Sąsiedzki standard

Wózek sterowany gestem, dżojstik obsługiwany myślami, ultralekkie akumulatory i winda, która pozwala sięgać wyżej, niż wzrok sięga – to technologie, które wydawałoby się, że są na wyciągnięcie ręki. Tymczasem rynek ma swoje zdanie na temat tego, czego potrzebuje osoba z niepełnosprawnością.
- Każdy chce taki wózek, jaki ma sąsiad – usłyszałam kiedyś od dystrybutora wózków inwalidzkich. Gdy wyjaśniałam swoje potrzeby i opisywałam marzenia, robił wielkie oczy. Ostatecznie podsumował rozmowę stwierdzeniem, które ja z kolei mogę podsumować jako: „nikt nie chce się wychylać”.
To przygoda sprzed kilku lat, a jednak mam wrażenie, że rynek wózków inwalidzkich wciąż jest polem minowym, przez które przejście wymaga nie lada umiejętności i cierpliwości.
W czasach, w których latamy w kosmos, stworzenie czegoś, co wykracza poza sąsiedzki standard, często przekracza rozumowanie producentów. Podkreślam: często – nie zawsze, wciąż bowiem powstają projekty pokazujące nową odsłonę wózków – wózki innowacyjne, lekkie, o nietypowych systemach sterowania bądź potrafiące pokonywać schody. Widzimy je w sieci, czasem nawet na żywo – na targach innowacji czy w trakcie jakiejś prezentacji. Ale pozostają mniejszością w zalewie rozwiązań, które zamiast być szyte na miarę człowieka, szyte są na miarę możliwości konfiguratora.
Niedawne poszukiwania wózka, który spełniałby moje (podobno niecodzienne) potrzeby – wagę poniżej 150 kg (wymogi tanich linii lotniczych), duży zasięg (lubię spacerować) i windę (by sięgać wyżej) – okazały się zaskakująco skomplikowane dla producentów. Nagle okazało się, że choć na rynku istnieją o wiele lepsze i lżejsze akumulatory, to częstokroć producenci wózków nie widzą w nich potencjału. Choć chciałam odjąć kilogramy z wózka, rezygnując z podpórek dla łydek, to konfigurator nie pozwolił na stworzenie takiego modelu. Owszem, usłyszałam, że zawsze mogę je zdjąć, bo nie są konieczne, ale najpierw muszę za nie zapłacić, bo konfigurator nie przepuszcza i koniec.
Aż przypomniało mi się konfigurowanie kuchni w Ikei... Uwierzcie: tamtejsza aplikacja, choć równie upierdliwa, idzie o wiele chętniej na ustępstwa niż konfigurator wózka inwalidzkiego. zdarza się też, że wózki, które już powstały, nagle… przestają istnieć. Jak to możliwe?
Gdy wybrałam inny model – identyczny z tym, na którym jeździ znajoma. Sprzedawca powiedział, że nie spełni on moich wymogów dotyczących wagi. To, że identyczny wózek znajomej te wymogi spełnia, nie miało znaczenia. Z podobną sytuacją spotkała się inna znajoma, gdy chciała kupić identyczny wózek jak mój (mam w nim kilka przeróbek, które producent wykonał na moją prośbę). Mimo to znajomej odmówiono przeróbek, tłumacząc, że są niemożliwe. Powoływanie się na to, że ja na takim wózku jeżdżę, nie przyniosło żadnych efektów.
Marzę o czasach, w których wózek będzie się kupowało z lekkością i przyjemnością. Marzę o producentach, którzy w osobach o specyficznych wymaganiach dostrzegą potencjał rozwoju rynku. Marzę o sprzedawcach, którzy doskonale znają produkt. I wiem, że powoli jest coraz lepiej – skłamałabym, wyłącznie narzekając. Są już w Polsce miejsca, które tworzą naprawdę wyjątkowe rozwiązania i możliwe, że dzięki ich pomysłom spełnię swoje marzenia. Są też producenci, którzy wychodzą poza schemat i wypuszczają produkty inne od tego, co znamy. To się dzieje, ale w porównaniu z innymi branżami technologicznymi zdecydowanie wolniej.
Dlaczego? Odpowiedź jest pewnie złożona, ale pozwolę sobie zacytować wypowiedź naukowca z Politechniki Poznańskiej, dra inż. Wieczorka, z którym rozmawiałam przy okazji innego artykułu. Czas upłynął, ale problem pozostał niezmienny: „Na terenie Polski firmy specjalizujące się w produkcji sprzętu rehabilitacyjnego nierzadko są małymi przedsiębiorstwami, dla których przygotowanie linii produkcyjnej nowego produktu wiąże się z dużymi inwestycjami. Inny problem to niechęć do podjęcia ryzyka wprowadzenia na rynek nowego produktu”.
Artykuł pochodzi z numeru 1/2025 magazynu „Integracja”.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz