Moskiewskie impresje
W rosyjskiej metropolii wszystko jest po prostu "normalne", czyli przystosowane wyłącznie dla ludzi sprawnych. I zapewne upłynie jeszcze wiele wody w rzece Moskwie, zanim ktoś wykona pierwszy krok, by zatroszczyć się o w miarę normalną egzystencję osób nie w pełni sprawnych.
Moskwa powitała nas mnogością służb mundurowych. Widać je zwłaszcza na dworcach kolejowych i stacjach metra. Uzbrojone patrole milicyjne, wojskowe i inne, kontrole dokumentów (także przez funkcjonariuszy cywilnych), patrole piesze i zmotoryzowane, w tym samochody wyróżniające się jedynie umieszczanymi na dachach "kogutami" - wszystko to związane było ponoć z trwającym tu jeszcze w lipcu 2001 r. stanem wyjątkowym po zamachach czeczeńskich.
Atmosfery miasta milicyjnego dopełnia bezkarność stróżów porządku. Nieobytych i uprzejmych, jak i tych, którzy - z różnych powodów - sięgnęli niemal dna człowieczeństwa. Przeważającą część społeczności Moskwy określić można mianem homo sovieticus. Jedynym życiowym problemem tych obywateli jest: co i za co wypić oraz czym zakąsić? Alkohol wszelkiej (zwykle mało wyszukanej) maści dominuje na sklepowych półkach, a sprzedawany jest w butelkach szklanych, tzw. petach, puszkach, a nawet kartonowych pudełkach (zapudełkowana wódeczka, podobnie jak u nas mleko).
Zarobki w Rosji są podłe, wręcz upodlająco niskie. Szerzy się więc korupcja, oszustwa i
pomniejsze szwindle. Na przykład wśród kupionych przez nas kilku kart na sześćdziesiąt przejazdów
metrem (hurtowo taniej), "przypadkiem" zaplątała się karta na dwadzieścia przejazdów - w
cenie tej na sześćdziesiąt. Ot, niedopatrzenie?
Łatwo dostrzec dość ostro rysujące się kontrasty ekonomiczne i brak klasy średniej. Po ulicach obok
w większości sfatygowanych, starych typów samochodów (wołgi, żiguli...) jeżdżą eleganckie limuzyny,
mercedesy, lincolny, których właścicielami są tzw. nowyje ruskie, często ludzie powiązani ze
światem przestępczym bądź nawet mafią. Szare i ciasne bloki często sąsiadują z wykwintnymi,
ogrodzonymi wysokimi parkanami superblokami, pilnowanymi przez strażników. Po przeciwnej stronie
ulicy spotkać można ludzi grzebiących w śmietnikach. Na tle ogólnej, miejskiej szarości dziwią
pięknie zadbane i kolorowe dziecięce place zabaw.
Przyjedzie... albo nie
W Moskwie trudno mówić o przestrzeganiu zasad. Dotyczy to np. ruchu ulicznego. Kierowcy jeżdżą
jak oszalali, za nic mając przepisy drogowe. Rządzi prawo silniejszego. Wejście na jezdnię, nawet
na pasach bądź światłach, grozi utratą życia, a w najlepszym przypadku kalectwem. Nierzadko
zobaczyć można pojazdy zaparkowane na zakręcie lub skrzyżowaniu. Znamienne jest to, że na znakach
informujących o przejściu dla pieszych zamiast znanego nam, spokojnie idącego ludzika zobaczymy
biegnącą postać.
Rozkłady jazdy autobusów, tramwajów czy trolejbusów należą do rzadkości. (Jak przyjedzie, to
będzie: za 10 minut, a może za godzinę). Podobnie rzecz ma się z ludźmi - przyjdą... albo nie.
Kościół z odzysku
Tak jak większość obiektów sakralnych Moskwy, również kościół (rzymsko-katolicka katedra pod
wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP), w którym mieszkaliśmy, miał swoją mroczną historię.
Zbudowany w 1911 roku, zamknięty został w 1937 roku. Częściowo zburzony podczas II wojny światowej,
następnie przez Sowietów pozbawiony wież i przerobiony na "czteroetażowy" magazyn. Dla
dopełnienia perfidii w miejscu ołtarza ustawiono ubikacje. Wiernym kościół oddano w 1996 roku.
Odrestaurowany głównie staraniem polskich salezjanów został poświęcony 12 grudnia 1999 roku. Jest
on jednym z dwóch kościołów katolickich w Moskwie (oprócz nich istnieje ponoć jeszcze kaplica
dominikańska). Msze odprawiane są m.in. po polsku, rosyjsku, hiszpańsku, wietnamsku, włosku.
Kościoły po dziesięcioleciach komunistycznego terroru nie wpisały się jeszcze wystarczająco w
postradziecki krajobraz, a tym bardziej w ludzką mentalność. Siedząc na ławce przed katedrą,
obserwowałem reakcje przechodniów. Na przykościelnym placu młodzież grała w piłkę bądź wesoło
rozmawiała. Któregoś popołudnia grupka młodych kobiet z butelkami piwa w dłoniach poprosiła o
otwarcie furtki, by zrobić sobie zdjęcie na tle kościoła.
Na zakrętach historii
Zwiedzanie Moskwy zaczęliśmy oczywiście od Placu Czerwonego. Jego czerwień, w sensie ideologicznym, nieco przybladła. Z wolna staje się znów wspaniałym zabytkiem nie tylko minionych dziesięcioleci, ale i minionych wieków. Odwiedziliśmy też niemal bajkowy pod względem form i barw Sobór Błogosławionego Bazylego (Wasyla) z labiryntem kaplic i kapliczek, pomnik Kuźmy Minina i księcia Dymitra Pożarskiego - pogromców Polaków okupujących Moskwę w XVII w., Sobór Kazański - wotum za ocalenie miasta po tymże polskim najeździe - zburzony w latach trzydziestych, ponieważ rzekomo uniemożliwiał przemarsze "ludu miast i wsi", tudzież defilad pierwszomajowych i rocznicowo-rewolucyjnych. Odbudowany został w latach dziewięćdziesiątych. Podobną historię ma Brama Zmartwychwstania z kaplicą Matki Bożej Iwerskiej (z tych samych powodów zburzona i ostatnio zrekonstruowana). Odwiedzając Moskwę, nie sposób pominąć mur kremlowski oraz... mauzoleum najsławniejszej wschodnioeuropejskiej mumii.
Blaski duch wodza Dostać się przed promienne oblicze wodza rewolucji nie jest wcale łatwo. Po
odczekaniu w dość długiej kolejce przy wejściu na Plac Czerwony następuje kontrola osobista:
plecaki, torby oraz aparaty fotograficzne należy (odpłatnie i stosunkowo drogo!) zdeponować w
przechowalni bagażu. Nie wolno też wnosić żadnych ostrych przedmiotów (panowie w mundurach
sprawdzają nawet damskie torebki i saszetki). Podobna procedura ma miejsce przy wejściu na Kreml,
przy czym tam ustawione są dodatkowo bramki z wykrywaczami metali. Fotografować można tylko na
podstawie wykupionego zezwolenia. Pod murem kremlowskim, w drodze do mauzoleum nie wolno się
zatrzymywać (pilnują tego cywile ze słuchawkami w uszach). Przy wejściu do czerwonej, granitowej
bryły pośmiertnej siedziby Lenina i dalej, w mroku schodów z czarnego marmuru stoją żołnierze w
paradnych mundurach, dbający o zdjęcie czapek z głów oraz zachowanie ciszy i powagi.
Na środku małego, klimatyzowanego (co za ulga w upalne dni!), czarno-marmurowego pomieszczenia
bije... blask wodza. Dosłownie, bowiem widoczna, zasłonięta kirem po pierś część doczesnego
jestestwa (lub jak twierdzą inni - woskowej imitacji) Lenina, czyli twarz i dłonie, błyszczą, jakby
były wyglancowane. Po obejściu dookoła szklanej gabloty i opuszczeniu mauzoleum następuje
obowiązkowe i zaszczytne "przedefilowanie" przed leżącymi pod kremlowskim murem
przywódcami oraz bohaterami Związku Radzieckiego.
Okazuje się, że w Moskwie... Lenin wiecznie żywy! Opodal Placu Czerwonego, w drodze na Kitaj Gorad,
natknąłem się na "ducha" trzymającego w ręku kserokopię gazety z 1917 roku. To
jeden z trzech moskiewskich Leninów (jest też kilku Marksów i Engelsów). Za drobną opłatą można
sobie zrobić fotkę z jednym, bądź wszystkimi trzema naraz sobowtórami autorów rewolucji. Ot,
souvenirek z niedawnej stolicy Kraju Rad.
Kilka dni później, wieczorem, spotkaliśmy Lenina na stacji metra. Stał przy kasie i kupował bilet.
Potem, korzystając z przywileju należnego osobie zasłużonej, spokojnie przeszedł obok bramki
kontrolnej, ukłonił się żenszczjnje pilnującej porządku i wolnym krokiem podążył w kierunku
schodów. Stał na peronie z godnością i powagą. Na jego twarzy widać było jednak zmęczenie po całym
dniu pracy.
Sztuka przez małe i duże ,,S"
W Moskwie nadal roi się od pomników, będących świadectwami minionej epoki. Niektóre z nich na
fali nastrojów antyradzieckich po roku 1991 przeniesione zostały do Parku Rzeźb. Szczególną uwagę
zwraca wielki pomnik Stalina z odtłuczonym nosem, otoczony spętanymi drutem kolczastym kamiennymi
głowami symbolizującymi miliony ofiar komunizmu. Dość niefortunne natomiast jest usytuowanie
wszystkich tych symboli radzieckiego totalitaryzmu: Leninów, Stalinów, Dzierżyńskich, Breżniewów,
Marksów obok dzieł sztuki współczesnej i rzeźb przedstawiających np. Chopina, Einsteina czy
Gandhiego.
Muzeum im. Puszkina i Galeria Trietiakowska - labirynty sztuki od starożytności niemal po
współczesność. I kilka zaledwie godzin na obejrzenie setek obrazów, grafik, rzeźb. Kalejdoskop
migających przed oczami twarzy, pejzaży, scen rodzajowych, posągów, a przed wieloma z nich
chciałoby się zatrzymać na o wiele dłużej, niż to możliwe, rozsmakować się w kunszcie ich twórców,
zgłębić zawarte w nich treści. Po danych nam do dyspozycji kilku godzinach pozostało jedynie ogólne
wrażenie oraz okrzyki olśnienia w trakcie późniejszych rozmów: "Ach, tak, przecież ten obraz
widziałem w Galerii Trietiakowskiej!".
Wielcy nieobecni
Obok remontowanego (podobnie jak wiele innych moskiewskich i okołomoskiewskich monastyrów) i
powracającego do swej pierwotnej funkcji i świetności żeńskiego klasztoru Nowodziewiczego znajduje
się, noszący tę samą nazwę, cmentarz, kryjący doczesne szczątki wielu sławnych i mniej sławnych
tego świata. Na dużej przestrzeni rozsiane są groby pisarzy i poetów (Czechowa, Gogola,
Majakowskiego), kompozytorów, muzyków i artystów operowych (Prokofiewa, Szostakowicza, Skriabina,
Oj stracha, Szaliapina), ludzi teatru i filmu (Stanisławskiego, Danczenki, Eisensteina), malarzy
(Lewitana). Obok nich spoczywają: Chruszczow, Gromyko, Mołotow. Rzeźba zamyślonej kobiety stoi przy
pokrytym kwiatami grobie Raisy Gorbaczow. Gdzie indziej tablica wpuszczona w skromny kamień wśród
drzew i kwiatów, informuje, że spoczywa pod nim MichaiłBułhakow i jego małżonka.
Na frontowej ścianie, po obu stronach bramy domu przy ulicy Wielkiej Sadowej numer 10 znajdują się
tablice upamiętniające czasy, gdy mieszkał tu Bułhakow. Wchodzimy do mieszkania na wysokim
parterze. Podłużny przedpokój, trzy pokoje, w tym jeden przejściowy bez drzwi, składzik. Rzeźby,
instalacje, obrazy, grafiki, mapy... Gościnny artysta plastyk prezentujący swe prace... Ale ani
śladu Pisarza. Żadnej fotografii, żadnej pamiątki. Jednak "rękopisy nie płoną". Pozostaje
pamięć. Wprawdzie wnętrze jego domu "spłonęło", opustoszało, ale pozostało dzieło, duch,
literacki zapis trudnego życia w niełatwych czasach.
Dziś na Patriarszych Prudach, w miejscu, w którym rozpoczyna się "Mistrz i Małgorzata",
nie ma już budki z napojami. Po Małej Bronnej, gdzie Berlioz stracił głowę, nie jeżdżą już
tramwaje, zniknęły nawet tory. Ale w upalne letnie popołudnie, gdy nie ma czym oddychać, miło jest
schronić się w cieniu lip. Usiedliśmy na jednej z ławek, tych stojących tyłem do Bronnej. Może na
tej, na której siedzieli literaci, gdy przysiadał się do nich Woland? Na sąsiednich ławkach było
równie pusto jak wówczas. Gorące powietrze falowało, deformując zarysy drzew, kontury domów,
rozmywając barwy w oparach wody nad Patriarszymi Stawami. I nie wiem, czy to wynik zmęczenia
wielodniowymi wędrówkami po upalnej Moskwie, czy czarci psikus rodem z mych niegdysiejszych
magistranckich rozważań, ale w owym rozedrganym powietrzu zamajaczyła mi przez moment eteryczna
postać jakby zjawy ubranej w kraciastą marynarkę i dżokejkę - jegomościa o szpetnej fizjonomii
Korowiowa.
Deptak wolności
Aby dowiedzieć się, co czują i myślą Rosjanie, najlepiej posłuchać, o czym śpiewa i gra Arbat. Na ponadkilometrowym deptaku, pośród barwnych straganów z matrioszkami, wyrobami ludowymi i postradzieckimi souvenirami, obok sklepików, kafejek i restauracji rozstawiają sztalugi malarze, portreciści. Żonglerzy i akrobaci dają popisy swych umiejętności. Usłyszeć można tu niemal każdy rodzaj muzyki. Jednak podczas wieczornych spacerów przy świetle ulicznych latarń i wśród kawiarnianych ogródków uwagę przyciągają "samotni" bardowie, modlący się Okudżawą, trubadurzy, śpiewający przy dźwiękach gitary o miłości i wolności.
Ceremonie i proza życia
Młode (i mniej młode) pary coraz częściej ślubują sobie w cerkwiach. Są to uroczystości bardzo
podniosłe i bogate pod względem obrządku religijnego. Pozostał jednak zwyczaj odwiedzin w mauzoleum
lub wędrówki - niekiedy prosto z cerkwi - na Plac Czerwony lub przed Grób Nieznanego Żołnierza.
Zwykle obowiązują tradycyjne stroje: biel panny młodej i eleganckie czernie bądź szarości jej
wybranka. Pewnego dnia jednak na Krasnoj Płoszczadzi pojawiła się panna młoda od butów po welon
ubrana na czerwono. Wyraz poglądów politycznych? A może po prostu ekstrawagancja?
Ciekawym zjawiskiem jest ceremoniał, który następuje po zmianie wart przed Grobem Nieznanego
Żołnierza. Gdy swych poprzedników przy oszklonych budkach wartowniczych zastąpią nowi sołdaci,
przed każdym z nich, kolejno, staje trzeci żołnierz, unosi mu czapkę, chusteczką wyciera pot z
czoła (w czasie naszego pobytu panowały okropne upały), ustawia czapkę w nienagannej symetrii w
stosunku do reszty postawy wartownika, prowokuje uśmiech, mający rozluźnić mięśnie jego twarzy
(ostatni uśmiech przed godzinnym trwaniem z niewzruszoną, marsową miną),jeszcze raz mierzy go
wzrokiem od stóp do głów, ewentualnie poprawiając coś w jego wyglądzie i dopiero od tej chwili
rozpoczyna się warta honorowa.
Obok Białego Domu - siedziby rządu Federacji Rosyjskiej - znajduje się osobliwy pomnik, poświęcony
ofiarom puczu dokonanego przez Jelcyna w 1993 roku. Jest to sterta złomu pozostałego po
uczestnikach walk: rury, blachy, pręty, metalowy sierp i młot, kawałki plandeki z hasłami
związanymi z puczem, kamienie, a we wszystko to na chybił trafił powtykane sztuczne, tandetne
kwiaty. Do stojącej opodal dyktowej tablicy poprzyklejane są (częściowo już podarte i powycierane)
fotografie poległych oraz zdjęcia z ówczesnych zajść. Stoi też mały obelisk z krzyżem. Za
pomnikiem, pod zawieszoną na gałęziach czy rurach płachtą, siedzi kilku delektujących się wódeczką
jegomości (to już nie część pomnika, tylko skrzecząca, rosyjska rzeczywistość).
W rocznicę zabójstwa rodziny carskiej, pod monumentem upamiętniającym postać Mikołaja II zebrała
się kilkusetosobowa grupa moskwian. Prowadzony przez prawosławnych duchownych barwny pochód,
uformowany po zakończeniu wiecu, otwierały narodowe flagi oraz portrety ostatniego cara Rosji i
jego rodziny. Wznoszono okrzyki nawołujące do wskrzeszenia caratu i śpiewano pieśni patriotyczne.
W tych samych dniach na Placu Czerwonym odbyła się kilkunastoosobowa manifestacja komunistów,
niosących czerwone flagi i wykrzykujących hasła, które ginęły w ferworze codziennych obowiązków
mieszkańców Moskwy i w turystycznym zaabsorbowaniu pięknem miasta. .
Informator
Przydatne telefony
Ambasada Rf w Warszawie, ul. Belwederska 49, tel. 0*22 621 34 53
Ambasada RP w Moskwie, ul. Klimaszkina 4, tel. 0-070 95 231 1500.
Moskwa w internecie
www.p6Iska.ru/pVmoskwa - użyteczne informacje o
rosyjskiej stolicy np. kurs dolara w moskiewskich kantorach www.mos.ru - oficjalny kwy z interaktywną kompendium wiedzy o jego
współczesnym (ang., ros.) www.moscowcity.com - moskiewski
serwis: co warto zobaczyć, gdzie spać, wydarzenia kulturalne. historia (ang.)
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz