Niepełnosprawna Europa
4 października 2007 r. przed siedzibą Komisji Europejskiej w Brukseli odbył się finał kampanii "One Milion for Disability". Być może unijni urzędnicy usłyszeli głos osób niepełnosprawnych. Być może niepełnosprawni zrozumieli, że razem można zdziałać więcej. Jednak w opinii postronnych obserwatorów wspólny głos niepełnosprawnych Europejczyków nie brzmiał zbyt przekonująco.
Statystyki odnoszące się do osób niepełnosprawnych w Unii Europejskiej potrafią zadziwić samych niepełnosprawnych: 10 proc. wszystkich obywateli Wspólnoty, czyli przeszło 50 milionów osób, ma orzeczony mniejszy lub większy stopień niepełnosprawności. Gdyby powołać do życia państwo złożone tylko z osób z orzeczonym stopniem niepełnosprawności, pod względem liczby ludności uplasowałoby się ono na piątym miejscu wśród wszystkich krajów Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę dynamikę przyrostu liczby osób niepełnosprawnych oraz uwzględniając niż demograficzny w Europie Zachodniej, hipotetyczne państwo niepełnosprawnych po kilku latach dogoniłoby Włochy (59,5 mln mieszkańców), a następnie Wielką Brytanię (61,2 mln mieszkańców). Już dziś w co czwartej europejskiej rodzinie jest osoba niepełnosprawna.
Nie przekłada się to jednak na unijną legislację - kwestie dotyczące emisji dwutlenku węgla, zrównoważonego rozwoju bądź dotowania rolnictwa okazują się zazwyczaj pilniejsze niż próby poprawy komfortu życia osób niepełnosprawnych. Nadal dwukrotnie mniej osób niepełnosprawnych niż pełnosprawnych zdobywa wyższe wykształcenie. W dalszym ciągu w większości przypadków źródłem dochodu niepełnosprawnego są świadczenia ze strony państwa, a o wiele rzadziej wynagrodzenie za pracę. Wskaźnik bezrobocia wśród osób niepełnosprawnych jest dwa razy wyższy niż wśród osób pełnosprawnych. Jak wskazują statystyki Europejskiego Forum Osób Niepełnosprawnych, jedna na dwie osoby niepełnosprawne nigdy nie miała możliwości uczestnictwa w życiu kulturalnym i sportowym, nie miała również dostępu do teatru, kina, sali koncertowej bądź biblioteki. Można odnieść wrażenie, że w Europie nikt już nie pamięta o zobowiązaniach z 2003 roku, który tak szumnie ogłoszony został Rokiem Osób Niepełnosprawnych.
Kłopoty z tożsamością
Kampanię "One Milion for Disability" można rozpatrywaćw kategorii testu na wspólną tożsamość europejskich niepełnosprawnych. Organizator kampanii, European Disability Forum (EDF - Europejskie Forum Osób Niepełnosprawnych), to parasolowa organizacja reprezentująca ponad 37 milionów niepełnosprawnych osób w Europie. Prezydent EDF Yannis Vardakastanis ogłosił ze sceny przed Rondem Schumana sukces kampanii "One Milion for Disability" - udało się zebrać wyznaczoną liczbę podpisów w odpowiednim czasie. Niestety trudno mówić o pospolitym zrywie, wspólnym działaniu niepełnosprawnych Europejczyków w oparciu o wiarę w poprawę jakości ich życia. Organizatorzy po cichu przyznawali, że nie byli pewni, czy uda im się zebrać milion podpisów. Oczywiście sygnatariuszami nie były tylko osoby niepełnosprawne - każdy pełnoletni mieszkaniec Wspólnoty mógł wyrazić swoje poparcie dla ze wszech miar słusznych postulatów. Nie było bowiem nic kontrowersyjnego w domaganiu się praw, które chroniłyby osoby niepełnosprawne przed dyskryminacją, usunęłyby istniejące bariery i zapobiegały tworzeniu się nowych. Słuszną była również sugestia dotycząca konkretnych środków i działań zmierzających do równego traktowania niepełnosprawnych dzieci w procesie edukacji i w życiu społecznym. Nie pominięto postulatu odnoszącego się do równego traktowania na rynku pracy, nie zapomniano również o upowszechnianiu statystyk i informacji na temat sytuacji osób niepełnosprawnych.
Nie miało to jednak większego przełożenia na ilość zebranych podpisów - jeden milion działa na wyobraźnię, jednak stosunek: 1 mln podpisów do 495 mln mieszkańców Unii Europejskiej lub 1 mln podpisów do 50 mln europejskich niepełnosprawnych, bądź 1 mln podpisów do 37 mln osób reprezentowanych przez Europejskie Forum Osób Niepełnosprawnych studzi entuzjazm. Dodatkowo, jeżeli przyjąć, że niepełnosprawni i osoby tymczasowo ograniczone w poruszaniu się stanowią ponad 40 proc. społeczeństwa Europy, jeden milion przestaje zachwycać.
Polityka Ronda Schumana
Finał kampanii spotkał się z żywym zainteresowaniem mieszkańców stolicy Europy. Każdy uczestnik happeningu otrzymał pomarańczowy szalik, przywodzący na myśl ukraińską rewolucję sprzed kilku lat. W kulminacyjnym momencie nad monumentalnym parkiem Cinquantenaire poszybowało tysiące kolorowych balonów. Patrząc na uczestników spotkania, w większości niepełnosprawnych z narodowymi flagami w dłoniach, można było przez moment poczuć klimat ogólnoeuropejskiego porozumienia. Niestety, niezapowiedziana rezygnacja z uczestnictwa w spotkaniu Przewodniczącego Komisji Europejskiej José Manuela Barosso ostudziła nawet największych entuzjastów. Zamiast spodziewanej burzy oklasków urzędnicy stojący przy oknach w budynku Komisji Europejskiej usłyszeli donośne buczenie. W ten symboliczny sposób zakończony został finał kampanii "One Milion for Disability".
Do grona niezadowolonych należała między innymi Eugenia, włoska pracowniczka instytucji europejskich: - To nie jest w porządku. Ci ludzie czekali tu na pana Barosso, a on bez słowa usprawiedliwienia po prostu nie przyjechał - mówiła donośnym głosem, charakterystycznym dla południowców. Innego zdania był Henry Wasung z Anglii, który z okna swojego biura obserwował happening: - Gdyby niepełnosprawni zebrali więcej głosów, albo gdyby było ich tu dziś więcej, to by na pewno przyjechał. A tak pewnie wybrał lunch z kolegami, a nie stanie na zimnie - mówił z ironią w głosie.
Czasami można odnieść wrażenie, że polityka Unii Europejskiej wobec osób niepełnosprawnych przypomina trochę Rondo Schumanna: na okrągło mówi się o tym samym i szybko zjeżdża. Można mieć tylko nadzieję, że kampania "One Milion for Disability" będzie momentem przełomowym w budowaniu europejskiej tożsamości osób niepełnosprawnych. Bez niej bowiem jeszcze długie lata Przewodniczący Komisji Europejskiej będzie ignorował zaproszenia, bądź co bądź, ponad 50 mln Europejczyków.
Mareike, Niemcy
Myślę, że w moim kraju niepełnosprawni mają się całkiem dobrze. Z tego, co wiem, w Niemczech żyje około 8 milionów osób niepełnosprawnych. W moim rodzinnym Berlinie nie ma już tak wielu barier architektonicznych - wyjątek mogą stanowić blokowiska we wschodniej części miasta, tam jest jeszcze sporo do zrobienia. Moja babcia choruje na stwardnienie rozsiane, wszystkie potrzebne środki do rehabilitacji otrzymuje nieodpłatnie od kasy chorych. Jej wiek nie pozwala już na podjęcie pracy, nawet dorywczej, ale sporo osób niepełnosprawnych pracuje w moim kraju. Kilka lat temu rząd niemiecki przeprowadził kampanię "50 tys. miejsc pracy dla niepełnosprawnych" - przez długi czas było o tym bardzo głośno w Niemczech. Mam nadzieję, że efekty tej kampanii będą długotrwałe, 50 tys. w skali potrzeb to chyba nie jest zbyt dużo. Podpisałam deklarację "One Milion for Disability", jednak nie odczuwałam potrzeby, by uczestniczyć w finale kampanii.
Henry, Anglia
Nie widziałem w czasie uroczystego finału akcji "One Milion for Disability" zbyt wielu Anglików - nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony można pomyśleć, że sprawy osób niepełnosprawnych nie są dla nas ważne, z drugiej strony mamy najlepsze regulacje prawne odnoszące się do osób niepełnosprawnych w całej Europie - mam na myśli nasz Disability Discrimination Act. Być może angielscy niepełnosprawni nie muszą marznąć przed budynkiem Komisji Europejskiej, aby ktoś zwrócił uwagę na ich problemy? Usłyszałem od znajomych z Londynu, że angielski rząd pracuje właśnie nad ustawą mającą zakazać naśmiewania się między innymi z osób niepełnosprawnych. Dla mnie jest to bzdura. Próba uczenia wrażliwości przez kodeks karny nie ma sensu. A co w sytuacji, gdy niepełnosprawny będzie śmiał się z własnego kalectwa?
Eugenia, Włochy
Byłam pod budynkiem Komisji Europejskiej, ponieważ bardzo się boję, że sama mogę być niepełnosprawna. Przecież o potrącenie na przejściu dla pieszych, zwłaszcza w Brukseli, nie jest trudno. Solidaryzując się z niepełnosprawnymi działam również w swoim interesie - nikt mi nie zagwarantował zdrowia do końca życia. Trochę nie podobał mi się ton przemówień, nie lubię, gdy ktoś krzyczy. Nie podobało mi się również to, że Przewodniczący Komisji Europejskiej nie przyjechał na spotkanie. Czekali na niego ciężko niepełnosprawni nawet z Grecji - przecież podróż tutaj na pewno kosztowała ich sporo wysiłku.
Jakub, Polska
Nie zgadzam się z tezą, że Europa zapomina o niepełnosprawnych. Prawie każdy nowy dokument legislacyjny jest kilkakrotnie sprawdzany, czy czasem jego konstrukcja nie narusza unijnej polityki antydyskryminacyjnej. Oczywiście, ciągle jest bardzo dużo do zrobienia i prawdopodobnie minie jeszcze wiele długich miesięcy zanim osoby niepełnosprawne odczują poprawę warunków życia. Należy zdawać sobie sprawę, że polityka Wspólnoty wobec niepełnosprawności to głównie zalecenia i wytyczne, które nie mają mocy bezpośredniego obowiązywania w poszczególnych państwach członkowskich. Wziąłem udział w finale kampanii "One Milion for Disability" w geście solidarności z niepełnosprawnymi Europejczykami.
Pisząc ten tekst korzystałem z informacji dostępnych na stronie www.1million4disability.eu .
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz