Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Terapia kompleksowa

04.04.2008
Autor: Tekstu: Krzysztof Schechtel; Zdjęć: Łukasz Lewandowski
Źródło: Magazyn Integracja 1/2008

Dzięki nowoczesnej rehabilitacji chorzy mają szansę uniknąć trwałego kalectwa i podnieść jakość swojego życia na tyle, na ile to możliwe. W Polsce, niestety, odpowiednie terapie to wciąż luksus, a nie standard.

Typowy publiczny szpital kojarzy się z obszernymi korytarzami prowadzącymi do pokojów chorych i do sal operacyjnych. Pacjenci w lepszym stanie rozmawiają ze sobą lub spacerują, natomiast ciężej chorzy leżą podłączeni do kroplówek bądź skomplikowanej aparatury medycznej. Widać lekarzy, pielęgniarki, odwiedzających.

Marek Prystaj podczas terapii Co zatem wyróżnia rodzime placówki? Zagęszczenie pacjentów i brak wystarczającej liczby specjalistów. To, że jeden lekarz odpowiada za zbyt dużą liczbę chorych, co sprawia, że spada jakość leczenia.

Według danych z sierpnia ubiegłego roku, z Polski wyjechało ponad 5 tys. lekarzy, a przyjechało na ich miejsce... 300 (źródło: www.mylekarze.pl). Do marca br. (od wejścia Polski do UE) niemal 14 tys. pracowników służby zdrowia opuściło kraj (źródło: www.bankier.pl). Coraz częściej przedstawiciele najbardziej poszukiwanych na Zachodzie zawodów, takich jak pielęgniarki czy rehabilitanci, już na początku nauki deklarują chęć emigracji (źródło: www.epomoc. pi). A więc tragiczna sytuacja, którą obserwowaliśmy w ubiegłych latach, wciąż się pogarsza.

Dotyczy to także rehabilitacji, a przecież skuteczna pomoc opiera się na współpracy rehabilitanta i pacjenta, skutkuje, gdy obydwaj poświęcają sobie maksimum czasu i uwagi. Szczególnie dotyczy to takich metod jak m.in. PNF (z ang. Proprioceptiv Neuromuscular Facilitation).

To nie nowość
PNF powstała w 1946 roku w Kalifornii. Od tego czasu należy do standardowych metod rehabilitacyjnych nie tylko w Ameryce Północnej, ale i w Europie Zachodniej. U nas pojawiła się w latach 90., z tym że na początku była stosowana wyłącznie w prywatnych klinikach.

Ponad rok temu nowoczesne metody rehabilitacyjne wciąż były w Polsce luksusem, a powinny być podstawą wszystkich rehabilitacyjnych terapii. O PNF pisaliśmy już w „Integracji" („Limitowane metody specjalne", „Integracja" 4/2006). Ciekawe, co się zmieniło.

Tylko lepiej
- PNF opiera się na bezwzględnie indywidualnej pracy z pacjentem - opowiada Piotr, Krakowski, rehabilitant. - W publicznej służbie zdrowia brakuje miejsca na indywidualne spotkania rehabilitacyjne, w sali ćwiczy zwykle więcej niż osiem osób jednocześnie, a całej grupie można poświęcić niewiele czasu.

Jednym z głównych założeń PNF jest budowanie pozytywnego nastawienia pacjenta do terapii i przekonanie go przez rehabilitanta o słuszności wykonywanych ćwiczeń i zabiegów. Dlatego w tej metodzie tak ważne są umiejętności psychologiczne. Każdego pacjenta trzeba dobrze poznać, oraz zrozumieć jego potrzeby, zanim zacznie się z nim skutecznie pracować. W publicznych placówkach najzwyczajniej brakuje na to czasu.

Jak ważne jest indywidualne podejście i czas poświęcony jednemu pacjentowi, przekonał się pan Marek Prystaj (na zdjęciach), który kilka lat temu doznał udaru mózgu, wskutek czego ma sparaliżowaną lewą stronę ciała.

- Piotr wszystko mi tłumaczy - opowiada pan Marek. - Wie, że jest to dla mnie ważne, że dodatkowo mnie motywuje. Ja jestem taki, że chcę wiedzieć, po co coś robimy, jaki to ma cel.

Pan Marek obserwuje poprawę przez cały czas. Nie siedzi już tylko w domu, wychodzi na zewnątrz, otwiera drzwi gościom. Skąd u niego ta poprawa?

To nie tylko zasługa psychologii, ale i samej metody, której kolejną cechą jest skupianie się na usprawnieniu najważniejszych dla pacjenta czynności codziennego życia.

- Tradycyjna rehabilitacja jest mocno ukierunkowana na „pracę strukturalną". Skutecznie odbudowuje się mięśnie, przywraca zaburzone funkcje stawu - tłumaczy pan Piotr. Niestety, mało uwagi poświęca się „pracy funkcjonalnej", która często jest niezbędna do przywrócenia prawidłowej aktywności fizycznej pacjenta. W przypadku PNF, oceniając stan pacjenta, bierze się pod uwagę wszystkie czynniki mające wpływ na jego zdrowie.

Dzięki tej metodzie pacjenci ponownie uczą się naturalnych ruchów, które umożliwią im sięgnięcie po szklankę czy otwarcie drzwi, a nie ruchów sztucznych, jak np. zginanie rąk z ciężarkami.

PNF jako koncepcja terapeutyczna opracowana jest na podstawie kilku głównych zasad. Duży nacisk kładzie się tu na naukę chodzenia. Na przykład jedną z możliwości pracy z pacjentem jest wykorzystanie irradiacji, co polega na przeniesieniu siły i napięcia mięśni z jednej części ciała na drugą. Może to być np. stymulowanie chorej kończyny poprzez zdrową.

Obserwujemy, jak robi to pan Prystaj: zdrową nogą rusza piłką w odpowiednich kierunkach, a terapeuta każe mu koncentrować się tylko na tej czynności i nie myśleć, co robi chora kończyna. A to głównie ona bierze udział w ćwiczeniu. W ten sposób rehabilitant stopniowo toruje drogę do odbudowy zaburzonej fazy podporu w chodzie pacjenta.

Metoda przynosi wymierne efekty i im szybciej pacjent się jej podda, tym lepiej. Niestety, nie ma ćwiczeń PNF, które możemy wymyślić i wykonywać sami w domu, bez instrukcji rehabilitanta.

Inne nastawienie
Tradycyjna rehabilitacja, do której dostęp ma każdy chory, to zdecydowanie za mało: pozwala wstać z łóżka, umożliwia funkcjonowanie, lecz nie w pełni samodzielne życie. W wielu przypadkach pacjent będzie skazany na mniejsze lub większe utrudnienia, jak np. niepoprawne chodzenie lub nasiloną spastykę. Co więcej, dowie się, że tak być musi.

Marek Prystaj podczas terapii

Tymczasem człowiek, który trafi do prywatnej poradni rehabilitacyjnej, od początku jest informowany o tym, że jeszcze wiele można poprawić i zmienić, że jego życie może być dużo lepsze, jeśli poświęci ćwiczeniom odpowiednio dużo czasu i starań.

W obecnym systemie setki ludzi są skazywane na ogromne trudności, przeszkody, na życie bez możliwości zrobienia sobie herbaty czy pójścia na zakupy. O co więc walczyć? Co zrobić, aby zmienić tę sytuację?

Ideałem byłoby oczywiście wprowadzenie PNF do naszych szpitali. PNF pojawia się powoli na „rozpiskach" pracy rehabilitantów, lecz wciąż nie zmieniają się proporcje, czy raczej dysproporcje, między liczbą ćwiczeń, które pacjent powinien wykonać pod kierunkiem specjalisty, a liczbą zatrudnionego personelu. Co więcej, z powodu emigracji zarobkowej m.in. rehabilitantów sytuacja zmienia się na gorsze.

Poczta pantoflowa?
Dopóki nie poprawi się stan całej służby zdrowia, dopóty na profesjonalną rehabilitację „limitowanymi metodami" nie ma co liczyć. Niemniej jednak coś można zrobić, a nawet trzeba: zwiększyć wśród personelu medycznego poziom wiedzy o takich metodach, a w konsekwencji i wśród samych pacjentów. Im więcej i częściej będzie się o tym mówić, tym większa szansa, że do kogoś pomoc trafi!

Zdobywajmy więc informacje sami, pytajmy o szczegóły lekarzy i rehabilitantów. Choć nie każdego będzie stać na prywatną rehabilitację w pełnym zakresie (patrz ramka), to jeśli pomożemy tym, którzy mogą i zechcą zapłacić, i tak zrobimy bardzo dużo dobrego.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas