Nie widzę inaczej
„Nie ściemniam. Probuję przeżyć” – mówi głównemu bohaterowi filmu „Carte Blanche” przyłapany na ściąganiu uczeń. Słowa te mogą być mottem tego niezwykłego obrazu, który wchodzi na ekrany kin w najbliższy piątek, 23 stycznia.
Kacper Bielik (Andrzej Chyra) to facet koło czterdziestki, inteligent starej daty, troszkę roztrzepany stary kawaler i lubiany przez uczniów nauczyciel. Mężczyzna, jakich wielu – dopóki w jego życiu coś nie zaczyna się zmieniać. Gdy dowiaduje się, że stopniowo traci wzrok, najpierw – przerażony wizją utraty tego zmysłu – podejmuje próbę samobójstwa, a potem rozpoczyna rozpaczliwą walkę o to, by ukryć swój stan przed całym światem.
Ucieczka do przodu
- Chce pan, bym panu poradził czy dodał nadziei?
- A co może mi pan poradzić?
- By pożegnał się pan z nadzieją.
Ten dialog między Kacprem Bielikiem a granym przez rewelacyjnego Wojciecha Pszoniaka okulistą dobrze pokazuje sytuację, w której znalazł się główny bohater filmu. Zwyrodnienie barwnikowe siatkówki – bo właśnie ta choroba odbiera mu wzrok – to rzadkie i nieuleczalne schorzenie, a on sam może jedynie próbować odwlekać w czasie moment, gdy stanie się całkowicie niewidomy.
Plakat filmu "Carte Blanche"
Gdy przekonuje się, że nie jest w stanie odebrać sobie życia, decyduje się na ukrycie swojej niepełnosprawności. Popycha go do tego strach przed utratą pracy (jedna z jego koleżanek musiała odejść na rentę), a także przed przyznaniem się przed samym sobą i innymi ludźmi do własnej słabości. Jedyną osobą, której wyjawia prawdę (i to po kilku piwach), jest jego najlepszy przyjaciel Wiktor (Arkadiusz Jakubik). Staje się on jego powiernikiem i za wszelką cenę stara się mu pomóc; nawet narażając na szwank swoje małżeństwo.
Wielka mistyfikacja
Jednak jak ukryć chorobę przed uczniami i innymi nauczycielami? Zwłaszcza gdy za przełożoną ma się surową dyrektorkę (Dorota Kolak), a i członkowie grona pedagogicznego nie są zbyt przychylni? Bohater wspina się na wyżyny pomysłowości – uczy się na pamięć rozkładu szkoły, wymienia zawieszkę na klucz do swojej sali, a nawet wybiera spośród uczniów dwie osoby do pisania w dzienniku i na tablicy. By w swojej mistyfikacji być jeszcze bardziej wiarygodnym, przyjmuje propozycję objęcia wychowawstwa w klasie maturalnej, choć wie, jakie wiąże się z tym ryzyko. Bielik rozpoczyna prawdziwą grę ze światem i z własną postępującą chorobą. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej bardziej, gdy między nim a atrakcyjną koleżanką z pracy rodzi się uczucie.
Biała karta
Tytułowe „carte blanche” to „biała kartka”, metaforycznie odwołująca się do takiego momentu w życiu, kiedy musimy zaczynać wszystko od początku. Nagle spotyka nas coś, co wywraca nasze życie do góry nogami – jak bohatera filmu, który dowiaduje się o swojej chorobie i o tym, że może jedynie odliczać dni do momentu, gdy przestanie widzieć. W tej sytuacji może on poddać się albo spróbować na nowo „napisać” swoje życie – tłumaczy tytuł swojego filmu Jacek Lusiński, reżyser i autor scenariusza.
I rzeczywiście: postać grana przez Chyrę przez cały czas trwania filmu na nowo tworzy swoją rzeczywistość – tak, by nikt oprócz niego nie zauważył, że coś się w niej zmieniło.
Bez lukru
Film jest inspirowany prawdziwą historią Macieja Białka – lubelskiego nauczyciela, który przez lata ukrywał fakt, że traci wzrok, i z powodzeniem uczył młodzież, udając przy tym, że widzi. To właśnie artykuł o Białku zainspirował Lusińskiego do nakręcenia filmu. Białek stał się też konsultantem produkcji; to on wprowadzał aktorów w świat osoby niewidomej i pomógł Andrzejowi Chyrze przygotować się do swojej roli, sam także na chwilę pojawia się na ekranie.
Twórcy filmu zdecydowanie zaprzeczają, by inspirowali się takimi filmami, jak „Imagine” czy „Ray”. I widać to na ekranie – „Carte Blanche’ jest nie tylko autonomiczną historią, bez modnej we współczesnej kinematografii żonglerki cytatami, ale też filmem różniącym się zdecydowanie od typowych filmów „niepełnosprawnościowych”.
Andrzej Chyra z Urszulą Grabowską, filmową partnerką, na planie "Carte Blanche", fot.: mat. prasowe
Postać grana przez Andrzeja Chyrę, który śmieje się, że po rolach w takich filmach, jak „Dług”, „Komornik” czy „W imię” nareszcie może zagrać bohatera jednoznacznie pozytywnym, nie jest ani ofiarą, ani superbohaterem. Owszem, można współczuć sytuacji, w jakiej się znalazł, ale uwagę widza przykuwają bardziej jego karkołomne próby ukrycia swojej niepełnosprawności niż ona sama. Kibicujemy mu, zwłaszcza w starciu jeden na jeden z dyrektorką, ale równie często irytuje nas jego postawa – na przykład podczas jego kłótni z Wiktorem.
Oglądając zmagania Bielika, trudno pozbyć się skojarzeń choćby z filmem „Życie jest piękne” Benigniego, w którym główny bohater ukrywa przed swoim synkiem to, że obaj znaleźli się w obozie koncentracyjnym. Podobnie jak Guido z włoskiego filmu, Bielik stara się za wszelką cenę zafałszować rzeczywistość, ze strachu przed tym, co spowodowałoby wyjawienie prawdy.
Film jest także bardzo „niehollywoodzki”. Bohater nie gra na żadnym instrumencie, nie śpiewa, nie tańczy ani nie gra w koszykówkę. Nikomu też nie ratuje życia ani nie rozkochuje w sobie supermodelki. Jest zwyczajnym nauczycielem, który boi się utraty pracy i – co za tym idzie – sensu życia. Zachowuje się też mało bohatersko – dość często sięga do kieliszka, klnie i odreagowuje swoje stresy na otoczeniu.
Najbardziej odległy od standardów znanych z Hollywood jest tu chyba wątek miłosny – nawet przed ukochaną kobietą (Urszula Grabowska) bohater ukrywa swoją niepełnosprawność; mówi jej, że traci wzrok, dopiero gdy ta się do niego przeprowadza. Rozmowa dwojga bohaterów w szkolnej szatni należy do najmocniejszych i najlepszych scen w filmie.
Ze szkolnej ławy
Osobnym wątkiem są relacje głównego bohatera z uczniami. Kolegów z pokoju nauczycielskiego można zwodzić, udając choćby wiecznie zamyślonego i roztargnionego dziwaka, zwłaszcza gdy zawsze miało się wśród nich taką opinię. Ale co zrobić, gdy ma się przed sobą grupę wścibskich młodych ludzi? I tutaj Bielik radzi sobie świetnie – choć w pewnym momencie jedna z uczennic odkrywa jednak jego sekret.
W wątku szkolno-uczniowskim twórcy filmu nie wystrzegli się pewnych klisz – mamy więc zbuntowaną, ale w głębi serca dobrą dziewczynę (genialna Eliza Rycembel), szkolnego łobuza (Tomasz Ziętek), lubiącego wypić woźnego ( Jerzy Rogalski) i stereotypowego do bólu wuefistę (Andrzej Blumenfeld). Sam Bielik przypomina trochę Alcybiadesa z powieści Edmunda Niziurskiego, a także Johna Keatinga ze „Stowarzyszenia umarłych poetów”. Jednak te podobieństwa nie są rażące, zwłaszcza że świetnie pasują do charakterystyki postaci.
Męskie kino
Zdecydowanie najlepszą stroną filmu są dialogi – szczególnie te między Kacprem a Wiktorem. To właśnie one nadają produkcji dynamiki i męskiego, szorstkiego charakteru. Obaj panowie nie patyczkują się ze sobą. Postać grana przez Jakubika jest zarówno bratem, jak i surowym sędzią zachowań Bielika. Sam aktor przyznaje, że inspiracją były dla niego jego osobiste doświadczenia.
– Przez kilka lat pracowałem w rozgłośni radiowej we Wrocławiu i tam prowadziłem siedmiogodzinny program na żywo wraz ze swoim przyjacielem, który był osobą niewidomą. Jak się kogoś takiego dobrze pozna, to można pewne rzeczy zrozumieć. Do tych emocji właśnie wracałem w pracy nad rolą Wiktora – wyjaśnia aktor.
Postać Wiktora to – obok roli ojca w filmie „Chce się żyć” – kolejny dowód na niezwykły talent tego aktora i doskonałe przygotowanie, pozwalające mu radzić sobie nawet z tak trudną tematyką, jak niepełnosprawność. Przedstawiona na ekranie trudna przyjaźń Kacpra i Wiktora czyni film niezwykle ciekawym i interesującym dla męskiej części widowni. Jest też pokazem prawdziwego kunsztu aktorskiego Arkadiusza Jakubika i Andrzeja Chyry.
„Carte Blanche” zdecydowanie nie jest superprodukcją ani kandydatem na najpopularniejszy film roku. Może jednak wpłynąć na postrzeganie niepełnosprawności. Tu, paradoksalnie, jego siłą jest zwyczajność; to że opiera się on na zwyczajnej historii i opowiada o życiu zwyczajnych ludzi.W całym filmie widzimy tę zwykłość – zwyczajną szkołę, odrapane budynki, tłok w trolejbusie.
Kacper Bielik z uczennicą (kadr z filmu "Carte Blanche"), fot.: mat. prasowe
Bohater grany przez Chyrę jest człowiekiem z krwi i kości, trochę szorstkim, trochę śmiesznym w swoim uporze, ale na swój sposób sympatycznym. Otaczający go ludzie są tacy sami, jak ci, z którymi i my codziennie mijamy się na ulicy. Po wyjściu z kina każdy może zapytać samego siebie o to, co zrobiłby na miejscu Bielika. Niepełnosprawność – normalna sprawa, chciałoby się powiedzieć.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz