Kardiolog na odległość
W 2013 roku choroby serca były w całej Europie jedną z głównych przyczyn zgonów. Śmiertelność z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego szacowano na ponad 4 mln, co stanowi niemal 50 proc. wszystkich zgonów. Za taki stan rzeczy odpowiadają niezdrowy tryb życia, ale również problemy z właściwym diagnozowaniem. Rozwiązaniem tego problemu może być zastosowanie telemedycyny – czyli badań na odległość.
O tej metodzie diagnostycznej w kardiologii i pożytkach z niej płynących mówiono podczas spotkania prasowego „Telemedycyna – szybciej, taniej skuteczniej”, zorganizowanego przez organizację „Serce dla Arytmii” w siedzibie w PAN 13 listopada.
Taniej i skuteczniej
Jak podają organizatorzy konferencji, telemedycyna w kardiologii wykorzystywana jest już na etapie stawiania diagnozy. Pacjenci cierpiący na arytmię, której przyczyny nie udało się poznać, stosując tradycyjne metody diagnostyczne, np. próbę wysiłkowa, echo serca czy holter EKG, mogą odnieść znaczące korzyści ze stosowania urządzeń służących do długotrwałego monitoringu pracy serca. Polega to na tym, że praca serca pacjenta wyposażonego w odpowiednie urządzenie może być stale monitorowana i poddawana diagnozie. Dzięki temu w sytuacji, gdy dochodzi do niepokojących objawów, może on zostać natychmiast wezwany na badanie.
Same urządzenia, zarówno te wszczepiane operacyjnie, jak i te, które można nosić nawet w kieszeni, sprawiają, że lekarz może na bieżąco sprawdzać, co dzieje się z sercem jego pacjenta i analizować dane z dłuższego niż w tradycyjnych metodach okresu. Wiąże to się nie tylko z większą skutecznością, ale też z mniejszą liczbą wizyt u lekarzy, co przekłada się na krótsze kolejki do specjalistów i niższe koszty leczenia. Takie rozwiązanie działa np. w USA. Niestety, w Polsce nie ma systemowego stosowania telemedycyny, a urządzenia do zdalnego diagnozowania nie są refundowane.
Brak przeciwwskazań
- W tej chwili nie ma technicznych przeciwwskazań do stosowania telemedycyny – mówił obecny na konferencji Maciej Witucki, przewodniczący Rady Nadzorczej Orange Polska.
Zdaniem Wituckiego, dostępna w tej chwili także w Polsce technologia umożliwia obsługę urządzeń telemedycznych i nie ma pod tym względem żadnych przeciwwskazań. – Jedynym problemem są kwestie prawne i finansowe – mówił przewodniczący.
Zgodził się z nim Marek Dziubiński, prezes firmy MEDICALgorithmics, który opowiedział o tym, jak wygląda stosowanie telekardiologii w Stanach Zjednoczonych.
Diagnoza w domu
– Pacjent, siedząc w domu, może poczuć nagle niepokojące objawy. W Stanach, gdy pójdzie do lekarza, podejmie on decyzję, że stan jego serca powinien być stale monitorowany za pomocą specjalnego urządzenia – mówił Dziubiński.
Jak wyjaśniał prezes MEDICALgorithmics wynika to z tego, że symptomy chorób serca nie występują codziennie i tylko stałe kontrolowanie pracy serca pozwoli wykryć niepokojące objawy, określić ich częstotliwość, a w rezultacie – postawić właściwą diagnozę. Prowadzący dyskusję Łukasz Szumowski, profesor Instytutu Kardiologii w Warszawie, podał przykład pacjentów, którzy zgłaszali lekarzom objawy chorób serca, których nie dało się wykryć w tradycyjny sposób, przez co byli kierowani na badania psychiatryczne.
Potwierdzona skuteczność
Potwierdzeniem skuteczności telemedycyny były prowadzone w Instytucie Kardiologii badanie TELEMARC, które zaprezentował profesor Szumowski. Badania porównywały 24-godzinne monitoringi EKG metodą Holtera z długoterminowym nieinwazyjnym monitorowaniem rytmu serca.
- Jeżeli mamy telemedycynę, to tak naprawdę w ciągu kilku dni jesteśmy w stanie postawić diagnozę – mówił komentujący wyniki badania Szumowski. – Jeżeli mówimy o tym cichym zabójcy, jakim jest najpowszechniejsza arytmia, czyli migotanie przedsionków, to albo wdrożymy leczenie po kilku dniach i zapobiegniemy wystąpieniu udaru, albo będziemy czterdzieści parę dni lub nawet kilka miesięcy trzymali pacjenta bez leczenia – tłumaczył.
Kardiolog wskazywał też na to, że w tradycyjnej diagnostyce blisko połowa badań nie daje właściwego rezultatu i nie pozwala postawić właściwej diagnozy. Wiąże się to z dodatkowymi kosztami, zarówno po stronie pacjenta, jaki i Narodowego Funduszu Zdrowia, który płaci za każde badanie. – W przypadku stałego monitorowania telekardiologicznego przez dwa tygodnie, w 98 proc. przypadków wiemy, jaka jest diagnoza – wyjaśniał lekarz.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz