Bądź zmianą, którą chcesz zobaczyć
- Ludzie przegrywają, bo skupiają się na tym, czego nie mogą, a nie na możliwościach – mówił Nick Vujicic do zebranego na stadionie w Poznaniu tłumu ludzi. To była pierwsza wizyta w Polsce tego mówcy motywacyjnego i ewangelisty. I to bardzo udana.
Nick Vujicic, gdziekolwiek się pojawi, gromadzi liczne rzesze słuchaczy. Autor książek „Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń!” i „Niezwyciężony! Potęga wiary w działaniu” swoim przykładem udowadnia, że dla człowieka z otwartym sercem i umysłem nie ma rzeczy niemożliwych, nawet jeśli ma się najpoważniejąszą nawet niepełnosprawność.
- Moi rodzice zawsze powtarzali, że jestem bożym darem, tylko inaczej zapakowanym – mówi Nick Vujicic, 32-letni Australijczyk, który choć urodził się bez rąk i nóg, gra w golfa, skacze ze spadochronem, surfuje i skacze na trampolinie ze swym 2-letnim synkiem. Żyje pełnią życia i przekonuje miliony ludzi, aby także zaczęli to robić.
Teraz również Polacy mogli na własne oczy przekonać się o jego charyzmie i zaangażowaniu. 30 kwietnia 2015 r. Nick Vujicic przyjechał do Poznania, by na tamtejszym stadionie wystąpić przed kilkudziesięciotysięczną publicznością w ramach spotkania pod tytułem „Życie bez ograniczeń”.
W tramwaju jest tłok, w pociągu jest tłok...
- Wy też jedziecie na Nicka? – to chyba najczęstsze pytanie, zadawane 30 kwietnia w pociągach zmierzających do Poznania.
Choć majówka zaczynała się dopiero następnego dnia, to w wagonach, zmierzających z samego rana do stolicy Wielkopolski, trudno było znaleźć wolne miejsce.
Tysiące widzów przybyło na stadion w Poznaniu, by zobaczyć i posłuchać mówców motywacyjnych, w tym Nicka Vujicica, fot. Mateusz Różański
Także poznański dworzec i tramwaje były pełne ludzi, jakby na Stadionie INEA odbywał się co najmniej mecz piłkarskiej reprezentacji Polski. Jednak tym razem swoje umiejętności prezentowali nie futboliści, ale wyczynowcy innego rodzaju – mówcy motywacyjni. Przybycie Nicka i całe to wielkie wydarzenie zorganizowała firma Milewski i Partnerzy.
Bariery i inspiracje
- Przyjechałam na spotkanie z Nickiem Vujicicem, bo było to moje wielkie marzenie. W końcu mi się to udało, choć w to nie wierzyłam. Filmy Nicka Vujicica pomogły mi niejednokrotnie pokonać trudności i bariery, które wydawały mi się nie do przejścia. Dzięki jego inspiracji zrozumiałam, że wszystkie przeszkody tkwią tylko w mojej głowie i czasami wystarczy mądry człowiek, który nam to wytłumaczy i pomoże w podjęciu ważnych życiowych decyzji – mówiła nam spotkana przed stadionem Renata Drobik, która na wydarzenie przyjechała z Wrocławia.
Pani Renata porusza się na wózku. Była jedną z wielu osób z niepełnosprawnością, które tego dnia przyjechały do Poznania.
- Szukam inspiracji i samemu lubię inspirować ludzi. Mam nadzieję, że Nick Vujicic, który jest tak samo jak ja osobą z niepełnosprawnością, da mi jeszcze więcej tej energii i motywacji – mówił inny wrocławianin, niewidomy pan Łukasz.
- Przyjechałam na spotkanie z Nickiem Vujicicem, bo było to moje wielkie marzenie – powiedziała Renata Drobik z Wrocławia, fot. Mateusz Różański
Żyj dla innych
Oprócz Nicka, przed zebraną na Stadionie INEA publicznością wystąpiła prawdziwa śmietanka mówców motywacyjnych z Polski i ze świata, m.in. Patrick Liew, Les Brown, Magdalena Malicka i Łukasz Jakóbiak.
Patrick Liew opowiedział o najdramatyczniejszym momencie w swoim życiu – kiedy został porwany. Ta skrajnie dramatyczna sytuacja sprawiła, że dokonał on przewartościowania swojego życia i zrozumiał, co tak naprawdę jest dla niego najważniejsze.
- Jeśli chcesz odnieść sukces, kochaj ludzi dookoła siebie i pomóż im spełniać ich marzenia, a oni pomogą w tym tobie – mówił Patrick Liew.
Ten przedsiębiorca i filantrop z Singapuru w każdym swoim zdaniu podkreślał, że w życiu nie należy gonić za sprawami materialnymi, ale starać się być przydatnym dla innych ludzi.
- Najlepszy sposób, by przeżyć swoje życie, to żyć dla innych. Im więcej starasz się wnieść w życie innych ludzi, tym lepsze i bogatsze staje się twoje życie – radził zebranym na stadionie w Poznaniu słuchaczom.
Podczas spotkania odbyło się również rozdanie nagród w konkursie „Życie bez ograniczeń”. Jego uczestnicy mieli za zadanie przesłać krótki film, w którym opowiadają o spełnianiu marzeń. Zwycięzcy otrzymali certyfikaty z zapewnieniem, iż marzenia, o których opowiedzieli w filmikach, zostaną spełnione.
Dzięki konkursowi zostaną więc zrealizowane marzenia o protezach dla dziewczyny, której amputowano obie ręce, oraz dla ojca przyjaciółki jednej z uczestniczek, który stracił nogę. Wydane też zostaną zbiór baśni oraz książka o pracy wolontariuszy, a także sfinansowany będzie wyjazd zespołu tanecznego z Otwocka na międzynarodowe zawody.
Walka z samą sobą
Jedną z najciekawszych mów tego dnia wygłosiła Magdalena Malicka, znana bizneswoman, wybrana w 2009 roku jedną z najbardziej wpływowych osób w Polsce. W swej bardzo szczerej wypowiedzi przedstawiła dramatyczną historię swojego życia: śmierć najbliższych osób, problemy z pracą, samotność, depresja i nałogi. Opowiedziała też jednak o tym, jak po każdym życiowym dołku potrafiła się podnieść i na przekór przeciwnościom odnieść sukces.
Bardzo ważnym tematem, który poruszyła Magdalena Malicka, jest otyłość, a dokładniej ucieczka w jedzenie przed smutkiem i samotnością.
- Któregoś dnia obudziłam się jako stara, smutna kobieta. Ważyłam 120 kilogramów – wspominała mówczyni.
Nie mogąc sobie samodzielnie poradzić z tym problemem, zwróciła się do specjalisty. Dzięki jego wsparciu, zrozumiała przyczynę.
- Coach zapytał mnie: „Po co Ci ta otyłość?”. Ja wtedy pomyślałam: „K..., co on sobie myśli? Przecież tego się nie wybiera” – wspominała bizneswoman.
Odkryła, że przekąski były dla niej narkotykiem, którym zabijała smutek i poczucie pustki. Zrzucenie zbędnych kilogramów było więc nie tyle próbą dla jej ciała, co dla umysłu i charakteru.
- Ja mogę powiedzieć, że ponad pięćdziesiąt kilogramów mojej wagi, to waga ciężka mojego rozwoju osobistego – objaśniała Magdalena Malicka.
Amerykański sen
Jako następny przemawiał Les Brown, człowiek będący jednym z najbardziej znanych mówców motywacyjnych. Amerykanin łączy poczucie humoru i otwartość z doświadczeniem życiowym, którym mógłby spokojnie obdzielić kilka osób.
- Urodziłem się na podłodze opuszczonego budynku w ubogim mieście Liberty City. Zostałem adoptowany. Moja mama pracowała w bogatych domach w Miami Beach. Jedliśmy to, co zostało ze stołów bogaczy i donaszaliśmy ubrania po ich dzieciach – wspominał Les Brown.
Widząc ciężką pracę swojej mamy obiecał jej, że kupi jej kiedyś piękny i wielki dom, jak te, które ona sprząta, by utrzymać jego i sześcioro rodzeństwa. Jednak droga Lesa Browna nie była łatwa na żadnym z etapów. Jako dziecko był postrzegany jako ociężały umysłowo. Żył w cieniu postrzeganego jako bystrzejsze rodzeństwa i dopiero rozmowa z nauczycielem, który powiedział mu, że nikt nie ma prawa przylepiać mu jakiejkolwiek łatki, sprawiła, że uwierzył we własne siły. Dziś Les jest szanowanym i zamożnym człowiekiem, a jego mama mieszka we wspaniałym domu, podarowanym jej przez syna.
Jednak Les Brown dalej musi zmagać się z przeciwnościami losu.
- Sam walczę z rakiem od dwudziestu lat i z bożą pomocą wygrywam. W ten sposób chcę powiedzieć ludziom: jesteś silniejszy niż rak – mówił. – Żaden lekarz nie może powiedzieć pacjentowi, że jest śmiertelnie chory, tylko że jego możliwości leczenia się skończyły.
Wystąpienie Lesa Browna publiczność nagrodziła owacjami na stojąco.
Gwiazda wieczoru
Jednak wszystkie wcześniejsze wystąpienia były tylko przygrywką dla prawdziwej gwiazdy wieczoru, Nicka Vujicica, który najpierw pojawił się na krótkiej konferencji prasowej, by potem przemówić do zebranego na stadionie tłumu.
- Podróżuję po całym świecie, by szerzyć nadzieję i miłość. Mam nadzieję, że moja historia zainspiruje ludzi w Polsce, by nigdy się nie poddawali – mówił Nick Vujicic.
Zarówno z dziennikarzami, jak i z publicznością na stadionie dzielił się wspomnieniami ze swojego życia. Przypomniał historię swojego dzieciństwa: myśli samobójcze, poczucie samotności i odrzucenia. A także to, jak dzięki bożej pomocy odnalazł swoją życiową drogę i powołanie.
- Dzisiaj jestem żonaty, szczęśliwy, mam spokój w duszy i dwóch synów – mówił.
Podkreślał przy tym, że nie udałoby mu się to wszystko, gdyby dalej skupiał się na swoich lękach i słabościach, a nie na swoich mocnych stronach.
- Czasami to my sami stanowimy barierę dla swojego potencjału. Zawsze powtarzam ludziom, że lepiej nie mieć rąk i nóg, niż mieszkać w rozbitej rodzinie – mówił Nick Vujicic. – Ja nie potrzebuje rąk i nóg, ja potrzebuję spokoju, nadziej i wiary – podkreślał mówca.
Nie czekaj, aż rząd coś zrobi czy bogaci pomogą
Jak zwykle w swoich wystąpieniach, mówca poruszył temat religii, która, jak podkreślał, była dla niego kluczem do prawdziwego szczęścia, a także potrzeby dokonania zmian na świecie. Dlatego też zwrócił się, zwłaszcza do zebranych na spotkaniu młodych ludzi, z apelem o to, by zaangażowali się w zmienianie świata na lepsze.
- Nie możemy czekać, aż rząd coś zrobi, ani na to, że bogaci ludzie nam pomogą. Sami musimy zacząć działać – mówił Nick.
Jego zdaniem, wszelkie zmiany trzeba zaczynać w swoim sercu.
- Chcesz więcej uczciwości, miłości, wybaczania, hojności w Polsce? To zacznij w swoim domu – podkreślał. – Nie zawsze możemy zmienić serca ludzi, ale to my możemy być zmianą! Bądź zmianą, którą chcesz zobaczyć! – podsumował.
Na koniec swego wystąpienia Nick Vujicic pozdrowił przybyłych gości wypowiedzianymi po polsku słowami: „Niech was Bóg błogosławi!”.
Osobiste spotkanie – spełnione marzenie
Gościem specjalnym Nicka Vujicicia był 11-letni poznaniak, Miłosz Bronisz, który podobnie jak Nick urodził się z fokomelią i z równie wielkim zapałem udowadnia, że „świat nie ma żadnych ograniczeń”. Najpierw z całą rodziną, mamą, tatą, starszym bratem Błażejem i młodszą siostrzyczką Julką obejrzał występ Nicka na stadionie, a potem prywatnie spotkał się z nim. Kamilla Bronisz, mama Miłosza, oceniła, że spotkanie wypadło nawet lepiej, niż oczekiwali.
- Stadion reagował na Nicka bardzo żywiołowo, były częste owacje – mówiła. – Nie czuło się tych dwóch godzin, Julka grzecznie przesiedziała w wózku. Z tego spotkania najbardziej zapamiętaliśmy przesłanie Nicka: „warto marzyć, żyć bez ograniczeń i dążyć do celu”. Miłek marzył, aby spotkać Nicka, i stało się. Najważniejsze dla nas było spotkanie osobiste z Nickiem, po głównym występie, na którym było tylko kilkanaście osób z całej Polski, niektóre z podobną niepełnosprawnością, ale także osoby zdrowe. Miłosz rozmawiał z Nickiem po angielsku, przygotował się wcześniej, ale była też z nami pani tłumacz. My opowiedzieliśmy Nickowi historię Miłka. Nick powiedział, że nas podziwia – opowiada Kamilla Bronisz.
Miłosz zdecydował się na spotkaniu z Nickiem nie zakładać protez, chciał mu pokazać, że jest taki jak on.
- W pewnym momencie Nick podjechał swoim wózkiem do Miłka, zszedł i przytulił go – opowiada Kamilla Bronisz. – Nick jest autentycznie ciepłym, kochającym człowiekiem. Przytula i pociesza ludzi. Na sali była fizjoterapeutka, Beata Jałocha, która została sparaliżowana, gdy spadł na nią samobójca. Zapytała Nicka, co ma zrobić w tej sytuacji. Nick ja pocieszał, ale obiecał też, że wesprze jej projekt otwarcia centrum rehabilitacyjnego.
Na zdjęciu: Miłosz Bronisz w szkole, fot. Michał Fiedorowicz
Razem z rodziną Broniszów na spotkaniu był też Jarosław Pietrzak, dyrektor Chrześcijańskiej Szkoły Podstawowej im. Króla Dawida w Poznaniu, której uczniem jest Miłosz.
- Wręczyliśmy Nickowi prezenty od szkoły i prace, namalowane przez Miłka – dodaje Kamilla Bronisz.
Bóg daje więcej
Nick Vujicic wywarł ogromne wrażenie na zebranych.
- To spotkanie dało mi siłę i pokazało, że można żyć pełnią życia, mimo wózka czy innej niepełnosprawności – mówiła Katarzyna Kmiołek z Wyszkowa.
Piotr Starzyński, 60-latek z Poznania, który uczy języka niemieckiego w gimnazjum i prowadzi w Radiu Emaus audycję „Lista pokornych”, na stadion wybrał się z 26-letnim synem.
- Urodziłem się ze zniekształconymi dłońmi, jako dziecko miałem je operowane. Gdy usłyszałem o Vujicicu, zainteresowałem się jego historią – mówił nam Piotr Starzyński dzień po wydarzeniu.
Przyznał, że spotkanie z Nickiem na żywo to niesamowite przeżycie.
- Jest autentyczny, czuje się, że on coś naprawdę przeżył – podkreślił. – To spotkanie wywołało we mnie wiele refleksji. Nick przekonywał, że warto marzyć. Pomyślałem sobie, że jest w tym coś więcej, że Bóg daje więcej, aniżeli to, o co go prosimy. Jako 15-letni chłopak usłyszałem u koleżanki za ścianą muzykę, która mnie zachwyciła. Tak, przykładając ucho do ściany, wysłuchałem pierwszy raz płyty Czesława Niemena. Wkrótce potem w Dzień Dziecka Niemen grał koncert w Poznaniu. Marzyłem, by być na jego koncercie, ewentualnie porozmawiać. Ale w życiu bym sobie nie pomyślał, że mogę go poznać, przejść z nim na „ty”. Poszedłem na ten koncert i na kolejne, zawsze zostawałem, zamienialiśmy kilka zdań i po jakichś 20 latach zagadnąłem: „Czesiu, możesz mi się podpisać na płycie?”. Zaraz przeprosiłem za to „ty”, a on na to: „prawidłowo”. Do końca jego życia utrzymywaliśmy kontakt.
Najważniejsze to kochać innych
- Nick Vujicic był zupełnie inny, niż pozostali mówcy na stadionie. Oni doradzali, on natomiast opowiadał o historii swojego życia, ale robił to z tak wielką miłością! – powiedziała nam Katarzyna Kacprzak.
Bilety na spotkanie z Nickiem Vujicicem wygrała w konkursie na naszym portalu. Wybrała się na nie z siostrą.
- Nick jest niesamowitym człowiekiem, z dużym poczuciem humoru, świetnie się go słuchało – przyznała. – Publiczność dopisała, atmosferę szczególnie rozkręcała trybuna grupy Rentierzy.FM, której twórca, Krzysztof Cybul, także występował jako mówca. Ich entuzjazm udzielał się innym. Jednak szczególnie z tego spotkania zapamiętam słowa Nicka: „najważniejsze to kochać innych ludzi”, powtarzać to swoim najbliższym, bo kto ma im to powiedzieć, jak nie my?
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie