Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Czas na projektowanie włączające!

28.10.2024
Autor: Mateusz Różański, fot. arch. Jana Cieśli, graf. Forum Dostępności
Jan Cieśla, mężczyzna z elegancko przystrzyżonym zarostem, ubrany w białą koszulę, kamizelkę i muszkę stoi w korytarzu.

Potrzebujemy już nie tyle projektowania uniwersalnego, co włączającego, które będzie odpowiadać na potrzeby różnych grup ludzi i służyć ich integracji. O kolejnym kroku w rozwoju architektury i urbanistyki mówi Jan Cieśla, Przewodniczący Zespołu ds. Dostępności i Projektowania Inkluzywnego przy Stowarzyszeniu Architektów RP.

Mateusz Różański: Czym różni się dostępność od projektowania uniwersalnego z perspektywy architekta?
 
Dr Jan Cieśla: Mamy tak naprawdę trzy pojęcia, które należy rozróżnić. Dostępność, projektowanie dostępne, z angielskiego accessibility. Kolejnym jest projektowanie uniwersalne – universal design, ale mamy też kolejną rzecz – projektowanie inkluzywne, włączające – inclusive design.
Kiedyś walczyliśmy z czymś, co najprościej nazywane jest barierami architektonicznymi, brakiem dostępności. Najczęściej chodziło o przeszkody dla osoby o ograniczonej mobilności, osoby z niepełnosprawnością wzroku i w mniejszym stopniu z niepełnosprawnością słuchu, którym chcieliśmy w jakiś sposób zaradzić. Mówimy tu o rampach, podjazdach, ścieżkach prowadzących itp. To wszystko jest zawarte w przepisach. Jeśli mówimy z kolei o projektowaniu uniwersalnym, to musimy pamiętać, że nie jest to tylko pojęcie związane z architekturą, ale z szeroko rozumianym projektowaniem i designem. To idea pochodząca jeszcze z lat 80. Pomysł, który za nim stoi, jest prosty, a zarazem bardzo radykalny – wprowadzamy jedno rozwiązanie dla wszystkich, czyli szukamy rozwiązań, które odpowiedzą na potrzeby wszystkich potencjalnych użytkowników. To jest jednak teoria, bo tak, jak wszyscy jesteśmy różni, niezależnie od tego, czy mamy niepełnosprawność, czy nie, trudno znaleźć rozwiązanie, które satysfakcjonuje każdego z osobna. Ogromną zasługą projektowania uniwersalnego jest to, że wprowadziło do obiegu idee tworzenia produktów, budynków i przestrzeni, które nikogo nie wykluczają i nie stygmatyzują. Jednak nie zawiera ono jednej ważnej rzeczy – możliwości wyboru. Bo czasem to jedno rozwiązanie nie jest w stanie usatysfakcjonować wszystkich. I tu moim zdaniem widać wyższość projektowania włączającego, które tak jak projektowanie uniwersalne nie wyklucza, ale też oferuje rozwiązanie lub rozwiązania dla różnych grup.
 
Jak to wygląda w praktyce?
 
O samej dostępności mówimy wtedy, gdy w jakimś budynku istnieje oddzielne wejście dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością ruchową, co prawda dostaną się one do budynku, ale nie ze wszystkimi. Taki budynek jest dostępny, ale nie jest zaprojektowany uniwersalnie, ponieważ oferuje dwa rozwiązania w zależności od tego, jakimi możliwościami motorycznymi dysponuje dana osoba. No i zdecydowanie nie jest inkluzywny, bo ta osoba na wózku jest w jakiś sposób dyskryminowana. Projektowanie inkluzywne to projektowanie niewykluczające, niedyskryminujące, ale też nieposługujące się jednym rozwiązaniem. I w takim kierunku zmierza świat. Konwencja o Prawach Osób z Niepełnosprawnością mówi o projektowaniu uniwersalnym, ale coraz częściej, zwłaszcza w dokumentach Unii Europejskiej mamy inclusive design, czyli projektowanie włączające. Jest częścią procesu, który po angielsku nazywa się social inclusion, co po polsku moim zdaniem niezręcznie tłumaczy się jako włączenie społeczne lub zapobieganie wykluczeniu. Można więc mówić o architekturze niewykluczającej, choć moim zdaniem powinniśmy mówić nie tyle o „niewykluczaniu”, co o aktywnym włączaniu. Ogromnym zadaniem, które stoi przed architekturą, jest nie tyle likwidowanie barier, co łączenie ludzi. Tworzenie środowisk, miejsc, przestrzeni, gdzie będziemy mieli możliwość interakcji społecznych. Przekleństwem naszych czasów jest brak bezpośrednich kontaktów międzyludzkich i więzi społecznych. Owszem, internet daje duże możliwości, ale nie zastąpi zwykłych międzyludzkich interakcji.
 
To jak opisałby Pan taką przestrzeń zaprojektowaną w sposób włączający?
 
Przede wszystkim nie jest to przestrzeń jednolita, ale będzie miała pojedyncze strefy albo zakątki, gdzie będzie można znaleźć sprzyjające sobie warunki. Najczęściej w sposób włączający zaprojektowane są nie tyle same budynki, co przestrzenie publiczne, parki, place itp. W takich miejscach będziemy mieli zarówno boisko, ale też cichy zakątek dla osób potrzebujących spokoju. Nawet część przestrzeni komercyjnych projektuje się w ten sposób, wiedząc, że są osoby, które źle znoszą tłumy ludzi i przestrzenie otwarte. W niektórych galeriach handlowych można znaleźć nawet miejsca, które nazwalibyśmy przytulnymi, gdzie osoby gorzej znoszące hałas czy tłum, mogą znaleźć miejsce dla siebie. Także powierzchnie biurowe są często projektowane w sposób włączający – mamy otwarte przestrzenie zachęcające do wspólnej pracy, do rozmów, bycia głośnym, wchodzenia w interakcje, jak i przestrzenie zamknięte przyjazne pracy w skupieniu. Przestrzeń zaprojektowana uniwersalnie to przestrzeń dla uniwersalnego człowieka, który nie istnieje. Nawet jeśli będzie to przestrzeń dostępna, to odpowiada ona na potrzeby na przykład uśrednionej osoby z niepełnosprawnością, a takiej przecież nie ma, bo choćby wśród osób na wózku są osoby o różnych możliwościach i potrzebach.
 
Gdy powiedział Pan o tym uniwersalnym człowieku, to przypomniały mi się pomysły Le Corbusiera (wybitnego dwudziestowiecznego urbanisty i architekta, przyp. red.).
 
Z modulorem (kanon proporcji ludzkiego ciała, stosowany do określania relacji między wielkościami poszczególnych elementów budynku, przyp. red.) Le Corbusiera mam pewien problem. O ile kwestie samej ergonomii są odzwierciedleniem wiedzy na temat ludzkiego ciała i jego wymiarów, to nie wzięto w nim pod uwagę psychologii przestrzeni. Idee Le Corbusiera nie do końca uwzględniają, to, jak działa ludzki mózg, a raczej mózgi poszczególnych ludzi. Budynki projektowane przez Le Corbusiera miały te przestrzenie do interakcji, ale praktyka pokazała, że wizja artystyczna architekta nie uwzględniała choćby uwarunkowań kulturowych czy potrzeb sensorycznych odbiorców. W projektowaniu inkluzywnym ogromną rolę gra aspekt dobrostanu odbiorcy z uwzględnieniem jego stanu psychicznego. Możemy mieć przestrzeń pozbawioną barier architektonicznych, ale taką, w której czujemy się źle, albo nie do końca zostaną wzięte pod uwagę nasze uwarunkowania natury psychicznej. Osoby neuroatypowe, na przykład szczególnie wrażliwe na dźwięki lub nadmierne oświetlenie, mogą czuć się źle nawet w najbardziej pozbawionej barier przestrzeni, gdzie jednak nie będzie miejsca przyjaznego sensorycznie.
 
Coraz częściej mówi się o potrzebach osób neuroróżnorodnych i uwzględnianiu ich przy projektowaniu przestrzeni.
 
Wszyscy jesteśmy neuroróżnorodni, bo wszyscy w różny sposób odbieramy otaczającą nas rzeczywistość i mamy różną konstrukcję psychiczną. Możemy tylko mówić, że część z nas jest pod tym względem bliższa statystycznej większości i tego, co nazywamy normą. Są wśród nas też osoby atypowe, wychodzące poza to, co nazywamy normą. Nie wszystkie z nich możemy zakwalifikować jako osoby z niepełnosprawnością. Warto zaznaczyć, że nie powinniśmy projektować dla osób z niepełnosprawnością. To jest taki panujący wśród architektów schemat logiczny, że projektujemy dla wszystkich, ale też musimy uwzględnić potrzeby tych innych, czyli osób z niepełnosprawnością. To stereotyp, który odchodzi do lamusa. Wrażliwy architekt będzie projektował w sposób włączający. Granica między architekturą zapewniającą komfort a architekturą zapewniającą dostępność jest bardzo płynna. Bo architektura, która nikogo nie wyklucza i włącza wszystkich, jest tym, o co tak naprawdę nam chodzi. Przyznam, że w swojej pracy nie rozróżniam, gdzie kończy się projektowanie pewnego poziomu komfortu w budynku, a gdzie zaczyna się dostępność i inkluzywność.
 
Nie byłbym sobą, gdybym nie poruszył tematu starzenia się społeczeństwa i tego, jak to wpływa na architekturę. Choćby dlatego, że niepełnosprawność czy szerzej ograniczona mobilność przyjdzie po większość ludzi z wiekiem.
 
Pojęcie trwałości dla architekta bardzo znaczące. Na jej znaczenie wskazywał już Witruwiusz (starożytny rzymski architekt, autor traktatu O architekturze ksiąg dziesięć). Pierwotnie o trwałości myślano w kategorii fizycznej wytrzymałości budynku, tego, jak długo może on trwać, jak odporny jest na czynniki zewnętrzne. Dziś o trwałości myślimy również w kategorii funkcjonalności, tego, jak długo budynek będzie mógł pełnić swoją rolę wobec użytkowników. A ci wraz z wiekiem mają nowe wymagania wobec budynku. Dlatego projektując, musimy być przygotowani na zmienne wymagania wobec niego. Dlatego albo umawiamy  się, że dany budynek jest przykładem architektury instant, szybko powstaje i równie szybko znika – jak na przykład pawilony wystawowe. Wtedy nie musimy zastanawiać się nad zmiennymi wymaganiami użytkowników, bo żywotność naszego budynku to kilka dni czy tygodni. Jednak, gdy zajmujemy się budownictwem mieszkaniowym, to musimy uwzględniać wiek użytkowników, ale też różne etapy życia człowieka. Bo inne są potrzeby mieszkającego samotnie singla, inne pary młodych ludzi, jeszcze inne młodych rodziców, a jeszcze inne rodziców. Których dzieci się wyprowadziły. Wymagania wobec tych mieszkań na tych różnych etapach są diametralnie różne. Dlatego trzeba zadać sobie pytanie, czy lepiej zadbać o to, by mieszkanie można było adaptować, czy lepiej uznać, że ludzie będą się przeprowadzać, gdy ich potrzeby się zmienią. To już jest kwestia strategii rynkowej. Jeśli jednak mówimy o osobach późnodorosłych, po 60. roku życia, to musimy pamiętać, że są one często nastawione negatywnie do zmiany miejsca zamieszkania, która wiąże się ze zmianą otoczenia społecznego. Na tym etapie życia bardzo wyraźnie spada też sprawność fizyczna człowieka. Dlatego projektując mieszkania z założeniem, że będą w nich mieszkać ludzie w wieku senioralnym, musimy uwzględnić możliwość adaptowania go to ich potrzeb. Na przykład moje obecne mieszkanie, choć nie za duże i nie jest przeznaczone dla większej rodziny, to ze względu na pewną elastyczność niektórych rozwiązań, przestronność pomieszczeń np. kuchni i łazienki, będzie w nim dobrze funkcjonować osoba z ograniczoną mobilnością. Osoby w wieku senioralnym powinny mieć mieszkania, które da się dostosować, albo już dostosowane. Na rynku jest najwięcej mieszkań niewielkich - dwupokojowych – to są te, które w moim przekonaniu powinny być najbardziej uniwersalne, albo przynajmniej zapewniać możliwość adaptacji. Tutaj trzeba jednak dodać, że zasoby publiczne mieszkań, mieszkania socjalne i komunalne powinny w szczególności uwzględniać kwestię braku barier architektonicznych i ich inkluzywności. To drugie wymaganie wynika z tego, że często mieszkania komunalne i socjalne kojarzą się, z ludźmi, których niekoniecznie chcielibyśmy mieć jako sąsiadów. Dlatego też idea inkluzywności powinna mieć wpływ na urbanistykę, na samo planowanie miast, żeby nie powstawały getta.
 
W Japonii dzielnice i całe miasta dostosowuje się do potrzeb starzejącego się społeczeństwa. Czy coś takiego możliwe jest w Polsce?
 
Myślę, że nie jest intencją tych projektantów tworzenie specjalnych dzielnic dla osób starszych, bo to byłaby forma stygmatyzacji. Architektura i urbanistyka powinna służyć różnorodności, także pod względem wieku. Są przykłady pokazujące, jak zbawienny wpływ na osoby starsze ma kontakt z dziećmi, nawet w formie widoku dzieci bawiących się na placu zabaw za oknem. Dlatego jestem zwolennikiem rozwiązań, które stwarzają warunki, by ludzie z różnych grup społecznych wchodzili ze sobą w interakcje. Potrzebne jest bardziej świadome kształtowanie rozwoju miast w ogóle. Nadal mamy w Polsce kryzys skuteczności planowania przestrzennego i to będzie wpływało choćby na pogorszenie się naszego stanu zdrowia. Brak przestrzeni publicznych i budynków zachęcających do budowania pozytywnych więzi między ludźmi, odbije się na zdrowiu psychicznym i co za tym idzie, również fizycznym. Nasze państwo będzie musiało za to zapłacić. Niedoceniana jest rola dobrej architektury i urbanistyki w prewencji niepełnosprawności i schorzeń.
 
Mówi się o tym, że potrzebne są przestrzenie, które zachęcają nas do ruchu, do spacerów, do jazdy na rowerze.
 
Po czasach niedoboru wind zachłysnęliśmy się nimi i stawiamy ich bardzo dużo, a czasem wręcz wymusza się na nas wybór windy. Tymczasem dla części osób odrobina ruchu przy pokonywaniu jednego czy dwóch pięter po schodach, byłaby pożądaną odrobiną ruchu.
 
Niektórzy wolą iść samemu po schodach, niż wchodzić w interakcję z ludźmi w windzie.
 
Oczywiście. Wracamy do idei inkluzywności, czyli do dania ludziom wyboru, jakie rozwiązanie jest dla nich dobre. Każdy powinien znaleźć sposób korzystania z przestrzeni czy budynku, w sposób dla siebie optymalny. I to można przy obecnych możliwościach technicznych zrobić, bez drastycznego podwyższania kosztów inwestycji.
 
Dziękuję za rozmowę.

Dr Jan Cieśla, associatedirector w Buro Happold, specjalista w zakresie projektowania zrównoważonego oraz skoncentrowanego na komforcie i zdrowiu z 15-letnim doświadczeniem. Ekspert w dziedzinie certyfikacji i standardów projektowych. Przeprowadził pierwszą certyfikację WELL w Polsce. Uhonorowany nagrodą przez International WellbeingInstitute, członek grupy zadaniowej IWBI ds. COVID-19. Współtwórca Wzorcowego Mieszkania Seniora „U siebie mimo wieku”. Pełnomocnik Zarządu Głównego Stowarzyszenia Architektów Polskichds. Dostępności i Projektowania Inkluzywnego.

Dr Cieśla będzie jednym z prelegentów na tegorocznym Forum Dostępności, które będzie odbywać się w 5-6 listopada w Poznaniu.

Grafika zapowiadająca tegoroczne Forum Dostępności, które odbędzie się 5-6 listopada w Poznań Congress Center,. Jego hasło to przestrzeń bez barier: obiekty, architektura, design.

 

 

 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas