Radnemu wszystko wolno
09.05.2008
17 kwietnia radny PiS, Andrzej Kałużny, domagał się od Straży Miejskiej w Sopocie anulowania mandatu za nieprawne parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych. Powód? To proste: jest radnym.
Tego dnia radny spieszył się na posiedzenie komisji Rady Miasta, więc zaparkował przed urzędem na jedynej w tym miejscu „kopercie”. Pech chciał, że na parterze magistratu ma swoją siedzibę Straż Miejska. Jeden z funkcjonariuszy wyszedł chwilę później sprawdzić, czy kierowca zostawił na szybie kartę parkingową, uprawniającą do parkowania na miejscach dla niepełnosprawnych. Karty nie było, więc włożył kierowcy za wycieraczką wezwanie do stawienia się w urzędzie.
Jak tłumaczy zastępca komendanta sopockiej Straży Miejskiej, Tomasz Dusza, ze względu na częste przypadki zapominania karty przez uprawnionych kierowców, funkcjonariusze zostawiają im najpierw takie właśnie wezwania, zamiast od razu wypisywać mandat za złe parkowanie.
Kilka godzin później radny wtargnął do biura Tomasza Duszy, ale wcale nie po to by uiścić mandat. Przyszedł z żądaniem jego anulowania dlatego, że… jest radnym. Odmówił pokazania jakichkolwiek dokumentów i zdenerwowany wyszedł z urzędu.
Całej tej sytuacji przyglądała się obecna w gabinecie mieszkanka Sopotu. Oburzona takim zachowaniem złożyła skargę na Andrzeja Kałużnego do prezydenta Sopotu i szefa Rady Miasta.
Trzy dni później radny zapłacił mandat, ale zaprzecza jakoby żądał jego anulowania, mimo że komendant Dusza sporządził z tego zajścia notatkę służbową i poinformował o całym zajściu swoich przełożonych.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz