Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Leki-cienie, leki-duchy

26.08.2008
Autor: oprac.: redakcja, fot.: sxc.hu
Źródło: Przekrój, Rzeczpospolita

zdjęcie: tabletkiNa liście leków refundowanych mamy specyfiki, których już się nie produkuje oraz takie, które nie zostały dokładnie przebadane - podaje „Przekrój”. Nie tylko nie wiadomo więc czy są one skuteczne, ale nawet – czy nie są szkodliwe.

Cała sprawa zaczęła się od kobiety chorej na astmę, której lekarz przepisał Horacort. Jak się jednak okazało, lek ten jest nie do dostania w aptece, ponieważ został wycofany z produkcji już półtora roku temu. Mimo to Ministerstwo Zdrowia wpisało go na listę leków refundowanych, ogłoszoną 16 lipca b.r.

Dotychczasowy producent Horacortu – Instytut Farmaceutyczny w Warszawie – ponad rok czekał z powiadomieniem Głównego Inspektora Farmaceutycznego (GIF) o zaprzestaniu produkcji, mając nadzieję że znajdzie chętnego na kupno licencji na produkcję leku. W końcu jednak zrobił to w czerwcu b.r. Należy tu zaznaczyć, że producent leku nie jest zobowiązany zgłaszać, że kończy produkcję danego leku. W prawie brak jest przepisu, który by go do tego obligował.

Główny Inspektor Farmaceutyczny podlega bezpośrednio Ministrowi Zdrowia, ale Ministerstwo do tej pory nie wie, że lek nie jest już produkowany. Według rzecznika MZ, Jakuba Gołębia, usunięcie produktu leczniczego z wykazów dokonywane jest na wniosek podmiotu odpowiedzialnego – czyli producenta. Sytuacja jest więc kuriozalna: producent leku nie ma obowiązku zgłaszania zaprzestania produkcji, a ministerstwo – sprawdzania, które leki są produkowane, a które już nie.

Poza przykładowo podanym Horacortem na liście leków refundowanych jest więcej takich leków-cieni, jak je określają farmaceuci. Czym to skutkuje? Tym, że pacjent nie mogąc kupić leku refundowanego kupuje jego droższy zamiennik. Dopłaca przy tym różnicę pomiędzy ceną leku z listy – zwykle bardzo niską – a wyższą ceną zamiennika. Wynika więc z tego, że na lekach-cieniach najlepiej wychodzi budżet państwa, płacąc jedynie za najtańsze, niedostępne już leki. Resztę dopłacają pacjenci.

Podobnie jest z lekami ochrzczonymi mianem leków-duchów. Są to leki wprowadzone do obrotu tuż przed akcesją Polski do UE. Cytując za „Przekrojem”:
– Tuż przed naszą akcesją do UE Ministerstwo Zdrowia zarejestrowało wiele leków, które „straszą”, ponieważ nikt ich przed rejestracją nie zbadał i dopuszczono je do obrotu bez sprawdzenia dokumentacji – wyjaśnia Paulina Kieszkowska-Knapik, adwokat, prowadząca przeciwko Ministerstwu Zdrowia sprawy dotyczące nielegalności takich rejestracji.

Komisja Europejska (KE) wniosła już skargę na polskie leki-duchy przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Raport Najwyższej Izby Kontroli również stwierdza, że na polskim rynku jest ponad tysiąc takich specyfików. MZ dopuściło je do obrotu (zdaniem NIK – niezgodnie z prawem) pod warunkiem, że firmy w określonym czasie uzupełnią badania i wykonają zalecenia resortu. Jak dotąd niewiele z nich to zrobiło, a leki nadal są w sprzedaży.

Leki, które nie będą miały odpowiedniej dokumentacji powinny zniknąć z aptek do końca 2008 roku. Tyle bowiem jest jeszcze czasu na tzw. harmonizację leków, czyli dostosowanie ich do wymogów wspólnotowych.

Producenci jakiś czas temu podnieśli alarm, że od stycznia 2009 nie będzie można kupić w aptece tanich polskich leków, bo firmy wycofają się z ich produkcji ze względu na zbyt wysokie – ich zdaniem – koszty dokładniejszych badań nad skutecznością i bezpieczeństwem tych specyfików. Za odstąpieniem od nowych zasad rejestrowania leków wypowiedział się nawet Rzecznik Praw Obywatelskich.

Problem jednak polega na tym, że harmonizacja leków ma na celu nie utrudnianie komuś życia, ale zapewnienie bezpieczeństwa pacjentom. Tymczasem jednak, jak podał w sierpniu Urząd Rejestracji Leków, do harmonizacji nie zgłoszono 502 preparatów, które są na listach refundacyjnych.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas