„Papież był dobry”
Na ulicach znów pojawiły się samochody z przywiązanymi do
antenek wstążeczkami w kolorach papieskich. Telewizja wyemitowała
programy mówiące o życiu i posłudze Ojca Świętego. Kościoły
zapełnili wierni.
Tak jak przy okazji żałoby narodowej po śmierci Papieża, wylegliśmy
na ulice, zapełniliśmy świątynie, zanurzyliśmy się we wspomnieniach
i modlitwie. Dzień Papieski był kolejną okazją dla Polaków na
przypomnienie sobie nauk Ojca Świętego.
Jan Paweł II podczas drugiej pielgrzymki do Polski. Fot.:
Wojciech Laski/East News
Na autorytet Jana Pawła II powołują się hierarchowie Kościoła,
osoby wykształcone, ludzie prości, politycy, a nawet niewierzący.
Co sprawia, że Papież Polak przez 27 lat swojej posługi, a nawet po
śmierci, stanowi wzór dla tak wielu z nas? Być może kluczem
jest prostolinijność Jana Pawła II i jego szczera miłość do
człowieka.
– Człowiek jest pierwszą drogą, po której powinien kroczyć
Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa – mówił Ojciec Święty.
Jego pontyfikat naznaczony był hasłem człowieczeństwa. Papież nie
był daleki i dostojny. On był ludzki. Wtedy, gdy w pierwszych
latach pontyfikatu wymykał się na narty i wtedy, gdy żartował z
młodzieżą podczas Dni Młodych, i wówczas, gdy pisał wiersze, czy
kiedy cierpiał zmagając się z choroba, starością i niemocą.
Jan Paweł II walczył o człowieka, przeciwstawiając się aborcji,
antykoncepcji, przyjmując bardzo ostre stanowisko w kwestiach
ochrony życia. Potrafił pochylić się nad każdym człowiekiem, a
zwłaszcza nad tym cierpiącym, chorym, z niepełnosprawnością.
W posłudze Jana Pawła II osoby z niepełnosprawnością zajmowały
szczególne miejsce. Już podczas pierwszego błogosławieństwo Urbi et
Orbi w roku 1979, zwrócił się do nich z prośbą:
- Niegodny następca Piotra, który stara się poznać
niezgłębione bogactwo Chrystusa jak najbardziej potrzebuje waszej
modlitwy, waszego poświęcenia, waszej ofiary i bardzo pokornie was
o to prosi – mówił.
Osoby chore i z niepełnosprawnością miały swoje miejsce podczas
audiencji na Placu Świętego Piotra, podczas spotkań w Auli Pawła
VI, podczas licznych pielgrzymek Papieża.
Zawsze w trakcie spotkań z Papieżem osoby na wózkach, o kulach, z
różnego rodzaju niepełnosprawnościami były obecne, miały swój
sektor z przodu, tuż przed Ojcem Świętym.
Dlaczego w tym właśnie jedynym dniu powiedziano:
„Widział Bóg, że wszystko, co uczynił było bardzo dobre”?
Czy temu nie przeczą dzieje?
Choćby nasz wiek dwudziesty! I nie tylko dwudziesty!
A jednak żaden wiek nie może przesłonić prawdy
O obrazie i podobieństwie.
JPII
Świadectwo pierwsze
Taki sektor był również wydzielony podczas pielgrzymki
Papieża do Gorzowa Wielkopolskiego w 1997 roku. Pamiętam. Było
lato, żar lał się z nieba. Przyjazd Ojca Świętego do niespełna 130
tysięcznego miasta był wielkim wydarzeniem. Starannie wykoszono
trawniki, naprawiono dziury w chodnikach, a na wielkim wieżowcu,
który straszył swoją szarą płytą, wywieszono hasło: „Witamy Ojca
Świętego”. To nad tym wieżowcem miał przelecieć helikopter z Janem
Pawłem II w drodze do parafii Pięciu Braci Męczenników.
Parafia była młoda. Dopiero co udało się ją przenieść z małej
kapliczki do będącego jeszcze w budowie kościoła. Ksiądz proboszcz,
który rozpoczął budowę, pękał z dumy. Wówczas był energicznym
czterdziestoparolatkiem. Nieśmiały, skromny, może pozbawiony
oratorskich zdolności i doniosłej postawy proboszcza, był jednak
zarządcą największej gorzowskiej parafii, parafii młodej i
rozwijającej się, parafii, do której przybył Papież. Dla księdza
proboszcza ten czerwcowy dzień był jednym z najpiękniejszych w jego
posłudze. Wtedy pewnie jeszcze nie przypuszczał, że z Ojcem Świętym
połączy go nie tylko wizyta Papieża w Gorzowie.
Od czasu pielgrzymki minęło jedenaście lat. W miejscu, w którym Jan
Paweł II odprawił mszę świętą pozostało usypane wzgórze. Stanął na
nim pomnik Papieża. Obok już wybudowany Kościół. Dziś w tym
kościele ten sam ksiądz proboszcz odprawia niedzielną mszę. Gdy
wychodzi na ambonę, parafianie zatapiają się głębiej w ławkach. Nie
tylko dlatego, że jak proboszcz mówi kazanie, „to na pewno będzie
długo”. Jak ten ksiądz proboszcz mówi kazanie, będzie też cicho i
niewyraźnie.
Choć niewielu parafian o tym wie, ksiądz cierpi na chorobę
Parkinsona, tę samą, która doskwierała Janowi Pawłowi II. Tylko
księdzu proboszczowi nie trzęsie się ręka, ale drży głos. Mimo
pięćdziesięciukilku lat ksiądz proboszcz ma świadomość, że być może
wkrótce nie będzie w stanie odprawiać mszy.
Pamiętacie złość Jana Pawła II, który nie mógł podczas świąt
Wielkiej Nocy wydobyć z siebie słów błogosławieństwa? Jaki dramat
musi przeżywać kapłan, któremu odebrano główne narzędzie jego
pracy?
Ksiądz proboszcz jednak dalej wygłasza kazania. Jego parafia
opiekuje się miejskim hospicjum. Powołał także poradnię dla chorych
i rodzin dotkniętych Parkinsonem. Poza tym buduje przy kościele
klasztor, sprowadza do parafii relikwie świętych, jeździ na
pielgrzymki. Choć słabnie w oczach i z niedzieli na niedzielę jego
głos wydaje się być coraz mniej wyraźny, dalej wygłasza kazania,
działa.
Świadectwo drugie
- Ojciec Święty jest dla mnie nauczycielem, ponieważ jego całe
życie było naznaczone wielkim poświęceniem, nawet cierpieniem –
mówi Paulina Biernat.
Paulina jest stypendystką Fundacji Dzieła Nowego Tysiąclecia. Ma
też stypendium premiera. To stypendium przyznawane jest tylko
jednemu, najlepszemu uczniowi z każdej szkoły.
– Pieniądze ze stypendium są dla mnie bardzo ważne, bo w domu
u nas nie ma ich za dużo – Paulina zawiesza głos. Chodzi do szkoły
w Płocku, niepublicznej. Jest jedyna niewidomą osobą w
szkole.
Wielką radością i szczęściem Pauliny jest muzyka. Od wielu
lat uczy się gry na fortepianie.
- Kiedy chciałam zapisać córkę do szkoły muzycznej, spotkałam się z
protestem ze strony nauczycieli. W szkole publicznej powiedziano
mi, że nikt nie podejmie się nauki mojej córki – wspomina mama
Pauliny.
Mimo braku doświadczenia w nauce dzieci niewidomych, jedna z
nauczycielek postanowiła nauczyć Paulinę. Lidia Rogalska jako
pierwsza wyciągnęła rękę do dziewczynki.
- Paulinka jest dzieckiem niezwykłym – mówi Lidia Rogalska – jest
nie tylko bardzo zdolna i niezmiernie wrażliwa, ale przede
wszystkim wyjątkowo pracowita. To chyba spełnienie marzeń każdego
rodzica, takie dziecko – zapewnia nauczycielka.
Mama Pauliny słyszy te słowa i nie może powstrzymać łez. – Moim
wielkim marzeniem jest, żeby córka widziała – mówi, a łzy dalej
kapią jej po policzku. – Wiem, że córka też o tym marzy –
dodaje.
Jednak z takich bardziej przyziemnych spraw, Paulina marzy o
dostaniu się na wydział wokalny.
Kocha śpiewać. Z panią Lidią śpiewają Ale Maria na ślubach.
- Śpiewamy dla naszych przyjaciół, znajomych, osób, które nas o to
poproszą. To jest taki nasz prezent ślubny dla nich – zapewnia
Lidia Rogalska. Poza tym Paulina bierze udział w konkursach
piosenki, dalej uczy się grać na fortepianie. Dwa razy w tygodniu
mama wozi ją na lekcje gry do Łodzi.
Świadectwo trzecie
- To było duże wyzwanie. Zarówno dla naszych uczestników, ich
rodziców oraz dyrekcji sklepu – mówi Łukasz Owczarek, kierownik
warsztatów terapii zajęciowej w Zalesiu Dolnym działających przy
Katolickim Stowarzyszeniu Niepełnosprawnych Archidiecezji
Warszawskiej.
- Ale jak widać wszystko ładnie się układa i wszyscy są zadowoleni
– dodaje.
Od paru miesięcy podopieczni pana Łukasza pracują w sklepie Leroy
Merlin w Piasecznie. Metkują towary, układają je na półkach. Są to
osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi, najbardziej
fizycznie sprawni uczestnicy warsztatów terapii zajęciowej.
W Zalesiu Dolnym pan Łukasz pokazuje zdjęcia wiszące na gazetce
ściennej. – To nasz pierwszy podopieczny, którego wypuściliśmy na
rynek pracy - jest stajennym w malowniczej wsi na Mazurach.
Odwiedzam go czasami, pracuje w naprawdę pięknej okolicy – mówi z
zachwytem Łukasz Owczarek. – Staramy się przygotować niektóre z
osób do funkcjonowania na normalnym rynku pracy. Poza tym oferujemy
całodzienne zajęcia dla wszystkich podopiecznych – mówi.
Budynek warsztatów w Zalesiu Dolnym z zewnątrz nieco odstrasza.
Szary, ze starymi oknami, które domagają się wymiany. W środku wita
zupełnie inny świat. Długi oświetlony korytarz zdobią prace i
dyplomy podopiecznych, z kuchni wyłaniają się pierwsze
zapachy przygotowywanego obiadu. Zanim jednak uczestnicy warsztatów
zjedzą obiad muszą dokończyć to, nad czym od rana pracują w kilku
specjalistycznych salach. W jednej z sal na ławce leży kupka
trawy. – To nie jest trawa, tylko sitowie! – obrusza się
instruktor. Przy sitowiu pracuje też Magda.
Magda siedzi na wózku, cierpi na porażenie mózgowe. Wydaje się, że
każde słowo może sprawić jej trudność. To jednak pozory, gdy Magda
zaczyna mówić, trudno oderwać się od słuchania. Jest osobą
niezwykle uduchowioną.
- Kiedyś nie mogłam pogodzić się ze swoim losem. Ale bardzo pomogła
mi wiara, Kościół, modlitwa. Dziś wiem, że mogłabym przecież mieć
gorzej. Przecież mogę mówić i pisać wiersze – zapewnia. Magda jest
laureatką konkursów poetyckich. W jej życiu Papież Jan Paweł II
także odgrywa wielką rolę.
- Urodziłam się w roku siedemdziesiątym ósmym. W pewnym stopniu
jestem więc rówieśniczką Ojca Świętego. Z perspektywy czasu, myślę,
że to nie był przypadek, że urodziłam się w tym właśnie roku –
dodaje.
Magda uważa, że cierpienie może nadać niezwykły sens ludzkiemu
życiu. Ona jest za to cierpienie wdzięczna Bogu.
W sali obok pracuje Misiek. Misiek ma zespół Downa. Jest niezwykle
energiczny. Jest jednym z uczestników warsztatów, który pracuje w
Lerloy Merlin. Choć jest o wiele bardziej sprawny fizycznie od
Magdy, wypowiedź sprawia mu większą trudność. Na prośbę, żeby
powiedział coś o Janie Pawle II, Misiek odpowiada: - Papież by
dobry.
I wraca do swoich zajęć.
na obraz Boży go stworzył…
A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre.
Księga Rodzaju (1, 27, 31)
Czego nauczył nas Ojciec Święty? Co pozostało w nas po jego
wieloletniej posłudze?
Może tego, że każde życie ma sens, że każdy człowiek ma sens?
- Patrząc na osobowość Papieża, na jego hart ducha, na to co mówił
– wspomina ksiądz Andrzej Bafeltowski, który od czternastu lat
porusza się na wózku - przypominam sobie co mówił do chorych
podczas jednej z pielgrzymek. Brzmiało to mniej więcej tak: „Może
nie możecie chodzić, ale macie ducha, więc starajcie się, aby w tym
waszym duchu mógł zamieszkać Duch Święty”. Właśnie. To jest
wezwanie do osób chorych i niepełnosprawnych, żeby mieli ten hart
ducha – dodaje ksiądz Andrzej.
To co łączy wszystkich wszystkie wyżej wspomniane osoby to nie
fakt, że są ludźmi z niepełnosprawnościami, że zmagają się z
chorobą z cierpieniem, albo, że są niezwykli, utalentowani,
osiągnęli wiele. Łączy ich właśnie hart ducha, niezłomność, siła,
która mimo trudności, każe im iść do przodu walczyć, robić coś
ważnego w życiu.
Dla księdza proboszcza chorego na Parkinsona jest to codzienna
posługa i praca na rzecz innych chorych, dla niewidomej Pauliny są
to wielogodzinne ćwiczenia na fortepianie, które musi godzić z
nauką, koncertami i wyjazdami na lekcje gry.
Dla Magdy to jest każdy dzień życia, za który dziękuje Bogu swoją
pozytywną postawa wobec świata.
Dla Miska jest to normalna praca, której podjął się mimo swojej
niepełnosprawności.
Wszyscy Ci ludzie mimo pewnie trudów dnia codziennego, nie poddają
się. Takich osób jest więcej. Każdy z nas może przecież iść za
przykładem życia Jana Pawła II i stawiać czoła swoim słabościom,
według słów które wypowiedział na początku pontyfikatu: „Nie
lękajcie się!”
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz