Dlaczego ukrywałam aparat słuchowy?
Czasami człowiek musi się do czegoś przyznać – czy to przed innymi ludźmi, czy przed samym sobą. Ja dziś przyznaje się Wam do dwóch rzeczy – do tego, że od dziesięciu lat noszę aparat słuchowy, i do tego, że przez lata to ukrywałam.
Teraz wydaje mi się to śmieszne, ale przez lata wstydziłam się, że noszę na uchu takie urządzenie.
Dziesięć lat temu wykryto u mnie ogromną wadę słuchu – na prawe ucho mam ponad 90 proc. niedosłuchu. Co prawda na lewe ucho słyszę bardzo dobrze, ale do normalnego funkcjonowania potrzebny mi jest odpowiednio mocny aparat.
Nosząc aparat słuchowy, odczuwałam dyskomfort. Urządzenie sprawiało, że czułam się gorsza i inna. Dlatego też ukrywałam je po włosami i miałam poważny problem z tym, by przyznać się, że go noszę. Dziś wiem, że było to całkowicie nieuzasadnione i wręcz głupie zachowanie. Przecież aparat słuchowy to prawie to samo, co okulary. Dziś osoba nosząca szkła na nosie nie musi bać się cudzych spojrzeń – wręcz przeciwnie. Okulary stały się modnym dodatkiem i czasem zdarza się, że osoby, które dobrze widzą, zakładają „zerówki”, by nadążać za modą. Dlaczego więc nie mielibyśmy tak traktować aparatu słuchowego?
Mówię o tym, by przełamać barierę dotyczącą aparatów: zarówno u innych ludzi, jak i swoją, bo sama mam z tym problem. Pamiętajmy jednak, że wszyscy jesteśmy ludźmi i wszyscy mamy jakieś niedomagania – i to właśnie czyni nas osobami pięknymi i wartościowymi. Jeśli ktoś nie zechce nas zaakceptować z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli także z aparatem, to nie warto sobie nim zawracać głowy.
Apeluję: kochajmy siebie i innych: na wózkach, w okularach i z aparatami!
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz