Odnaleźć w sobie siłę
W tym roku Poznań odwiedził Nick Vujicic – człowiek, którego chyba nie trzeba przedstawiać. Poznać go mogła osobiście Małgorzata Stegenka, która napisała o nim książkę. Ta nietypowa biografia jest do wygrania w naszym konkursie.
Angela Greniuk: Stworzyła Pani w książce charakterystykę Nicka Vujicica. Co najbardziej Panią w nim zachwyciło?
Małgorzata Stegenka: Urzekło mnie jego, zupełnie bezinteresowne i spontaniczne, podejście do ludzi. Przykładowo na hawajskiej wyspie Maui po imprezie stadionowej Nick odwiedził w miejscowym szpitalu niepełnosprawnego bezdomnego, który w wyniku pożaru stracił cztery kończyny. Vujicic dostaje dziesiątki tysięcy propozycji od prestiżowych instytucji i VIP-ów z całego świata, a mimo to znajduje czas dla osób z tak zwanego „marginesu społecznego”.
Innym razem Nick, opuszczając szkołę, w której przemawiał, zauważył w tłumie dziewczynkę po chemioterapii. Mimo tego, że zaraz miał następne spotkanie, zatrzymał się przy niej i rozmawiali parę minut. Dla niego każdy jest tak samo ważny, bez względu na to czy jest prezydentem, biznesmenem bezdomnym czy prostytutką.
Czym różni się Pani książka od tych napisanych przez Nicka Vujicica?
Przede wszystkim jest spojrzeniem z zewnątrz. To nie Nick mówi o sobie, ale ktoś inny opowiada o nim. Udało mi się dotrzeć do wielu informacji, o których Nick nie pisał w swoich książkach. To m.in. ciekawe wydarzenia z jego życia, relacje z wizyt w rożnych krajach, historie związanych z nim osób. Książka obejmuje właściwie najważniejszy dorobek mówcy z niepełnosprawnością i napisana jest przez katoliczkę – Nick jest zaś protestanckim pastorem.
Jak udało się Pani dotrzeć do tylu różnych, mało znanych informacji?
Bardzo dużo czasu poświęciłam na pracę badawczą – wysłuchałam wielu wystąpień Nicka, jego kazań, konferencji, przemówień, przeczytałam dziesiątki wywiadów i artykułów, obejrzałam bardzo dużo filmów dokumentalnych o jego życiu. Korzystałam z kilkuset materiałów źródłowych, chociaż nie wszystkie wymieniłam w bibliografii. Dotarłam też do zespołu Nicka i kilku osób z nim związanych, które udzieliły mi bezpośrednich informacji. Oczywiście posiłkowałam się także książkami Vujicica, ale nie chciałam ich kopiować, tylko stworzyć coś nowego.
Wymieniała Pani wiadomości ze współpracownikami Nicka, ale czy nawiązała Pani z nim bezpośredni kontakt?
Biuro Nicka, Life Without Limbs, dostaje kilkadziesiąt tysięcy zapytań tygodniowo. Mimo to, udało mi się dotrzeć do osobistego asystenta i sekretarza Nicka oraz do kilku osób z jego zespołu. Dwa lata temu jego asystent napisał mi, że Nick bardzo się cieszy z tego, że piszę o nim książkę i przekazuje mi błogosławieństwo. Innym razem, w styczniu tego roku, dostałam informację od fotografa Vujicica: Nick nie ma nic przeciwko mojej książce, ale musiałby najpierw mnie zobaczyć i poznać, żeby mógł z czymś więcej pomóc.
Co udało się podczas spotkania z Nickiem w Poznaniu? Jak Pani wspomina tę chwilę?
Mogliśmy w końcu spotkać się bezpośrednio i chwilę porozmawiać. Nick przyjął mnie serdecznie. Cieszył się, gdy wraz z Mariuszem Kędzierskim, artystą bez dłoni, wręczyliśmy mu jego portret. Przekazałam mu też osobisty list, w którym podałam mu trochę więcej informacji. Jeśli chodzi o książkę, Nick na razie nie jest w stanie jej przeczytać i ocenić, ponieważ jest napisana tylko po polsku. Obiecałam przysłać mu ją niedługo w języku angielskim i myślę, że wtedy poświęci mi więcej czasu.
Skąd się wziął pomysł na to, by napisać książkę akurat o Nicku?
Temat niepełnosprawności towarzyszył mi przez całe życie. W młodości, jako wolontariuszka, miałam kontakt z osobami na wózkach. Od 10 lat pracuję też w szkole integracyjnej z dziećmi z niepełnosprawnością. Przez ten czas mogłam obserwować pokonywane przez nich wyzwania i osiągane sukcesy. Drugą sprawą była kwestia wartości przekazywanych przez Nicka. Współczesny świat stawia nam częściej za wzór celebrytów czy ludzi sukcesu, rzadziej pojawiają się prawdziwe autorytety. Chciałam pokazać ludziom, zwłaszcza młodym, osobę, która może zainspirować. Kogoś, kto niesie wartościowe przesłanie, kto pokonuje przeszkody, żyje pięknie i motywuje innych do dobrych rzeczy, a przy tym nie głosi, że najważniejsza jest kariera, wygląd, pieniądze czy sława. I taki jest Vujicic.
To Pani pierwsza książka w życiu.
Zgadza się, wcześniej nie pisałam. To też dojrzewało we mnie od wielu lat. Myślałam o tym, że dopiero gdzieś w przyszłości będę pisać. Bardzo interesuję się biografiami różnych, wartościowych osób, których historie opowiadam potem znajomym. Kilka lat temu koleżanka namawiała mnie, żebym zaczęła spisywać to, czego się dowiaduję. Na początku się z tego śmiałam, ale później jej słowa zaczęły do mnie wracać. Czułam takie wewnętrzne przynaglenie, by pisać, mimo różnych obaw.
Mówi Pani o autorytetach. Jakie jeszcze osoby ma Pani ma myśli oprócz Nicka?
Najczęściej interesują mnie historie zwykłych osób, które pokonały jakieś przeszkody: choroby, niepełnosprawność, nieszczęście rodzinne, nałóg i odnalazły wewnętrzną siłę. Dlatego na przykład uwielbiam historię ojca Michaiła Jara z Ukrainy, wychowanka sierocińca, prowadzącego dom dla czterystu sierot, których nikt nie chciał. Są wśród nich dzieci głęboko upośledzone, z AIDS, niewidzące, niesłyszące... Lubię też czytać o ludziach bardziej znanych, którzy przeżyli przemianę. Przykładem takiej transformacji może być przyjaciel Nicka, meksykański aktor Eduardo Verastegui. Kiedyś był on hollywoodzkim playboyem w stylu macho, grającym role uzależnionych od seksu amantów czy degeneratów, a obecnie realizuje ambitne filmy z wartościowym przesłaniem.
Wspomniała Pani o swoich lękach przed pisaniem książki. Czego się Pani bała?
Pomysł, by napisać biografię Nicka, powstał trzy lata temu. Poczułam jakąś cudowną, ciepłą, a zarazem bardzo silną inspirację, wobec której musiałam się ustosunkować. Wydawało mi się, że jestem za stara na takie zmiany. Nie mam „wyrobionego” nazwiska ani kontaktów, by wydać książkę. Nie byłam do końca przekonana czy w ogóle potrafię pisać. Wydawało mi się, że biografię Nicka powinien stworzyć protestant z Zachodu. Miałam też wiele obowiązków: pracowałam, wychowywałam czwórkę dzieci, zajmowałam się domem. Mąż cięgle wyjeżdżał. Wydawało mi się, że to nie to jest dobry czas na podejmowanie tego typu wyzwań.
Spotkanie z Nickiem Vujicicem w Poznaniu - autorka książki trzyma portret narysowany dla Nicka przez artystę bez dłoni, Mariusza Kędzierskiego
Jednak się Pani przełamała.
Wiedziałam, że ludzie potrzebują wartościowych historii wziętych z życia, że poszukują autorytetów, jak Nick. W księgarniach brak jest książek, które prawdziwie podnoszą na duchu i nie są fikcją literacką. Miałam nadzieję, że ta książka chociaż trochę wypełni tę lukę. Na szczęście pisanie „Na skrzydłach jak Nick Vujicic” było dla mnie wielką radością. Nie czułam zmęczenia, mimo że musiałam godzić obowiązki domowe i zawodowe. Potrafiłam przez wiele godzin dziennie bez przerwy pracować nad książką.
Czy uważa Pani, że to dzięki bardzo ludzkiemu podejściu do innych Nick jest przekonywującym mówcą motywacyjnym i coachem?
Stereotypowy, współczesny coach uczy, jak odnieść sukces finansowy i polepszyć jakość życia. Z kolei Nick mówi o tym, jak być spełnionym. Sukces w relacjach rodzinnych ma według niego większe znaczenie niż powodzenie w biznesie. Nick pokazuje też, że najwięcej zyskujemy dzieląc się z innymi, zwłaszcza dobrym słowem, gestem czy uśmiechem. Namawia do dzielenia się radością, a nie do gromadzenia dóbr materialnych.
Nick jest także przekonywujący, ponieważ nie głosi teorii, które wyczytał w pracach naukowych czy mądrych książkach. Mówi o drodze, którą sam przeszedł w sposób prosty i zrozumiały dla każdego. Ma dystans do siebie i bardzo duże poczucie humoru. Ludzie czują, że jest autentyczny i nimi nie manipuluje.
Jego przesłanie to także coś więcej niż proste „uwierz w siebie” czy „wszystko będzie dobrze.” On daje receptę na najtrudniejsze nawet sytuacje życiowe. Nadzieja, o której mówi, sięga dalej niż śmierć. „Zwykły” coach nie porusza zazwyczaj takich tematów.
Podkreśla Pani, że oprócz jego sukcesów zawodowych i społecznych, Nick ma udane życie rodzinne – jest mężem i ojcem. Jak wyglądały jego relacje z kobietami przed obecną żoną, Kanae?
Nick opisuje to w swojej książce „Love without Limits”. W młodości przez dłuższy czas spotykał się z pewną kobietą. Jednak jej rodzice byli bardzo przeciwni związkowi córki z osobą niepełnosprawną. Nick bardzo boleśnie to przeżył i przestał się spotykać z kimkolwiek. Później, w miarę jak jego popularność wzrastała, kobiety same składały mu różne propozycje matrymonialne, zwłaszcza, że na konferencjach mówił on bardzo romantycznie o swojej przyszłej żonie. O tym, że chociaż nie będzie mógł objąć jej rękoma, to będzie obejmował jej serce. Nick jednak czekał na tę jedną jedyną.
Dlaczego Pani zdaniem świadectwo Nicka porusza ludzi z całego świata?
Myślę, że każdy znajduje w nim coś z własnego doświadczenia. Wiele osób, tak jak Nick kiedyś, nie widzi sensu życia i siebie nie akceptuje. On mówi im o tym, jak znaleźć w sobie te rzeczy. Nick wypowiada się otwarcie o akceptacji, jaką znalazł w Bogu. Tłumaczy, że Bóg stwarzając go bez rąk i nóg się nie pomylił, tak jak nigdy nie myli się w stosunku do żadnego człowieka, chociażby ten był najbardziej niepełnosprawny. Kiedyś Nick tego nie rozumiał i wiele lat modlił się o kończyny dla siebie. Jednak pewnego dnia przyprowadzono do niego dwuletnie dziecko bez rąk i nóg, a rodzice chłopczyka powiedzieli mu, że jest on dla nich cudem, bo dzięki niemu zrozumieli, że życie ich dziecka ma sens. Od czasu tego spotkania Nick często powtarza, że „jeśli nie otrzymałeś cudu, o który się modliłeś – stań się nim”.
A w jaki sposób słowa Nicka odniosłaby Pani do młodych osób, szczególnie z niepełnosprawnością, mieszkających w Polsce?
Bez względu na to, czy Nick przemawia do osób niepełnosprawnych w krajach bogatych, czy mniej zamożnych, zawsze powtarza im, by nie czuli się gorsi, nie poddawali się, realizowali swoje marzenia i rozwijali talenty. Tłumaczy, że niepełnosprawność to przede wszystkim stan umysłu. Skoro on – człowiek bez rąk i nóg z jedną koślawą stopą – uprawia większość sportów i wykonuje wiele niezwykłych czynności, to znaczy, że ograniczenia, bardziej niż społeczeństwo, narzuca nam własny umysł.
Cieszę się, że podczas pisania tej książki poznałam kilka niezwykle inspirujących młodych osób niepełnosprawnych z Polski. Jedną z nich jest artysta bez dłoni, Mariusz Kędzierski. Chociaż natura obdarzyła go jednym tylko palcem u dłoni, rysuje niezwykłe portrety i realizuje śmiałe marzenia. Mariusz wdraża w życie przesłanie Vujicica, a nawet – podobnie jak on – przemawia. Sądzę, że odniesie on spektakularny sukces. Cieszę się, że 30 kwietnia 2015 r. wspólnie spotkaliśmy się z Nickiem. Dziękuję Milewski & Partnerzy za umożliwienie nam tego.
Książkę „Na skrzydłach jak Nick Vujicic” napisałam po to, by każdy człowiek, niepełnosprawny i sprawny, odnalazł w sobie wielką siłę, która doda mu skrzydeł w każdych okolicznościach.
Rozumiem, że w procesie od etapu badawczego do wydania książki nie było nic trudnego?
Najtrudniejszą częścią całego procesu były rozmowy z wydawnictwami. Biografią Nicka mojego autorstwa zainteresowało się 9 czy 10 wydawnictw. Jednak ich wizje książki – zarówno te dotyczące jej treści, jak i dalszych jej losów – nie zawsze się zgadzały z moją wersją. Każde z wydawnictw miało też odmienne od moich oczekiwania. Sugerowano mi, bym nie pisała na pewne tematy, a nawet żebym skrytykowała Vujicica, np. miałabym na jego przykładzie rozprawić się z protestantyzmem i wykazać, że jest on zagrożeniem duchowym. A to nie jest książka o protestantyzmie, lecz o konkretnej osobie.
W pewnym momencie tak bardzo zmęczyłam się dreptaniem w kółko, że postanowiłam wydać książkę samodzielnie w formie self-publishingu, który jest coraz bardziej popularny. W procesie wydawniczym pomógł mi zespół z grupy wydawnictw PWN – Rozpisani.pl, który ma ciekawą ofertę dystrybucyjno-wydawniczą dla niezależnych autorów.
Moja książka jest dostępna w wersji papierowej i elektronicznej w sieciach Empik.com, Ravelo, Merlin, Gandalf i w wielu innych księgarniach. Można ją także nabyć u mnie, pisząc wiadomość na fanpage’u książki.
UWAGA! Konkurs: wygraj książkę „Na skrzydłach jak Nick Vujicic”
Portal www.niepelnosprawni.pl ma dla Czytelników dwa egzemplarze książki „Na skrzydłach jak Nick Vujicic”. By wygrać jedną z nich, wystarczy przesłać na adres e-mail: konkursy@integracja.org
- Kto jest Twoim życiowym autorytetem?
- Dane adresowe do przesłania ew. wygranej.
Konkurs trwa od momentu ogłoszenia na portalu do 25 czerwca 2015 r. włącznie.
Najciekawsze odpowiedzi zostaną nagrodzone książką „Na skrzydłach jak Nick Vujicic”. Zwycięzcy (i tylko oni) zostaną powiadomieni mailowo.
Więcej w regulaminie konkursu.
Komentarze
-
Nick Vujicic spotkanie nie dla wszystkich.
22.06.2015, 10:25Oglądałam filmy z Panem Nickiem, piękne pouczające, dające nadzieję. W listopadzie ubiegłego roku znalazłam informację, że będzie w Polsce. Jak zobaczyłam ile kosztuje bilet nawet ten najtańszy, uśmiech zszedł mi z twarzy. Smutne w Polsce, przy naszych rentach, kogo stać? Przykre ale pozostaje internet ....odpowiedz na komentarz -
karta perkingowa
19.06.2015, 10:10Nie wiem przepisy zmieniają niepełnosprawni muszą płacić za jakieś głupoty raz mi wolno mieć karę pargingową raz nie mam na stałe zdrowie coraz gorsze do lekarzy długo się czeka jest duża dyskryminacja wśud lekarzy wyglonda jak by oni płacili kary jak i łaskie robili tylko muwią że w pańskim wieku to normalne i nic się nie staraj bo nie dostaniesz nic!!!!!!!!!!odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz