Tylko co czwarty Polak z SM jest leczony prawidłowo
Zaledwie co czwarty Polak chory na stwardnienie rozsiane (SM) leczony jest aktywnie. Dla porównania, w Skandynawii odsetek ten wynosi ok. 90 proc., a w krajach wysoko rozwiniętych 70-80 proc. Dostępność nowoczesnych terapii lekowych w Polsce wciąż jest jedną z najniższych w Europie.
Wszystkich chorych na SM, którzy mają rzutowo-remisyjną postać tej choroby i wymagają aktywnego leczenia, jest w Polsce ok. 35 tys. Obecnie korzysta z niego tylko ok. 8 tys. chorych.
- Trzeba pamiętać, że SM nie jest chorobą jednolitą. Około 3/4 chorych ma postać rzutowo-remisyjną. Leki dostępne na świecie, jest ich ok. 10, w Polsce znacznie mniej, redukują postęp niepełnosprawności od 35 do ok. 70 proc. w okresie 5-7 lat, a w okresie 15-letnim zmniejszają ją o ok. 30 proc. – mówił prof. Adam Stępień, kierownik Kliniki Neurologicznej Wojskowego Instytutu Medycznego Centralnego Szpitala Klinicznego MON, 5 sierpnia 2015 r. podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespół ds. Stwardnienia Rozsianego.
Prof. Stępień podkreślił, że mniejsza dostępność odpowiedniej terapii przekłada się na brak samodzielności chorych, zwiększenie świadczeń z NFZ oraz rent i świadczeń rehabilitacyjnych, gdyż choroba ta dotyka najczęściej ludzi młodych.
Czekanie na kolejny rzut
Według prof. Stępnia należałoby znieść programy lekowe, z których obecnie korzystają pacjenci leczeni w tzw. I i II linii. Według niego ten system nie spełnia swojej roli.
- Załóżmy, że pacjentka ma dwa rzuty choroby – jeden lekki, drugi ciężki. Osiągnęła już postęp niepełnosprawności, porusza się np. o lasce albo nawet na wózku, ale nie może przejść do II linii leczenia, bo ze względów na ograniczenie czasowe w programach lekowych musimy czekać na kolejny rzut – uzasadniał profesor.
Według niego priorytetem neurologii obecnie jest zwiększenie dostępności do nowoczesnych terapii. Choć wiele się zmieniło na lepsze, wciąż są ograniczenia. Mówił o nich także prof. Sergiusz Jóźwiak, kierownik Kliniki Neurologii w Centrum Zdrowia Dziecka.
- Mamy 5-10 proc. pacjentów z SM poniżej 16 roku życia, a 2-3 proc. poniżej 10 roku życia. Dużo się zmieniło, jest lepsza diagnostyka, a więc także wcześniejsze rozpoznanie choroby. Stworzyła się jednak grupa pacjentów, ok. 5-10 rocznie, którzy nadawaliby się do leczenia w II linii, ale nie mamy im czego obecnie zaproponować.
Likwidacja to większe koszty dla pacjenta
Wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki apelował podczas spotkania do organizacji pacjenckich i obecnych na spotkaniu przedstawicieli Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego o wzmocnienie przekazu edukacyjnego do pacjentów. Pytał także zwolenników likwidacji programów lekowych, co w zamian.
- Brak programu lekowego sprawia, że jest bałagan, mieliśmy takie przypadki, że pacjenci nie kończyli leczenia. Poza tym programy lekowe trzymają pewne standardy, ich likwidacja przełoży się na większe koszty dla pacjenta – argumentował wiceminister.
Ostatnie w tej kadencji Sejmu spotkanie Parlamentarnego Zespołu ds. SM zakończyło się konkluzją o konieczności przygotowania rekomendacji dla dalszych zmian i podjęcia prac już w kolejnej kadencji Sejmu.
Dane NFZ z 2014 r. wskazują, że wszystkich chorych na SM w Polsce jest 53 tys. Około 7300 pacjentów leczonych jest w I linii, a 560 w II linii.
Komentarze
-
leczenie SM
10.08.2015, 14:12WSZYSCY MÓWIĄ O KOLEJNYCH RZUTACH A CO MAJĄ ZROBIĆ Z CHOROBĄ POSTĘPUJĄCA BEZ RZUTÓW PANOWIE PROFESOROWIE O NICH NIKT NIE MÓWI ANI SŁOWA może mi ktoś powie co mam robićodpowiedz na komentarz -
żadna to nowość
07.08.2015, 16:31Każdą chorobę mają gdzieś !!!!!!!!!!!! nie ma leczenia,, nie pieniędzy na leczenie, człowiek w demokracji ogołocony jest ze wszystkiego.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz