Życie ze schizofrenią: „Jestem przykładem na to, że z chorobą można dobrze funkcjonować...”
W dalszym ciągu choroby psychiczne budzą w wielu ludziach pewnego rodzaju niepokój czy strach. Często diagnoza wydana przez lekarza psychiatrę „choroba psychiczna” brzmi jak pewnego rodzaju wyrok, z którym trudno iść przez życie. Jednak wcale tak być nie musi.
- „Jestem przykładem na to, że z chorobą można dobrze funkcjonować...” – mówi chorujący na schizofrenię paranoidalną Jarosław Grytner.
Dominika Kopańska: Panie Jarosławie, z jaką chorobą Pan się zmaga? W jaki sposób ona się objawia?
Jarosław Grytner: Choruję od ponad 20 lat na schizofrenię paranoidalną. Objawy choroby dzielą się na negatywne i pozytywne. Negatywne to stopniowa degradacja człowieka na poziomie umysłowym. Objawy pozytywne to różnego rodzaju omamy lub głosy. Taki stan wymaga z reguły leczenia szpitalnego. Dla mnie okresy pobytów w szpitalu były dawno temu. Byłem samotny i bez rodziny. Szpital był azylem gdzie mogłem schronić się w trudnych chwilach. Bywało tak, że nie miałem co jeść i szpital był ostatnią deską ratunku. Spotkałem wiele osób, które chorują psychicznie. Były osoby u których choroba odcisnęła swoje piętno na psychice. Były też osoby, które funkcjonowały normalnie i nie można było się domyślać, że chorują psychicznie.
Od którego roku życia Pan choruje? Jakie były początki choroby?
Trudno powiedzieć kiedy choroba się rozpoczyna. Spotkałem bardzo wiele osób chorujących na schizofrenie. Miałem w liceum kolegę, który był wycofany i unikał kontaktów z ludźmi. Po wielu latach spotkałem go na ulicy i był w bardzo złym stanie psychicznym i fizycznym. Są ludzie, aktywni i przebojowi którzy chorują nagle. Ja problemy emocjonalne miałem od dzieciństwa. Bardzo mocno się jąkałem. Kontakt z ludźmi był dla mnie traumatycznym przeżyciem. W 2002 roku miałem bardzo trudną sytuację w pracy i życiu prywatnym. Nie wytrzymałem psychicznie i zgłosiłem się do szpitala psychiatrycznego. Wyszedłem z niego z diagnozą schizofrenii paranoidalnej. Na początku ta diagnoza mi nie przeszkadzała, w życiu jednak ostatnie moje doświadczenia spowodowały, że diagnoza stała się dla mnie dużym obciążeniem.
W jaki sposób objawiają się ataki schizofrenii?
Każdy inaczej przeżywa swoją chorobę. Osoby chore w okresie objawów rzadko bywają niebezpieczne. W moim przypadku zaostrzony przebieg choroby następuje wtedy gdy czuję się zagrożony realną sytuacją. Następuje wtedy gonitwa myśli, wzmożona analiza sytuacji. Chorym ludziom, w tym również mnie wydaje się, że wszystko co dookoła się dzieje dotyczy naszej osoby. Ja gdy nie znajduję rozwiązania mojego problemu, to błędnie kojarzę, że poszczególne zdarzenia są ze sobą powiązane. Gdy sytuacja dochodzi do normy to objawy choroby szybko mijają.
Jak wygląda Pana codzienne życie wspólne z chorobą?
Na co dzień nie odczuwam skutków mojej choroby. Jestem aktywny, pracuję. Pracę mam zdalną. Odpowiedzialną. Zdaję sobie sprawę, że moja psychika jest raczej krucha, więc unikam konfliktowych sytuacji. Jestem wolontariuszem w dwóch instytucjach. Działam w fundacji „Otwarte idee” i od miesiąca we wspólnocie „Dobrego Pasterza”.
We wrześniu podejmuję naukę w szkole policealnej. W ubiegłym roku przerwałem studia na 5 semestrze. Ostatecznie też zrezygnowałem z powrotu na studia. Moje priorytety życiowe się zmieniły. Jestem przykładem na to, że z chorobą można dobrze funkcjonować. Tak jak każdy z nas musi sobie radzić w życiu, tak również osoba chora psychicznie musi podjąć trud samodzielnego życia i z wiarą starać się o sukcesy w swoim życiu.
Miał Pan problem ze znalezieniem pracy? Dlaczego?
Osoby z niepełnosprawnością mogą dojść łatwo znaleźć pracę w ochronie lub przy sprzątaniu. Ja chciałem pracy, która dałaby mi satysfakcję i w której mógłbym wykorzystać swoją wiedzę i doświadczenie zawodowe. Jestem technikiem informatykiem i bardzo lubię język angielski. Starałem się o pracę przez około trzy miesiące. Moje niepowodzenia w poszukiwaniu pracy wiązałbym z moim wiekiem.
Mam 57 lat. Udało mi się znaleźć satysfakcjonującą mnie pracę na otwartym rynku pracy. Pracuję na amerykańskim CRM. To system zarządzania dużą firmą.
Mam stały kontakt z językiem angielskim. Myślę, że w poszukiwaniu pracy sporo zależy od szczęścia. Trzeba wytrwale wysyłać CV. Dzięki mojemu wolontariatowi udało mi się poznać program graficzny. Pozwoliło mi to na przygotowanie atrakcyjnego CV w języku polskim i angielskim. Osoby zmagające się z chorobami psychicznymi często nie mają wykształcenia i doświadczenia zawodowego a to praktycznie zamyka rynek pracy przed nimi.
Pragnę dodać, że pracę dostałem dzięki ogłoszeniu właśnie na tym portalu.
W jakim miejscu aktualnie Pan się znajduje?
Obecnie przebywam w Domu Pomocy Społecznej. Mam zapewnione 3 posiłki i czyste łóżko. Życie w zbiorowisku chorych osób nie jest łatwe, ale ja się tutaj odnajduję. Mogę pracować, chodzić do szkoły czy działać jako wolontariusz. DPS jako instytucja nie wspiera mnie w tych działaniach, ale co ważne w niczym nie przeszkadza. Dostałem tutaj dużą wolność, aby realizować swoje plany. System profilowanego kierowania osób jest trochę fikcją. Zakłada się, że w DPS przebywają osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji, więc rehabilitacją jest np. samodzielne ubranie pidżamy lub skarpetek.
Sporo osób przebywających w DPS mogłoby przy niewielkiej pomocy funkcjonować samodzielnie. Jednak Ośrodki Pomocy Społecznej bardzo łatwo kierują osoby, które mają z reguły problemy mieszkaniowe do DPS. Później pokrywają koszt pobytu w wysokości kilku tysięcy miesięcznie. W moim przypadku koszt pobytu to około 5.300 zł miesięcznie. Lwią część pokrywa właśnie OPS.
Próbował Pan się usamodzielnić?
Tak podjąłem się takiej próbę w grudniu 2019 r. Byłem wtedy na 4 semestrze studiów informatycznych i pracowałem jako informatyk w prestiżowej firmie. Dwa lata starałem się o komunalne mieszkanie. Dostałem je wyremontowane. Cudem udało mi się uzyskać piękne meble. Niestety Ośrodek Pomocy Społecznej, który jak nazwa wskazuje jest do pomocy, to nie tyle, że nie pomógł mi w żaden sposób, to przysyłał mi decyzje za odpłatność za Dom Pomocy Społecznej. Liczyłem na pomoc integracyjną a później już na jakąkolwiek pomoc.
Na wskutek okoliczności życiowych nie udało mi się utrzymać mieszkania. Wróciłem do DPS w lipcu 2021 r. Ośrodek Pomocy Społecznej żąda ode mnie ponad 20.000 zł oraz wytoczył mi 3 sprawy w Sądzie Rodzinnym. Napotkałem też na ogromne przeszkody ze strony organizacji samorządowych. Moje wspomnienia są bardzo bolesne.
O jakich ogromnych przeszkodach mowa?
Jeden z Ośrodków Pomocy Społecznej nie uznał faktu mojego usamodzielnienia. Cały czas decyzjami naliczał mi odpłatność za pobyt w DPS. Lokalna społeczność nie zaakceptowała mnie. Ktoś rozpuścił informację, że jestem chory psychicznie i niebezpieczny. Nie potrafiłem się przed tym bronić. Wpadłem w stan psychozy. Otrzymywałem oszczercze pisma z lokalnej administracji. Byłem sam. Usiłowałem się ratować.
Z perspektywy czasu widzę, że nie miałem szans na uratowanie mieszkania. Nikt nie podał mi pomocnej dłoni. Mój stan psychozy pogłębiał się. Przekonałem się, że jedyną instytucją, która była stworzona aby mi pomóc to Ośrodek Pomocy Społecznej, a właśnie on najbardziej mi zaszkodził i konsekwentnie odmawiał mi pomocy. Już do końca będę pamiętał, że gdy przez dwa miesiące głodowałem to odmówił mi nawet zupy dla biednych. Jedzenie zdobywałem na ulicach Katowic. Ośrodek Pomocy Społecznej posunął się nawet do tego, że pismo żądające ponad 10.000 zł przysłał mi do szpitala w którym przebywałem. Wyznaczył mi 7 dniowy termin na zapłatę tej kwoty. Mój półtoraroczny dramat opisałem na swojej stronie internetowej .
Jaka jest obecna sytuacja prawna osób chorych psychicznie i mieszkających w DPS?
Sytuacja osób w DPS dla osób przewlekle chorych psychicznie jest trudna. Większość osób nie zdaje sobie z tego sprawy ale opuścić DPS można tylko za zgodą Sądu. W 1019 r. znowelizowano ustawę o ochronie zdrowia psychicznego i wprowadzono zmianę w art. 41 pkt 3, ze zmiany tej wynika, że nawet osoby, które przebywają w DPS za swoją zgodą mogą go opuścić jedynie za zgodą sądu.
Uważam to za pogwałcenie prawa do wolności. Spotkałem podczas pobytu w szpitalu wiele osób, które oczekiwały tam na miejsce w Domu Pomocy Społecznej. Były miłe, spokojne, zaradne i samodzielne. Ośrodki Pomocy Społecznej bardzo łatwo i szybko kierują osoby do DPSów. Później pokrywają ogromne koszty pobytu mieszkańca. W moim przypadku ten koszt wynosi około 5.300 zł/miesięcznie. Śledzę artykuły mówiące o deinstytucjonalizacji i ograniczaniu kierowania ludzi do DPSów. Praktyka jest jednak inna. Osoba, która już zamieszka w DPS niemal nie ma szans na jego opuszczenie.
W jaki sposób zmieniło się pańskie życie?
Tragiczne półtora roku, które opisałem na stronie oraz w mojej autobiografii, która jest na mojej stronie. Paradoksalnie mój życiowy dramat obrócił się na moją korzyść. Poznałem Pana Jezusa. On dał mi siłę aby się zmieniać. Stałem się dzięki temu innym człowiekiem. Wszystkie moje problemy z którymi borykałem się od dzieciństwa zniknęły. Odzyskałem równowagę emocjonalną. Poczułem się kochany. Potrafię być cierpliwy. Czuję, że odzyskałem swoją tożsamość. Nic nie zastąpi poczucia bliskości samego Boga. On leczy wszystkie rany. Teraz jestem spokojny bo wiem, że moim życiem On kieruje.
Godzę się na wszystko co może mnie spotkać. Mimo, że jestem w DPS to czuję się wolnym człowiekiem. Wszystko co mam zawdzięczam Jezusowi. W miarę swoich możliwości walczę o swoją niezależność. Np. informację o świecie czerpię z angielskiej prasy np. z Daily Mirror. Pozwala mi to z dystansem obserwować bieżące wydarzenia.
Panie Jarosławie, dziękuję bardzo za rozmowę!
Ja również za nią dziękuję, i przede wszystkim za to, że poświęciła mi Pani swój czas.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz