Mistrz motywacji
Gra w golfa, nurkuje, skacze ze spadochronem, surfuje i skacze na trampolinie ze swym 2-letnim synkiem. Choć urodził się bez nóg i rąk, 32-letni Australijczyk, Nick Vujicic, żyje pełnią życia i przekonuje miliony ludzi, aby także zaczęli to robić: „Możemy razem przezwyciężyć nasze ograniczenia i przeżyć niesamowitą przygodę! Co ty na to? Spróbujemy?”.
Amerykańska prowincja w czasach Wielkiego Kryzysu. Zakurzone, wypłowiałe namioty obwoźnego cyrku. Właściciel zachęca gapiów do podziwiania kobiety z brodą, syjamskich sióstr i „wybryku natury, od którego odwrócił się Bóg” – człowieka bez rąk i z jedną zdeformowaną stopą wyrastającą z uda. Ludzie wydają okrzyki przerażenia. Tylko jeden pochyla się nad patrzącym pustym wzrokiem Willem i mówi mu: „Jesteś przewspaniały”. To Mendez, szef „Cyrku motyli”, który zamiast obwoźnych dziwadeł woli pokazywać ludziom, że ludzka natura nie zna ograniczeń. Will przyłącza się do Mendeza. Z zazdrością obserwuje jego trupę akrobatów wywijających salta na trapezie. „Tym masz nad nimi przewagę” – przekonuje go Mendez. „Im cięższa walka, tym piękniejsze zwycięstwo”.
Will podczas przeprawy przez rzekę wpada do wody. Odkrywa, że może pływać, poruszając całym ciałem. Wkrótce wykonuje skok do wody z 15-metrowej trampoliny. Gąsienica, hodowana przez synka jednej akrobatki, wykluwa się z kokonu i w niebo ulatuje przepiękny motyl.
Motyl bez skrzydeł
Tym metaforycznym motylem w obsypanym nagrodami Cyrku motyli (reż. Joshua Wiegel) jest 32-letni Nick Vujicic, który zagrał Willa, ale i samego siebie. Australijczyk, który urodził się bez rąk i nóg, przeszedł długą drogę do samoakceptacji i samodzielności. Dziś jest nie tylko szczęśliwym mężem i ojcem, ale także jednym z najbardziej rozchwytywanych mówców motywacyjnych na świecie. Jego wystąpienia w szkołach i na stadionach obejrzało już ponad 4,5 mln ludzi. W 2010 roku trafił do Księgi Guinnessa, w ciągu godziny przytulając 1749 osób. Ma ponad 4 mln fanów na Facebooku. Żyje, by dawać nadzieję innym. 30 kwietnia br. przyjedzie do Polski i na stadionie INEA w Poznaniu pokaże nam, że ograniczenia to coś, co istnieje, ale wyłącznie w głowach.
Trudne słowo „fokomelia”
„Kiedy mama zaszła w ciążę, miała dwadzieścia pięć lat – byłem pierwszym dzieckiem. Mama pracowała jako położna i pielęgniarka w izbie porodowej, opiekując się setkami matek i noworodków. Wiedziała, jak dbać o siebie w ciąży, przestrzegała diety, uważała na przyjmowane lekarstwa, nie piła alkoholu. Konsultowała się z najlepszymi lekarzami, którzy zapewniali ją, że ciąża przebiega wzorowo” – wspomina Nick Vujicic w książce Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń.
Duszka Vujicic była jednak pełna złych przeczuć. Gdy 4 grudnia 1982 roku w szpitalu w Brisbane wydała na świat syna, od razu zapytała: „Czy dziecko jest zdrowe?”. Zapadło kłopotliwe milczenie. Jej mąż Borys zauważył, że dziecko nie ma ręki, i zemdlał. Wyniesiono go na korytarz. Gdy pediatra wyszedł, żeby porozmawiać z Borysem, ten zawołał: „Mój syn… nie ma ręki!”. „Pański syn nie ma ani rąk, ani nóg” – odpowiedział lekarz.
Diagnozę „fokomelia” słyszy też Duszka. Wie, że to wrodzona wada polegająca na deformacji kończyn. Jej syn nie ma rąk, a zamiast nóg jedną stopę wyrastającą z biodra. Gdy położne podają jej chłopca, krzyczy: „Zabierzcie go stąd!”
Borys jednak idzie na oddział noworodków i wraca do Duszki z informacją: „Nasz syn jest piękny”. Borys jest urzędnikiem, ale także pastorem. On i żona to bardzo religijni ludzie. Gdy minie pierwszy szok, dojdą do wniosku, że Bóg ma wobec Nicka plan i pewnego dnia ów plan ujawni. „Rodzice nie mogli przewidzieć, że moja niepełnosprawność – moje «brzemię» – okaże się darem, który pozwala okazywać współczucie cierpiącym i pocieszać strapionych” – przekonuje Nick.
To kosmita!
Rodzina Nicka to społeczność serbskich imigrantów, która w Australii zaczęła nowe życie. Wspierają się. „Szybko okazało się, że nawet nie mając kończyn, jestem zwinny i zachowuję doskonałą koordynację. Choć miałem do dyspozycji sam tułów, byłem typowym chłopcem: ruchliwym, nieokiełznanym łobuzem. Nauczyłem się podnosić z pozycji leżącej, opierając się czołem o ścianę i podciągając do góry centymetr po centymetrze” – opisuje w autobiografii Nick.
Brat Aaron, siostra Michelle i kuzyni traktują go jak równego sobie: uczą odbijać piłkę (czołem) i jeździć na deskorolce. „Akceptowali mnie takiego, jaki jestem, choć z drugiej strony hartowali mnie przez nieustanne żarty i docinki, pomagając reagować na nie z poczuciem humoru zamiast rozgoryczeniem. «Patrzcie na tego dziwaka na wózku inwalidzkim! To kosmita!» – wrzeszczeli moi kuzyni w galerii handlowej. Pękaliśmy ze śmiechu, obserwując reakcje nieznajomych, którzy nie mieli pojęcia, że dzieci dokuczające niepełnosprawnemu chłopcu są w rzeczywistości jego najwierniejszymi kompanami” – wspomina.
Modlitwa o nogi
Nick chce iść do zwykłej szkoły, ale prawo stanu Wiktoria zakazuje tego dzieciom z niepełnosprawnością fizyczną. Gdy następuje nowelizacja prawa, Vujicic jest jednym z pierwszych australijskich uczniów, którzy wprowadzają w życie ideę integracji w edukacji. Nie jest mu jednak łatwo. Mocno przeżywa docinki ze strony rówieśników, którzy pytają: „Dlaczego nie masz rąk i nóg?”. Kładąc się spać, modli się, płacze i marzy o tym, że gdy obudzi się rano, odkryje ręce i nogi, które przez noc cudownie mu wyrosły.
„Żadna dziewczyna nigdy mnie nie pokocha. Nie mam nawet ramion, którymi mógłbym objąć swoją sympatię. A jeśli będę miał dzieci, nigdy ich nie przytulę. Czy zdobędę pracę? Kto chciałby mnie zatrudnić?” – pyta sam siebie. Jako ośmiolatek walczy z depresją i miewa myśli samobójcze. Gdy ma 10 lat, prosi mamę, by włożyła go – niby dla relaksu – do wanny. Chce się w niej utopić. Ale wizja rozpaczającej na jego pogrzebie rodziny powstrzymuje go od tego.
W filmikach na YouTube widzimy, jak nastoletni Nick sam wstaje, ustami podciąga żaluzje, wślizguje się w ubrania, goli się i myje zęby. Przełomowa okazała się dla niego operacja, w wyniku której lekarze rozdzielili zrośnięte dwa palce stopy. „Dzięki oswobodzonym palcom moje życie nabrało rozmachu. To niezwykłe, ile może znaczyć mała stopa wyposażona w parę palców! Posługując się zoperowanymi palcami i korzystając ze zdobyczy nowoczesnej techniki, mogę sterować elektrycznym wózkiem inwalidzkim, obsługiwać komputer, a nawet telefon komórkowy” – wylicza Nick.
Zmieniłeś moje życie
Zamiast czekać na akceptację otoczenia Nick zaczyna o nią zabiegać. „Rozmowy z kolegami i koleżankami, którym opowiadałem o tym, jak daję sobie radę w świecie zaprojektowanym dla posiadaczy rąk i nóg, przerodziły się na pewnym etapie w wystąpienia publiczne. Zaczęły mnie na nie zapraszać kółka studenckie, kościelne grupy młodzieżowe. (…) Przemawianie sprawiało mi wiele satysfakcji, lecz upłynęło trochę czasu, zanim uświadomiłem sobie, że to, co mam do powiedzenia, może też wywrzeć ogromny wpływ na innych” – wspomina Nick Vujicic. Pewnego dnia, gdy przemawia do grona nastolatków, dziewczyna z widowni, szlochając, pyta, czy może go przytulić. Jest wzruszony, gdy szepcze mu do ucha: „Nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem piękna, taka jaka jestem. Swoim przemówieniem zmieniłeś moje życie. Ty też jesteś piękną osobą!”.
Vujicic zaczyna rozumieć, że dzięki swojej „inności” może dać światu coś wyjątkowego. „Odkryłem, że wielu ludzi jest gotowych wysłuchać mnie właśnie dlatego, że udało mi się przezwyciężyć szczególne wyzwania. Słuchacze czują instynktownie, że to, co mam do powiedzenia, może pomóc im w przezwyciężeniu własnych problemów” – wyznaje w Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń.
Rodzice sceptycznie podchodzą do jego pomysłu zostania kaznodzieją. Ojciec nalega, by został księgowym. Nick uzyskuje dyplom z księgowości i planowania finansów na Griffith University, ale nie porzuca marzeń o przemawianiu. Zakłada fundację „Life Without Limbs” (Życie Bez Kończyn), którą sam prowadzi. Jako 25-latek przeprowadza się do Kalifornii. Jest już profesjonalnym mówcą. W 2008 roku Apostolski Kościół Chrześcijański ordynuje go na ewangelizatora. W 2010 roku wydaje swój pierwszy bestseller Życie bez ograniczeń. Książkę wystukuje stopą na klawiaturze.
Mam Boga po mojej stronie
Niezależnie od tego, czy wchodzi do hali szkoły, czy na wielki stadion, jest witany jak gwiazda rocka. Odbija w kierunku widowni piłeczki tenisowe. „Tylko mi ich nie odrzucajcie, bo nie mam czym złapać” – ripostuje, a przez salę przepływa fala śmiechu.
Ale Vujicic ma do zaoferowania publiczności o wiele więcej. „Zbyt często wmawiamy sobie, że nie jesteśmy wystarczająco inteligentni, atrakcyjni lub utalentowani, żeby realizować swe marzenia. Bezkrytycznie przyjmujemy to, co mówią o nas inni, i pozwalamy zamknąć się w klatce najróżniejszych ograniczeń. (…) Pomyśl, co by było, gdybyś uwolnił się od tych ograniczeń?”– pyta. Gdy opowiada o pokonywaniu przeszkód, przewraca się. „Czy można się podnieść, nie mając rąk i nóg? Trzeba próbować. Nawet sto razy. Gdy i to się nie uda, trzeba powtórzyć po raz sto pierwszy” – mówi i wstaje.
Ogromną rolę w jego życiu odgrywa wiara w Boga, która pozwoliła zrozumieć, że jest tak samo wartościowy jak każdy człowiek. „Ty utkałeś mnie w łonie mej matki/Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie” – ten fragment Psalmu 139 znajdziemy na stronie internetowej fundacji Nicka Vujicica. Na pytanie: „Jak dajesz radę być szczęśliwy?”, odpowiada: „Mam Boga po swojej stronie”.
Na polskim rynku właśnie ukazała się najnowsza książka Nicka Vujicica: Niezwyciężony! Potęga wiary w działaniu. Na okładce zdjęcie Nicka na desce surfingowej. Surfować nauczyła go Bethany Hamilton, dziewczyna, której ramię odgryzł rekin. Łącznie mówca wydał już siedem poradników i dwie książeczki dla dzieci. Jego fundacja sprzedaje też DVD z nagraniami, koszulki. Głównym źródłem dochodu są jednak wystąpienia motywacyjne Nicka, w których łącznie wzięło już udział 4,5 mln ludzi. Portal CelebrityNetWorth szacuje jego majątek na pół miliona dolarów, ponieważ sporą część pieniędzy przeznacza na działania charytatywne, szczególnie na rzecz tych najuboższych.
Po swojej stronie ma też miłość
W 2008 roku w Dallas spotyka piękną brunetkę, Kanae Miyaharę. „Zakochałam się w Nicku takim, jakim jest. W jego niesamowitym uśmiechu” – wspomina Kanae. Nick oświadcza się na wynajętym jachcie. Logistyczny problem założenia wybrance pierścionka rozwiązuje, pytając: „Czy mogę pocałować twą dłoń?”, po czym chwyta jej palce i ustami wkłada pierścionek.
12 lutego 2012 roku biorą ślub, a rok później 13 lutego 2013 roku rodzi się im pełnosprawny syn: Kiyoshi James Vujicic. Niedawno para ogłosiła, że oczekuje kolejnego dziecka.
Wydali wspólnie poradnik „Love without limits”. Pytana o życie intymne Kanae zwykle ucina ze śmiechem: „Nick ma wszystko, czego potrzebuje”. To też chyba dobre podsumowanie tego, do czego w życiu doszedł.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz