Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Uśmiech mimo wszystko

16.03.2023
Autor: Monika Meleń, fot. archiwum prywatne, Monika Meleń
Źródło: Integracja 1/2023
miss_glowne

Życie próbuje nas zagiąć, całą naszą rodzinę, ale my się nie dajemy, nie damy się złamać i będziemy silni do końca – zapewnia Anna Płoszyńska z Wartkowic, pracująca jako protetyczka w Łodzi. Pływaczka, wicemiss Polski na wózku, zdobywczyni tytułu II Wicemiss Świata na Wózku w Meksyku w 2022 r.

Życiowe motto Anny brzmi: „Jeśli potrafisz o czymś marzyć, potrafisz to także osiągnąć”. Ma na koncie wiele sukcesów, jest w szczęśliwym związku i marzy, by stanąć na nogi. 

Osierocone dziecko

Los nie oszczędzał Ani i jej rodziny. Kiedy miała cztery lata, jej mama wykryła u siebie guz w piersi; diagnoza była przerażająca: rak. Zaczęła się walka z czasem, dwa lata chemioterapii, niekończące się wizyty u lekarzy... Po jakimś czasie, kiedy wydawało się, że będzie dobrze, lekarze wykryli przerzuty na płuca. Dopóki się dało, tata Ani, Krzysztof, ukrywał to przed żoną, a ona wciąż miała nadzieję... Bardzo chciała żyć, miała dwóch dorosłych synów i córeczkę, która jej potrzebowała. Krzysztof za radą lekarzy stopniowo odsuwał Anię od mamy, tak by więcej czasu spędzała z nim i babcią. Bał się reakcji córki po odejściu żony i tego, że dziecko zamknie się w sobie. Mimo złych rokowań wszyscy do końca wierzyli w cud.

– Dopiero, gdy dotknęłam zimnej ręki mamy, tuż przed pogrzebem, zdałam sobie sprawę z tego, co się stało, choć miałam dopiero 6 lat. Bardzo płakałam – tak Ania wspomina tamten czas.

Kontuzjowana sportsmenka

Dziewczynka zebrała się w sobie, zaczęła trenować karate, odnosiła sukcesy. Krzysztof był ojcem i matką, pomagali im też starsi bracia. Rodzina starała się cieszyć życiem, czując, jak mówili – opiekę mamy z nieba.

Kilka miesięcy przed 18. urodzinami Ania pojechała na kolejny w swoim życiu obóz karate, nie spodziewając się, że aż tak odmieni jej życie. 

- W przedostatni dzień obozu mieliśmy zajęcia w formie poligonu. Jedną z konkurencji było przejście po linie zawieszonej kilka metrów nad ziemią. Kiedy rękami zaczepiłam się liny i próbowałam to samo zrobić nogami, moje ręce nie wytrzymały i spadłam na plecy, łamiąc kręgosłup...

Ania do dziś pamięta każdą chwilę z tamtego czasu i to, że gdyby nie pomoc rodziny i bliskich, byłoby z nią bardzo źle.

Początkowa wiara w to, że będzie chodzić, była bardzo silna, w walce wspierała ją cała rodzina. Spędziła tysiące w ośrodkach korzystała z bardzo kosztownego egzoszkieletu. Powoli jednak rozumiała, że powrót do pełnej sprawności nie nastąpi prędko, a może nawet nigdy. Zaczęła więc uczyć się żyć od nowa, na wózku. Tata rozpoczął remont domu, by umożliwić Ani samodzielne funkcjonowanie: zniknęły progi, pojawiła się winda, przystosowana została toaleta z prysznicem...

Tę kolejną w życiu tragedię rodzina przyjęła z pokorą, ale jak powiedział Krzysztof: „Znów zaczęła się walka”. Wypadek Ani tuż przed jej wejściem w dorosłość nie przeszkodził, by będąc na wózku, zdała maturę i dostała się na wymarzone studia stomatologiczne. Zamieszkała w akademiku w Łodzi, zdała egzamin na prawo jazdy. Życie zaczęło się układać.

Miss w Polsce i na świecie

Któregoś dnia bratowa Emilia namówiła Anię do udziału w wyborach Miss Polski na Wózku. Ania od dziecka była pewna siebie i swojej urody. Nic dziwnego więc, że odniosła sukces. Została wicemiss Polski. Nagrodą był m.in. wyjazd na wybory miss świata do Meksyku. Ania, wierząc w sukces i w tym konkursie, zaczęła przygotowania do podróży.

Wtedy zły los uderzył w ich rodzinę po raz trzeci. Brat Ani w trakcie pobytu w Niemczech dostał wylewu, przyszedł udar i niezbędna stała się trepanacja czaszki. Sytuacja była tragiczna, Michałowi dawano niewielkie szanse na przeżycie. W domu czekała na niego żona, kilkuletnia córeczka i półroczny syn. Rodzina Płoszyńskich ponownie musiała zebrać siły do walki.

Ania zastanawiała się, czy kontynuować udział w wyborach miss świata, ale postanowiła zdobyć tę koronę dla brata. Michał powoli wracał do życia, po pół roku przywieziono go z Niemiec. Teraz uczy się żyć od nowa: mówić, chodzić; przebywa w specjalistycznym ośrodku i pewnie jeszcze długo będzie wymagał kosztownej rehabilitacji. 

- Kiedy podczas wyborów miss w Meksyku wyczytano moje nazwisko, byłam dumna i szczęśliwa, czułam, że mama patrzy na mnie z góry. Myślałam też o bracie, o tym, że moja korona doda mu siły do walki.

Krzysztof podczas transmisji wyborów miss płakał ze szczęścia. Przewrotny los dawał mu znów siłę, by kolejny raz zebrać  się do walki. Chce tę siłę przekazywać dzieciom – za siebie i żonę. Jego marzenia są proste: zdrowie dla rodziny. Tylko tyle. 

Partnerka Bartka i pacjentów

Trzy lata przed wyborami miss świata Ania poznała miłość swojego życia. Tak mówi o Bartku Korzeniaku, który wspiera ją w każdej sytuacji. Para zamieszkała niedawno w Łodzi, w mieszkaniu przy Senatorskiej, które wspólnie przystosowali do potrzeb dziewczyny. Marzą, by założyć rodzinę. Niepełnosprawność Ani nie jest dla Bartka żadnym problemem.

- Spotykałam się z opiniami, że osoby poruszające się na wózkach w większości są same, ale ja uważam, że wystarczy znaleźć odpowiednią osobę, a kluczem do tego jest akceptacja siebie. Gdybym była niepogodzona ze sobą, to na pewno trudniej byłoby mi znaleźć drugą połówkę. Niepełnosprawność nie jest przeszkodą do osiągnięcia szczęścia w miłości. Staram się nastawiać swojego chłopaka pozytywnie i udowadniam mu codziennie, że życie ze mną nie jest uciążliwe. Dopóki nie napotykam schodów, to jestem w stanie poradzić sobie ze wszystkim.

Ania kończy studia magisterskie, a od kilku lat pracuje też jako protetyk. Łódzka firma wellCAMdent jest bardzo z niej zadowolona. Ania jest sumienna, cierpliwa i ma duży talent do swojej pracy. Polega ona na projektowaniu w 3D i formowaniu protez zębowych. Wizytówką miss świata jest m.in. piękny uśmiech, dlatego Ania jest szczęśliwa, mając możliwość poprawiania go innym.

Sukcesy przychodzą też na polu sportowym, karate zostało zastąpione przez pływanie. Ania ma już tytuł mistrzyni Polski w pływaniu, a marzy o starcie na igrzyskach paraolimpijskich. Regularnie trenuje w Zatoce Sportu Politechniki Łódzkiej. Codzienne zajęcia dają jej olbrzymią satysfakcję, ale są też formą rehabilitacji.

- Nie dam się złamać – zapewnia. – Oby tylko zły los nam odpuścił. A marzenia? Najważniejsze to zdrowie dla rodziny, a osobiste: by znów stanąć na nogi.


Artykuł pochodzi z numeru 1/2023 magazynu „Integracja”.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas