Patrycja Kuter i Kasia Kornasiewicz. Trudne, ale nie niemożliwe
Patrycja Kuter i Kasia Kornasiewicz jeżdżą w kolarskim tandemie od 2021 r. Paryż będzie ich paralimpijskim debiutem, ale i dowodem na to, że dzięki ciężkiej pracy marzenia się spełniają. Przez długi czas wierzyły, że na karierę zawodniczą jest za późno. Mimo to postanowiły zawalczyć o nominację. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko takie, dla których warto dać z siebie wszystko.
Ilona Berezowska: Paralimpiada w Paryżu będzie Waszym debiutem paralimpijskim. Jakie były Wasze początki w kolarstwie?
Patrycja Kuter: Za moim początkiem nie kryje się żadna barwna historia. Jako dziecko, gdy jeszcze trochę lepiej widziałam, jeździłam na rowerze samodzielnie. Gdy mój wzrok się pogorszył, nie mogłam już tego robić. Na tandem usiadłam po raz pierwszy jako osoba dorosła. Początkowo jeździłam tylko turystycznie. Później coraz częściej i więcej. Był we mnie taki głód, żeby jeździć coraz więcej i coraz szybciej. W 2016 r. Iwona Podkościelna i Ola Tecław zdobyły w Rio złoto. Byłam wtedy na studiach i żałowałam, że nie zaczęłam wcześniej z tymi tandemami. Uważałam, że jestem za stara, żeby zaczynać przygodę ze sportem wyczynowym. Pięć lat później pojechałam na swój pierwszy wyścig. Zaczęłam pracę z trenerem Kubą Foltynem, a w 2022 r. pierwszy raz pojechałam z Kasią. W tym samym roku wystartowałyśmy w mistrzostwach Europy.
Jak Wam poszło?
PK: Skończyłyśmy w ogonie stawki, ale już rok później na Pucharach Świata zajmowałyśmy miejsca w finałowej szóstce, a nawet piątce. Deptałyśmy czołówce światowej po piętach.
Wtedy pomyślałyśmy, że za rok są igrzyska i że na pewno będzie bardzo, bardzo trudno zdobyć tę nominację, ale nie jest to niemożliwe. Czemu miałybyśmy nie spróbować i zrobić wszystko, co jest do zrobienia, żeby tę możliwość bardziej uprawdopodobnić. No i tak oto jesteśmy.
Inspiracją dla Was był medal Iwony Podkościelnej i Oli Tecław w Rio. Czy w Paryżu to Wy staniecie się inspiracją dla innych?
Katarzyna Kornasiewicz: Mam ogromną nadzieję, że będziemy inspiracją dla innych. Patti myślała, że jest za stara, chociaż była dopiero na studiach. Co ja mam powiedzieć, skoro pierwszy raz wsiadłam na rower szosowy, mając prawie 38 lat. Normalni sportowcy w tym wieku są już dawno na emeryturze, a ja dopiero rozpoczynałam swoją amatorską przygodę z kolarstwem. Do tandemów trafiłam za sprawą mojego ówczesnego trenera Grzegorza Drejgiera. Powiedział, że skoro kolarstwo sprawia mi tyle przyjemności i pomimo wieku, mam dobre warunki, to może powinnam wesprzeć osoby niewidome. Miałam wrażenie, że dużo czasu poświęcam rowerowi. Mocno się w niego angażuję i, że chciałabym przy okazji tej mojej pasji zrobić coś pożytecznego dla świata. Najpierw wspierałam inną zawodniczkę, a potem wsiadłam na tandem z Patrycją i ten rower nam fajnie ruszył.
Współpraca w tandemie jest wymagająca i nie kończy się tylko na startach i treningach. Miałyście jakieś gorsze momenty?
KK: Były, były. Myślę, że nie ma co koloryzować.
PK: Jezu, ile razy my się na siebie obrażałyśmy, ale za każdym razem wracałyśmy do siebie z trochę większą, poszerzoną perspektywą, z trochę większą mądrością i chyba na koniec dnia z lepszą, dojrzalszą relacją. Tandem to bardzo bliska relacja. Zacierają się w niej granice między prywatnym i sportowym życiem. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, więcej niż ze swoimi rodzinami.
KK: Zdarza się, że na zgrupowaniach śpimy w jednym łóżku, bo akurat takie są warunki na zgrupowaniu.
PK: I razem sikamy po krzakach na treningach (śmiech). Sport tak ma, że te niskie tematy stają się bardzo ważne. Sport też pozwala nam dotrzeć do tych emocji, które są najtrudniejsze i tych, które są najpiękniejsze. Mało co daje taką euforię, jak dobry wynik na wyścigu, ale też mało co tak frustruje, jak obie dajemy z siebie wszystko, a nie zawsze wychodzi tak, jak byśmy chciały.
Kłócicie się o to, która dała z siebie za mało?
KK: Bardziej mamy ciche dni niż kłótnie. To jest właśnie ultratrudne w kolarstwie tandemowym. U solistów wyniki są uzależnione od indywidualnego poziomu wytrenowania, dyspozycji dnia, etc. W naszej dyscyplinie musimy być w szczycie formy razem, w tym samym momencie, na tym samym wyścigu i umieć współpracować ze sobą. To jest naprawdę bardzo, bardzo trudne. Patti wspomniała o emocjach. Wiadomo, że tych emocji jest mnóstwo, a dodatkowo jesteśmy zupełnie różne, jeśli chodzi o poziom wrażliwości, o poziom ekspresji emocji, radzenia sobie z emocjami. Zdrowe funkcjonowanie w tandemie na najwyższych obrotach wymaga to od nas bardzo dużo pracy indywidualnej.
Z jakim nastawieniem jedziecie do Paryża? Co chciałybyście tam osiągnąć?
KK: Jedziemy tam bez żadnej presji, ale z marzeniami. Już sam udział w igrzyskach był naszym marzeniem i konsekwentnie dążyłyśmy do tego, żeby je urzeczywistnić. Jesteśmy zadowolone, że się nam udało. To wymagało ogromnej pracy, nakładów, wszystkiego. Myślę, że naszym minimum są wyniki, które osiągałyśmy w pucharach świata.
PK: Nie patrzę na to w kategoriach miejsca, bo miejsce zależy od wielu czynników. Nie na wszystko mamy wpływ. Do wyników potrzebne jest np. trochę szczęścia, brak defektów. Będę zadowolona z siebie, jak na mecie będę miała poczucie, że nie popełniłam błędu, nie zawiodłam, zrobiłam wszystko najlepiej, jak mogłam. Każdy jedzie na igrzyska z założeniem, że walczy o medal. Tak jak rok czy dwa lata temu myślałyśmy o igrzyskach, że zdobycie nominacji będzie bardzo trudne, ale nie jest niemożliwe i postanowiłyśmy powalczyć, żeby to się ziściło, tak teraz myślę o medalu olimpijskim. To nie będzie na pewno łatwe, ale nie będzie niemożliwe, więc zróbmy wszystko, żeby się ziściło.
Tego Wam życzymy.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz