Pacjent na peryferiach
16.06.2008
Wielomiesięczne czekanie w kolejce na zabieg czy rehabilitację to rzeczywistość polskiej służby zdrowia. Ponadto część szpitali nie jest przygotowana na przyjęcie niepełnosprawnych pacjentów.
Elżbieta Szwałkiewicz, konsultant krajowy w dziedzinie pielęgniarstwa osób przewlekle chorych i niepełnosprawnych, zna ten problem. Jej zdaniem sytuacja niesamodzielnych pacjentów jest dramatyczna:
- Jeśli do szpitala trafi znacznie niepełnosprawna osoba, to bez codziennej obecności rodziny będzie miała naprawdę bardzo ciężko. Personel medyczny często nie jest przygotowany. Nie zna zasad prawidłowego przemieszczania unieruchomionego pacjenta. Tego nikt nie uczy. Kształcenie pielęgniarek nie obejmuje umiejętności skutecznej pomocy niesamodzielnym osobom, przewlekle chorym i niepełnosprawnym, natomiast koncentruje się na zarządzaniu procesem pielęgnowania, wykonywaniu zleceń lekarskich i koordynowaniu pracy zespołów terapeutycznych. Będą kierowniczkami, wysokiej klasy specjalistkami w wykonywaniu nawet bardzo skomplikowanych działań. Nie będzie zaś nikogo, kto pomógłby chorym w toalecie, w przyjmowaniu pokarmów, w przemieszczaniu się, kto będzie pamiętał o specyficznych potrzebach osób niepełnosprawnych i wiedział, jak unikać sytuacji, które są dla nich upokarzające. Obecnie w Polsce średnia wieku pielęgniarek to 41 lat i niedługo nie będzie w ogóle miał kto zajmować się podstawową pielęgnacją pacjenta, gdyż będzie ich zbyt mało do wykonywania pielęgniarskich świadczeń leczniczych.
Lekarzom, gdy słyszą o dramatycznych zdarzeniach, trudno w nie uwierzyć. Szpitale kierują się procedurami jakościowymi, mają wdrożony proces pielęgnacyjny, pielęgniarki powinny zatem wiedzieć, jak pomóc i jak podejść do niepełnosprawnego pacjenta. Ludzie przewlekle chorzy i niepełnosprawni odwiedzający regularnie szpital nie zgłaszają skarg. Boją się, że potem personel będzie ich źle traktował. A bez skarg szpital nie majak wyciągnąć konsekwencji i brak mu podstaw do poprawiania sytuacji. I koło się zamyka.
Ludzie niepełnosprawni i przewlekle chorzy przebywający w szpitalach nie zgłaszają skarg. Boją się, że potem personel będzie ich źle traktował.
Najczęstsza „niespodzianka", jaka czeka w szpitalu pacjentów poruszających się na wózkach, to niedostosowane toalety. W jednej z takich placówek w Warszawie leżał niedawno Łukasz.
- Nie byłem tym zaskoczony, gdyż w szpitalach, w których dotąd przebywałem, toalety nie były dostępne – wyznaje Łukasz. - Miałem szczęście, bo w tym szpitalu pracowała moja siostra. Mogłem wyjść wieczorem do domu, aby skorzystać z toalety i wrócić rano przed obchodem lekarzy. W innych szpitalach, robiłem to, co osoby obłożnie chore, które nie mogą wstawać: załatwiałem się na ligninę. Nie jest to miłe. Zawsze kładziono mnie na wysokim łóżku, z którego nie mogłem sam zejść. Kiedy leżałem w Ciechanowie na zapale nie płuc, pielęgniarki bały się do mnie podejść i nie wiedziały, jak mają się ze mną obchodzić. Nie miały zielonego pojęcia, jak mi pomóc przesiąść się na wózek.
Kto uratuje nogi?
Najgorzej przygotowane na przyjęcie niepełnosprawnych pacjentów są szpitale powiatowe, nieco lepiej jest w placówkach wojewódzkich. Brak wind, podjazdów, niedostosowane toalety, łóżka na szpitalnych korytarzach lub w 10-osobowych salach to prawie standard. Do tego obskurne i duszne pomieszczenia. Kontrakty z NFZ wystarczają na bieżące funkcjonowanie. Na remonty i dostosowanie ich dla osób niepełnosprawnych nie ma pieniędzy.
Tymczasem zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia wszystkie szpitale i przychodnie mają do końca 2012 roku czas na przystosowanie placówek zgodnie z unijnymi normami. Początkowo wyznaczono 2010 rok. Ministerstwo Zdrowia przedłużyło termin o dwa lata, gdyż nadal większość placówek nie spełnia unijnych standardów. A one nakazują nie tylko instalację wind, podjazdów, dostosowanie toalet, łazienek czy wymianę drzwi na szerokie, ale przygotowanie sal maksymalnie dla pięciu pacjentów, w każdej kącik sanitarny z bieżącą ciepłą i zimną wodą, a ponadto odpowiednie oświetlenie i wentylację. Dokładnie określono nawet odległość kaloryfera od ściany, położenie gniazd elektrycznych i szerokość drzwi wejściowych. Wysoki standard ma być też zapewniony w kuchni i stołówce.
Szpitale z powodu braku środków finansowych chcą, aby obowiązek przeprowadzania remontów przejęły starostwa lub samorządy wojewódzkie.
- Szpitale znajdują się często w starych budynkach, więc mają bariery - mówi prof. Barbara Bień, wojewódzki konsultant ds. geriatrii oraz pracownik oddziału geriatrycznego szpitala MSWiA w Białymstoku. - Nie mają jednak pieniędzy na remonty swych oddziałów. Dyrektorzy, gdyby mieli pieniądze, przede wszystkim przeznaczyliby je na podwyżki. O dostosowanie powinien zadbać samorząd. Można też zarzucać pielęgniarkom, że są niedokształcone. Z drugiej jednak strony szkolenia personelu nie są finansowane przez jednostki zatrudniające. Pielęgniarka ze swojej niskiej pensji nie opłaci szkolenia, zjazdu, konferencji ani kursu, jaką ma więc motywację, aby się szkolić?
W kolejce na rehabilitację osoby niepełnosprawne muszą czekać średnio kilka miesięcy.
Ile możesz chorować
Nowe rozporządzenie oczywiście nic nie mówi o tym, jak należy podchodzić do pacjentów niepełnosprawnych. Wydaje się jednak, że personel medyczny powinien przejść szkolenie dotyczące zasad opieki nad nimi.
Lesław Bartkowski, Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia „Nerka", a także częsty pacjent polskich szpitali, uważa, że osoba niepełnosprawna musi w szpitalu walczyć o swoje i wypytywać o wszystko, co dotyczy jej zdrowia. Inaczej może się niczego nie dowiedzieć.
- Ja wypytuję o wszystko - mówi pan Lesław. - Niektórym lekarzom i pielęgniarkom to się nie podoba, bo są przekonani, że osoba niepełnosprawna nie jest w stanie decydować o sobie. A ja powtarzam lekarzom, że to jest moje życie i ja jestem za nie odpowiedzialny. Dlatego chcę wiedzieć jak najwięcej o zagrożeniach i formach leczenia, bo ja podejmuję decyzje. Pacjenci niepełnosprawni powinni pytać i jeszcze raz pytać. Jeżeli człowiek walczy o zdrowie i życie, to nie ma głupich pytań. Głupie mogą być odpowiedzi. Pacjent ma prawo do wiedzy na temat swojego stanu zdrowia i do tego, co lekarze zamierzają i dlaczego wybierają taki sposób leczenia. Zawsze powtarzam osobom niepełnosprawnym: „To jest twoje życie, twoje zdrowie i twój organizm. Staraj się dowiedzieć o nim jak najwięcej i nie wstydź się".
Takie podejście uratowało nogi córki pana Lesława. Dwa lata temu w Niemczech przeżyła poważny wypadek samochodowy. Uderzyła w drzewo. Ojciec do Polski przywiózł zdjęcia rentgenowskie jej nóg, aby dowiedzieć się, jak można je ratować. Nasi specjaliści uznali, że nie ma szansy i obydwie nogi trzeba amputować. Postanowił zostawić córkę w szpitalu w Niemczech. Lekarze uratowali nogi, choć leczenie i rehabilitacja trwały wiele miesięcy.
Szpitale niegotowe Służba zdrowia nie jest przygotowana na obecność osoby niepełnosprawnej w szpitalu. Osoba niesłysząca nie dogada się z pielęgniarkami i lekarzami, bo nie znają oni języka migowego. To dramatyczna sytuacja. Pomijam dostępność architektoniczną, gdyż szpitale z dnia na dzień się nie dostosują. Nie powinno w nich być żadnych barier, a tymczasem szpitalne łazienki i toalety często są źle remontowane i pozostają niedostępne dla osób na wózkach. Zasadniczy problem jest jednak inny. Osoba niepełnosprawna inaczej funkcjonuje fizycznie i fizjologicznie. Ta wiedza wśród personelu medycznego jest bardzo niska. Poza znajomością choroby personel powinien znać codzienne potrzeby, np. osoby ze stwardnieniem rozsianym czy złamanym kręgosłupem. Wiedzieć, że niektórzy niepełnosprawni muszą w ciągu dnia np. wiele razy oddawać mocz, a inni mają stałe problemy z oddychaniem. Wymagają zatem dodatkowej uwagi i zrozumienia. W szpitalu zawsze czuję się zupełnie bezradny i niesamodzielny, jeszcze bardziej niepełnosprawny, mam ogromny dyskomfort psychiczny. Moja niepełnosprawność i niedoskonałość zostaje tu obnażona. A tak nie musi i nie powinno być. Piotr Pawłowski |
Z badań Głównego Urzędu Statystycznego dotyczących „Stanu zdrowia ludności Polski", przeprowadzonych w 2004 roku, wynika, że w ciągu roku w szpitalu jest trzy razy więcej osób niepełnosprawnych niż sprawnych. I trudno się temu dziwić. Podobny wskaźnik jest w USA i krajach zachodnich. Najczęstszym powodem korzystania z pomocy medycznej jest przewlekła choroba, a na końcu wypadek bądź uraz.
Dziwić może złożony do Rady Miasta projekt jednego z radnych Legnicy, który postuluje przekazywanie do domów pomocy społecznej pacjentów niepełnosprawnych najczęściej korzystających z miejscowego szpitala. W legnickim szpitalu nie są tym projektem zaskoczeni, uważają bowiem że kilkuset „uciążliwych" niepełnosprawnych blokuje łóżka. Od dawna różne dane szacunkowe podają, że blisko 1/3 Polaków stara się o skierowanie na zabiegi i rehabilitację, nie mając ku temu podstaw. Mówiąc wprost, symulują chorobę. Zapewne w grupie tej znajdują się także osoby niepełnosprawne.
Autor materiału miał okazję zaobserwować podczas swych zajęć rehabilitacyjnych, jak kilka „chorych" starszych kobiet w jego grupie było tak „słabych", że nie czekało na windę wraz z innymi, lecz popędziło schodami na V piętro, aby jako pierwsze wpisać się na zajęcia z gimnastyki. I były szybsze od windy!
Dla osoby niepełnosprawnej przyjazd do szpitala jest wielką niewiadomą. Placówki polskiej służby zdrowia zwykle są słabo do tego przygotowane...
Podobne doświadczenia ma pan Ryszard, który w ciągu ostatnich 10 lat był 30-krotnie hospitalizowany i przed nim miejsce na liście zajmowały nierzadko osoby o wiele zdrowsze. Przeszedł cztery udary i trzy operacje kolan. Ma dyskopatię, przepuklinę wielopoziomową, do tego zespół wagalno-depresyjny i bardzo niskie ciśnienie. Nie może stać.
- Mam dosyć szpitali - wyznaje pan Ryszard. - W niektórych osoby niepełnosprawne naprawdę niechętnie są przyjmowane. Z nimi personel ma kłopot - są niesamodzielne i najwięcej jest przy nich pracy. Dlatego gra się na zwłokę i wymyśla preteksty, aby opóźnić ich badania. Miałem takie przygody. Raz mówiono, że właśnie atroskop się zepsuł, innym razem, że sterylizator, a potem, że nie ma doktora. Moje częste odwiedziny w jednym ze szpitali zapamiętała sobie pewna pielęgniarka. Gdy przywieziono mnie po kolejnym udarze, w czasie pomiaru ciśnienia usłyszałem, jak powiedziała do koleżanki: „Weź mu ku...a zaciśnij ten pas, to może żyła pęknie". Innym razem byłem już umówiony na operację kolan. Wszystko było przygotowane, nawet nogi ogolone. Czekałem w gabinecie u doktora, rozmawiając. Wszedł ordynator i nie zwracając na mnie uwagi, powiedział do lekarza: „Weź, pogoń tego faceta czekającego na operację, bo mam klienta". I wyszedł. Moja operacja odbyła się dopiero kilka miesięcy później.
Pan Ryszard postanowił następnym razem wziąć ze sobą karimatę do spania, na wypadek gdyby znowu kazano mu czekać. Gdy przyjechał umówionego dnia na operację, w izbie przyjęć usłyszał, że nie ma wolnych łóżek i będzie trzeba przełożyć termin. Położył się więc na korytarzu, oznajmiając, że nie wyjdzie, dopóki nie zrobią mu zaplanowanej operacji. Dwie godziny później wolne łóżko znalazło się i jeszcze tego samego dnia przeprowadzono operację.
- Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale z mojego doświadczenia wynika, że lepiej mieć do czynienia z młodymi lekarzami niż ze starymi - podsumowuje Ryszard. - Młodym lekarzom mającym do czynienia z osobami niepełnosprawnymi chce się chcieć i szukać, są ciekawi, a starzy to rutyniarze. Mój „doświadczony" lekarz rodzinny nie odróżniał udaru niedokrwiennego od krwotocznego, dlatego pomylił się w diagnozie. Natomiast młody lekarz, słysząc w czasie rehabilitacji, ile mam schorzeń, wziął całą dokumentację medyczną, analizował ją i nie wypuszczał mnie przez kilka godzin. Powiedział na końcu, że na mnie to można studiować medycynę, bo mam tyle schorzeń.
Unijne wymagania wobec szpitali nie zmienią postaw personelu medycznego i nie nauczą wrażliwości na potrzeby pacjentów.
Źle funkcjonująca w Polsce służba zdrowia mocno doskwiera także osobom niepełnosprawnym. Zamykanie kolejnych przychodni rehabilitacyjnych, długie oczekiwanie na zabieg, bariery architektoniczne w placówkach służby zdrowia, a także brak środków na prywatną rehabilitację i leki utrudniają im zatroszczenie się o własne zdrowie. Nowe wymagania Ministerstwa Zdrowia nakazujące szpitalom podniesienie standardów odnoszących się do pacjentów niepełnosprawnych dają nadzieję na poprawę ich sytuacji. Nie ma w nich jednak nic o zasadach postępowania z takimi pacjentami, o rozumieniu ich specyficznych potrzeb i unikaniu sytuacji, które mogą być dla nich krępujące i upokarzające. Część szpitali takich wymagań nie potrzebuje ponieważ ma wyczulony na te sprawy personel. Innym by się jednak przydały.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz