Z myślą o kobietach
Działaczka społeczna, przedsiębiorczyni i modelka. Krystyna Włodarek, tegoroczna zdobywczyni Stypendium im. Piotra Pawłowskiego, jest kobietą wielu talentów. Potrafi łączyć wrażliwość społeczną z profesjonalizmem i osobistym urokiem.
Mateusz Różański: Co takiego się stało, że zajęła się Pani pracą z potrzebującymi, z ludźmi zagrożonymi wykluczeniem? Dlaczego wybrała Pani taką ścieżkę życia i kariery zawodowej?
Krystyna Włodarek: Tak naprawdę to chyba mama zaszczepiła we mnie od najmłodszych lat duszę społecznika. Zawsze mi powtarzała, że najciężej jest wyciągnąć rękę do ludzi, których świat wolałby spisać na straty. Sama również się tym zajmowała – prowadziła fundację pomagającą osobom osadzonym w zakładach karnych. Potrzeba pomagania ludziom była więc obecna w moim życiu od dziecka. Kiedy jako dorosła kobieta trafiłam po utracie wzroku do pracy w zakładzie aktywności zawodowej (ZAZ), zderzyłam się z tym, jak wielu ludzi potrzebuje wsparcia w przeróżnych obszarach życia. Jako osoba pełnosprawna pracowałam w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie (PCPR), gdzie zajmowałam się programami PFRON, więc poznałam temat z drugiej strony. Zawsze przy tym bolały mnie krzywdzące stereotypy dotyczące osób z niepełnosprawnościami.
Na czym polegają Pani obecne działania?
Zaczęłam od najbliższego otoczenia. Pracując w PCPR, wiedziałam, jak można pozyskiwać środki z PFRON, gdzie skierować ludzi potrzebujących pomocy. Podczas pracy w ZAZ pomagałam ludziom przygotowywać wnioski na sprzęt rehabilitacyjny, dofinansowanie zakupu laptopów etc. Z czasem tych działań było coraz więcej. Później zajęłam się już nie tylko osobami z niepełnosprawnościami, ale też, w ramach współprowadzonej przeze mnie fundacji, kobietami w trudnych sytuacjach życiowych. Moje działania zostały zauważone przez nasz Regionalny Ośrodek Wsparcia Ekonomii Społecznej, w którym zaproponowano mi udział w pierwszych konferencjach w roli panelistki mówiącej o dostępności i niepełnosprawności. Następnie brałam udział w spotkaniach i konferencjach organizowanych przez m.in. władze samorządowe i PFRON.
Fundacja, którą pani współprowadzi, ma nietypową dla organizacji kobiecych nazwę, Regiment.
Nasza Fundacja działa dwutorowo, prowadzimy ją z mężem. Ja zajmuję się „działką kobiecą”, a mąż militarną, obecnie przede wszystkim renowacją fortyfikacji.
Ciekawe zestawienie. Jak doszło do takiego połączenia?
Chcieliśmy zrobić coś razem, bo mąż też ma duszę społecznika. Postanowiliśmy więc działać wspólnie, ale w dwóch różnych zakresach.
Niesamowite. Jakiej pomocy udzielacie?
Jeśli chodzi o „działkę militarną”, to organizujemy pokazy historyczne, spotkania edukacyjne w szkołach, zbieramy środki na renowację fortyfikacji, zatem tu są efekty namacalne, widoczne w przestrzeni lokalnej. W „działce kobiecej” zajmuję się udzielaniem kompleksowego wsparcia emocjonalnego kobietom w kryzysach życiowych. Zajmujemy się interwencją kryzysową, wsparciem psychologicznym i psychoterapeutycznym, udzielamy konsultacji prawnych, a także wsparcia coachingowo-rozwojowego. Działamy też online na terenie całej Polski. Nasze wsparcie nie obejmuje pomocy psychiatrycznej – tej powinny udzielać przygotowane do tego instytucje, które potrafią pomóc kobietom ze schizofrenią czy chorobą afektywną dwubiegunową. My zajmujemy się codziennymi, przyziemnymi problemami.
Z czym zgłaszają się do Was kobiety?
Bardzo dużo kobiet zgłasza się z niskim poczuciem własnej wartości, od którego tak naprawdę zaczynają się wszystkie problemy: w relacjach, w rodzinie, z wychowaniem dzieci, ale też ze znalezieniem satysfakcjonującej pracy. Wciąż pokutuje bardzo wiele stereotypów. Na przykład taki, że kobieta ze wsi powinna zajmować się domem i dziećmi, a nie robić karierę zawodową. A przecież mamy takie czasy, że możemy robić wszystko, co chcemy. Zakres problemów, z którymi przychodzą do nas kobiety, jest bardzo szeroki. Zawierają się w nim też zdrady małżeńskie. Zgłaszają się do nas kobiety, które zostały zdradzone i nie potrafią sobie z tym poradzić, ale też te, które zdradziły. Wtedy bardzo często obok pomocy psychologicznej przydaje się wsparcie prawne.
Jak w praktyce wygląda pomoc?
Każda kobieta, która się do nas zgłasza, trafia na konsultację rozpoznawczą, którą prowadzi psycholożka. Potem dobieramy najbardziej efektywną formę pomocy i najwłaściwszą osobę do jej udzielania. Najczęściej są to spotkania indywidualne online.
Czy w tej formule odnajdują się osoby z niepełnosprawnością?
Wedle docierających do mnie opinii taka forma pomocy jest dla nich szczególnie wygodna. Zwłaszcza że mieszkańcy małych miasteczek i wiosek muszą się mierzyć z licznymi barierami architektonicznymi, ale też z brakiem dostępu do specjalistów. To, że mogą otrzymać pomoc, nie wychodząc z domu, jest dla nich bardzo wygodne.
Oprócz fundacji pracuje Pani także w spółdzielni socjalnej.
Tak, pracuję w Spółdzielni Socjalnej „Ważka”. Jestem asystentką prezesa i specjalistką ds. pozyskiwania środków zewnętrznych. Czyli tak naprawdę zajmuję się wszystkim: piszę projekty, prowadzę nasze social media i zajmuję się działaniami promocyjno-marketingowymi. W imieniu spółdzielni występuję też jako panelistka i prelegentka na konferencjach i spotkaniach.
Czym zajmuje się Wasza spółdzielnia?
Świadczymy usługi społeczne – przede wszystkim opiekuńcze. Spółdzielnia działa lokalnie, bo opiekunki i podopiecznych mamy przede wszystkim u nas w Wałczu. Prowadzimy też transport dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością do szkół i przedszkoli specjalistycznych. Mamy wypożyczalnię sprzętu rehabilitacyjnego i zajmujemy się sprzątaniem instytucji publicznych. Ważnym zadaniem spółdzielni jest reintegracja społeczna naszych pracowników. W spółdzielni 90 procent z nich to osoby zagrożone wykluczeniem – długotrwale bezrobotne.
Na czym polegają Wasze usługi opiekuńcze?
Przypominają trochę usługi asystenckie, ale zakres wsparcia jest szerszy. Dzięki wygranemu przetargowi prowadzimy te usługi dla miejskiego ośrodka pomocy społecznej, ale też klientów komercyjnych. Nasze pracowniczki są świetnie przygotowane do opieki nad różnymi ludźmi. I tymi, którym wystarczy obecność i rozmowa, i tymi wymagającymi umycia, przebrania, nakarmienia, posprzątania czy napalenia w piecu.
Oprócz pracy w fundacji i w spółdzielni na rzecz osób potrzebujących wsparcia jest też Pani modelką i ambasadorką znanych marek.
Jestem ambasadorką Patrizia Aryton, polskiej marki odzieżowej z ponad 30-letnim stażem na rynku. W 2021 r. zostałam bohaterką organizowanej przez nią kampanii „Jesteś idealna, kiedy jesteś sobą”. Później zostałam ambasadorką marki Top Secret.
To bardziej popularna marka.
Tak. Patrizia Aryton nie jest szeroko znana, ale to marka prestiżowa, która bardzo stawia w swojej komunikacji na to, by kobiety czuły się sobą, były naturalne i pewne siebie. Niedawno zostałam członkinią Europejskiego Klubu Kobiet Biznesu i pojawiłam się w książce Diamenty kobiecego biznesu obok m.in. dr Ireny Eris, Teresy Rosati i Katarzyny Miller. Obok kobiet, którymi warto się inspirować.
Aktywność społeczna, modelling, biznes… to bardzo dużo różnorodnych pól działania.
Od niedawna prowadzę też dla banków, m.in. Santandera i Credit Agricole, warsztaty i szkolenia z inkluzyjności, dostępności i savoir-vivre’u wobec osób z niepełnosprawnościami.
Świetnie! Przejdźmy do stypendium. Dlaczego zdecydowała się Pani przesłać swoje zgłoszenie?
Jedna z wolontariuszek naszej fundacji przesłała moją kandydaturę do konkursu „Człowiek bez barier” dzięki czemu znalazłam się w gronie 20 półfinalistów. Jakiś czas potem otrzymałam od Państwa mail z propozycją, abym spróbowała powalczyć o Stypendium im. Piotra Pawłowskiego. Stwierdziłam, że warto spróbować, i jak widać – się udało.
Znała pani Piotra Pawłowskiego?
Tak. Miałam okazję poznać go osobiście. Było to w czasach, gdy byłam pełnosprawna. Spotkaliśmy się przypadkowo – on był na turnusie rehabilitacyjnym, na którym ja byłam opiekunką grupy z naszego PCPR.
Pamięta Pani to spotkanie?
Bardzo zapadło mi w pamięć. Rozmawialiśmy o bardzo prostych rzeczach. Pytałam go, jak radzi sobie w codziennym życiu, jak z jego perspektywy wygląda praca z osobami z niepełnosprawnością. Był to dla mnie bardzo ważny temat – gdyż jako urzędniczka spotykałam się z opinią, że osoby z niepełnosprawnością są roszczeniowe. Ja się z tym nie zgadzałam, bo podczas pracy w PCPR spotkałam wielu bardzo różnych ludzi. Kiedy zapytałam o to Piotra Pawłowskiego, odpowiedział, że niepełnosprawność w tym kontekście nie ma znaczenia, gdyż wszystko zależy od tego, jakimi jesteśmy ludźmi – gdyż i u pełnosprawnych, i tych z niepełnosprawnością znajdziemy bardzo różne cechy charakteru. W pełni zgadzam się z jego podejściem.
W jaki sposób stypendium pomoże w Pani działalności?
Na pewno łatwiej mi będzie pokazywać, że bariery można pokonywać i docierać z tym przekazem do większej liczby ludzi. Nie chodzi o sam aspekt finansowy, ale o to, że dzięki stypendium stanę się bardziej rozpoznawalna w środowisku i ludzie chętniej będą zgłaszać się do mnie po pomoc, ale też będę dla nich inspiracją. Najważniejsze jest jednak to, że moje działania zostały dostrzeżone, i to na tak szeroką skalę.
Czy już Pani wie, na co przeznaczy stypendium?
Tak, chcę wymienić laptop na nowocześniejszy, co ułatwi mi pracę. Mam też zamiar zainwestować w indywidualne sesje treningu mentalnego, które pozwolą mi stać się jeszcze lepszą liderką w mojej fundacji.
Życzę Pani sukcesów – w każdej z aktywności!
Bardzo dziękuję
Artykuł pochodzi z numeru 6/2023 magazynu „Integracja”.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz