Nie wystarczy chcieć
Słyszy się czasem przewrotnie, że „móc to przede wszystkim chcieć”. Słyszą to też osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie, na co dzień niepracujący. Większość z tych, którzy sądzą, że nie pracują, bo im wygodnie albo że „nie chce się splamić rąk pracą”, w istocie nie ma pojęcia, dlaczego tak się dzieje. A oni nie mają już ani ochoty, ani sił, by tłumaczyć „lepiej wiedzącym”, co jest przyczyną tego „bezrobocia”. Powodów jest bardzo wiele. Oto niektóre z nich. Czasem wydają się niewiarygodne, choć nie dla tych, których dotyczą.
Adam ma 40 lat. Od dziecka choruje na epilepsję. Większość ataków jest niewidoczna dla obserwatora, ale są i takie, które kończą się przyjazdem pogotowia ratunkowego. Mimo tych problemów udało mu się zdobyć wykształcenie. Zaraz po maturze chciał się usamodzielnić i podjąć pracę. A ponieważ nie chciał ukrywać swojej choroby przed potencjalnymi pracodawcami, więc pracy nie znalazł, bo nikt „nie chciał wziąć odpowiedzialności za jego bezpieczeństwo”. Sądził, że poprawa kwalifikacji zmieni tę sytuację, ale mimo różnych kursów i przebytych szkoleń nadal nie pracuje. Renta socjalna jest niewystarczająca, aby normalnie żyć, więc zajął się sprzedażą kosmetyków. Ponieważ nie opłacało mu się kupować legalnych, został nakryty przez policję, co naraziło go na duże straty, a przede wszystkim stres i w efekcie pogorszenie stanu zdrowia. Nadal podnosi kwalifikacje, ale ma coraz mniej zapału, aby to robić. Żyje jednak nadzieją, że w końcu ktoś go zatrudni, doceni umiejętności, nie obawiając się choroby.
Ewa porusza się na wózku. Mieszka w bloku na drugim piętrze. Ukończyła wydział historii. Od dziecka historia to jej pasja. Miała nadzieję, że studia będą przepustką do pracy, ale na drodze stanęły... schody. Nie rezygnując z marzeń i pasji, naukę kontynuowała zaocznie. Na zajęcia uczęszczała dzięki dużej pomocy rodziny i przyjaciół z roku. Po obronie pracy magisterskiej liczyła na pracę w zawodzie. Niestety, bariery architektoniczne w bloku, szkole, w miejscowości, w której mieszka, szybko zweryfikowały plany. Jedyne, co obecnie może robić, to udzielać korepetycji, ale nie ma wielu chętnych do skorzystania z jej wiedzy. Aby realizować się w tym, w czym jest dobra, postanowiła z rodzicami, że przeprowadzą się do większego miasta, gdzie będzie miała więcej możliwości. Nie jest to łatwa decyzja, bo tu, gdzie mieszka, ma wspaniałych przyjaciół i sąsiadów, a nowe miejsce to wielka niewiadoma i niepewność. Ewa twierdzi jednak, że „aby godnie żyć, trzeba czasem dokonywać trudnych wyborów, nawet gdy nie jest się osobą niepełnosprawną”.
Bogdan wraz z żoną opiekują się dorosłym niepełnosprawnym synem. Ponieważ wymaga to nie tylko czasu, ale i siły, przeszedł na świadczenie pielęgnacyjne. Musiał zrezygnować z dobrze płatnej pracy. Żona pracuje za najniższą krajową. Wydawałoby się, że ich łączne dochody są spore, ale biorąc pod uwagę wydatki związane z leczeniem i rehabilitacją syna, często muszą prosić o pomoc najbliższych. Dla Bogdana, jako mężczyzny i głowy rodziny, to ogromny dyskomfort. Fakt, że pobiera świadczenie pielęgnacyjne, nie pozwala na podjęcie pracy. I nie chodzi tylko o dodatkowe pieniądze, ale również odskocznię od monotonnej codzienności, kontakt z ludźmi, spełnianie się w tym, co kiedyś robił. Jak twierdzi Bogdan, „miłość do dziecka i stworzenie mu w miarę godnych warunków życia są najważniejsze”. Liczy na to, że może zmienią się przepisy i niedługo będzie mógł trochę dorobić. Jakoś dopasują się z żoną, aby syn miał opiekę, a on spełni się nie tylko jako opiekun własnego dziecka.
Opisałem trzy różne historie, ale mające wiele wspólnego: potrzebę i chęć podjęcia pracy. Ma ona wielorakie znaczenie: cel zarobkowy, pogłębianie swoich zainteresowań i odskocznia od trudów codzienności. Daje też poczucie własnej wartości. Pozwala na uniknięcie komentarzy otoczenia, dla którego niezauważalne są przyczyny „bezrobocia”, ale istotny fakt, że tak jest.
Jak widać, ciągle jest jeszcze wiele do zrobienia, aby dać szansę tym, którzy potrzebują pracy, ale też uświadomić społeczeństwu, że w tej kwestii chcieć to często za mało, aby móc.
Jan Arczewski – od dzieciństwa choruje na rdzeniowy zanik mięśni i porusza się na wózku. W Domu Pomocy Społecznej Kalina w Lublinie, w którym od ponad 35 lat mieszka i pracuje jako psycholog, stworzył Telefon Zaufania dla Osób Niepełnosprawnych (81 747 98 21). Odbył tysiące rozmów dotyczących wszystkich sfer życia, nie tylko psychologicznej czy egzystencjalnej. Jest finalistą Konkursu „Człowiek bez barier 2004” i laureatem Nagrody Prezydenta RP „Dla Dobra Wspólnego” (2016). W 2017 r. znalazł się w Liście Mocy, publikacji Integracji z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością, w 2017 r. otrzymał też Nagrodę TOTUS Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia. W 2021 r. został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.
Artykuł pochodzi z numeru 1/2023 magazynu „Integracja”.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz