Wybory: koniec nakładek brajlowskich?
Osoby niewidome mogą stracić możliwość głosowania za pomocą nakładek brajlowskich. Tak zakłada prezydencki projekt zmian w Kodeksie wyborczym. Czy największymi ofiarami kontrowersji wokół ostatnich wyborów okażą się wyborcy z dysfunkcją wzroku?
Prezydencki projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego zakłada zniesienie jego artykułu 40a, gwarantującego wyborcom z niepełnosprawnością możliwość głosowania w każdych wyborach przy użyciu nakładek na karty do głosowania, sporządzonych w alfabecie Braille'a.
Projektodawca wyjaśnia, że nakładki w jednym rozmiarze wymusiły druk kart wyborczych w formie książeczek, a te były jedną z przyczyn oddawania przez wyborców nieważnych głosów. To rozwiązanie było jednym z najbardziej krytykowanych przez media i polityków po wyborach samorządowych, gdyż, zdaniem krytyków, faworyzowało partię, której lista znalazła się na pierwszej stronie, czyli Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL). Zdaniem socjologa, dra Jarosława Flisa, książeczka poprawiła wynik tej partii o siedemset tysięcy głosów.
Taka nakładka w alfabecie Braille'a stosowana była podczas ostatnich wyborów samorządowych, fot. Piotr Stanisławski
Drugą przyczyną propozycji likwidacji kart do głosowania w formie książeczki, a więc i nakładek brajlowskich, jest ich koszt druku, który wzrósł w skali kraju z 22 mln zł w 2010 r. do 74 mln zł w 2014 roku. Dodatkowo koszt wytworzenia nakładek w alfabecie Braille’a wyniósł 500 tys. zł – czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy.
Projektodawca zwraca też uwagę na niskie zainteresowanie nakładkami, powołując się na dane z 2010 r., kiedy to z nakładek skorzystało ok. 800 osób. Rzecz w tym, że wówczas nakładki były rozwiązaniem nowym, nie wpisanym jeszcze do Kodeksu wyborczego, co nastąpiło dopiero w 2011 roku. Projekt prezydencki zakłada powrót do dużych, jednostronnie zadrukowanych arkuszy do głosowania, do których z przyczyn technicznych nie da się dopasować nakładki w brajlu.
Tylko czy aż 800 osób?
Prezydencki projekt nowelizacji przedstawiono, razem z analogicznym projektem Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD), podczas posiedzenia Sejmu 5 lutego 2015 r. Usunięcie nakładek brajlowskich nie było głównym tematem dyskusji, wzbudziło jednak sprzeciw części parlamentarzystów. Jednym z nich był przedstawiciel PSL, Eugeniusz Kłopotek.
- Jestem zaskoczony in minus propozycją zlikwidowania nakładek w alfabecie Braille'a. Jeżeli się argumentuje, że zaledwie osiemset osób niewidomych i niedowidzących z nich skorzystało, to ja odpowiem odwrotnie: aż ośmiuset wyborców mogło w pełni wykorzystać swoje konstytucyjne prawo. I dlatego ja bym tak łatwo z nakładek z alfabetem Braille'a nie rezygnował. Będziemy o tym dyskutować - mówił ludowiec.
Wtórował mu przedstawiciel Twojego Ruchu, Andrzej Rozenek, który stwierdził, że likwidacja nakładek brajlowskich jest pokazaniem swego rodzaju arogancji ze strony państwa.
- Wiem, że nie taki był zamiar prezydenta, ale proszę zrozumieć, że osoby niepełnosprawne w ten sposób to odczytają. To, że ktoś nie widzi, nie może mu utrudniać procesu wyborczego, i o tym trzeba pamiętać – argumentował poseł lewicy.
Jednak nie wszyscy parlamentarzyści uznali ten pomysł za kontrowersyjny. W sprawie nakładek nie wypowiedzieli się przedstawiciele dwóch największych partii ani posłowie SLD, którzy tego samego dnia przedstawiali własny projekt. Zwolennikiem likwidacji nakładek w alfabecie Braille'a okazał się za to poseł niezależny, były marszałek Sejmu, Ludwik Dorn.
- Projekt zmiany kodeksu wyborczego zawiera jedną istotną zmianę: powrót do płachty i rezygnacja z książeczki. Wiemy, na podstawie danych empirycznych, że książeczka wymuszona przez nakładkę w alfabecie Braille'a, miała bardzo istotny wpływ na przebieg wyborów – mowił Ludwik Dorn.
Pełnomocnik zamiast nakładek?
Na pytania, dotyczące zasadności likwidacji nakładek brajlowskich, odpowiadał sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, Krzysztof Hubert Łaszkiewicz, który przedstawiał prezydencki projekt w Sejmie.
- Nie ma jeszcze danych co do liczby osób niewidzących lub niedowidzących, korzystających z nakładek w wyborach w 2014 roku - mówił przedstawiciel Kancelarii Prezydenta. - Są natomiast dane, wynikające z badań Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN, zaprezentowanych przez prof. Śleszynskiego na prezydenckiej debacie na temat wyborów, mówiące o tym, że z nakładek skorzystało zaledwie 800 osób, przy jednoczesnej krytyce faktu, że do skorzystania z nich osoby niewidome potrzebowały pomocy kogoś z zewnątrz. W tej sytuacji może warto by było powrócić do tych dyskusji, które kiedyś miały miejsce, że przecież istnieje możliwość głosowania przez pełnomocnika – dodał.
Krzysztof Hubert Łaszkiewicz, przedstawiciel Kancelarii Prezydenta, podczas swojego wystąpienia na sejmowej mównicy, fot. Mateusz Różański
Podkreślił, że nie ma możliwości stworzenia nakładki brajlowskiej na jeden duży arkusz wyborczy i dlatego likwidacja powszechnie krytykowanych książeczek do głosowania oznacza jednocześnie likwidację nakładek w alfabecie Braille'a.
Krok wstecz
- Ten projekt ustawy to błąd, krok wstecz w stosunku do tego, co udało się do tej pory osiągnąć – komentuje pomysł likwidacji nakładek Jacek Zadrożny z Fundacji Vis Maior. - Nie widzę też żadnego racjonalnego powodu, który by to uzasadniał. Nie znam żadnej sensownej argumentacji. Nikt dokładnie nie wie, w jakim stopniu nakładki zostały wykorzystane. Usunięcie nakładek z procedury wyborczej będzie oznaczało, że osoby niewidome nie będą w stanie oddać głosu w sposób tajny. Nie wiem, co z tym zrobi na przykład Trybunał Konstytucyjny - dodaje.
Zdaniem przedstawiciela Fundacji Vis Maior, nie powinno się traktować nakładek w alfabecie Braille'a jako przywileju czy udogodnienia dla osób niewidomych, ale jako realizację konstytucyjnego zapisu o powszechnym prawie do głosowania w sposób tajny.
Podobnego zdania jest Grzegorz Kozłowski, przewodniczący Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym. Przyznaje, że był negatywnie zaskoczony inicjatywą Kancelarii Prezydenta RP, zmierzającą do wykreślenia z Kodeksu wyborczego zapisu, dającego osobom niewidomym, posługującym się brajlem, możliwość samodzielnego, w pełni anonimowego oddawania głosu w wyborach. Jego zdziwienie i sprzeciw budzą obie przesłanki, podane w uzasadnieniu do wniosku, przygotowanego przez Kancelarię.
- Rzeczywiście, przytoczona w uzasadnieniu liczba osób, które skorzystały z nakładek brajlowskich podczas wyborów w roku 2010, kiedy to pierwszy raz były one wykorzystywane, nie jest duża (800), choć warto zwrócić uwagę, że w zestawieniu z liczbą osób niewidomych, które posługują się brajlem, mogłoby się okazać, że procentowo jest to jednak znaczący procent w skali środowiska – tłumaczy Grzegorz Kozłowski.
Wyborcy drugiej kategorii
Przewodniczący Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym zwraca uwagę na fakt, że mała liczba wykorzystywanych nakładek jest pochodną nie tylko niezbyt dużego zainteresowania tą formą oddawania głosu, ale również niezbyt dużego zainteresowania samymi wyborami w ogóle - tak samo, jak wśród innych, np. pełnosprawnych, obywateli.
- Likwidując stosowanie nakładek brajlowskich, pozbawi się możliwości oddania głosu w sposób tajny znaczącej zapewne grupie osób niewidomych, stosując jako punkt odniesienia liczebność głosujących niewidomych w ogóle - uważa. - Naruszone zostaną podstawowe prawa obywatelskie tych osób, pogłębi się ich wykluczenie i dyskryminacja – podkreśla Grzegorz Kozłowski.
Jego zdaniem jest to tym bardziej bulwersujące, że taka propozycja pojawia się w momencie, gdy tyle mówi się o tym, jak to polskie władze niemal wdrożyły już zapisy Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych.
- Likwidacja nakładek to ewidentny "krok wstecz" jeżeli chodzi o stosowanie w naszym kraju Konwencji - uważa. - Szczególnie boli, że taki brak poszanowania dla praw grupy obywateli wykazuje Kancelaria Prezydenta, głowy państwa polskiego – zauważa przewodniczący.
Wyjaśnia, że likwidując nakładki państwo polskie daje osobom niewidomym czytelny sygnał: "jesteście osobami drugiej kategorii". Postuluje, by zamiast likwidować nakładki, rozmawiać o tym, w jaki sposób uczynić ich stosowanie bardziej skutecznym.
Konstytucyjne prawo
- Nakładki na karty do głosowania zostały wprowadzone do polskiego prawa wyborczego jako jedna z istotnych gwarancji korzystania przez obywateli z niepełnosprawnościami z konstytucyjnych praw wyborczych - podkreśla dr Jarosław Zbieranek z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. - Po ostatnich wyborach podnoszonych jest szereg głosów krytycznych wobec tej procedury: akcentuje się m.in. niewielką popularność, koszty, trudności z przygotowaniem kart do głosowania – dodaje.
Jego zdaniem wszelkie propozycje odejścia od tego mechanizmu wymagają jednak bardzo dokładnej, wszechstronnej analizy i szerokich konsultacji.
- Są to bowiem kwestie niezwykle ważne dla skutecznego uczestnictwa w wyborach dużej grupy wyborców - podkreśla dr Zbieranek. - Trudno wyobrazić sobie usunięcie nakładek bez wcześniejszego poważnego rozważenia możliwości korekt i ulepszeń w ich stosowaniu lub nie wprowadzając równocześnie innej, równorzędnej procedury, adekwatnej do potrzeb wyborców z dysfunkcją wzroku.
Okazja do konsultacji będzie już niedługo. Prezydencki projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego został w piątek, 6 lutego, skierowany przez posłów do dalszych prac w sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz