Paweł Ejzenberg, Człowiek bez barier 2013
Paweł umie łączyć pasję i pracę. Jako absolwent politologii zdobył mandat radnego w swoim rodzinnym miasta – Olsztyna. Sprawuje go trzeci rok. Choć ma bardzo określone poglądy polityczne, jest ceniony za umiar i powściągliwość, które pozwalają mu szukać racjonalnych, przyjaznych ludziom rozwiązań, nawet w dialogu z przeciwnikami politycznymi.
Jednak to nie funkcja publiczna przyniosła Pawłowi popularność. Stał się rozpoznawalny dzięki udziałowi w programie „Mam talent”. W edycji z 2010 r. dotarł aż do finału. Grając i śpiewając, nie tylko przekonał miliony telewidzów, że naprawdę ma talent, ale też zdobył coś znacznie cenniejszego – miłość. Jego żona Joanna zobaczyła Pawła po raz pierwszy właśnie w programie. Joanna twierdzi, że Paweł nie jest bardzo wyjątkowy. Przekonuje z właściwą sobie spontanicznością, że jest absolutnie zwyczajny. I to jest w nim ujmujące.
Ada Prochyra: Czy czuje się Pan do czegoś zobowiązany jako zdobywca tytułu „Człowiek bez barier”?
Paweł Ejzenberg: Na pewno czuję się wyróżniony. Czy zobowiązany? Poniekąd tak, aczkolwiek w moim życiu i postępowaniu ta nagroda wiele nie zmieni. Jaki byłem, taki będę dalej. W tym sensie nie czuję się zobowiązany. Natomiast nagroda wymaga ode mnie tego, żeby być konsekwentnym w tym, co robię, i dalej pokazywać ludziom, że nie warto mieć żadnych barier, bo bariery są w nas, przede wszystkim w naszych głowach. Pozbycie się ich nie zawsze jest łatwe, ale trzeba robić swoje.
Czy zamierza Pan rozwijać swój talent muzyczny?
Tak. Od pół roku mam zespół, z którym gram, koncertuję i chciałbym to jak najbardziej rozwijać. Pozdrawiam chłopaków. Działamy w Olsztynie i okolicach. Wspólnie z żoną również śpiewamy. To nasza pasja, nasze życie – co lepiej lub gorzej nam wychodzi.
Czy tytuł może pomóc Panu w karierze politycznej?
Jest to zobowiązanie, które podjąłem. Jestem radnym pierwszą kadencję i wyznam, że brakuje mi doświadczenia. Chcę go dalej nabywać, zobaczymy, czy wyborcy mi na to pozwolą, bo to leży w ich gestii. Mam nadzieję, że nagroda o tyle mi pomoże, że ci, którzy do tej pory tego nie dostrzegli, zauważą, że osoby niepełnosprawne mogą być w pełni wartościowe i swoim doświadczeniem życiowym, swoją postawą dać innym coś od siebie.
Czy był to jeden z powodów, dla których zgłosił się Pan do programu „Mam talent”?
Do programu zgłosiłem się z innych powodów. Chciałem się sprawdzić jako wokalista i klawiszowiec. Pobudki były wyłącznie artystyczne. Nie chciałem pokazać, że jestem niepełnosprawnym, który coś potrafi. Wręcz potrzebowałem od tego odejść. Nie chcę być postrzegany jako niepełnosprawny wokalista: bo albo komuś się podoba, jak śpiewam, albo się nie podoba, i ja to szanuję.
Czy podczas kręcenia programu dano Panu odczuć, że jest Pan niepełnosprawny?
Ja nie przywiązuję do tego wagi, nawet jeżeli ktoś to zrobił. Trudno mi przypomnieć sobie taką sytuację. Może ktoś musiałby mi w tym pomóc. Staram się nie kolekcjonować takich wrażeń, ale myślę, że czegoś takiego raczej nie było.
Artykuł pochodzi z magazynu „Integracja”, nr 5/2013
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz