Sprzęt, lokum, rehabilitacja. Organizacje pomagają uchodźcom
- Wczoraj przyjechała młoda dziewczyna z mamą i bratem z autyzmem, która strasznie płakała, mówiła bardzo szybko, wymieniała jednym tchem miasta na Ukrainie, które zostały zbombardowane, których już nie ma – mówi Jolanta Niedźwiedzka, wiceprzewodnicząca Polskiego Stowarzyszenie na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną Koło w Tomaszowie Lubelskim (PSONI). – Każda rodzina, każda osoba to oddzielna historia – dodaje.
PSONI to jedna z wielu organizacji pozarządowych w Polsce zajmujących się osobami z niepełnosprawnościami, które od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. pomaga niepełnosprawnym uchodźcom, którzy uciekają przed wojną.
To osoby wymagające szczególnej uwagi właśnie ze względu na swoją niepełnosprawność. Potrzebują m.in. zaopatrzenia w leki, wyroby medyczne, dostępu do lekarza, konieczna jest rehabilitacja i dostępna przestrzeń oraz usługi. Szacuje się, że osób z niepełnosprawnościami jest na Ukrainie 2,7 mln. Coraz więcej z nich przyjeżdża do Polski, szukając schronienia przed wojną.
Szczególne ryzyko porzucenia i śmierci
24 lutego br. Europejskie Forum Osób Niepełnosprawnych (EDF) w liście otwartym do szefów instytucji europejskich, szefów państw Europy, Rosji i Ukrainy oraz NATO wezwało do zapewnienia bezpieczeństwa i ochrony osób niepełnosprawnych na Ukrainie.
„W każdej sytuacji kryzysowej lub konfliktowej osoby niepełnosprawne stoją w obliczu nieproporcjonalnego ryzyka porzucenia, przemocy, śmierci oraz braku dostępu do bezpieczeństwa, pomocy i wsparcia w powrocie do zdrowia. Niepełnosprawne kobiety są bardziej narażone na przemoc seksualną, a niepełnosprawne dzieci są bardziej narażone na wykorzystywanie i zaniedbanie. Kluczowe informacje dotyczące bezpieczeństwa i ewakuacji są często niedostępne, a same centra ewakuacyjne są również rzadko dostępne, co oznacza, że osoby niepełnosprawne są zbyt często pozostawione w tyle” – czytamy w liście.
Yannis Vardakastanis, prezes EDF napisał, że kontakty tej organizacji na Ukrainie potwierdziły, że np. schroniska w Kijowie są niedostępne, dlatego osoby niepełnosprawne są zmuszone pozostać w domach.
„Osoby niepełnosprawne mieszkające w instytucjach, już odcięte od swoich społeczności, ryzykują porzuceniem i zapomnieniem. Na samej Ukrainie co najmniej 82 000 dzieci jest odseparowanych od społeczeństwa, a niezliczona ilość osób dorosłych niepełnosprawnych jest na stałe umieszczonych w zakładach” – przypomina prezes EDF.
Transport zbiórki z PSONI Gdańsk dotarł do Lwowa, fot. PSONI Gdańsk na Facebooku
Nie ma do czego wracać
Polskie organizacje pozarządowe, zajmujące się na co dzień osobami z niepełnosprawnościami, bez zastanowienia odpowiedziały na ten apel – od pierwszych dni wojny. Robią to, co trzeba, nie czekając na rozwiązania systemowe, które zabezpieczyłyby im np. wydatki z tym związane.
Jolanta Niedźwiedzka nie ma w domu telewizora – nie żałuje, szczególnie, że wojnę od trzech tygodni ma na co dzień.
- Każda osoba to inna historia, ale wszyscy są po traumie wojennej, są przerażeni. Młodzi ludzie, którzy rozumieją co dzieje się w ich kraju, wiedzą, że nie będą mieli do czego wracać przez najbliższe lata. Bardzo dramatyczna była sytuacja matki, która przyjechała do nas z 35-letnim synem z głęboką niepełnosprawnością intelektualną i ruchową oraz matką bez nogi. Miała tylko jeden wózek, zapytałam - dlaczego. Odpowiedziała, że nie da rady pchać dwóch wózków – opowiada wiceprzewodnicząca Niedźwiedzka.
Sonia jest w ósmym miesiącu ciąży, przyjechała z niepełnosprawnym ruchowo bratem, jej mąż został na wojnie. W ośrodku PSONI w Tomaszowie Lubelskim są od 28 lutego, na razie nie ma chętnych, by ich przyjąć pod swój dach. Sonia jest w złym stanie psychicznym, jest bardzo zalękniona.
- Zapytałam ją, co ma dla swojego dziecka. Pokazała mi taki kubraczek wiązany, trzy koszulki wiązane na ramieniu i trzy śpioszki. I plecak na plecach. To wszystko. Nasze pracownice wyposażyły ją całkowicie w przepiękne rzeczy, nie mam pojęcia skąd je wzięły. Sonia teraz zajmuje się ich praniem, prasowaniem, składaniem - by nie karmić się doniesieniami o wojnie – mówi Jolanta Niedźwiedzka. – Mieliśmy rodzinę - 3 osoby dorosłe głuchonieme i niepełnosprawna ruchowo dziewczynka, która migała, ale też mówiła po ukraińsku, więc z nią mogliśmy się porozumiewać i jeszcze roczne dziecko – mówi Jolanta Niedźwiecka. – Każda sytuacja jest indywidualna.
Tomaszów Lubelski leży tylko 25 km od granicy z Ukrainą. Wolontariusze w punktach recepcyjnych wiedzą, że osoby z niepełnosprawnościami należy odsyłać do ośrodka PSONI. W oddanym dwa lata temu budynku organizacji została wydzielona część dla uchodźców, z kuchnią, łazienką, jadalnią. Są tam 34 miejsca, w tym 13 łóżek rehabilitacyjnych. Uchodźcy przyjeżdżają, otrzymują konieczne wsparcie, żywność, a potem jadą dalej – najczęściej do Niemiec, bo stamtąd najczęściej przychodzą oferty wiarygodnego wsparcia dla nich. Dotąd przez ośrodek przewinęło się 121 osób. Były i dzieci 1-dniowe, 3-dniowe, miesięczne, 3-miesięczne.
- Kobiety śledzą fora, czytają o porwaniach dzieci, uprowadzaniu kobiet i naprawdę się boją, są przerażone – mówi Jolanta Niedźwiecka. – Robimy to, co konieczne - to normalne. Każdy chyba w takiej sytuacji robiłby tak samo – dodaje.
160 pracowników organizacji, na co dzień pracujących w trybie 8-godzinnym, z własnej woli stało się wolontariuszami, którzy przychodzą na dyżury. Ośrodek działa całą dobę, nie ma przerw, to jest niemożliwe. Ostatnio o 3 w nocy przyjechała 15-osobowa grupa osób z niepełnosprawnościami, pomoc konieczna była od razu. Pracownicy sami oferują się, by kogoś przewieźć na drugi koniec Polski, jeśli jest taka potrzeba.
Transport zbiórki z PSONI Gdańsk dotarł do Lwowa, fot. PSONI Gdańsk na Facebooku
Mieszkania treningowe też są przystanią dla uchodźców
Przystanią dla uchodźców z Ukrainy stają się także mieszkania treningowo-wytchnieniowe organizacji. Stowarzyszenie „Na Tak” z Poznania gości od tygodnia w takich mieszkaniach 4 rodziny, 13 osób, w tym dzieci z niepełnosprawnością intelektualną oraz sprzężoną, także ruchową. Jest także jedna niepełnosprawna osoba dorosła.
- Przyjechali z Charkowa, Doniecka, Zaporoża. Trzy rodziny chcą jak najszybciej tam wracać, nie wyobrażają sobie, że mieliby zostać. Pomagamy im załatwiać wszystkie formalności, to co trzeba. Zostaną tak długo, jak będzie trzeba – mówi Wojciech Pastok ze Stowarzyszenia.
Fundacja Dzieciom POMAGAJ z Wolicy na obrzeżach Kalisza w swoim mieszkaniu treningowo-wytchnieniowym gości dwie kobiety z dziećmi. 14-latek ma MPD i niepełnosprawność intelektualną, 21-latka choruje na SMA, oboje poruszają się na wózkach.
- Zapewniamy im rehabilitację, nasi fizjoterapeuci z nimi pracują. Postaraliśmy się o wsparcie lekarza z językiem ukraińskim. Firma cateringowa, która dostarcza posiłki do naszych placówek, dostarcza im także obiady. Otrzymują także pieniądze na potrzebne im zakupy – mówi Sławomir Nowak, prezes zarządu fundacji.
Dodaje, że uchodźcy są im ogromnie wdzięczni, choć dla niego, świadczona pomoc nie jest niczym nadzwyczajnym, uważa, że tak trzeba.
Potrzebny sprzęt
- Dotąd pomogliśmy dobrać wózek ok. 40 uchodźcom z Ukrainy, dzieciom i dorosłym. Pomagamy też w ich przewozie dostosowanym busem w Lublinie i okolicach – mówi Marcin Rymarczyk z Centrum Wózków Inwalidzkich w Lublinie.
Najczęściej zgłaszali się do nich wolontariusze, którzy przyjmowali do siebie do domu uchodźców z niepełnosprawnością ruchową.
- Wtedy na miejscu dobieraliśmy odpowiedni wózek – dodaje Rymarczyk.
Kiedy już zabrakło sprzętu, którym Centrum mogło się podzielić, pomogli dystrybutorzy. I jest nadzieja, że będą to robić nadal.
Lubelskie Centrum Wózków Inwalidzkich organizowało też ze szpitalem klinicznym nr 4 w Lublinie ultraszybką 24-godzinną akcję przewozu wózku do transportu rannych w Równem na Ukrainie, ale i środków medycznych. W sprzęt i wyroby medyczne pomaga też zaopatrywać m.in. Fundacja Aktywnej Rehabilitacji, która ma oddziały w całej Polsce. Od 17 marca na platformie ZOOM organizuje też lekcje języka ukraińskiego online.
Fot. Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia na Facebooku
Szansa na samodzielność
Zamojskie Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem” było jedną z pierwszych organizacji, która ruszyła z pomocą ukraińskim uchodźcom, w tym ze wsparciem sprzętu.
- Bardzo poruszyła mnie historia rodziny wielopokoleniowej, która do nas przyjechała - ponad 90-letni pan z córkami, wnukami i z psem. Przyjechali z Charkowa, a chcieli się dostać do Estonii, bo tam pracuje ojciec dzieci. Ten starszy pan nie mógł poruszać się samodzielnie, do nas przyjechał w jakimś spacerowym wózku, który ktoś mu dał na granicy. Nie spali trzy doby, ale gdy do nas przyjechali, nie chcieli wejść nawet do pokoju, usiedli w korytarzu na walizkach i czekali aż uda się załatwić transport do Estonii, tak bardzo chcieli jechać dalej, do ojca. To nie udało się w tak krótkim czasie, więc w końcu po kilku godzinach weszli do pokoju i odpoczęli. Po kilku dniach przyjechał po nich ojciec dzieci – opowiada Magdalena Poliwczak ze Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem” w Zamościu. – Gdy rodzina do nas przyjechała zaopatrzyliśmy tego starszego pana w aktywny prosty wózek. Był szczęśliwy, dlatego że na Ukrainie nie było go stać nawet na taki, a teraz tutaj mógł wreszcie samodzielnie się poruszać – dodaje.
Magdalena Poliwczak wylicza także na jakie wsparcie mogą liczyć uchodźcy z niepełnosprawnościami od 24 lutego.
- Pomagamy szczególnie osobom z niepełnosprawnością ruchową, które nie mają się gdzie udać. Najczęściej są to rodziny większe, 6-8-osobowe. Szukamy dla nich miejsc z potrzebną im rehabilitacją. Organizujemy także zbiórki rzeczowe i finansowe, z nich pokrywamy m.in. transport tych osób do miejsc docelowych. Przyjmujemy osoby naprawdę w złym stanie, przewlekle chore, była pani z odleżynami. Ostatnio wyjechała od nas karetką medyczną pani po 60. r.ż., leżąca, prawdopodobnie po udarze, niechodząca od kilku lat. Są dzieci z niepełnosprawnościami sprzężonymi, z autyzmem. Wszystkie te osoby mają traumy wojenne, są przerażone, chcą to z siebie wyrzucić. Pomaga nam psycholog, która pochodzi z Ukrainy, a także lekarz z pobliskiej przychodni – opowiada Magdalena Poliwczak.
Przez ośrodek Stowarzyszenia przewinęło się dotąd ponad 120 osób.
W pomoc uchodźcom od pierwszych dni wojny w lutym bardzo aktywnie zaangażowane jest też m.in. PSONI koło w Gdańsku.
Oprócz zbiórek żywności, produktów higienicznych, cewników urologicznych, kocy, które zostały przewiezione do lwowskiego szpitala, zespół Remont Pomp koncertował na rzecz Ukrainy. Zebrano ponad 6 tys. zł. Zbiórka zresztą prowadzona jest ciągle na pomoc dla uchodźców.
Fot. PSONI Gdańsk na Facebooku
Diabetycy w potrzebie
Zbiórki rzeczowe i finansowe w trybie ciągłym organizuje też m.in. Fundacja dla Dzieci z Cukrzycą.
- Zebraliśmy dotąd ponad 50 tys. zł i te pieniądze przeznaczymy na zaopatrzenie diabetologiczne dla uchodźców z Ukrainy, którzy będą go potrzebować. Zaopatrzenie dla diabetyków, które zbieramy ciągle wysyłamy na Ukrainę. Udało się nam stworzyć taki logistyczny szlak we współpracy z Fundacją Pamięci Narodów, ale też m.in. Szpitalem Bródnowskim czy Caritas w Truskawcu. To trafia do szpitala we Lwowie i stamtąd dalej do potrzebujących takiego zaopatrzenia. Współpracujemy też z organizacjami diabetologicznymi we Lwowie, Tarnopolu, Berdyczowie, Łucku – mówi Dagmara Staniszewska, prezes Fundacji dla Dzieci z Cukrzycą. – Cały czas mamy kontakt ze szpitalami na Ukrainie i staramy się zaopatrywać je na bieżąco.
Do organizacji zgłosiło się już blisko 100 uchodźców z prośbą o pomoc. Można to zrobić przez formularze na stronie organizacji „Potrzebuję pomocy” i „Jak pomóc” na stronie internetowej organizacji. Pacjenci mogą liczyć m.in. na zaopatrzenie w potrzebny sprzęt medyczny czy umówienie wizyty w poradni diabetologicznej, szpitalu.
- Najgorsze jest to, że osoby potrzebujące pomocy są naprawdę w złym stanie, poziom leczenia cukrzycy na Ukrainie jest mniej więcej na takim poziomie jaki u nas był 20 lat temu. Spotkaliśmy np. 12-latka już z powikłaniami po hiperglikemii, z otwartymi ranami na nogach. Nie jest im znana glukoza, zamiast tego lizak czy cukierek, nie znają zastrzyku ratującego życie. To jest bardzo trudne. Największy problem jest z insuliną, która jest ogromnie potrzebna na Ukrainie, ale przepisy nam jako organizacji nie pozwalają jej dystrybuować – mówi Dagmara Staniszewska.
Hospicja w gotowości
Ciężko chorych pacjentów z Ukrainy przyjmują polskie hospicja. Jak chociażby Hospicjum im. Małego Księcia w Lublinie. W mediach społecznościowych raportuje o działaniach o. Filip Buczyński, który mówi, że może codziennie podbijać bilet w bramkach na granicy. Jeździ tam po osoby najbardziej chore.
„Przywieźliśmy dwie nowe rodziny do naszego hospicjum domowego, w tym jedna z Covidem, więc izolujemy. Jedna z tych rodzin pokonała 1500 km w ciągu 3 dni. Wczoraj byliśmy w Korczowej, na granicy, zabraliśmy też dużo wszelakiego towaru (na zdjęciu), który, znana już Państwu, siostra Weronika zabrała na Ukrainę. Najbardziej ucieszyła się ze 150 jaj. Dwie rodziny nas opuściły, jedną przejęło dziecięce hospicjum z Wrocławia, a po drugą przyjechał samochód, by ich zawieść do Danii, gdzie jest rodzina. Bardzo nas to cieszy, oni zaczną stabilniejsze życie, a u nas zwolnił się pokój dla kolejnych rodzin” – pisał o. Filip 9 marca na Facebooku.
„Ok. trzeciej w nocy odbierałem z medykiem dziecko, które przyjechało pociągiem humanitarnym z Medyki. Jechało jedenaście rodzin, jedna była do naszego hospicjum, więc ich przejęliśmy. Jak to piszę, to śpią snem sprawiedliwych i ocalonych. Mam kolejne zgłoszenia o kolejnych dzieciach, które będą naszymi podopiecznymi. Złożyło się, że jesteśmy jedynym dziecięcym hospicjum w Polsce, które ma tak dobrze rozbudowaną bazę lokalową. Dostosowujemy nasz hotel na piętrze na potrzeby przyjeżdżających rodzin” – to z kolei wcześniejszy raport, bo z 4 marca.
Fot. Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia na Facebooku
Uchodźców przyjmuje też m.in. Fundacja Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci, Hospicjum Gajusz z Łodzi czy Fundacja Podkarpackie Hospicjum dla Dzieci w Rzeszowie.
Warsztaty terapii zajęciowej także nie pozostają obojętne. Organizują licytacje swoich produktów, a dochód przeznaczają na pomoc uchodźcom. Tak jest np. w WTZ Victoria w Bydgoszczy, tak robią wszystkie podkarpackie WTZ-y. Zakład aktywności zawodowej CENTRUM NATURA w Budach Głogowskich pod Rzeszowem przyjmuje uchodźców z Ukrainy, zapewniając im nocleg, wyżywienie i konieczne wsparcie.
Fundacja Brata Alberta, mierząc się z nową falą uchodźców tworzy w Chrzanowie ośrodek dla 35 kobiet z dziećmi. Jak podkreśla, powstaje on wyłącznie dzięki ofiarności ludzi dobrej woli.
„Tak trzeba”
Tak jest zresztą we wszystkich organizacjach, gdzie samoczynnie mobilizują się ich pracownicy, a organizacje pokrywają koszt pomocy ze środków własnych i dzięki dobroczyńcom. Wszyscy mówią: „Tak po prostu trzeba”, „Taka jest sytuacja”, „To nic nadzwyczajnego, każdy zrobiłby tak samo”. Jednak troska o to, jak pogodzić tak nieoczekiwane koszty z codziennym funkcjonowaniem organizacji – pozostaje. Bo to, że pomagają uchodźcom, nie oznacza, że zaprzestały one swojej codziennej działalności dla osób z niepełnosprawnościami w swoich placówkach i ośrodkach.
Pracownicy organizacji dbają o uchodźców we wszystkich ich potrzebach – od najprostszych do pomocy medycznej i formalnej w urzędach.
- Nie można kogoś zostawić samego, jadąc na SOR, trzeba odczekać swoje. Pomagamy im w załatwieniu nr PESEL. Szukałam ostatnio domu pomocy społecznej dla pana po udarze, który przyjechał z córką. Na razie nie ma aktów wykonawczych do ustawy, więc trudno jest znaleźć takie miejsce. Udostępniliśmy im pokoje w naszym domu, choć ten przeznaczony jest dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, ale przecież nie mogę tych osób wysłać na ulicę – mówi Jolanta Niedźwiedzka.
Wojciech Pastok i Sławomir Nowak przyznają, że organizacja sama oraz dzięki darczyńcom pokrywa koszt pobytu uchodźców z Ukrainy.
- Samorządy prowadzą punkty recepcyjne, i wiedzą, że osoby z niepełnosprawnościami mogą kierować do nas, tam nie ma dla nich odpowiednich warunków. Wypełniamy na tym poziomie tę lukę – przyznaje Magdalena Poliwczak z Zamościa, co udaje się także ze środków własnych organizacji i zbiórek publicznych oraz dzięki pomocy darczyńców.
Dary dla uchodźców z Ukrainy, fot. Fundacja Dla Dzieci z Cukrzycą na Facebooku
- Burmistrz wie, co robimy, jakiej pomocy udzielamy – mówi Jolanta Niedźwiedzka z PSONI. – Możemy korzystać z magazynów organizowanych przez miasto, z potrzebnych produktów, ale tam np. nie ma mięsa. A ile można żyć na zupkach chińskich? Nasi wolontariusze zaglądają do lodówki i widzą, że czegoś nie ma, idą i to kupują. Ostatnio burmistrz podpisał umowę ze sklepem, i będziemy tam mogli dostać już mięso dla przebywających u nas osób. Brakuje nam proszku do prania, pampersów, bo wszystko pierzemy we własnym zakresie. Niedawno zabrakło ziemniaków, w ciągu 10 minut od napisania o tym w mediach społecznościowych, ziemniaki były w naszym ośrodku. Jest mnóstwo dobrych ludzi wokół, których trzeba tylko uruchomić. Poprosiłam burmistrza o wywóz śmieci, których przybywa w o wiele szybszym tempie niż zazwyczaj z oczywistych powodów i powiedziano, że to nie problem, zostaną zabrane. Tak więc na pewno jest dobra wola – dodaje Jolanta, a jednocześnie jest świadoma dużo wyższych rachunków za gaz i wodę oraz prąd w marcu. Jednak nie oznacza to, że organizacja zaprzestanie świadczyć pomocy.
Konieczne systemowe wsparcie dla organizacji
Wsparcie oddolne jest, ale to nie zmienia faktu, że konieczne są jak najszybciej systemowe rozwiązania i wsparcie dla organizacji pozarządowych, które pomagają uchodźcom. Ma temu zaradzić m.in. program Rady Nadzorczej PFRON, którego budżet wynosi 130 mln zł. Będą mogły z niego skorzystać samorządy, osoby indywidualne i organizacje pozarządowe. Dodatkowe środki mają być też przeznaczone na ten cel z Funduszu Solidarnościowego. Na razie jednak konkretów brak.
Rzecznik Praw Obywatelskich poparł ostatnio apel organizacji pozarządowych o zagwarantowanie wsparcia finansowego z Unii Europejskiej organizacjom pomagającym uchodźcom z Ukrainy.
„Działania NGO-sów zaczęły się, zanim pomoc uchodźcom została zinstytucjonalizowana. Natychmiast utworzyły pierwsze punkty przyjęcia i informacji, zapewniły opiekę medyczną, pomoc psychologiczną, pomoc prawną, tłumaczenie, zakwaterowanie, opiekę nad dziećmi. Na bieżąco organizują logistykę pomocy w czasie wojny i dowożenia uchodźców ze wschodniej granicy UE do mieszkań na w Polsce. Jednocześnie zapewniają podstawową pomoc, w tym żywność i odzież” – pisze RPO.
W jego opinii, wprowadzone do polskiego prawa przepisy powinny pozwalać na uzyskanie wsparcia od chwili rozpoczęcia wojny w Ukrainie, tj. od 24 lutego 2022 r. - zgodnie z zasadą przyjętą w ustawie z 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz