Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Integracja to zawsze byli ludzie

27.11.2024
Autor: wypowiedzi zebrał Mateusz Różański, fot. archiwum prywatne
Źródło: Integracja 5/2024

Przez Integrację przewinęły się setki ludzi, a dokładniej ponad 1200. Wielu z nich pełni dzisiaj ważne funkcje w organizacjach pozarządowych, instytucjach publicznych, mediach, biznesie etc. Nieważne jednak, gdzie pracują, bo niosą ze sobą idee, które od początku były wpisane w organizację stworzoną przez Piotra Pawłowskiego. O wspomnienia związane z pracą w Integracji poprosiliśmy trzy osoby, które przyznają, że praca z Piotrem Pawłowskim była dla nich niezwykle ważnym etapem życia, co znacząco wpłynęło na ich kariery.

Izabela Broczkowska

Prezes Zarządu Fundacji SYNAPSIS

Integracja to dla mnie przede wszystkim organizacja pozarządowa, którą zawsze tworzyli wspaniali ludzie. To dzięki nim praca w niej była przywilejem i zaszczytem bycia częścią Zespołu, który tworzy całość i dokłada się do realizacji zadań, które wyznaczał Piotr Pawłowski. Pracując w Integracji, odczuwałam, że tworzę z innymi coś wielkiego, i czułam ogromny sens tego, że tam jestem.

Moja przygoda z Integracją zaczęła się od spotkania zorganizowanego przez szkołę. Mieliśmy cykl spotkań z organizacjami pozarządowymi. Jedną nich była Integracja. Spotkanie to odbyło się w nadal działającym biurze przy ul. Dzielnej 1 w Warszawie. Postanowiłam zostać tam wolontariuszką.

W tej roli byłam zaangażowana w wysyłkę magazynu „Integracja”, obsługiwałam recepcję itp. Po skończeniu studiów dostałam ofertę pracy w tej organizacji.

Na rozmowie rekrutacyjnej byli: Piotr Pawłowski, Małgorzata Polak, dyrektor programowa, i Pavlina Suchankova, kierowniczka biura, która zajmowała się realizacją projektów w warszawskim Centrum Integracja. Znaliśmy się z czasów mojego wolontariatu. Rozmowa zakończyła się tym, że dostałam możliwość pracy w warszawskim Centrum Integracja, w którym zajmowałam się aktywizacją zawodową.

Zaczynałam od stanowiska doradcy zawodowego, a po kilku latach razem z Jakubem Dębskim, dziś cenionym specjalistą ds. dostępności cyfrowej, byliśmy oddelegowani do testowania systemu komputerowego, który miał służyć jako baza danych uczestników projektów dotyczących aktywizacji zawodowej.

Nastał czas wielkiego rozwoju Integracji, powstały Centra Integracja w Katowicach, Zielonej Górze, Gdyni i Krakowie. Byłam w Zespole, który uczył i wdrażał nowych pracowników. Tworzyłam go razem z Pavliną Suchankovą i Jakubem Dębskim. Opracowywaliśmy standardy obsługi beneficjentów i aktywizacji zawodowej. To były niesamowite czasy i bardzo ważne doświadczenie w moim życiu. Wspaniałe było pracować w organizacji, która na moich oczach się rozrastała.

W Warszawie Integracja miała główne biuro przy ul. Sapieżyńskiej w siedzibie Fundacji Batorego i otworzyła kolejne przy ul. Andersa 13 na Muranowie. Z organizacji zatrudniającej 20 osób rozrosła się do zatrudniającej 80, a w pewnym momencie 100 pracowników. Ten ogromny rozsiany w pięciu miastach Polski Zespół był w stałym kontakcie. Spotykaliśmy się, wymienialiśmy doświadczeniami, uczyliśmy się nowych rzeczy. To czas, kiedy powstał portal Niepelnosprawni.pl i Integracja zaczęła docierać do osób z niepełnosprawnością w całej Polsce.

Bardzo się cieszę, że miałam możliwość takiego horyzontalnego patrzenia na rzeczywistość, uczenia się i realizowania ciekawych projektów – zwłaszcza związanych z aktywizacją zawodową – i na ich rozwijanie.

Moim osobistym sukcesem, choć w Integracji zawsze była to praca zespołowa, było pisanie do dodatku magazynu „Integracja”, zatytułowanego „Praca”. Zaangażowani w to byli też inni specjaliści aktywizacji zawodowej oraz dziennikarka Magdalena Gajda (w tym roku ukazała się jej książka My, skrajnie otyli). Dodatek „Praca” był pigułką eksperckiej wiedzy i naszych doświadczeń związanych z aktywizacją zawodową. Jestem ogromnie dumna, że dałam w to wkład merytoryczny. Ten sukces przybliżył mnie do tego, czym obecnie się zajmuję.

Po zakończeniu współpracy z Integracją przeszłam do Fundacji SYNAPSIS, w której zaczynałam jako koordynator projektu mającego na celu włączenie naszego zakładu aktywności zawodowej (zaz) w działania związane z ekonomią społeczną. Teraz mam w fundacji podwójną funkcję: pracuję jako menedżer Ośrodka Dom i Praca w Wilczej Górze, w którym działamy na rzecz dorosłych osób w spektrum autyzmu, a od kilku lat pełnię też funkcję prezesa Fundacji SYNAPSIS.

Nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem, gdyby nie wspaniali ludzie Integracji wokół mnie. Bo jak już powiedziałam: Integracja to ludzie. Mam w wielkiej wdzięczności nazwiska osób, które szczególnie i na zawsze zapisały się w moim sercu. To Małgorzata Polak, Pavlina Suchankova, Teresa Zagrodzka, Jakub Dębski, Magdalena Gajda, Monika Niepiekło, Tomasz Przybyszewski, Zoja Żak, no i oczywiście Michał Walewski, wieloletni asystent i kierowca Piotra Pawłowskiego, z którym chodziłam do jednej szkoły (!), a potem spotkaliśmy się w pracy.

Tego wszystkiego nie byłoby bez Piotra Pawłowskiego. Praca z nim to wielkie wyróżnienie. Zawsze będą mi się z nim kojarzyły takie pojęcia, jak: horyzontalne patrzenie, wizja, odpowiedzialność, odwaga. Potrafił dostrzec nasz potencjał i odpowiednio nim pokierować. Stworzył wspaniały Zespół i jestem dumna z tego, że na pewnym etapie swojego życia mogłam być jego częścią.


Iwona Parzyńska

pełnomocniczka dyrektora ds. osób z niepełnosprawnością i koordynatorka dostępności w Muzeum Narodowym w Krakowie

Gdy zaczynałam pracę w Integracji, miałam za sobą kilkanaście lat pracy w mediach jako dyrektor marketingu i ponad trzy lata w Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych. Rozmowę rekrutacyjną przeprowadził ze mną Piotr Pawłowski. Otrzymałam misję stworzenia pierwszego oddziału Integracji w Polsce. Był 2005 r. Początki to praca zdalna. Poszukiwanie źródeł finansowania, pisanie trzech projektów z Adamem Surgałem, kolegą z warszawskiej Integracji.

Piotr Pawłowski nie prowadził za rękę, ale obserwował postępy. Poznałam Ewę, jego żonę i człowieka Integracji. Odwiedzili mnie w domu, czyli pierwszym biurze Integracji w Krakowie. Zaczęły się częste wyjazdy do Warszawy, spotkania w Krakowie z kluczowymi dla Integracji osobami, układanie planu na przyszłość. Razem z psycholożką Karoliną Kuźnicką udzielałyśmy pierwszych porad na spotkaniach integracyjnych, w siedzibach innych organizacji, na uczelniach. Przez rok staraliśmy się bezskutecznie o lokal miejski.

Trzy wnioski grantowe w końcu przeszły. Mieliśmy finansowanie na niemal trzy lata, ale też potężne zobowiązania i zadania do zrealizowania. Można było zacząć budować zespół, uruchomić profesjonalne poradnictwo i działania dla osób z niepełnosprawnościami.

Udało mi się znaleźć lokal w centrum Krakowa. Dobrze skomunikowany, ale w stanie surowym. Dzięki środkom z projektów i darowiźnie IKE-i po kilku miesiącach remontu mieliśmy nowoczesne, jasne piętrowe biuro z własną windą, salą szkoleniową i pokojem porad.

Rok później, w 2006 r., otworzyliśmy Centrum Integracj w Krakowie przy ul. Piłsudskiego 6. W Warszawie czuwała nad nami Małgosia Polak i koordynatorzy różnych działań. W pierwszym oddziale stowarzyszenia zaczęło pracować kilkanaście osób. Niemal połowa to byli pracownicy z niepełnosprawnościami. Masa pracy, tysiące godzin poradnictwa, ciągłe rozliczanie i raportowanie, ale też konkretna pomoc, załatwione sprawy, zrealizowane szkolenia, praca dla osób bezrobotnych. I kampanie społeczne, w które się włączaliśmy z całą energią: „Płytka wyobraźnia to kalectwo”, kampania parkingowa, „Polska bez barier” i wiele innych…

Najważniejszym partnerem był dla nas Bogdan Dąsal, Pełnomocnik Prezydenta Miasta Krakowa ds. Osób z Niepełnosprawnościami, pracujący na tym stanowisku nieprzerwanie od 2001 r. Często współpracowaliśmy z Referatem ds. Osób Niepełnosprawnych w Muzeum Narodowym w Krakowie. W 2007 r. zainaugurowaliśmy pierwszą edycję konkursu „Kraków bez barier”, zorganizowaną przez Urząd Miasta Krakowa i Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji. W tym roku Urząd Miasta Krakowa rozdał nagrody w 17. edycji konkursu.

Pierwszym ważnym sukcesem było dla mnie zrealizowanie trzech równoległych projektów: „Damy sobie radę” (finansowanego ze środków UE w ramach EFS pod nadzorem PFRON) „Sprawni Niepełnosprawni” (współfinansowanego ze środków programu UE PHARE pod nadzorem PARP) i Centrum Informacyjnego dla Osób Niepełnosprawnych (ze środków PFRON). Kiedy podsumowaliśmy nasze działania w ramach poradnictwa prawnego, psychologicznego, informacji z zakresu dostępnego wsparcia, doradztwa zawodowego i pośrednictwa pracy – i mogliśmy potwierdzić, że ponad 500 osób ze znacznym i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności skorzystało z naszych porad, a 100 z naszą pomocą znalazło pracę na otwartym rynku pracy – to zrozumieliśmy sens istnienia Centrum Integracja w Krakowie i naszych starań.

W Integracji złapałam „wirusa dostępności”. Upewniłam się, co chcę robić w życiu, i tego się trzymam. Poznałam wielu ludzi z różnorodnymi potrzebami, którzy pomogli docenić swój potencjał i uwierzyć, że warto starać się zmieniać świat na lepsze. Wiele znajomości i przyjaźni z czasów Integracji trwa do dziś. Spotykamy się zawodowo i prywatnie. Dyskutujemy, współpracujemy i ciągle wspominamy.

Zrozumiałam, że organizacje pozarządowe mają ogromny potencjał i są fundamentem społeczeństwa obywatelskiego. Pracuję w dużej instytucji kultury. Staram się zapraszać do współpracy NGO-sy i ich beneficjentów, włączać się w proponowane przez nie działania związane z dostępnością, aktywizacją społeczną i zawodową oraz ekonomią społeczną. W Integracji nauczyłam się, ile znaczy sieć współpracujących ze sobą ludzi i instytucji. Jaka jest w tym siła i mądrość.

Jestem pełnomocniczką dyrektora ds. osób z niepełnosprawnością i koordynatorką dostępności w Muzeum Narodowym w Krakowie. Współpracowałam przy tworzeniu programu studiów podyplomowych „Koordynator i audytor dostępności” na Wydziale Humanistycznym AGH i prowadzę zajęcia w ramach tych studiów. Działam w Sekcji Socjologii Niepełnosprawności PTS i Radzie Fundacji „Szkoła bez Barier na Rzecz Edukacji Dzieci i Młodzieży ze Sprzężonymi Niepełnosprawnościami w Krakowie”. Prowadzę też badania opinii osób z różnymi potrzebami i audyty dostępności.

W Integracji nauczyłam się, ile można zdziałać, gdy człowiek ma cel i szuka możliwości. Nawet w trudnym czasie, bez funduszy i na dowolnym stanowisku, można powalczyć o dostępność.

W mojej pracy najważniejsi są ludzie. Dostępność robimy zawsze dla kogoś. Jeśli uda nam się dotrzeć do tych osób i zapytać je o opinię, to mamy najlepszą drogę do sukcesu.


Kajetan Prochyra

Dyrektor Orkiestry Polskiego Radia w Warszawie

Trafiłem do redakcji „Integracji” w 2009 r. z ogłoszenia, jako realizator programu telewizyjnego. Byłem wtedy studentem Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy, a „Integracja” – popularną przystanią uczniów i studentów kursu dokumentalnego w tej szkole. Emitowany co tydzień program realizowaliśmy na zmianę z Anią Dołęgiewicz. Każdy odcinek składał się z dwóch reportaży i wywiadu Piotra Pawłowskiego z ekspertem. Mieliśmy do dyspozycji dwa dni zdjęciowe i jeden dzień na montaż. Nagrywaliśmy program jeszcze na kasetach MiniDV, które w przeciwieństwie do obecnie używanych kamer nie zapisywały materiału w formie gotowych plików, ale do montażu trzeba je było zgrywać w czasie rzeczywistym, czyli godzina nagranego materiału zgrywała się do komputera 60 minut. Dlatego też montaż na placu Powstańców – „Integrację” emitowała wtedy TVP Info – zaczynaliśmy o szóstej rano, a czasem i wcześniej.

Praca w Integracji była dyscypliną drużynową i jednoznacznie misyjną. Stowarzyszenie i fundacja zmieniały świat, czyniąc go bardziej dostępnym, sprawiedliwym, dającym wszystkim równe szanse. Dziennikarze – magazynu, serwisu internetowego czy programu telewizyjnego – mieli jasne zadanie: opisać ten świat; pokazywać, jak można przełamywać bariery i tworzyć to lepsze jutro. Sukces też był więc drużynowy, wspólny: dobry spot w kampanii społecznej, świetna konferencja, przegłosowana zmiana w prawie czy uczynienie mównicy sejmowej dostępnej dla osób na wózkach – to były wspólne sukcesy całej organizacji. Za swój sukces uważam to, że z bohaterami mojego pierwszego programu poświęconego tańcowi przez wiele kolejnych lat wysyłaliśmy sobie świąteczne życzenia. Empatia, sympatia, uczciwość – na tym budowaliśmy program i zawsze nagrodą było to, gdy te uczucia i wartości do nas wracały.

Chyba nie sposób przejść przez Integrację i pozostać obojętnym wobec spraw osób z niepełnosprawnością: nie dostrzegać barier architektonicznych, językowych, systemowych czy tego, że dostępność dotyczy nas wszystkich.

Już od ponad dekady jestem poza środowiskiem Integracji – choć do kolejnej pracy przeniosłem się ledwie ulicę dalej, na Anielewicza 6, do Muzeum POLIN gdzie jeszcze do końca roku jestem kuratorem sceny muzycznej. Integracja była jednak wspaniałą szkołą zarówno dziennikarstwa, jak i pracy w organizacji pozarządowej.

Piotr Pawłowski był wizjonerem, ale jednocześnie twardo stąpał po ziemi. Doskonale wiedział, że nie da się przeprowadzić społecznej zmiany, gdy nikt nie słyszy twojego głosu. Dlatego aby zmienić podejście społeczeństwa do osób z niepełnosprawnością, potrzebował mediów – a skoro media nie chciały podejmować tego trudnego tematu, Piotr założył własne. Myślę, że dziś byłby zafascynowany mediami społecznościowymi i influencerami. Realizując program, na pewno kazałby nam nagrywać rolki i wrzucać memy.

Integracja, a więc i Piotr, byli też chyba jednymi z pionierów kampanii społecznych. Dobrze pamiętam hasła: „Płytka wyobraźnia to kalectwo”, „Czy naprawdę chciałbyś być na naszym miejscu?”, spot z temperamentną parą głuchych z mieszkania obok czy niewidomego tatę, który kąpał dziecko, a potem czytał mu bajkę zapisaną alfabetem Braille’a. Praca z takim szefem wpływa nie tylko na ścieżkę zawodową, ale też na sposób patrzenia na świat.

Od ponad 10 lat jestem kuratorem muzycznym, od niedawna dyrektorem Orkiestry Polskiego Radia w Warszawie – poważnej instytucji z piękną tradycją. Uważam, że muzyka – szerzej: kultura – oraz sprawy społeczne mają wspólny mianownik: chcemy zmieniać świat, zmieniać postawy ludzi, starać się skupić ich uwagę tak, by spojrzeli na rzeczywistość inaczej, a czasem też po prostu przynieść ulgę, radość, dumę, poczucie przynależności. I można oczywiście siedzieć pod kamieniem i deklarować takie cele, ale jeśli nasz przekaz nie zostanie usłyszany i zrozumiany, to nie jesteśmy wizjonerami, tylko wołającymi na puszczy. I to jest jedna z istotnych lekcji, które dostałem od Integracji i Piotra Pawłowskiego. 


Artykuł pochodzi z numeru 5/2024 magazynu „Integracja”.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas