Damianek - powiatowe dziecko
Figlarny uśmiech, oczy wyrażające miłość i bezwarunkowe zaufanie
– nie zawsze tak było. Dwuletni Damianek w końcu odnalazł swoje
miejsce na ziemi. Od tułaczki po domach dziecka uratowało go
małżeństwo z Bielska-Białej. Państwo Bortkiewicz z dnia na dzień
przygarnęli go do siebie. Decyzję podjęli z pełną świadomością. Nie
wiedzieli jednak, że największym wyzwaniem, jakiemu będą musieli
stawić czoła, będzie urzędnicza bezduszność.
Niechciane dziecko, po wielu miesiącach oczekiwania, znajduje
opiekunów gotowych je pokochać. Nawet choroba, która do tej pory
skutecznie odstraszała potencjalnych rodziców adopcyjnych, nie
stanowi problemu. To cud! Znaleźli się ludzie gotowi do poświęceń,
którzy bez względu na wszystko zaakceptują je pomimo widocznych
niedoskonałości fizycznych. Ta historia powinna zakończyć się happy
endem, przecież wszystko zmierza ku dobremu. Jednak tak nie jest,
to zaledwie początek zmagań rodziny Bortkiewiczów z obowiązującymi
przepisami oraz z brakiem wyobraźni. Wydaje się, że Damianek, bo
takie imię nosi nasz mały bohater, stanowi jedynie drugorzędny
element w urzędniczej machinie.
Na zdj.: Damianek, fot.: Lucjusz Cykarski
Szybka decyzja
Damianek jeszcze do niedawna przebywał w częstochowskim
Interwencyjnym Ośrodku Preadopcyjnym. Tam spędził pierwsze miesiące
życia. Od urodzenia cierpi na rozszczep kręgosłupa i wodogłowie.
Jakby tego było mało, ma też neurogenny pęcherz i zagrożoną prawą
nerkę, dla ochrony której wykonano przetokę pęcherzową. Istnieje
ryzyko, że nigdy nie będzie chodził. Teraz nad poprawą zdrowia
malucha usilnie pracują jego opiekunowie, którzy osiągnęli w tym
zakresie pewien sukces - chłopczyk samodzielnie raczkuje po
mieszkaniu. To nie lada wyczyn zważywszy na to, że jego nogi są
silnie zdeformowane, a stópki - wykręcone do środka, co w
terminologii medycznej określane jest mianem stóp
końsko-szpotawych.
Na zdj.: Damianek z Ewą Bortkiewicz, fot.: Lucjusz
Cykarski
Wyjątkowa rodzina
Państwo Ewa i Donat Bortkiewiczowie mieszkają w Bielsku-Białej.
Obecnie pracują jako psychoterapeuci. W ramach Stowarzyszenia
Zastępczego Rodzicielstwa prowadzą warsztaty, doradzają innym
rodzinom zastępczym. Dwa lata temu, w odpowiedzi na apel w
telewizyjnym programie „Kochaj Mnie”, podjęli się opieki nad
dzieckiem z mukopolisacharydozą, przygotowując je do pierwszego w
kraju przeszczepu szpiku kostnego. Z własnych środków wyremontowali
i dostosowali mieszkanie do wymogów higieny niezbędnej po
przeszczepie. Z dużym poświęceniem i miłością oddali się sprawie
Zbysia. Chłopczyk zmarł jednak nagle w klinice po standardowym
zabiegu założenia cewnika przed przeszczepem, w marcu tego roku…
Miesiąc później Bortkiewiczowie podjęli decyzję o przygarnięciu
Damianka.
Na zdj.: Damianek podczas rehabilitacji, fot.: Lucjusz
Cykarski
– Nie było na co czekać. Mały lada chwila mógł zostać przewieziony
z Ośrodka Preadopcyjnego do Domu Pomocy Społecznej, bo w Zakładzie
Opiekuńczo – Leczniczym nie było już wolnego miejsca. A wiadomo –
każda zmiana miejsca pobytu odbija się na dziecku, szczególnie
obciążonym neurologicznym schorzeniem oraz utratą więzi –
tłumaczą nam państwo Bortkiewiczowie. – Nie przypuszczaliśmy nawet,
jakie czekają nas problemy.
Na zdj.: Damianek z Donatem Bortkiewiczem, fot.: Lucjusz
Cykarski
Sąd, który wydał tymczasową zgodę na opiekę, kierował się zapewne
oceną Towarzystwa Psychoprofilaktycznego z Bielska-Białej, która
nie pozostawiała żadnych złudzeń, co do rzetelności małżeństwa.
„Państwo Bortkiewicz są wyjątkową rodziną. Mają umiejętności
pozwalające na opiekę nad dzieckiem ciężko chorym. Ich energia,
otwartość, dbałość o emocjonalne potrzeby dziecka jest imponująca.
Wśród 127 wyszkolonych (...) rodzin zastępczych (...) znalazła się
tylko jedna rodzina Państwa Bortkiewiczów gotowa na przyjęcie
bardzo chorego, genetycznie uszkodzonego dziecka, nie mającego
żadnych szans na wychowanie w rodzinie. A jest to konstytucyjne
prawo każdego dziecka w Polsce” – czytamy w opinii.
Na zdj.: Damianek podczas rehabilitacji, fot.: Lucjusz
Cykarski
Urzędnicza machina
Pozytywna ocena rodziny mało jednak obchodzi urzędników. Za
przyjęcie dziecka z innego powiatu oraz odmowę przyjęcia dzieci ze
zgoła odmiennymi niż Damianek schorzeniami, Ewa i Donat zostali
skazani przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Bielsku-Białej, w
istocie na niebyt.
– Nie możemy liczyć na ich pomoc. Tylko dlatego, że znamy
swoje prawa i potrafimy o nie walczyć – mówią zgodnie małżonkowie.
– Dziecko nie jest przedmiotem, jest żywą istotą. Nie może być tak,
że o jego losie decyduje ktoś pozbawiony wyobraźni. Najważniejsze
jest jego dobro. Przepisy to jedno, ale ich interpretacja to
drugie. Krótko mówiąc: miasto Bielsko-Biała nie jest zainteresowane
Damiankiem. Takie odnoszę wrażenie. W bielskim MOPS-ie
usłyszeliśmy, że w mieście jest dość dzieci, aby je wziąć pod swoje
skrzydła, a my bez porozumienia z miastem przyjęliśmy dziecko obce.
Tak jakby ten chłopczyk był tu niepotrzebny. Miasto nie ma interesu
organizowania opieki zastępczej dla dzieci z innych powiatów.
Konsekwencje takiego myślenia, to jest kategorią finansów,
odczuliśmy na własnej skórze. W trakcie postępowania sądowego,
celem umieszczenia Damianka w rodzinie specjalistycznej, ze względu
na specjalne potrzeby dziecka chorego, miasto rozwiązało z nami
umowę w trybie natychmiastowym, uzasadniając taką decyzję odmową
przyjęcia przez nas dzieci z Bielska – kontynuuje pani Ewa.
Na zdj.: Damianek z Ewą i Donatem Bortkiewiczami, fot.:
Lucjusz Cykarski
Prawo odmowy
Pani Ewa była pierwszą osobą w Bielsku-Białej, która podpisała
umowę zlecenie na pełnienie funkcji zawodowej niespokrewnionej z
dzieckiem specjalistycznej rodziny zastępczej o charakterze
opiekuńczo-pielęgnacyjnym. Do takiej rodziny trafiają dzieci
wymagające szczególnej troski - z problemami rozwojowymi,
zdrowotnymi. Umowa najpewniej obowiązywałaby do dzisiaj, gdyby nie
- w opinii bielskiego MOPS-u - niesubordynacja państwa Bortkiewicz.
Przyjmując chorego Damiana do domu, bez wcześniejszych ustaleń,
wykazali się nieposłuszeństwem, a odrzucenie propozycji przyjęcia
trojga innych dzieci, z odmiennymi schorzeniami, zostało
potraktowane jako niewywiązanie się z warunków umowy.
Aleksandra Ciaciura, dyrektorka bielskiego MOPS-u nie ma
wątpliwości, że małżonkowie nie wywiązali się z umowy.
– Kilkakrotnie odmówili przyjęcia wskazanych przez nas dzieci, stąd
jej wypowiedzenie. To wchodziło w zakres ich obowiązków, w końcu na
tym polega istota zawodowej rodziny zastępczej, za to otrzymują
wynagrodzenie – odpowiada Aleksandra Ciaciura. – Ponadto państwo
Bortkiewiczowie nie konsultowali z nami swojej decyzji o
przygarnięciu dziecka spoza powiatu. Musimy postępować
zgodnie z przepisami. Sytuacja zaś jest o tyle delikatna, że w grę
wchodzi małe dziecko.
Na zdj.: Damianek z Ewą i Donatem Bortkiewiczami, fot.:
Lucjusz Cykarski
– Podstawowym zadaniem specjalistycznej rodziny jest sprawowanie
opieki nad ciężko chorym dzieckiem. Zapewnienie mu możliwie
najlepszych warunków leczenia, rehabilitacji – mówi pani Ewa. – To,
że odmówiliśmy przyjęcia dzieci oznacza, że podeszliśmy do tematu
rozsądnie. Nie ma takiej możliwości, aby dzieci z różnymi
schorzeniami, z odmiennym doświadczeniem życiowym pomieścić w
jednym pokoju. To nie jest realne. Ponadto, czy ktoś wziął pod
uwagę, że rodziny specjalistyczne specjalizują się w opiece nad
dziećmi z podobną grupą dysfunkcji czy jednym rodzajem
problemów?
Dzieci powiatowe
Okazuje się, że przypadek Damianka nie jest odosobniony. Istnieje
nawet określenie na dzieci, które tak jak on, wędrują po całej
Polsce, aby znaleźć swoje miejsce. Dzieci powiatowe nie mają
łatwego życia, a przynajmniej można to powiedzieć o ich opiekunach.
Zamiast zająć się wychowywaniem przygarniętych latorośli, muszą oni
uzbroić się w cierpliwość i przygotować na długą drogę, która ich
czeka zanim ustalą: kto powinien łożyć na utrzymanie dziecka. Czy
będzie to miasto, w którym dziecko się urodziło, czy też może
miejsce jego zamieszkania?
Rodzina często zmuszona jest przemierzać korytarze urzędów od
Annasza do Kajfasza, aby się tego dowiedzieć. Interpretacja
przepisów prawnych jest bardzo szeroka i często zależy od podejścia
urzędników, którzy mogą w tym zakresie wykazać się zdrowym
rozsądkiem.
Na zdj.: Damianek, fot.: Lucjusz Cykarski
I tak na przykład rozwiązanie umowy z panią Ewą Bortkiewicz przez
bielski MOPS nie musiało nastąpić. Stowarzyszenie Interwencji
Prawnej, która pomaga rodzinom zastępczym, w jednym z pism
skierowanych na ręce małżeństwa, podkreśla, że rodzina zastępcza ma
prawo sama decydować, jakim dzieckiem chce i może się
zaopiekować:
„Oczywiście z celu rodziny zastępczej wynika, że ma ona
zapewnić jak najlepszą opiekę dzieciom, które w niej przebywają. I
to właśnie rodzina zastępcza najlepiej zna swoje możliwości i
kwalifikacje oraz potrzeby obecnie przebywających u niej dzieci.
(...) macie Państwo prawo odmowy przyjęcia takich dzieci, które np.
utrudnią opiekę nad pozostałymi dziećmi w rodzinie zastępczej, albo
do opieki nad którymi nie macie Państwo odpowiednich kwalifikacji”
– czytamy w piśmie.
Na zdj.: Damianek podczas rehabilitacji,
fot.: Lucjusz Cykarski
Istnieje również możliwość podjęcia opieki nad dzieckiem spoza
miejsca zamieszkania. Wymaga to jednak podpisania między powiatami
porozumienia. Jest jeden przypadek, gdy dziecko z innego powiatu
musi zostać przyjęte do rodziny zastępczej w innym powiecie,
określa je art. 86 Ustawy o pomocy społecznej. Następuje to
wówczas, gdy powiat właściwy ze względu na miejsce zamieszkania
dziecka nie posiada odpowiedniej rodziny zastępczej i wystąpi
do innego powiatu, który dysponuje taką rodziną, o ile ten drugi
powiat dysponuje wolnym miejscem w tej rodzinie. Ponadto powiat, z
którego pochodzi dziecko ponosi wydatki na jego utrzymanie w
łącznej kwocie świadczeń przysługujących danej rodzinie
zastępczej.
– Dzieci powiatowe to duży problem. Zawsze jednak w takich
przypadkach należy kierować się przede wszystkim dobrem dziecka –
mówi z przekonaniem Mirosława Zielony, dyrektorka Powiatowego
Centrum Pomocy Rodzinie w powiecie koszalińskim. – Przepisy to
jedno, ale trzeba pamiętać o najmłodszych. Czasami muszę podjąć
decyzję, o której wiem, że będzie nas nieco kosztować. Dobro
dziecka jest jednak najważniejsze. Jeśli nie my, to kto stanie w
ich obronie? Należy o tym pamiętać.
Na zdj.: Damianek podczas rehabilitacji, fot.: Lucjusz
Cykarski
Od Autorki:
Opieka nad dzieckiem tak bardzo doświadczonym przez los, jakim jest
Damian, nie należy do najłatwiejszych. To ogromne poświęcenie.
Całodobowy nadzór, rezygnacja z przyjemności, świadomość kruchości
ludzkiego życia – to wszystko może odstraszyć potencjalnych
chętnych od podjęcia się tego wyzwania. Niemal w ostatniej chwili
znaleźli się jednak ludzie, którym nie straszna choroba ani
problemy z nią związane. Państwo Bortkiewiczowie z dnia na dzień
wzięli Damiana do siebie, nie przypuszczając nawet ile urzędniczych
schodów będą musieli już wkrótce pokonać. Niestety, w wielu
miejscach Polski wciąż najważniejsza jest realizacja urzędowej
polityki socjalnej. Najczęściej liczy się interes powiatu. A gdzie
w tym wszystkim miejsce dla dzieci? A wystarczyłoby trochę dobrej
woli i zdrowego rozsądku. Jeden z naszych rozmówców, urzędnik w
Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, zapytany o antidotum na
brak wyobraźni niektórych pracowników socjalnych podkreślił, że na
świecie sprawdza się system dobrych praktyk. Być może warto
przetestować go na gruncie lokalnym.
Komentarze
-
Damianek - nowe życie.
17.10.2008, 08:54Po przeczytaniu artykułu o Damianku, coś mnie ścisnęło. Pochwalam rodzinę z Bielska białej, że pomimo tak ciężkich chorób zdecydowali się dać chłopcu normalny dom, a Damianek nie będzie tułał się po ośrodkach. Sam jestem chory na "SM" i wiem jak ciężko choruje się w samotnoci. St-awodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz