Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Z Pierwszą Damą o toaletach

02.08.2022
Autor: Ilona Berezowska, fot. archiwum prywatne
Źródło: Integracja 2/2022
Prezes Anna J. Nowak z córką Agą w biurze.

Gdy 5 maja 2021 r. zawiązała się Koalicja „Przewijamy Polskę”, na portalu Niepelnosprawni.pl i w mediach społecznościowych Integracji pojawił się podcast, w którym Anna Jolanta Nowak, prezeska Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci i Dorosłych z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym „Żurawinka” w Poznaniu, mama 37-letniej Agnieszki, Ambasadorki Komfortek w Wielkopolsce, opowiada o miejscach, w których zdarzyło się jej zmieniać pieluchomajtki u dorosłej, zależnej od niej córki. Mówiła też o wstydzie, który czuje na myśl o tym, że przez tyle lat godziła się na upokorzenia i niedogodności, nie mogąc zapewnić córce, poza domem, komfortu podczas tej intymnej czynności. Po roku działania koalicji rozmawiamy jeszcze raz, sprawdzając, co się zmieniło w jej życiu i jak zmieniło się podejście do komfortek.

 

Ilona Berezowska: Ostatni rok spędziłaś, aktywnie działając w ramach Koalicji, by upowszechnić komfortki i zapewnić godne warunki osobom wymagającym zmiany pieluchomajtek. Nadal Ci wstyd, czy do głosu doszły już inne emocje?

Anna J. Nowak: Dzisiaj jest oczywiście inaczej. Może sytuacja jeszcze zdecydowanie się nie poprawiła, ale widać światełko w tunelu. Temat komfortek i ich braku wybrzmiał w mediach, w rozmowach. Dzięki temu, że zaczęto głośno mówić o zmianie pieluchomajtek, w środowisku osób z niepełnosprawnością pojawiły się też inne tematy, które do tej pory były tabu. Podsumowałyśmy działania pierwszego roku koalicji równaniem 5 x 1 = 20. Ono jest ważne, bo nasza aktywność do niego się sprowadza: 5 prezesek organizacji przez 1 rok doprowadziło do powstania lub ogłoszenia lokalizacji 20 komfortek w Polsce. Cieszy mnie ogromnie to pospolite ruszenie wokół komfortek, wielka gotowość, przychylność i otwartość, aby zmieniać coś, co jeszcze 365 dni temu w ogóle nie było brane pod uwagę.

W podcaście mówiłaś o bezradności. Rozumiem, że i ona zniknęła?

Rzeczywiście czułam się bezradna, ale dużo się zmieniło. Mam nową energię i motywację do działania. Czuję sprawczość. Patrzę, jak w moim mieście przybywa komfortek. Dzisiaj jest ich już sześć. Dwie są zlokalizowane w miejscach, w których prowadzona jest działalność na rzecz osób z niepełnosprawnością. Można z nich korzystać w Stowarzyszeniu „Potrafię Więcej” i w naszej „Żurawince”. Teraz też jako użytkownicy wiemy, jak komfortka powinna wyglądać, wiemy, co się sprawdza, co jest niezbędne, a z czego można zrezygnować.

Pomału stajemy się ekspertkami. Możemy wskazać dobre i złe praktyki. Wiemy, czego brakuje i jak to zmienić. Nasz głos zaczął być słyszany i zaczęto się z nim liczyć. Problem nie został zamieciony pod dywan ani zmarginalizowany.

Z całą pewnością świadczy o tym również fakt, że koalicja rozpoczęła swoje prace od wizyty w Belwederze, zyskując zrozumienie dla problemu u Pierwszej Damy, a kilka dni później o komfortkach rozmawiano już w ministerstwach, instytucjach pozarządowych i w mediach. Aż trudno uwierzyć, że „Przewijamy Polskę” to oddolna inicjatywa pięciu kobiet, pięciu prezesek organizacji pozarządowych.

Co więcej, mogę chyba powiedzieć, że okres pandemii wydał w tym przypadku pozytywne owoce. Odosobnienie spowodowało, że kumulowała się w nas energia, kipiałyśmy pomysłami. W pewnym momencie wybuchły one ze zdwojoną siłą. Podczas lockdownu w domach niesamowicie pragnęliśmy po prostu wyjść. Cały czas myślałam, jak możemy przygotować otoczenie, jak je poprawić na to nasze wyjście.

We wszystkich nas był taki wielki głód bycia razem, wychodzenia na zewnątrz, do lokali, kawiarni, restauracji, spotykania się i wyjeżdżania. Wiedziałam, że nie będziemy chcieli siedzieć w domach, i zastanawiałam się, co można zrobić, żeby świat był na to nasze wielkie wyjście gotowy. I to się udało nadzwyczajnie.

Prezes Anna J. Nowak w siedzibie poznańskiej Żurawinki

Koalicja rozpoczęła działania bez budżetu, nie czekając na projekty, umowy, bez zwłoki i z pełnym zaangażowaniem.To się chyba nieczęsto zdarza?

To wynika z tego, że mamy w koalicji poczucie przemijania. Każda z nas niezwykle ceni szybko upływający czas. Niedogodności związane z akcją nie mają znaczenia, bo mamy poczucie misji i sprawczości. Mamy wpływ na to, co robimy, na jakość życia osób, którym ta akcja jest dedykowana. Nam jest szkoda czasu na różne rzeczy formalne; gdy trzeba działać, to my to po prostu robimy. Mimo że nie zostało podpisane formalne porozumienie między nami, dokładnie wiemy, co robić, i nie ma obarczania siebie obowiązkami czy pretensjami o zaniechania.

Jeśli widzimy, że jest coś do zrobienia, to ta koalicjantka, która akurat ma możliwości i umiejętności, bierze zadanie na siebie, a wszyscy albo pomagają, albo nie przeszkadzają, szanując pracę tej osoby. To są wartości, które dają nam siłę do codziennej pracy i energię na kolejne 4 lata, bo taki jest nasz cel: w ciągu 5 lat doprowadzić do sukcesu. Do efektu kuli śnieżnej. Do momentu, w którym już nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby mieć toaletę, która nie będzie komfortką. Będzie niezręcznością, nietaktem, a wręcz dyshonorem nie mieć komfortki.

Koalicja jest bardzo nietypowa. Reprezentuje różne miasta, doświadczenia, sytuacje życiowe, sposób działania, a jednak to zadziałało i zaryzykuję tezę, że zawiązała się przyjaźń między koalicjantkami.

Myślę, że powoli możemy mówić o przyjaźni. Dominika Chabin-Pactwa, prezeska Fundacji Nieodkładalni z Gliwic, powiedziała, że nasza koalicja jest ważna, także dlatego, że czasami mamy dość i wtedy możemy się wzajemnie wspierać. Te słowa głęboko we mnie zapadły, wzruszyły mnie. Jesteśmy różne, ale jednocześnie w podobnych sytuacjach, i to daje nam siłę. Nie poprzestałyśmy na gadaniu i narzekaniu. To prawda, że w koalicji jest różnorodność, ale doskonale się uzupełniamy i nie ma między nami rywalizacji. To dla mnie niezwykle ważne. Jest szczerość, czasami do bólu, ale to jest naszą siłą.

Pomimo różnych trudności nic nas nie skonfliktowało. A przecież mamy ze sobą prawie całodobowy kontakt. Porozumiewamy się zdalnie i naprawdę jesteśmy aktywne w dzień i w nocy. Żadna z nas niczego nie udaje. Jesteśmy sobą także w kontaktach z Pierwszą Damą i myślę, że ona to docenia. Nie próbujemy niczego ugrać. Relacje i kontakty z Pierwszą Damą mają tylko jeden cel: zmienić i poprawić dostępność toalet. Nigdy bym nie uwierzyła, że moje rozmowy z Małżonką Prezydenta RP będą dotyczyły toalet i nie będę się z tym czuła nieswojo.

5 maja 2022 r. Integracja przekazała przewodnictwo nad akcją do Poznania i liderem Koalicji „Przewijamy Polskę” do 5 maja 2023 r. jest „ Żurawinka”. Wyjdźmy trochę w przyszłość. Co będziesz chciała przekazać do Gliwic, Lublina lub Krakowa za rok?

Chciałabym nieuchronności komfortek w każdym mieście. Tak po prostu, żeby nie mówić o tym, że powinny być, tylko przyjmować do wiadomości, że kolejne się pojawiają. Żeby stało się to naturalne, a my byśmy mogły już tylko zmieniać składowe w naszym równaniu. Oczywiście nie tylko liczba jest ważna. Musimy też czuwać nad jakością. Nie ograniczajmy się do minimum. Niech powstają komfortki zgodne z najwyższymi standardami.

Marzę też o tym, żeby jak najszybciej weszły w życie nowe przepisy prawa budowlanego, a my martwilibyśmy się tylko o tę infrastrukturę, która powstała do tej pory. Natomiast to, co będzie dopiero budowane, powinno już mieć zaprojektowane komfortki, a my wtedy będziemy jeździć i je używać. Zaplanuję sobie z córką podróż szlakiem komfortek przez Polskę. Takie mam marzenie.

W Poznaniu jest duża przychylność władz samorządowych dla pomysłu komfortek.

Nie tylko Poznaniu, ale też w Wielkopolsce. Komfortki zostały wpisane do strategii samorządu województwa. Cieszy mnie to. To nie jest inny samorząd niż w Warszawie, Szczecinie czy Olsztynie, a jednak u nas jest duża otwartość na ten temat. Może to, co z nas emanuje, nasza obecność powoduje refleksję. Cokolwiek jest tego przyczyną, czuję radość i dumę, że miasto, w którym żyję, które kocham, wychodzi naprzeciw i jest tak otwarte.

Nie tylko o wpis do strategii tu chodzi. W Poznaniu zostały zagwarantowane na komfortki konkretne środki finansowe w budżecie miasta.

Tak. I myślę sobie, że w drugim półroczu będziemy mogli mówić o konkretnych lokalizacjach i standardach komfortek. Poznań się zmienia i czasami mam wrażenie, że trwa rodzaj nieformalnego wyścigu np. między basenami i pływalniami w Poznaniu. Już druga pływalnia w Poznaniu – poza Winogradami – kultowa „Chwiałka” ma w szatni kozetkę, umywalkę i parawan. To działania oddolne. Wynikają z decyzji osób zarządzających tymi instytucjami.

Świadczy to o tym, że nasza akcja dociera do ludzi, mimo że nie jest sponsorowana i szeroko promowana. Jest po prostu autentyczna. Komfortki, tak jak np. różowe skrzyneczki, to akcje, o których zasadności trudno dyskutować. To, że one muszą być, jest oczywiste. Nie oczekujemy przecież zaspokajania jakichś wydumanych, specyficznych potrzeb. One są związane z fizjologią. Trudno dyskutować o konieczności jedzenia, wydalania, spania czy o menstruacji. To są podstawowe sprawy, które dotyczą funkcjonowania człowieka. Stąd pełna zrozumienia reakcja poznańskiego samorządu, a także Pierwszej Damy.

Z tego, co mówisz, wynika, że hasłem przewodnictwa „Żurawinki” w koalicji jest działanie?

Tak, i to dynamiczne. Chodzi o to, żeby utrzymać pewne tempo, ale nasz plan pozostanie elastyczny, bo akcja przynosi niesamowite zwroty, przyspieszenia. Dynamika wzrasta i cały czas coś się dzieje. Czasem coś zaskakuje. Rok temu nad Rusałką po raz pierwszy postawiliśmy plenerową komfortkę. Dzisiaj, nie byłaby już potrzebna. Powstała tam bowiem normalna, stacjonarna. Piknik nad jeziorem odbywał się w czerwcu, a już w listopadzie byliśmy na otwarciu stacjonarnej komfortki. I to jest coś niesamowitego. 

Tak właśnie ma być. To jest efekt śnieżnej kuli. Mamy wpływ na coś ważnego i po prostu robimy, co należy.

Komfortki plenerowe niespodziewanie otworzyły nowe możliwości.

Oczywiście. I wiele się jeszcze tych możliwości otworzy, bo przecież komfortki nie są przeznaczone tylko dla osób z niepełnosprawnością. Służą ludziom w różnym wieku, seniorom i osobom z padaczką, kobietom w różnych sytuacjach, osobom po wypadkach i cewnikowanym. Grupy użytkowników zaczynają się mnożyć.

Prezes Anna J. Nowak z córką Agą nad morzem.

Twoje urodziny są bardzo blisko urodzin komfortek. Podsumowałaś je, patrząc wstecz. Powiedziałaś, że Twoje życie miało się ułożyć inaczej, ale urodziła się Aga i wszystko się zmieniło. Ostatni rok był znaczący dla komfortek, a czy był dobry dla Ciebie?

Tak. Czas miniony nigdy nie jest stracony, nawet jeżeli bywa smutny czy trudny. Ten rok był dobry i jestem gotowa na kolejny. Zauważyłam dużą życzliwość wobec mnie, mimo że zdaję sobie sprawę, że nie jestem łatwą osobą. Bywam bezpośrednia, konkretna, co jest różnie odbierane, a jednak ten rok był pełen wzajemnej życzliwości i poczułam jak nigdy dotąd, że mogę coś ofiarować swojemu miastu, że mogę coś w nim zmienić, mimo że nie mam władzy i pieniędzy. Poczułam się jeszcze mocniej związana z Poznaniem, bo moje miasto odpowiedziało zrozumieniem na nasze problemy.

Rok temu, kończąc podcast, powiedziałaś, że jesteś zachłanna na życie i masz nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. Czy ten apetyt nadal jest niezaspokojony?

Im jestem starsza, tym ta zachłanność bardziej rośnie. Czuję to każdego dnia. Jeszcze wiele mogę zrobić i wiele się wydarzy. Gwarantuję.


Artykuł pochodzi z numeru 2/2022 magazynu „Integracja”.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Piotr Bartnik
    Piotr Bartnik
    04.08.2022, 14:58
    Problem w tym, że 90% tzw. przystosowanych toalet (również w nowo oddanych obiektach klasy "A"), nie spełnia podstawowych wymogów "dostępności". Świetnym przykładem jest "wypasiona", warszawska, stołeczna Hala Koszyki, której "przystosowanie" zostało docenione prestiżową nagrodą (bo znane i prestiżowe biuro projektowe wykonało projekt?). Tymczasem toalety w Hali Koszyki to koszmar każdej osoby niepełnosprawnej, tej poruszającej się o kulach, tej niedowidzącej, oraz tej poruszającej się na wózku (nie daj Boże na większym elektryku). Może powszechny audyt i aktualne wskazania do adaptacji (tym razem z uwzględnieniem także przewijaka), będzie najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Bo tylko koherentne działanie przyniesie realną zmianę, w ramach jednego budżetu.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas