocy silnego faceta. Wbiegł jakiś gość chcący nadać przesyłkę kurierską, ale nie zdążył. Zgodziłem się wziąć jego rybki, on z kolei pomógł mnie wnieść. Facet wcisnął mi jeszcze 30 zł na drogę. Na miejscu, ktoś rzucił hasło "zoo", ja krzyknąłem odzew "rybki" i sprawa załatwiona.

"Integracja" 3/2001, str. 22-23.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas