Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Śladami Einsteina

08.06.2015
Autor: Agnieszka Fiedorowicz, wsp. i fot. Mateusz Różański
klasa w szkole pełna dzieci

Polska edukacja tkwi w błędnym kole: „Nie jesteśmy dostosowani, bo nie mamy uczniów z niepełnosprawnością; nie przyjmujemy tych uczniów, bo nie jesteśmy dostosowani”. Czy promowanie edukacji włączającej zmieni polską szkołę?

Kończy się przerwa. Dziś trzecioklasiści zmierzą się z zagadnieniem budżetu. Większość uczniów nie zna tego pojęcia, ale jeden z chłopców jak profesjonalista wyjaśnia klasie system planowania wydatków. Dzieci dyskutują o sytuacjach, które mogą zmniejszyć lub zwiększyć domowy budżet. „Tata straci pracę”, „Wygramy w totolotka”. Dwie nauczycielki, (jedna wspomagająca) dzielą klasę na czteroosobowe grupy. Każda w ciągu zajęć otrzyma 4 razy po 20 zł i wspólnie zdecyduje, ile z tego wyda na zakupy, a ile zaoszczędzi na prezent dla mamy. Trwają zażarte dyskusje: czy kupić kwiatek czy droższą książkę, czy wybierać najtańsze produkty, czy może chipsy i colę?

Grupy świetnie współpracują, a my z tyłu, obserwując, zachodzimy w głowę, czy któreś z dzieci ma tzw. specjalne potrzeby. Dostrzegam aparat słuchowy u jednej z dziewczynek, jeden z chłopców ma problemy z koncentracją, ale mimo to aktywnie pracuje. Na przerwie prowadząca szkolenie Agata Samoraj, pedagog z wieloletnim doświadczeniem, uświadomi nam, że w klasie było jeszcze troje uczniów z zespołem Aspergera. To, że nie potrafiliśmy ich wyróżnić, pokazuje, że dobrze prowadzona integracja ma sens, a dzieci o specjalnych potrzebach,wbrew obecnym w edukacji mitom, nie przeszkadzają w prowadzeniu zajęć. Klasa dzięki ich obecności tylko zyskuje: wiedzą na temat budżetu zabłysnął chłopiec z Aspergerem, a grupa dziewczynki z niedosłuchem najlepiej oszczędzała.

Włączanie to podstawa

Pokazowa lekcja, w której brałam udział, to część sympozjum „Uczeń ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi w szkole ogólnodostępnej”, zorganizowanego 19 marca br. przez: Warszawskie Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń (WCIES), Zespół Szkół nr 69 z Oddziałami Integracyjnymi oraz Stowarzyszenie Przyjaciół Osób Niepełnosprawnych „Z Drewnianej”.

Podczas wykładów i warsztatów, ponad 100 pedagogów dowiedziało się m.in. jak pracować z dziećmi z zespołem Aspergera, zaburzeniami opozycyjno-buntowniczymi czy uczniami o skromniejszych możliwościach intelektualnych. Dlaczego ta wiedza jest im niezbędna?

– Dane GUS wskazują, że dzieci ze specjalnymi potrzebami jest już około 18–20 proc. Te dzieci będą trafiać do państwa szkół, dlatego szkoły muszą mądrze się zmieniać, odpowiadając na potrzeby dzieci – mówiła mazowiecka kurator oświaty, Katarzyna Góralska. – Edukacja włączająca jest przyszłością szkoły.

dzieci bawią się żółtą piłką przy ścianie z mapą świata

– Jest jednym z głównych kierunków polityki oświatowej państwa polskiego – zapewnia Joanna Wrona, dyrektor Departamentu Zwiększania Szans Edukacyjnych w Ministerstwie Edukacji Narodowej (MEN). – Miejsce dziecka z niepełnosprawnością jest wśród rówieśników w szkole najbliżej miejsca zamieszkania, chyba, że jest to taki rodzaj niepełnosprawności, że najbardziej zasadne jest kształcenie w placówce specjalnej. Szkoły specjalne są w systemie oświaty od bardzo wielu lat i oczywiście one w tym systemie pozostaną, natomiast warto przygotować szkoły ogólnodostępne, aby uczniowie z niepełnosprawnościami mogli się w nich uczyć.

Joanna Gospodarczyk, dyrektor Biura Edukacji Miasta Stołecznego Warszawy, zaznacza, że w Warszawie ponad 7 tys. dzieci ma orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, a ich liczba stale rośnie.

Równy dostęp

Do wprowadzenia równego dostępu do edukacji obliguje Polskę Konwencja o Prawach Osób Niepełnosprawnych. MEN w ciągu ostatnich kilku lat wypracował wiele rozwiązań prawnych, mających ułatwić „włączanie”.

– Gwarantujemy dzieciom o specjalnych potrzebach w szkołach ogólnodostępnych takie same zajęcia jak w szkołach specjalnych, dostosowaliśmy do ich potrzeb programy nauczania, szkolimy pod kątem pracy z dziećmi nauczycieli, zorganizowaliśmy także infolinię, z której mogą skorzystać nauczyciele, uczniowie, jak i rodzice – wylicza Joanna Wrona z MEN.

W raporcie przesłanym do ONZ rząd zapewnia, że realizuje postanowienia Konwencji. Sukcesem jest m.in. znaczące zwiększenie liczby studentów z niepełnosprawnościami – w 2012/2013 do ponad 30 tys.

Niestety tzw. raporty alternatywne, przygotowane przez Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich i organizacje pozarządowe działające na rzecz osób z niepełnosprawnościami (m.in. Fundacja KSK, Integracja, Vis Maior), wskazują, że uczniowie z niepełnosprawnościami wciąż napotykają wiele barier związanych z realizacją swoich praw. Współautor raportu organizacji pozarządowych, dr Paweł Kubicki ze Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom z Ukrytymi Niepełnosprawnościami im. Hansa Aspergera, wylicza wśród kluczowych barier: „brak akceptacji dla idei włączania uczniów z niepełnosprawnościami wśród części nauczycieli i rodziców dzieci pełnosprawnych, brak odpowiednich kompetencji wśród części nauczycieli, brak szeroko rozumianej infrastruktury, dostosowanej do potrzeb uczniów z niepełnosprawnościami”.

– Edukacja włączająca wciąż budzi kontrowersje – przyznała kurator Katarzyna Góralska. – Pojawiają się myśli segregacyjne, nakierowane na usunięcie ucznia, który sprawia problemy, bywają przypadki, że rodzice jednoczą się przeciwko jednemu dziecku. Tymczasem szkoła ma uczyć tolerancji, a dzieci z deficytami powinny być pełnoprawnymi członkami tej zbiorowości.

Od włączania do segregacji

W placówkach specjalnych kształci się 23 proc. przedszkolaków z niepełnosprawnością, 45 proc. uczniów szkół podstawowych, 51 proc. gimnazjalistów z niepełnosprawnością i aż 78 proc. uczniów szkół ponadgimnazjalnych.

Większość dzieci z niepełnosprawnością podąża ścieżką „od włączania do segregacji” – nawet jeżeli zaczyna naukę w szkole ogólnodostępnej, to najczęściej kończy ją w integracyjnej albo specjalnej. Potwierdza to najnowszy raport Badanie ścieżek edukacyjnych niepełnosprawnych dzieci, uczniów i absolwentów, przeprowadzony przez Instytut Badań Edukacyjnych (IBE). W trwającym od grudnia 2013 r. do listopada 2014 r. badaniu przepytano ponad 3 tys. rodziców uczniów ostatnich klas szkół podstawowychi gimnazjalnych, posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego.

Dlaczego ta segregacja następuje? Czy winne są szkoły, które odmawiają dzieciom przyjęcia do placówki o g ó l n o d o s t ę p n e j ? A może rodzice, bojąc się, czy ich dziecko poradzi sobie w takiej szkole, wybierają szkołę specjalną?

– Dyrektorzy na pytanie: „Czy zdarzyło ci się odmówić przyjęcia do szkoły dziecka z niepełnosprawnością?”, mimo że taka odmowa jest niezgodna z prawem, odpowiadali, że tak. Jeszcze częściej przyznawali, że rekomendowali rodzicom wybór innej niż własna placówki – wylicza współautor raportu, dr Paweł Kubicki z IBE.

malowanie w klasie, mężczyzna pomaga chłopcu

Odmawiało 4 proc. dyrektorów szkół ogólnodostępnych, a 30 proc. sugerowało wybór innej szkoły.

– Ten opór jest zrozumiały. Większość szkół zwyczajnie się boi, że nie będzie w stanie zapewnić właściwego wsparcia. Tkwią w błędnym kole. „Nie jesteśmy dostosowani, bo nie mamy uczniów z niepełnosprawnością, nie przyjmujemy tych uczniów, bo nie jesteśmy dostosowani” – wylicza dr Kubicki.

Jak zauważa ekspert, koszty dostosowań, związane z przyjęciem „pierwszego ucznia”, są nieporównywalnie większe niż każdego kolejnego, bo wiąże się z tym przełamanie oporu kadry i stoczenie walki o pieniądze z samorządem.

Kasa, wójcie, kasa

Dodatkowe kwoty w ramach subwencji oświatowej na wsparcie uczniów z niepełnosprawnością są kilka razy wyższe niż stawka bazowa dla ucznia bez nie-pełnosprawności. Środki te pozwalają zazwyczaj na dostosowanie infrastruktury czy zatrudnienie nauczyciela wspomagającego. Niestety, do niedawna pieniądze te trafiały do samorządu, który f i n a n s o w a ł ogólne cele edukacyjne. Obowiązująca od tego roku nowelizacja prawa zmusza samorządy do przeznaczania dodatkowych środków z subwencji na kształcenie specjalne. Pieniądze wciąż jednak nie muszą trafiać do konkretnej szkoły. Wielu nauczycieli na to się żali: „Mam ucznia z zespołem Aspergera. Poprosiłam o zatrudnienie nauczyciela wspomagającego. Gmina odmówiła”, „U nas cała subwencja idzie na placówkę specjalną, dla szkół ogólnodostępnych nie zostaje nic”. Podpowiadamy więc, że w sprawie rozbieżnych interpretacji nowych przepisów przez samorządy, a dotyczących odmawiania finansowania, interweniują Rzecznik Praw Dziecka i Rzecznik Praw Obywatelskich.

Jaką procedurę warto zastosować, wyjaśnia dr Paweł Kubicki.

– To rodzic pisze do szkoły podanie z dołączonym orzeczeniem i zawartymi w jego ramach zaleceniami, dyrektor dołącza list przewodni do samorządu. Tak sformułowanej pisemnie prośbie trudniej odmówić, bo w razie, gdy wystąpią problemy, wynikłe np. z braku odpowiedniego wsparcia, wina za jego brak ciąży na samorządzie. Nie można też pozostawić pisma rodzica bez pisemnej odpowiedzi, a dyrektor jest organizatorem wsparcia, a nie stroną dyskutującą z samorządem – wylicza.

Zapewnienie fachowego wsparcia obniża lęk kadry nauczycielskiej, która boi się, czy poradzi sobie z uczniem o specjalnych potrzebach. Może też przekonać część rodziców, którzy dziś wybierają szkoły specjalne, bo te dają im większy komfort.

Szczęśliwie urodzeni

Aż 72 proc. rodziców dzieci uczących się w szkołach specjalnych dobrze ocenia placówkę. Szkoły specjalne mają najlepiej wyszkoloną kadrę i wyposażenie dostosowane do nauczania dzieci z niepełnosprawnością. Prawie 70 proc. szkół ogólnodostępnych nie zatrudnia psychologa, podczas gdy w szkołach integracyjnych odsetek ten spada do jednej trzeciej, a w specjalnych do 19 proc. Logopedę zatrudnia niespełna 60 proc. szkół ogólnodostępnych i 86 proc. szkół specjalnych – wynika z raportu IBE.

Na szkoły specjalne najczęściej decydują się rodzice dzieci z głęboką niepełnosprawnością, często sprzężoną, tzw. ciężko doświadczeni [określenia badaczy – red.], i ci ze średniej wielkości miejscowości, słabo wykształceni, tzw. skazani na wsparcie.

kobieta pomaga uczniowi

– Te szkoły dają im taki komfort, jakiego szkoła ogólnodostępna dać nie może. Przyprowadzają dziecko, które sprawia trudności i wymaga zindywidualizowanego wsparcia, ale nie słyszą złego słowa, a nawet dowiadują się, że „dziś było wspaniale” – wyjaśnia dr Paweł Kubicki.

– Zajmujemy się dzieckiem cały dzień, wraca do domu nakarmione, często jeszcze z wałówką. Organizujemy zbiórki ubrań. Rodzicom, którzy wychowują jeszcze kilkoro dzieci, a nie zarabiają zbyt wiele, szkoła udziela wymiernej pomocy i nikt by z niej nie zrezygnował – dodaje nauczycielka placówki specjalnej z gminy w woj. pomorskim.

Na „włączanie” najliczniej decyduje się grupa rodziców z dużych miast i z wyższym wykształceniem, których dzieci mają niepełnosprawność ruchową, słuchową lub spektrum autyzmu (np. zespół Aspergera). Rodzice dzieci z grupy tzw. szczęśliwie  urodzonych najczęściej wiążą duże nadzieje z edukacją dzieci, jako jedyna grupa mocno (43 proc.) angażują się w tworzenie tzw. IPET (Indywidualnych Programów Edukacyjno-Terapeutycznych). Ich dzieci mają największe szanse, by kontynuować edukację na wyższych szczeblach, łącznie ze studiami.

Ciekawą grupą, określoną w badaniach jako tzw. daleko od szosy, są dzieci z obszarów wiejskich, które trafiają do ogólnodostępnej podstawówki, z rozpędu, bo w pobliżu nie ma innej placówki, a gminy nie zapewniają im dowozu. Dzieci te są wprawdzie „włączone”, ale nie otrzymują w tym procesie wsparcia

Wszystkie dzieci są zdolne

Autorzy raportu IBE postulują wprowadzenie do szkół mechanizmów, które wspierałyby włączanie, zwłaszcza przy przyjmowaniu „pierwszego ucznia”. Ważne, by patrzeć na ucznia przez pryzmat jego możliwości.

– Gdy wczytamy się w biografie wielu wybitnych ludzi, to możemy się przekonać, że nie osiągali oni najznakomitszych wyników w szkole – przekonywała dyrektor Zespołu Szkół nr 69, Beata Ostałowska. – Albert Einstein, który w wieku 26 lat ogłosił teorię względności, jako nastolatek został poproszony o opuszczenie szkoły, gdyż „zadawał za dużo pytań i przeszkadzał uczniom”. Tomasz Edison, jeden z największych wynalazców, ukończył tylko 3-miesięczne szkolenie formalne, a Pablo Picasso nie potrafił nauczyć się kolejności liter w alfabecie. Jak napisali Gerald Hüther i Uli Hauser: „Wszystkie dzieci są zdolne, ważne jest, by ktoś dany talent dostrzegł i pozwolił mu się rozwijać”. Proszę pamiętać, że rzadko zdarza się ktoś, kto nadaje się do wszystkiego i mało kto nie nadaje się do niczego.

 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas