Londyńskie niespodzianki
Na początku grudnia zaproponowano mi kilkudniowy wyjazd do Londynu w celu nawiązania kontaktów z tamtejszymi uniwersytetami i ich biurami ds. osób niepełnosprawnych. Może zabrzmi to zaskakująco, ale decyzja o przyjęciu propozycji była wyjątkowo trudna. Wynikało to z banalnego dla niektórych faktu, że do Anglii nie wolno wjeżdżać ze zwierzętami, nawet jeśli jest to pies-przewodnik.
W konsulacie dowiedziałem się, że jedyna szansa dla mnie i mojego psa, to... obywatelstwo Unii
Europejskiej. Jeśli go nie posiadam, to mój pies musi przejść sześciomiesięczną kwarantannę. Przy
planowanych czterech dniach pobytu przedsięwzięcie straciło zupełnie sens. Z wielkim bólem i bez
psa wsiadłem więc do samolotu. Po dwóch godzinach lotu byłem na słynnym Heathrow.
Przestrzenie, jakie trzeba przemierzyć na tym lotnisku, są rzeczywiście imponujące. Zresztą na
wszystkich wielkich lotniskach sytuacja jest podobna. Odległości między poszczególnymi punktami to
często setki metrów. Dzięki tym ogromnym przestrzeniom nie przytłacza zupełnie ogromna ilość osób,
przemieszczających się we wszystkich kierunkach. Dzięki temu mogłem uniknąć tak przykrego stresu,
jaki u mnie pojawia się w wielkim tłumie, kiedy ktoś co chwila mnie potrąca.
Wskoczyłem na ruchomy chodnik, który znakomicie skrócił moją marszrutę przez korytarze Heathrow i
wkrótce znalazłem się na stacji metra.
Jakże inne jest londyńskie metro od naszego warszawskiego. Zanim się tam znalazłem, nie wiedziałem
o nim nic. Oczekiwałem więc zupełnie czegoś innego. Zamiast supernowoczesnej kolei podziemnej
znalazłem coś, co przypominało raczej klimat sprzed 50 lat (jeśli w ogóle mogę coś sądzić o tamtych
czasach, mając lat 35). Stare, klekoczące pociągi, jadące z prędkością osobowego do Małkini
zatrzymywały się na wyjątkowo długie postoje na swoich stacjach. Duża część tras przebiegała wcale
nie pod ziemią. Przy szalonej prędkości warszawskiego metra, gdzie nie ma czasu bezpiecznie wsiąść
i wysiąść, a ryk ruszających pociągów ogłusza i porywa do galopu, to zwolnione tempo zmuszało do
wyrównania oddechu. Dzięki temu można było wyhamować w kilkumilionowej aglomeracji.
Zdziwił mnie również system zapowiadania stacji, z którego w czasie pierwszej podróży nie
zrozumiałem zupełnie nic - po części ze względu na brytyjski akcent, a po części - i to znacznie
większej - ze względu na jakość dźwięku.
Pomocna dłoń na peronie
Metro londyńskie to miasto w mieście. Kilkadziesiąt linii i stacji powoduje, że poruszanie się
nim wymaga ogromnej wiedzy. Wiele stacji to skrzyżowania nawet czterech lub pięciu linii, a więc
zupełny labirynt schodów i korytarzy.
Zastanawiałem się, jak może podróżować zupełnie niewidomy londyńczyk. Otóż jest sposób. Wystarczy
podejść do pierwszej bramki i poprosić pracownika o pomoc. Jest się wtedy odprowadzonym na właściwy
peron, a gdy nasz pociąg ruszy, pracownik dzwoni na stację, do której zmierzamy, by czekał tam już
na nas kolejny pracownik, który odeskortuje nas do właściwego wyjścia. Jeśli taka podróż jest
zgłoszona telefonicznie, to możemy liczyć na pomoc już od przystanku autobusowego, przy wskazanej
stacji.
A co z osobami, które poruszają się na wózkach? Metro londyńskie w przeciwieństwie do warszawskiego
- w dużej części architektonicznie dostępnego - jest w większości konstrukcją sprzed
kilkudziesięciu i więcej lat. Dlatego jest właściwie zupełnie nieosiągalne. Londyńska komunikacja
miejska proponuje w zamian transport samochodowy na telefon. Aby taki przejazd mógł się odbyć,
należy zadzwonić pod specjalny numer, czynny od poniedziałku do piątku, i zamówić przejazd na
określony termin. Jeśli się da, to przejazd będzie realizowany autobusami zwykłych linii, a tylko
tam, gdzie jest to niemożliwe, zostanie podstawiony specjalny samochód.
Oczywiście ta część wiedzy jest mocno teoretyczna, gdyż uzyskałem ją telefonicznie, przedstawiając
się jako przybysz z zagranicy, który w niedzielne popołudnie zapragnie przemieścić się metrem, mimo
iż jeździ na wózku.
I jeszcze jedna ciekawa obserwacja przejścia przez ulice. To, co w Warszawie jeży włos na głowie,
tam budzi najwyższy zachwyt. Oto bowiem udało się znaleźć rozwiązanie, które godzi interesy osób
niewidomych i osób na wózkach.
U nas tendencja do likwidacji krawężników poszła tak daleko, że na wielu skrzyżowaniach Warszawy
nie jestem w stanie zauważyć, że właśnie wchodzę na ulicę. Płaskie zejście bez zmienionej faktury
powoduje, że chodnik i ulica są jednolitą powierzchnią. Gdy szedłem po chodnikach Londynu, co jakiś
czas pod stopami wyczuwałem jakby części kulek średnicy kilku centymetrów lekko wystające z
chodnika. W ten sposób w chodnik wdzierało się przejście przez ulicę. Idąc chodnikiem, wyraźnie
wiedziałem, gdzie mam skręcić, by trafić na pasy. No i sam krawężnik - oczywiście zlikwidowany, ale
jednak z kilkustopniowym nachyleniem, które nie pozostawiało wątpliwości, że schodzę z chodnika.
Zatem można jeszcze dużo nauczyć się po drugiej stronie kanału... .
Autor jest Pełnomocnikiem Rektora Uniwersytetu Warszawskiego ds. Osób Niepelnosprawnych
Przyjazne strony
http://www.radar.org.uk
Na stronach Królewskiego Stowarzyszenia na Rzecz Niepełnosprawności i Rehabilitacji (The Royal
Association j
for Disability and Rehabilitation) można znaleźć wiele ciekawych informacji na temat spraw,
dotyczących niepełnosprawności, a także adresy internetowe, pomocne podczas podróży do Londynu.
http://www.a-london-guide.co.ukf
http://www.londononline.co.uk
Internetowe przewodniki po Londynie dostarczą turyście wielu przydatnych informacji
http://www.transportforall.com/
Strony te zawierają najwięcej informacji na temat dostępności transportu publicznego na terenie
brytyjskiej stolicy
http://www.accessibleurope.com/
Adres przydatny zainteresowanym również dostępnością innych miast Europy. Można tu znaleźć
informacjęm.in. o Londynie i wybranych dostępnych zabytkach.
Integracja 2/2002 (53), str. 26 - 27
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz