Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Opiekunowie oczekują godności, nie pomników

14.02.2025
Autor: oprac. MR, graf. Materiały prasowe
Źródło: Kampania #pokimyzyjemy
Na grafice jest symboliczny rusunek przedstawiający sylwetkę kobiety o wielu rękach w których trzyma szczotki, strykawkę, miotełkę, łyżkę i płyn do dezynfekcji. Nad jej głową jest napis "12 lutego - Dzień opiekuna. Po lewej jest logo inicjatywy "Nasz rzecznik". Na wysokości jej talii jest pomarańczowy pasek, na którym jest napis #pókiMyżyjemy. Pod paskiem po lewej stronie jest napis: Kampania Społecnza Inicjatywy Nasz Rzecznik a po lewej informacja o czasie trwania kampanii: 12.02-28.02 2025

- Jestem codziennie bita przez syna, jeżeli obiad nie pasuje, to się o tym dowiem poprzez zrzucenie talerza na podłogę. Osoby niepełnosprawne nie zawsze są miłe i uśmiechnięte, to nie zawsze są wiecznie urocze dzieci. Moje życie też jest ważne, ja również mam je tylko jedno – opowiada jedna z uczestniczek kampanii #PókiMyŻyjemy.

Kampania świadomościowa Inicjatywy „Nasz Rzecznik” na rzecz opiekunek i opiekunów dzieci oraz dorosłych osób z niepełnosprawnościami organizowana jest z okazji Ogólnopolskiego Dnia Opiekuna przypadającego 12 lutego i będzie trwać do 28 lutego. Opiekunowie zaangażowani w kampanię domagają się godnego traktowania, szacunku do wykonywanej przez nich niewidocznej pracy opiekuńczej, ale przede wszystkim zmian w prawie, w których dostrzeżona będzie ich sytuacja. Chcą realnego wsparcia, a nie współczucia i wystawianych im przez wszystkich dookoła laurek, które ani im, ani ich dzieciom nie pomagają.

W ramach kampanii publikowane będą między innymi wypowiedzi samych opiekunów, którzy mówią, z jakimi wyzwaniami muszą mierzyć się w codziennym życiu. Poniżej zamieszczamy kilka z nich.

Grafika z sylwetką kobiety o wielu rękach w których trzyma m.in. strzykawkę, różne szczotki, długopis, środek dezynfekujący. Na jej tle jest napis: Opiekunowie są jak serialowe „Matki pingwinów”? Częściej żyją jak książkowe „Chłopki” czy „Służące”, pracując ponad siły. To wciąż się dzieje.

Opiekunowie są bardziej jak bohaterki książki "Chłopki" niż hitu Netflixa.

Nie mam nikogo dodatkowego do pomocy

Byłam akurat sama w mieszkaniu, mąż był w delegacji, gdy syn dostał ataku padaczki i bardzo niefortunnie upadł. On rozciął sobie skroń, a upadając, mnie złamał kilka kości stopy i poturbował. Syn ma 39 lat, ciężką niepełnosprawność intelektualną, porażenie mózgowe i padaczkę. Potrzebuje asysty w higienie osobistej, chodzeniu, jedzeniu, braniu leków, ubieraniu się. Umie napisać „mama”, „tata” i swoje imię. Jest wyższy o 30 centymetrów i cięższy o 20 kilogramów ode mnie. Przygniótł mnie swoim ciałem, a ja MUSIAŁAM jakoś mu pomóc. Wydostałam się spod niego, znalazłam potrzebne leki i je podałam. Przyciskałam ranę na głowie syna i odmierzałam czas – patrzyłam czy nie sinieją mu usta. Gdy atak się uspokoił i syn oddychał, zadzwoniłam po pogotowie. Zajęli się synem i mną. Nie powinnam chodzić ani dźwigać, lekarz prosił o oszczędzanie stopy. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Musiałam pomagać synowi jeść, chodzić, myć się, podcierać tyłek. Na szczęście sąsiadka zrobiła mi zakupy. Nie znamy się zbyt dobrze, ale ja i tak nie mam przyjaciół – nie mam na to czasu. Największe problemy: samotne dźwiganie egzystencji swojej i syna, brak kontaktów z innymi dorosłymi, brak osoby, która mnie odciąży, gdy jest taka potrzeba.

Jednak najtrudniejsze w tej sytuacji było uświadomienie sobie, że tak naprawdę nie mam nikogo dodatkowego do pomocy, ani nie mam się do kogo zwrócić o tę pomoc. Potrzebowałam kogoś, kto mógłby mojego syna umyć, podać leki i nakarmić, żebym mogła bardziej zadbać o tę złamaną stopę. Bardzo brakuje mi kogoś, kto zrobi zakupy i zostanie na herbatę, na chwilkę. Kogoś, kogo nie obrzydzi i nie wystraszy mój syn. Ja nie mam przerw, nie śpię (syn wstaje w nocy co godzinę, bo chce iść do toalety, a musi być prowadzony pod pachę). Jestem codziennie bita przez syna, jeżeli obiad nie pasuje, to się o tym dowiem poprzez zrzucenie talerza na podłogę.  Osoby niepełnosprawne nie zawsze są miłe i uśmiechnięte, to nie zawsze są wiecznie urocze dzieci. Moje życie też jest ważne, ja również mam je tylko jedno.

 Bierność postronnych

Mieszkam na wsi, w małej gminie. Tutaj rodziny z osobami niepełnosprawnymi są postrzegane gorzej niż rodziny patologiczne, są spychane na margines, zarówno przez mieszkańców, jak i urzędników.  Brak zainteresowania władz, ośrodka pomocy społecznej rodzinami czy osobami samotnymi. Brak próby jakiejkolwiek integracji, uświadamiania społeczeństwa w tym temacie. Córka ma 32 lata i znaczny stopień niepełnosprawności. Urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym, jest leżąca. Opieka całodobowa to permanentne zmęczenie, brak urlopu, odpoczynku, wieczne zamartwianie się o zdrowie i finanse, brak kontaktu z ludźmi. Najbardziej brakuje mi zwykłej rozmowy jak równy z równym, brak wsparcia i bierność osób postronnych.

 

Grafika z sylwetką kobiety o wielu rękach w których trzyma m.in. strzykawkę, różne szczotki, długopis, środek dezynfekujący. Na jej tle jest napis: Nie jesteśmy bohaterkami z piedestału! Nie podziwiaj, pomóż! Nie życz mi siły, życz mi wsparcia państwa.

Czasem potrzebujemy uwagi

Jako samodzielna mama dwóch chłopaków (młodszy ma niepełnosprawność sprzężoną, jest niewerbalny, mobilny, ale nie samoobsługowy) prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą. Praca na etacie w ogóle nie wchodzi w grę przy schorzeniach mojego dziecka – nie mam wsparcia ze strony systemu, żebym mogła pracować. Działalność udaje mi się prowadzić tylko dzięki pomocy rodziców, którzy też już niebawem nie będą w stanie mi pomagać. Szkoła gwarantuje opiekę w zbyt krótkich interwałach czasowych, np. 8-12.30, 8- 13.20. Potem trzeba przerwać pracę, żeby dziecko odebrać i przywieźć do domu/ojca/dziadków. Brakuje terapii indywidualnych w ramach zajęć szkolnych dla dzieci w klasach I–VIII. NFZ nie uznaje diagnozy i nie leczy dziecka. Jednak najważniejsze co chciałabym przekazać to, że jako opiekunowie osoby z niepełnosprawnością nie oczekujemy pomocy rzeczowej czy pieniężnej na każdym kroku, czasem potrzebujemy UWAGI, wspólnej kawy na kanapie, wyjścia do kina czy na spacer z kimś spoza środowiska.

Zabrakło dobrego słowa

Wezwałam karetkę do syna z atakiem epilepsji. Przyjeżdża po pół godzinie, dwóch ratowników medycznych patrzy na to moje dziecko – 41 lat, czterokończynowe porażenie i głęboką niepełnosprawność intelektualną – i stwierdzają, że jest to atak padaczki. Mówię do nich, że wiem, przecież zgłaszając, tak powiedziałam do dyżurnej na 112. Podają relanium i czekamy. Syn usypia. Dostaję kartkę do podpisania, na której czytam: „Matka odmówiła zabrania chorego do szpitala” – i tak napisane jest dwa razy! Mowy o zabraniu syna do szpitala nie było w ogóle. Morał: gdybym wiedziała, była poinformowana, że powinnam mieć w domu taki lek jak relanium, pewnie nie musiałbym wzywać pogotowia do takiego ataku. Doktor prowadząca, neurolog nie przekazała mi takiej wiedzy. Teraz już wiem i jestem zabezpieczona przeciw silnym atakom. Byłam w szoku, że można tak napisać, żeby swoje tyłki zabezpieczyć, czułam bezsilność i zakłopotanie. Zabrakło dobrego słowa, pouczenia, wsparcia. Nie było nic, tylko mój strach.

Godne życie bez nas

Słyszymy ciągle od innych: „ja cię podziwiam”, „ja bym tak nie dała rady”, „takim matkom powinno się stawiać pomniki” itd. My opiekunowie jesteśmy zwykłymi ludźmi i właśnie nie dajemy rady, jesteśmy zmęczeni ponad ludzką wytrzymałość, fizycznie i psychicznie i nie oczekujemy pomników, tylko realnej pomocy od państwa, asystentury i całodobowych domów opieki dostosowanych do niepełnosprawności, oczekujemy, aby nasze dorosłe dzieci miały godne życie bez nas.

Grafika z sylwetką kobiety o wielu rękach w których trzyma m.in. strzykawkę, różne szczotki, długopis, środek dezynfekujący. Na jej tle jest napis: Nie jesteśmy bohaterkami z piedestału! Nie podziwiaj, pomóż! Nie życz mi siły, życz mi wsparcia państwa.

 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas