Nastoletniość wózkowicza
Start w triathlonie to wielkie wyzwanie oraz prawdziwa próba sił i charakteru. Jednak nawet najtrudniejsze zawody są niczym w porównaniu z byciem rodzicem nastolatka, różniącego się od większości swoich rówieśników. O tym, jak można poradzić sobie z jednym i drugim, mówi film Nilsa Taverniera „Ze wszystkich sił”.
Bohater filmu, nastoletni Julien (Fabien Héraud) marzy o życiu pełnym przygód, wyzwań i niebezpieczeństw. Pragnie wyrwać się spod trochę za ciężkich dla niego skrzydeł nadopiekuńczej matki i zbudować relację z ojcem Paulem (Jacques Gamblin), który do tej pory był w jego życiu niemal nieobecny. Fabuła podobna do miliona historii nastolatków na świecie. Jednak to, co wyróżnia Juliena to porażenie mózgowe i wózek elektryczny, na którym się porusza.
Tata jakich wielu
Paul to stereotypowy ojciec dziecka z niepełnosprawnością – wycofany z życia rodzinnego i niepogodzony z odmiennością syna. Cały swój czas poświęca pracy: naprawianiu kolejek linowych i zaangażowaniu w ochotniczą straż pożarną. Jego życie wywraca się do góry nogami, gdy traci pracę.
Bardzo wymowna jest scena, gdy po powrocie do domu zamiast przywitać się synem i żoną, Paul natychmiast idzie zalewać smutki do lokalnej knajpy. Do niedawna większość czasu wisiał nad przepaściami z narzędziami w rękach. Teraz musi zmierzyć się z zadaniem o wiele trudniejszym – na nowo stać się członkiem założonej przez siebie rodziny. To bardzo trudny proces, gdyż przez lata zarówno on, jak i jego bliscy nauczyli się żyć bez siebie. Do tego dochodzi kwestia niepełnosprawności Juliena.
Paul, za młodu sportowiec, ma ewidentny problem z akceptacją stanu syna. Dlatego w tej kwestii umownie (nigdy nie powiedział tego wprost i ogólnie niewiele się odzywa) ustąpił żonie – Claire (Alexandra Lamy), która sama zajęła się synem i prowadzeniem domu.
W tym absolutnym matriarchacie coraz słabiej odnajduje się również Julien. Chłopak niedługo skończy osiemnaście lat i nie czuje się dobrze, będącym traktowanym jak wieczne dziecko. Niejednokrotnie wyraża swoją niezgodę na takie zachowania, choćby w scenie, gdzie udowadnia pewnej staruszce, że poruszanie się na wózku nie oznacza bycia oseskiem.
Ojcowie i synowie
Fabuła przedstawia klasyczny motyw filmowy: dorastający syn i nieobecny ojciec próbują po latach na nowo poznać i odnaleźć siebie. A najlepszym sposobem odświeżenia relacji jest, zdaniem Juliena, udział w ekstremalnym triathlonie - Ironmen.
Ojciec z synem przygotowują się do zawodów
W zawodach złożonych z trzech części: pływania, jazdy rowerem górskim i biegu, Paul brał udział jeszcze przed narodzeniem Juliena, ale nigdy ich nie ukończył. Mężczyzna ma więc sam potężne opory przed ponownym startem, a dodatkowo ciąży mu świadomość o zawodach wspólnych - z synem z niepełnosprawnością, pomimo, że podobny duet brał już udział w tej rywalizacji. Julien postanawia jednak nie odpuszczać i podejmuje wszelkie starania, by wziąć udział w triathlonie.
Nie dusić miłością
- To przecież niebezpieczne.
- Tak, ale i ekscytujące. A o takim życiu marzymy.
Ten krótki dialog między Paulem, a jedną z koleżanek Juliena z ośrodka rehabilitacyjnego najlepiej odzwierciedla ideę filmu. Jego przekaz jest prosty - człowiek z niepełnosprawnością chce i powinien być postrzegany przez pryzmat swoich możliwości, a nie ograniczeń. I o to właśnie walczy Julien. Nie chce, by się nad nim litowano czy pochylano jak nad małym dzieckiem.
Bohater docenia potężny trud ukochanej mamy i jej bezgraniczną miłość, ale chciałby trochę większego poluzowania z jej strony. „Nie jestem już ptaszyną” mówi do niej w pewnym momencie, jakby chciał zasygnalizować, że powoli zbliża się moment wylotu z gniazda.
Ironmeni na wózku
Autorzy filmu często w nim podkreślają, że Julien jest całkowicie normalnym nastolatkiem. Ma kolegów, z którymi czasem wpada na szalone pomysły (jak crashtesty wózków), słucha głośnej muzyki i ogląda się za dziewczynami (łatwo się domyśleć, że start w biegu Ironmen jest też sposobem na zwrócenie na siebie uwagi nowej koleżanki). Zalicza nawet w pewnym momencie klasyczną nastoletnią ucieczkę z domu. Do pełni normalności potrzebuje tylko tego, by inni zrozumieli, że on też dorasta i staje się mężczyzną.
Udział w triathlonie można odczytać jako swego rodzaju rytuał przejścia w dorosłość. Zwłaszcza, że wydarzenie zbiega się z osiemnastymi urodzinami chłopaka. Podobnie jak w tego typu rytuałach potrzebny jest udział mężczyzny – najlepiej ojca, który będzie przewodnikiem po świecie dorosłych.
Jedna z dyscyplin w triathlonie
Nie jestem ptaszyną!
Równie ważny poruszony został wątek matki Juliena, która musi pogodzić się z tym, że jej syn, którego od osiemnastu lat musi myć, pomagać przy ubieraniu i jedzeniu, staje się powoli facetem. I to facetem czasami nieznośnym, upartym, odrobinę szalonym i nieodpowiedzialnym - trochę podobnym do jej męża. Tutaj też pojawia się uniwersalność filmu. W czasach, gdy tak wiele mówi się o kryzysie ojcostwa i nadopiekuńczości matek, problemy z jakimi zmaga się Claire można odnieść do sytuacji wielu innych rodzin, również tych ze sprawnymi dziećmi.
Film bardzo ciekawie pokazuje całą gamę społecznych postaw wobec niepełnosprawności – występuje staruszka, pochylająca się nad wózkiem Juliena, jak nad dziecięcą kołyską; kelner, zadający pytanie, czy Julien nie będzie potrzebował specjalnego posiłku. Ale jest też postać siostry bohatera - Sophie (Sophie de Fürst), która chyba najbardziej rozumie, że jej brat, choć na wózku, jest już na tyle dorosły, że może zrobić w końcu coś szalonego.
Film dla każdego
Pod płaszczykiem kina familijnego, opartego na schematach znanych z miliona filmów, książek, komiksów i seriali zawarta jest uniwersalna opowieść o wkraczaniu w dorosłość – tylko delikatnie inną, bo sam wkraczający porusza się na wózku.
Ten film powinni przede wszystkim obejrzeć rodzice dzieci z niepełnosprawnością. Pozwoli on im niejako oswoić się z tym, że ich ptaszyny obrosną kiedyś piórkami i będą chciały, na tyle, na ile będzie możliwe, wydostać się z gniazda. Najlepszym potwierdzeniem tej tezy jest fakt, że rolę Juliena zagrał aktor z porażeniem mózgowym, Fabien Héraud, który bez dublera występował w bardzo trudnych scenach, jak np. jazda wózkiem po ruchliwej drodze.
Przy odrobinie chęci można naprawić trudne relacje
W szczególności zaś film należy pokazywać ojcom, którzy zmagają się z problemem niepełnosprawności swoich dzieci. Wielu z nich odnajdzie w szorstkim i małomównym Paulu swoje lustrzane odbicie. Być może po obejrzeniu, jak Julien i jego tata wspólnie pokonywali kolejne wyzwania, świetnie się przy tym bawiąc, pozwoli to na łatwiejsze potykanie się z codziennymi trudnościami.
Podsumowując. Choć „Ze wszystkich sił” nie jest filmem przełomowym i raczej nie zmieni historii kina, jest to na pewno obraz godny obejrzenia. Na pochwałę zasługuje dojrzałe podejście autorów do poruszanej w filmie tematyki, bez utraty dystansu i poczucia humoru. Zamiast ciężkostrawnego dramatu i wyciskacza łez, stworzono interesującą komedię dla całej rodziny, która świetnie wpisuje się w tradycję francuskiego kina.
Po „Nietykalnych” Erica Toledano i Oliviera Nakache przedstawiono kolejny mądry i zabawny film o niepełnosprawności, po obejrzeniu którego człowiek czuje się po prostu lepiej. I chyba o to właśnie chodziło.
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie